Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

13.09.2016

..."Brońmy małżeństwa i rodzin, nie tylko swych własnych"... Świadectwo Renaty

  Kiedy poznałam treść pozwu rozwodowego mego męża - bo nie dowiedziałam się od niego o tych zamiarach, dokument "przypadkiem" trafił w moje ręce - świat mi się zawalił po raz drugi... (pierwszy raz, kiedy mąż wyprowadził się z domu: lęk, strach, poczucie odrzucenia, wstydu, beznadzieja). Myślałam, że teraz to już tylko wojna... choć gdzieś w dali tliła mi się nadzieja, że przecież przez to przejdziemy... i z tego wyjdziemy... że zawsze razem dawaliśmy radę, że po 25 latach wspólnego życia nie sposób, abyśmy się nie dogadali... I nadal w to wierzę, ale teraz wiem, że ja jestem bezsilna, że tylko w życiu z Bogiem, Jego mocą i wolą nasze małżeństwo będzie piękne i takie, jakim On chce je widzieć, jakie być powinno, choć po ludzku przecież było całkiem dobre. Po ludzku... A póki co, sprawy sądowe toczą się w trzech sądach jednocześnie... z pism sądowych nie wychodzę... nie mam adwokata, ani pełnomocnika, bo nie mam i nie chcę wydawać pieniędzy.  Mam za to najlepszego reprezentanta w sądzie, który lepiej zna naszą sprawę niż ja sama. ON wie, gdzie jest prawda o mnie, o moim mężu i o naszym małżeństwie. Mam Jezusa. Jest zawsze ze mną, z nami na tych salach. I tyle ochrony i prowadzenia...
    
  A Pan obdarza mnie takimi łaskami w trakcie spraw sądowych... tej całej traumy... że tak naprawdę mnie pozostawił tylko jedno zadanie:  Trwaj! Dał mi siłę, by mimo wszystko wierzyć i być wierną Jemu i mężowi...  choć czasami po ludzku wydaje się, że lepiej odpuścić, łatwiej byłoby odwrócić się na pięcie, iść w swoją stronę. Mam wrażenie, że właśnie wtedy szatan cieszyłby się najbardziej.... i całą mocą, ale przede wszystkim z pokojem w sercu i radością przystępuję do kolejnych trudnych sądowych kroków... o ... jakże ciężko było mi wystąpić o pieniądze na utrzymanie rodziny... zrobiłam to po ponad roku...  Przez tę ciemną dolinę Pan naprawdę przeprowadza, jeśli my zawierzymy i oddamy mu stery...  a  w sercu poczujemy i przyznamy z całą swą wolą:  "oto ja służebnica Pańska niech mi się stanie..." i staje się... coraz lepiej... coraz więcej... coraz bardziej z Bogiem i dla Boga... i ta droga jest piękna. To nie nasz stan cywilny określa naszą wartość... lecz sakramentalne życie w zgodzie ze Słowami Jezusa i swoimi wartościami, przykazaniami, które przyjmujemy nie jako nakaz, lecz jako wybór, mój własny z miłości i szacunku do Jezusa, do tego, co dla nas ludzi uczynił... I jeśli tę swoją wartość poznamy jako godność Dziecka Bożego, którym jesteśmy, poczujemy i złożymy nadzieję i całe życie w Panu i w Maryi... wszystko staje się takie odkrywcze, choć trudne, głębokie, ale takie lekkie... bo Pan niesie z nami ten krzyż, nasz krzyż...
    A sala sądowa jest takim samym miejscem na składanie świadectwa miłości Jezusa i swojej, obrony naszych własnych wartości, wierności słowu Jego i swemu w przysiędze, konsekwentnie i radykalnie wyznając Ewangelię... Upominajmy grzeszników z miłością, brońmy małżeństwa i rodzin nie tylko swych własnych, nie dopuszczajmy się grzechów zaniedbania...  ścięcie głowy jak Janowi Chrzcicielowi nam nie grozi... , więc w czym problem? :)
    Trochę się boimy nieznanego, naszych emocji, uczuć, cierpienia... przestajemy mieć kontrolę... przestajemy mieć ster w naszych rękach, nie od nas zależy, co usłyszymy w sądzie na swój temat (oj, a nie są to przyjemne rzeczy, a jakie zaskakujące czasami), trudno się zgodzić na kłamstwa, które tam padają, a i nam samym może nie uda się przekonać do naszych racji ani męża, ani sąd... ale właśnie przez to Bóg uczy nas pokory, cierpliwości, wytrwałości we wszystkim... od przebaczenia, czyli traktowania kogoś z życzliwością mimo, że swym zachowaniem sam tego prawa się pozbawia, to jednak ja podejmuję akt woli wybaczyć i być serdecznym... i miłości małżeńskiej:  pokochania współmałżonka z tymi niegodziwościami, które nam czyni... do modlitwy za siebie, za niego, czasami jeszcze nawet za osoby, z którymi się związał, choćby w cudzołożnym związku, włącznie…


