Opis
Wniebowstąpienia zamyka Ewangelię św. Marka, oraz rozpoczyna Dzieje
Apostolskie, będące świadectwem posłuszeństwa uczniów poleceniu Jezusa,
który „rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię
wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto
nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 15). Egzegeci Pisma Świętego
twierdzą, że autorem końcowego fragmentu drugiej Ewangelii (Mk 16, 9-20) nie
jest uczeń św. Piotra, lecz został on dodany przez Kościół pierwotny, który
rozpoznał jego natchniony charakter. Teza ta potwierdza fakt, że wspólnota
zgromadzona wokół Apostołów i ich następców łączyła ściśle prawdę, iż „Pan
Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga” (Mk 16, 19) ze
swoją działalnością misyjną: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie”
(Mk 16, 20), ponieważ właśnie dlatego, że Zbawiciel, który – jak wyznajemy w
podczas każdej niedzielnej eucharystii – „Wstąpił na niebiosa, siedzi po
prawicy Boga Ojca Wszechmogącego”, „współdziałał z nimi i potwierdził
naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Mk 16, 20).
Dzisiejsza
uroczystość zawiera w sobie pewien paradoks, wyrażony przez Jezusa w Jego mowie
pożegnalnej, skierowanej do uczniów podczas Ostatniej Wieczerzy: „Teraz zaś
idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: "Dokąd
idziesz?" Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce.
Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo
jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go
do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o
sądzie” (J 16, 5-8).
Uczniowie
niewątpliwie kochali Jezusa i tylko ta głęboka, osobista więź z Mistrzem
wyjaśnia ich trwanie przez trzy lata u Jego boku. Być może nie za wiele
rozumieli z tego, czego ich uczył i nie potrafili przyjąć – zakorzenieni w
ówczesnej tradycji, która wypracowała swoją teologię mesjańską – nowości i
pełni, jaką wniósł do Pism Syn Boży. Jednak Apostołowie wytrwali przy Nim,
mimo, że często wystawiał na próbę ich lojalność, choćby namawiając ich, by
jedli jego Ciało (a dosłownie „mięso”, gr. sarka) i pili Jego krew (por. J 6,
53). Dlatego upadlająca śmierć krzyżowa Mistrza musiała nimi wstrząsnąć, zaś
ucieczka w Ogrodzie Oliwnym głęboko zawstydzić. Wielka musiała być zatem radość
Apostołów, gdy wreszcie dotarło do nich, że „Pan rzeczywiście zmartwychwstał”
(Łk 24, 34). Teraz mieli Go ponownie utracić. Co więcej, musieli uwierzyć, że
jego odejście jest dla nich „pożyteczne”! Na czym miałby polegać pożytek
płynący z utraty ukochanego Mistrza, Zwycięscy śmierci, Wcielonego Boga,
którego namacalna obecność niosła otuchę i budziła radość przenikającą i
przemieniającą całe ich życie?
Pierwsza
odpowiedź na to pytanie dotyczy celu życia tych, którzy przyjęli Dobrą Nowinę „nie
jako słowo ludzkie, ale - jak jest naprawdę - jako słowo Boga, który działa
w was wierzących” (1 Tes 2, 13). Podobnie jak do Apostołów, również do
nas, wierzących Jezus mówi dziś: „Niech się nie trwoży serce wasze.
Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele.
Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam
miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę
was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14, 1-3).
Wniebowstąpienie jest zatem znakiem wywyższenia ludzkiej natury i wskazuje na
prawdziwy cel naszego istnienia, jakim jest zjednoczenie z Bogiem w niebie, jak
czytamy w dzisiejszej Kolekcie: „Wszechmogący Boże, wniebowstąpienie Twojego
Syna jest wywyższeniem ludzkiej natury, spraw, abyśmy pełni świętej radości
składali Tobie dziękczynienie i utwierdź naszą nadzieję, że my, członkowie
Mistycznego Ciała Chrystusa, połączymy się z Nim w chwale.”
Druga
odpowiedź wskazuje drogę, którą powinniśmy podążać na spotkanie z Jezusem.
