Wiele napisano o modlitwie… powstały szkoły, w których naucza się metod, technik poszukujących wyjaśnienia istoty i sensu modlitwy… wszystko by przypominać,
że modlitwa stanowi centralną sprawę w życiu chrześcijanina…
  Zechciejmy
wspólnie zagłębiać się w rozważania o modlitwie…zechciejmy szukać w sobie refleksji
o własnej modlitwie  i  dzielić się tym z innymi…
  Znamy
różne określenia modlitwy: otwieranie się na obecność Boga, rozmowa z
Bogiem,  wołanie do Niego, trwanie przed
Nim…  także trwanie  bardzo trudne… w dotkliwej pustce, w
rozproszeniach , doświadczaniu milczenia Boga, udręce… także  w ciemności…
   Modlitwa, która ze swojej istoty  jest ukierunkowana na spotkanie  z Bogiem, dla wielu osób jest tylko
obowiązkiem, spychanym niejednokrotnie 
na ostatnie chwile dnia, walką z rozproszeniami, by dla spokoju sumienia
wypełnić podjęte zobowiązanie … 
…
najbardziej zniechęcające do modlitwy, czy też prowadzące do całkowitej
rezygnacji z niej, są rozproszenia … takie niepoukładane, a nawet dręczące myśli
o różnych sprawach…jest to coś w rodzaju sytuacji podobnej do tej, kiedy chcemy
skoncentrować się na rozmowie, a  takie właśnie
natrętne myśli utrudniają, a nawet uniemożliwiają trwanie całą swoją osobą w
spotkaniu z drugim człowiekiem… 
…
aby życie modlitwy mogło w nas rozwijać się… rozkwitać, przenikać i
jednoczyć  nasze codzienne życie, trzeba
podjąć wysiłek  poznawania, rozumienia  modlitwy w ogóle, a następnie własnej,
osobistej modlitwy…
  Dlaczego
nie ogarnia nas nuda  i nie mamy
rozproszeń,  gdy poświęcamy swój czas
temu co ubarwia  życie, jakiejś  naszej 
pasji…
czemuś co sprawia, że chcemy zatrzymać przeżywaną chwilę … owszem na modlitwie też tak się zdarza, ale każdy kto się modli dobrze wie jak rzadko…
czemuś co sprawia, że chcemy zatrzymać przeżywaną chwilę … owszem na modlitwie też tak się zdarza, ale każdy kto się modli dobrze wie jak rzadko…
...raczej
kiedy mamy się modlić czujemy… jakby to była strata czasu… a strata czasu to
przecież  tracenie życia…  i od tej straty chcemy uciekać…doskonałą
pomocą są nam w tym wyżej wspomniane rozproszenia…patrząc  na modlitwę przez  pryzmat tracenia czasu , (tracenia życia)  można lepiej zrozumieć przeżywane trudności…
ale…
…wszystko
co chrześcijańskie ma charakter 
„straty”,  ma charakter paschalny,
a pascha chrześcijańska to Jezus
Chrystus przechodzący ze śmierci do życia, bo słowo pascha oznacza „przejście”…
  Złudzeniem
jest więc myślenie, że można być prawdziwym chrześcijaninem bez udziału  w passze… omijając, uciekając przed
doświadczaniem straty…we wszelkich możliwych aspektach… :)
  Trwanie
w tym złudzeniu umacnia np. narzekanie 
na własną niedoskonałość, wysokie wymagania, osobiste zahamowania …
trwaniu w tym złudzeniu może także  sprzyjać
poszukiwanie wciąż nowych  technik,
sposobów, metod modlitwy…  ostatecznie to
wszystko służy ślizganiu się po powierzchni, unikaniu wchodzenia  w umieranie dla Jezusa i razem z Nim…
…
a słowa Pana Jezusa  zawsze są  jednoznaczne… jakże często są też paradoksalne…
„
Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego
powodu, ten je zachowa...(Łk 9,24)
   Kiedy
syrofenicjanka  modliła się o uzdrowienie
córki, Pan Jezus zdawał się nie słyszeć jej prośby… jednak ostatecznie dał jej o
co prosiła… dał dlatego, że znalazł w niej wiarę…
A o jaką wiarę tu chodzi? … jak się pewnie domyślasz chodzi o wiarę, która zrodziła się w sercu Jana Apostoła, gdy w pustym grobie uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa…
  W
słowach o traceniu życia z powodu Jezusa odnajdujemy  piękno modlitwy chrześcijańskiej,  ale także jej największą  trudność… 
  Modlitwa
jako  podstawowe zajęcie chrześcijanina  nie jest 
tym samym, co  modlitwa pogańska,
która  szuka   namacalnych owoców … jest łatwa … wbija w
pychę…bo  jest szukaniem siebie przy
pomocy Boga… 
  Zachęcam do wysłuchania o. Leonarda Bieleckiego i o.
Franciszka Chodkowskiego ( Franciszkanie ) którzy przybliżają kwestię  niepotrzebnych myśli na
modlitwie:   http://youtu.be/Gmr5_V_KyqQ 
                                                                                        Elżbieta


Noc duchowa, to najcięższa strona życia duchowego, przynajmniej dla mnie. Po miesiącach euforii i Bożej Radości w sercu, pustynia....a miało być tak cudownie! Formacja, kilka kursów, opieka współbraci ze wspólnoty, czyli nic mnie już nie zaskoczy, jestem czujna. Zaskoczyło i nauczyło pokory. Dobrze , że byłam otoczona modlitwą innych i wytrwałam. Od czasu, kiedy przeżyłam taki stan ducha, dziękuję Bogu za dar wiary, bo te kilka miesięcy zakończyłoby się rezygnacją i szukaniem kolejnej :metody: pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń