Zastanawiam się czasem nad ludzkimi postawami, dotyczącymi stosunku do wiary katolickiej...
Są one bardzo różne. Spotykam ludzi od których czerpię wiedzę i są mi
przykładem do naśladowania, oraz takich, którzy zadają pytania o wierze
katolickiej i szukają usilnie odpowiedzi. O tych jednak raczej się nie
„martwię”...
Z żalem patrzę na tych, którzy wydają mi się
być najdalej od Pana Boga – czyli na tych na których Pan Bóg czeka i z żalu
płacze kołacząc delikatnie do drzwi ich sumień. Pan Bóg w różny sposób
posługuje się nami, jak siewcami, abyśmy siali Jego ziarno. Abyśmy rozbudzali w
innych wiarę, która bierze się ze słuchania Bożego Słowa, a wypełnia w
przykładzie życia zgodnego z Bożymi przykazaniami. W przypowieści o siewcy
dowiadujemy się o różnych rodzajach gleby na jaką może paść to Ziarno. Są
jednak sytuacje w naszym życiu, kiedy tego Ziarna nie wolno nam zmarnotrawić –
sytuacje w których Ziarno jest niejako ważniejsze od człowieka. Mam na myśli
postawy świadczące o całkowitej negacji Bożych prawd, o ich celowym
lekceważeniu, wyśmiewaniu, albo znieważaniu.
Pan Jezus mówi jasno, jak
postępować w takich sytuacjach: „Nie
dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich
nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6). To postawy skrajnie nieprzyjazne, wymagające, jakby
specjalnej Bożej interwencji. To tzw. ciężkie przypadki – którymi Pan Bóg,
jakby musi zająć się osobiście, bez naszego osobistego zaangażowania. Mamy po
prostu „odpuścić”, gdyż nasza wiara jest zbyt cenna, aby ją deptano. Znamy nie
jeden taki ciężki przypadek w historii chrześcijaństwa. Pierwszy z brzegu który
przychodzi mi na myśl to przypadek nawrócenia św. Pawła, który przecież walczył
z chrześcijanami i zabijał ich. Nagle upadając z konia w drodze do
Damaszku traci wzrok i nawraca się. Staje się tzw. trzynastym apostołem.
Gorliwym wyznawcą Chrystusa.
Jest wiele przykładów osób, które będąc
„ciężkimi przypadkami”, za sprawą Bożej interwencji stali się świętymi. Z
jednej strony to po ludzku dziwne, że ktoś z „ciężką przeszłością” robi nagle
zwrot o 180 stopni, ale z drugiej strony patrząc, skoro sam Pan Bóg się za to
„wziął” to nie ma się czemu dziwić.
Spotykam się czasem z postawami, które można
nazwać przypadkami „lekko ciężkimi” – to ludzie mający w sobie ugruntowane
błędne przekonania o wierze katolickiej, ludzie mający niekiedy wiele pytań i
gotowych wyprzedzających odpowiedzi – w całości nonsensownych. To zarazem
ludzie, którzy z jakichś - tylko sobie wiadomych względów - nie zamierzają
szukać prawidłowych odpowiedzi. Nie chcą nas „siewców” słuchać. Pozostaje nam
modlić się za nich wszystkich i dawać świadectwo swoim dobrym życiem. Nie
potępiać ich, lecz negować postawy, które reprezentują. Stosujmy braterskie
upomnienia kiedy zajdzie taka potrzeba, ale też zorientowawszy się w sytuacji
zastanówmy się, czy oby „…nie rzucamy swych pereł przed świnie…”.
Skoro mówimy o nawróceniach, to na koniec wyszukałem pewne spostrzeżenie, które
przytoczę, bo jest pouczające i może posłużyć za rachunek sumienia – pewien
ksiądz napisał: „Każde nawrócenie, ze strony człowieka, jest krokiem
trudnym. Często poprzedza je długa i dramatyczna walka wewnętrzna. To jednak,
co obecnie powiem, niejednego może zaszokować. Łatwiejsze jest nawrócenie z
grzechów ciężkich niż z przeciętności. W ciągu kilkunastu lat pracy
duszpasterskiej wielokrotnie obserwowałem powrót do Boga synów marnotrawnych:
wielkich złodziei, nałogowych pijaków, niewiernych małżonków, morderców.
Przychodzili, uginając się pod ciężarem wyrzutów sumienia, z poczuciem winy, ze
łzami żalu prosili Boga o przebaczenie. Często były to nawrócenia trwałe.
Porzucili grzech i wchodzili na drogę Bożych przykazań. Natomiast muszę
przyznać, że w wieloletniej pracy duszpasterskiej bardzo rzadko spotykałem
nawróconego pyszałka, chciwca, zazdrośnika, człowieka ziejącego nienawiścią czy
nieludzką obojętnością. Ludzie z tych grzechów się spowiadają, ale się nie
nawracają.”
Duchu Święty – oświecaj nasze umysły, byśmy
potrafili wejrzeć w głąb naszych serc i dostrzec grzechy z których się stale
spowiadamy a z których wciąż się nie nawracamy. Prosimy Cię – pomóż nam je
wykorzenić i poczuć się prawdziwie wolnymi.
Spraw też, aby nigdy nie zabrakło siewców
Twojego ziarna i abyśmy my sami rozsiewali to, co i gdzie powinniśmy rozsiać.
Z Panem Bogiem i Maryją. Mariusz B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.