   Jezus uzdrawia nasze życie, wskazuje niedoskonałości, przemienia nasze serca, uczy słuchać uczuć i potrzeb naszych własnych i tej drugiej strony...  To , co nas boli, co nas irytuje jest najlepszym wskaźnikiem, co wymaga w nas wyleczenia... To bolesna, ale bardzo szybka i skuteczna szkoła, jeśli tylko pozwolimy sobie stać się Jego uczniami.
  Nie martw się... Pan troszczy się o wróble... i Ciebie nie zostawi... Zawsze walka o rodzinę, o te najwyższe ludzkie wartości zgodne z Bożą wolą a przecież nierozerwalność małżeństwa taką wolą jest, przynosi owoce... nawet wtedy, jeśli sąd orzeka rozwód... ale i tu są doświadczenia, że można pozew oddalić... że do rozwodu dojść nie musi... że może tylko chwilowa separacja... że odradzają się małżeństwa po 13 latach życia w innych związkach z dziećmi innych partnerów... a jednak... Wszechmocny wszystko może! I nawet dopuszczając zło jakim jest rozwód, bo tak wybrał nasz współmałżonek wbrew naszej woli, i tak Bóg pomoże nam wyprowadzić z tego dobro ku naszemu zbawieniu...
    Wiary, nadziei i miłości dla nas wszystkich!
 

  Z Bogiem wszystko jest możliwe, każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania, bo Pan Bóg daje dość łask, żeby uzdrowić wszystkich sakramentalnych małżonków, uzdolnić ich do wypełnienia przysięgi małżeńskiej w każdej sytuacji kryzysu (także po rozwodzie i gdy są w drugich niesakramentalnych związkach), gdy tylko pójdą drogą nawrócenia, otworzą się na łaskę sakramentu małżeństwa i realizacji swych powołań. Kto wierzy, nigdy nie jest sam!
 
                                                 REMka

5 komentarzy:

  1. Szczęść Boże
    Dziękuję za Twoje świadectwo. Na pewno nie jest Ci łatwo.
    Życzę Ci z całego serca, aby na ruinach Twojego Małżeństwa Pan Odbudował je na nowo, jeszcze silniejsze i mocniejsze.
    Pozdrawiam Bożenka Pz

    OdpowiedzUsuń
  2. Współmodląca się Anna13 września 2016 13:24

    Piękne świadectwo, pełne wiary i zaufania Bogu. Wierzę Renatko, że Bóg obdarza Cię siłą i mocą, bo mu zaufałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne świadectwo Renato. Jestem pod wrażeniem Twojej Wiary, Nadziei, Ufności w Bożą Opatrzność.
    Pomodlę się w intencjach Twojej Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współmodląca Magdalena14 września 2016 08:30

    A ja tylko napiszę, jak to naprawiły się fatalne wręcz tragiczne stosunki w małżeństwie, rodzinie gdy matka i żona zaprosiła Jezusa do rodziny. Zapraszała kilka razy dziennie do każdej sytuacji. I po ok. pół roku stał się CUD. Wszystko zaczęło się naprawiać, dosłownie wszystko. Poprawiły się relacje, osoba z rodziny dostała pracę itp. A dowiedziałam się o tym z kazania ks. Jacka Skowrońskiego,gdy weszłam PRZEZ PRZYPADEK!w Jego rekolekcje. Piszę przez przypadek, bo ja sama nie wiedząc o tym, dostałam światło na moją sytuację życiową. I od wczoraj praktykuję i polecam Wszystkim :)PAN JEST WIELKI!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspólmodląca się Anna14 września 2016 13:47

    Wspaniałe informacje Magdo.
    Takich nam potrzeba. Nie jesteśmy w stanie wiedzieć wszystkiego, ale to co można się dowiedzieć i zastosować to trzeba z tego korzystać.
    Dziękuję Ci za Twoje świadectwo i poradę

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.