Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

8.11.2020

„Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” (Mt 25, 6).


Przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych stanowi rozwinięcie mowy eschatologicznej Jezusa w kontekście potrzeby czujności, którą wyraził w słowach: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Mt 24, 42-44).

Nie ma zatem żadnej wątpliwości, że wcześniej, czy później Pan/Syn Człowieczy przyjdzie, zaś brak wiedzy o konkretnym dniu i godzinie przyjścia: („Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec” (Mt 24, 36)), oraz jego nagła natura: („Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24, 27)) stawiają przed nami następujący wybór: albo będziemy czuwać, przygotowując się na Jego przyjście, albo zlekceważymy czuwanie i Pan zastanie nas nieprzygotowanych. W pierwszym przypadku Oblubieniec zabierze nas na swoją wiekuistą ucztę. W drugim usłyszymy przerażające słowa: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was” (Mt 25, 12) i pozostaniemy na wieki przed drzwiami niebieskiej ojczyzny.

  Jezus pragnie, abyśmy zrozumieli głęboką prawdę o rzeczywistości, której wymiaru nadprzyrodzonego nie możemy dostrzec. Wie On doskonale, że nasza ignorancja nie wynosi nas ponad jej prawa, dlatego czyni wszystko, abyśmy – zawierzywszy Jego słowu – zrozumieli je i tak postępowali, aby znaleźć się w gronie zbawionych. Dramatyzm przypowieści o słudze wiernym i niewiernym, poprzedzającej dzisiejszą perykopę ewangeliczną, wskazuje na wspaniałą nagrodę, którą otrzymają ci, którzy Mu zawierzyli i niezwykle wysoką karę, którą poniosą ci, którzy zlekceważą Jego upomnienia.

Wobec Pana, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych nie można zająć postawy neutralnej: albo jest się sługą wiernym i roztropnym, albo złym i gnuśnym. Ten pierwszy rzetelnie wypełnia Jego polecenia, oczekując Jego powrotu, dlatego okaże się być „szczęśliwym/błogosławionym” (gr. makarios) i Pan „Postawi go nad całym swoim mieniem” (Mt 24, 47). Wówczas „Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12, 3), „bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków” (Ap 22, 5). Drugi, przeciwnie, fałszywie interpretując opóźnianie się powrotu Pana, lekceważy Jego polecenia i dopuszcza się zła, dlatego powrót Pana okaże się dla niego przykrym zaskoczeniem i spotka go straszliwa kara: „Każe go ćwiartować i z obłudnikami wyznaczy mu miejsce. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 24, 51). Tertium non datur…

Nie jest rzeczą rozsądną interpretować konkretne wydarzenia w naszej historii jako wypełnienie eschatologicznych, prorockich słów Jezusa, jednak niektóre z tych wydarzeń stanowią zastanawiająco wierną ilustrację do Jego przypowieści. Nie można więc nie zauważyć jak bardzo dzisiejsze wydarzenia polityczne, w których ataki na katolickie miejsca kultu z pogardą dla uczuć religijnych wiernych, oraz wulgaryzacja języka publicznego, w której przekleństwo wyniesione zostaje do rangi manifestu, odpowiadają opisowi złego sługi: „Lecz jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: "Mój pan się ociąga", i zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił z pijakami” (Mt 24, 48-49). Przemoc i wulgarność połączona z lekceważeniem Bożego prawa, tylko dlatego, że Pan się opóźnia, nikomu i nigdy nie przynoszą nic dobrego.

Dla Pana Jezusa poczucie złudnego bezpieczeństwa, które rodzi porzucenie postawy czuwania i trwania w dobrym, z perspektywy ostatecznego celu istnienia każdego człowieka, jest głupotą. Oczywiście, możemy nazwać je mniej kontrowersyjnie nierozsądkiem, ale Pan nie bawi się w poprawności, ponieważ pragnie nami wstrząsnąć i skłonić do poważnego potraktowanie Jego słów. W dzisiejszej przypowieści mówi do słuchaczy, opisując dziesięć panien, których poczynania wyrażały tajemnicę królestwa Bożego: „Pięć zaś z nich było głupich (gr. morai), a pięć rozsądnych (gr. fronimoi). ” (Mt, 25, 2). („Grecko – polski Nowy Testament. Wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi”, s. 120)  Dlaczego Dobry Pasterz wyraził się o pięciu pannach w sposób tak twardy? „Bowiem głupie (gr. morai) wziąwszy lampy ich nie wzięły ze sobą oliwy” (Mt 25, 3). („Grecko – polski Nowy Testament. Wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi”, s. 120). Panny są głupie nie tylko dlatego, że nie przewidziały, że pan młody może się spóźnić i nie wzięły ze sobą zapasu oliwy. Założyły, że postąpi on dokładnie tak, jak im się wydawało i się przeliczyły. Często zapominamy, albo lekceważymy słowa Boga skierowane do proroka Izajasza: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” (Iz 5, 8-9).

Jednak problem panien bez oliwy polegał również na tym, że chyba do końca nie zdawały sobie sprawy z tego, co może się stać, jeśli ich lampy zgasną. Nie przewidziały tego, ponieważ nie zrozumiały odpowiedzialności, jaka na nich spoczywała i konsekwencji, jakie je czekały, gdyby zawiodły. Ich zadaniem było wyjście na spotkanie pana młodego, aby rozświetlać mu drogę. Płomienie ich lamp miały rozpraszać mroki ciemności. Bez tego ich obecność była bezużyteczna. W swojej mowie na Górze Błogosławieństw Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu” (Mt 5, 13-15). W obu przykładach natura uczniów jest definiowana w relacji do innych: sól ma dawać smak ziemi, światło ma świecić światu. Jeżeli sól traci swój smak, a lampa przestaje dawać płomień, tracą sens swojego istnienia. Podobnie dzisiejsze panny weselne przestały być takimi, ponieważ ich lampy przestały rozświetlać mroki wokół panna młodego, gdy szedł w orszaku weselnym. W tym momencie stały się dla niego obce i z tej przyczyny, nawet gdy już zdobyły oliwę a ich lampy znów zajaśniały, drzwi były już dla nich zamknięte a słowa pana młodego jednoznaczne: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was” (Mt 25, 12).

Czym jest zatem drogocenna oliwa, która daje nam siłę do wypełnienia misji powierzonej nam przez Chrystusa? Myślę, że uprawnione jest nawiązanie do siódmego rozdziału Ewangelii wg. św. Mateusza i słów Jezusa odnoszących się do „owego dnia” sądu, skierowanego do łudzących się: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (…) Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7, 21;23). Potem Jezus rozwinął swoją myśl posługując się porównaniem do dobrej i złej budowli: „Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. (…) Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku” (Mt 7, 24; 26). Prawdziwa mądrość polega nie tylko na słuchaniu słów Jezusa, lecz na ich wypełnianiu, ponieważ w ten sposób jak On pełnimy wolę Ojca, do czego zostaliśmy powołani. W Ewangelii św. Jana Jezus uczy nas: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie” (J 14, 21). A zatem zdolność i siła do wypełniania woli Jezusa płynie z miłości do Niego. Tylko kochając Pana stajemy się zdolni do niesienia krzyża naszej codzienności, tak jak On niósł krzyż naszych grzechów na Golgotę. To miłość jest oliwą, która daje nam moc stania się, w Chrystusie, całopalną ofiarą miłą Bogu, która rzuca wyzwanie ciemnościom grzechu i je rozprasza. Ta miłość zaś nie jest owocem naszych starań, lecz jest darem paschalnym Jezusa, jak uczy św. Paweł w Liście do Rzymian: „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni” (Rz 5, 5-6).

                                                                            Arek

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.