Polega ona na wypełnieniu w całkowitym posłuszeństwie – na wzór naszego
Zbawiciela – misji powierzonej nam przez Ojca niebieskiego i wpisanej w misję
Kościoła, Mistycznego Ciała Jego Syna. Jezus, zanim wstąpił do nieba powiedział
do swoich uczniów: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i
będziecie moimi świadkami (gr. mou martyres) w Jerozolimie i w całej
Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8). W Ewangelii św. Jana
Pan wyjaśnił im: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz
[jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi
was do całej prawdy. (…) On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i
wam objawi.” (J 16, 13-14).
W kontekście
misji Kościoła polegającej na głoszeniu Ewangelii o nastaniu Bożego królowania,
możemy zrozumieć, dlaczego odejście Jezusa jest bardziej pożyteczne niż Jego
pozostanie wśród uczniów w uwielbionym ciele. Dla Zbawiciela publiczna misja
rozpoczęła się wraz Jego chrztem w Jordanie i namaszczeniem przez Ojca Duchem
Świętym, w mocy którego Pan – jak oznajmił przesłuchującemu Go Piłatowi – dał
świadectwo prawdzie (por. J 18, 37) i w ten sposób wypełnił wolę Ojca. Szczególne
znaczenie ma tutaj Jego świadectwo wobec Wysokiej Rady, gdy odpowiedział
najwyższemu kapłanowi na pytanie, czy jest Mesjaszem, Synem Bożym: „Tak, Ja
Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego
po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich” (Mt
26, 64). To pełne mocy świadectwo, które dało Żydom upragniony powód do
skazania Jezusa na śmierć i przypieczętowało Jego los, wskazuje na ścisły
związek triumfu Syna Człowieczego, który wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy
Ojca, z Jego paschą, ponieważ droga Sługi Jahwe do należnej Mu chwały wiodła
przez poniżenie / wywyższenie na krzyżu.
Jako
uczniowie Zbawiciela jesteśmy powołani przez boskiego Ogrodnika, który uprawia
winny krzew, aby przynosił owoc obfity (por. J 15, 1-2) do dawania świadectwa
prawdzie, aż do oddania za nią życie. Chcąc właściwie wypełnić swoje zadanie
musimy – podobnie jak Jezus nad Jordanem – zostać ochrzczeni Duchem Świętym
(por. Dz 1, 5), którego Ojciec zesłał na Apostołów po Wniebowstąpieniu swojego
Syna, a nas przyobleka w sakramencie chrztu i bierzmowania. Na tym właśnie
polega pożytek z odejścia Jezusa. Przykładem doskonałego świadectwa ucznia jest
męczeństwo św. Szczepana, o którym św. Łukasz pisze w Dziejach Apostolskich: „A
on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa,
stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna
Człowieczego, stojącego po prawicy Boga»” (Dz 7, 55-56). Podobnie jak w
przypadku świadectwa Jezusa przed Wysoką Radą, słowa Szczepana stały się
bezpośrednią przyczyną jego śmierci za bluźnierstwo.
Wprawdzie
nasze wyznawanie wiary w Chrystusa nie wiąże się z niebezpieczeństwem utraty
życia, lecz również i my powinniśmy poważnie potraktować pytanie dwóch mężów w
białych szatach: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w
niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście
Go wstępującego do nieba” (Dz 1, 11). W ich słowach odczytać należy nie
tylko zapewnienie, że nie ma powodu wątpić w powtórne przyjście Zbawiciela w
chwale, lecz przede wszystkim powinniśmy zrozumieć je jako swoiste ostrzeżenie:
przestańcie wypatrywać Pana tam, gdzie odszedł, ale czym prędzej podejmijcie
misję, którą wam powierzył. Aby to uczynić rozejrzyjcie się wokół siebie i
dostrzeżcie tych, do których Pan nas posyła, abyście „przyobleczeni mocą z
wysoka” (Łk 24, 49), szli tam, gdzie Duch Boży nas zaprowadzi, niosąc Słowo
Życia, któremu towarzyszą znaki obecności Syna Człowieczego w Jego Kościele.
Uroczystość
Wniebowstąpienia Pańskiego jest zatem nie tylko epifanią Jezusa – Słowa, który
jako stojący po prawicy Ojca Syn Człowieczy objawia swoją boskość, lecz również
zawiera przesłanie eschatologiczne, swoiste przynaglenie, aby podjąć powierzoną
każdemu z nas misję i bez zwłoki ją realizować, ponieważ nie wiemy, kiedy Pan
domu przyjdzie (por. Mk 13, 35). Gdy się spojrzy na nienawiść lub – co jest
może jeszcze gorsze – zobojętnienie jakie okazywane jest dziś coraz
powszechniej wierze w Chrystusa, spychanej do poziomu mitów greckich, to
aktualne wydają się słowa z księgi Apokalipsy: „Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu”
(Ap 12, 12). Skoro upadły anioł intensyfikuje swoje działanie w świecie, gdyż
pozostało mu niewiele czasu, to tym bardziej my powinniśmy ze zdwojoną
stanowczością przeciwstawić się mu, postępując w doskonałości chrześcijańskiej
i promieniując otrzymaną przez Boga łaską na innych.
Włączymy
się w ten sposób w walkę niepokalanie poczętej i wolnej od jakiegokolwiek
grzechu Najświętszej Maryi Panny, doskonałej uczennicy Pańskiej, która od
momentu Wcielenia się Słowa w jej dziewiczym łonie, pozostała całkowicie
zjednoczona ze swoim Synem i Bogiem w Jego dziele zbawienia świata.
Wniebowzięcie Maryi jest potwierdzeniem wierności Boga, który w szczególny
sposób uświęciwszy nie tylko jej duszę, ale również ciało, nie pozwolił, aby
doświadczyło ono śmierci i rozkładu. Maryja jako Królowa nieba i ziemi
doświadcza należnej jej czci i w złocie z Ofiru stoi po prawicy króla (por. Ps
45, 10). Jednocześnie jest ona blisko każdego ze swoich dzieci, wzywając nas w
swoich licznych orędziach uznanych przez Kościół do nawrócenia i pokuty.
Należą do
nich bez wątpienia objawienia w Fatimie. 13 maja obchodzić będziemy 101
rocznicę pierwszego z nich. W tym dniu „Niewiasta obleczona w słońce”,
jak nazywa Maryję św. Jan Apostoł w 12 rozdziale Apokalipsy, poprosiła Łucję,
Hiacyntę i Franciszka: „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój
dla świata i koniec wojny”. Miesiąc później Matka Boża Różańcowa
powiedziała do Łucji: „Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali
i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego
Serca”. Św. Ojciec Pio, który nazywał różaniec swoją bronią i nigdy się z
nim nie rozstawał, powiedział 2 dni przed swoją śmiercią: „Kochajcie Madonnę
i czyńcie wszystko, by Ją kochano. Odmawiajcie różaniec, odmawiajcie go
zawsze, jak tylko możecie”. Bóg ostatecznie zwycięży szatana i jego
demony i, jak zapowiedział na łożu śmierci kard. August Hlond, „Zwycięstwo —
gdy przyjdzie — przyjdzie przez Maryję”.
Chciejmy pomóc naszej Mamie w jego realizacji, odmawiając różaniec i oddając cześć jej Niepokalanemu Sercu, abyśmy, gdy Jezus przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, otrzymali łaskę zbawienia i radość wieczną w Jego królestwie, któremu nie będzie końca.
Chciejmy pomóc naszej Mamie w jego realizacji, odmawiając różaniec i oddając cześć jej Niepokalanemu Sercu, abyśmy, gdy Jezus przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, otrzymali łaskę zbawienia i radość wieczną w Jego królestwie, któremu nie będzie końca.
Arek
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię…” - jedne z ostatnich słów Jezusa do apostołów. Tuz przed wniebowstąpieniem, ostatnie wskazówki, najważniejsze. Dla nas również… Czy głosimy? Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Lęk, obawa przed wyśmianiem, presja środowiska w którym żyjemy, zniechęcenie, lenistwo… Nie wiem co jeszcze mógłbym wyliczyć. Niech każdy sobie odpowie co jest mu przeszkodą w wypełnianiu tego polecenia Jezusa. Na pewno każdy ma jakieś przeszkody – może nimi być nawet zła organizacja czynności wykonywanych na co dzień albo coś innego. Nigdy za wiele głoszenia. „Żniwo w prawdzie wielkie, ale robotników mało…”. Myślę, że wielu z nas mogłoby przedstawić niejedno świadectwo ze swojego życia ale z różnych przyczyn tego nie robi a wystarczy tylko odrobinę swojej dobrej woli i współpraca z łaską Ducha Świętego – On pomoże . Czasem sam mam jakieś przynaglenie aby coś napisać, bo tak trzeba po prostu, ale nie wiem o czym pisać. Wtedy siadam przy komputerze, opieram swoje czoło na dłoniach i proszę Ducha Świętego by dał mi właściwe myśli, właściwy temat – wszystko po to aby spełnić Jego oczekiwania, aby być może trafić do czyjegoś serca, aby kiedyś nie iść z pustymi rękoma na Sąd Ostateczny… I tak zaczynam pisać i przelewać myśli, które przychodzą. Dziś chodzi mi po głowie kazanie zasłyszane na Mszy św. Ksiądz opowiadał pewną legendę o kobiecie z małym dzieckiem na ręku, którą jakiś tajemniczy głos w środku lasu zaprowadził do ukrytej pieczary wypełnionej klejnotami i rzekł: „Bierz ile chcesz, ale nie zapomnij o swoim największym skarbie”. Kobieta pospiesznie zdjęła chustę i obiema rekami zaczęła ją napełniać kosztownościami równocześnie słysząc w myślach całe wypowiedziane zdanie: „Bierz ile chcesz, ale nie zapomnij o swoim największym skarbie”. Nabrała ile zdołała i pośpiesznie wyszła z pieczary a za nią natychmiast zamknęły się ciężkie drzwi. Zaczęła się usilnie zastanawiać co miałoby oznaczać to tajemnicze zdanie. W tejże chwili przypomniała sobie o swoim dziecku, które zostawiła za drzwiami ale było już za późno. Klamka zapadła. Zapomniała o swoim największym skarbie. Niby to tylko legenda, ale jakże podobne czasem jest nasze życie. Tyle różnych bodźców codziennie bombardujących nasze umysły stale odwraca naszą uwagę od tego co powinno być największym skarbem człowieka – człowieka wierzącego. Z B A W I E N I E do wiecznej szczęśliwości w NIEBIE – to nasz cel. Drogi do tego zbawienia są różne. Jedne łatwiejsze, inne trudniejsze. Każdy musi odpowiedzieć sobie czy jest na właściwej drodze do tego zbawienia. Czy niesie swój krzyż czy może go odrzuca. Czy niesie go cierpliwie czy też go depcze – czy w ogóle stara się zrozumieć swój krzyż. Czy zadaje sobie (czyt. Panu Bogu) pytanie o swój krzyż i czy stara się usłyszeć odpowiedź. Czy szuka jej po Bożemu – rozumnie a zarazem otwierając się na Bożą łaskę i w ufności powierzając się Panu Bogu. Pomyślałem teraz o żonach alkoholików, które mogą szukać naprawdę skutecznej pomocy w grupach „al anon” (działanie Boże i zarazem rozumne) a tego nie robią. Nieświadomie lub poprzez lęk skazują siebie i swoje dzieci na poważne konsekwencje długich lat życia w swojej trudnej sytuacji. Myślę, że Dobry Bóg daje nam po to takie instytucje aby z nich korzystać. To Jego odpowiedź na czyjeś grzechy które doprowadziły do takich trudnych i bolesnych sytuacji. Cierpienie, wszelkie cierpienie to temat rzeka – wiem, że jest wielu, którzy za cierpienie obwiniają tylko Pana Boga. Zarzucają mu cierpienia małych, niewinnych dzieci i wiele, wiele innych potworności. To bardzo trudny temat. Wiem jednak na pewno, że to nie On jest winien tego. Wiem, że Bóg Ojciec nas stworzył, Jezus Chrystus nas odkupił a Duch Święty nas uświęca. Dziękuję Ci Dobry Boże za Twe Dary i za Dobrodziejstwa w których nie masz miary.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem i Maryją. M.B