Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

11.06.2023

„Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9, 13).


Powołanie celnika Mateusza, które jest tematem dzisiejszej perykopy ewangelicznej, objawia nam bożą metodologię, według której Jezus realizował zbawczą wolę Ojca. Jej sens wyraża zwięźle powiedzenie Jezusa zaczerpnięte z księgi proroka Ozeasza:

 „Miłości (gr. Eleos, miłosierdzie, współczucie) pragnę, nie krwawej ofiary” (Oz 6, 6).

Zatem Bóg oczekuje ode mnie miłosierdzia: wobec Niego, wobec mnie samego i wobec każdego innego człowieka.

Dziś najtrudniej jest nam okazywać miłosierdzie Bogu. Wydaje się nam, że potrzebuje On przede wszystkim naszego posłuszeństwa przykazaniom bożym i kościelnym; naszego uczestnictwa w celebracjach liturgicznych i modlitwy. Czyli ofiary: wprawdzie nie krwawej, ale z naszego czasu, który poświęcamy na akty religijne.

Tymczasem Jezus uświadamia faryzeuszom, którzy uważali się za ekspertów od Bożego Prawa i starali się gorliwie je wypełniać w swoim życiu, że w ogóle nie znają Boga, ponieważ ich serca są daleko od Jego serca, ich umysły od Jego umysłu. Tymczasem to właśnie z prawdziwego poznania Boga, z okazywania Mu miłosierdzia, płynie poznanie siebie samego, oraz innych i bycie dla siebie i innych miłosiernym. Świadczy o tym druga część cytowanego wersetu z księgi proroka Ozeasza. Całość brzmi następująco:

Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6, 6).

Jezus który doskonale zna Ojca i zna siebie, uczy nas, co to znaczy okazywać Bogu miłosierdzie, czyniąc Jego wolę, oddając się całkowicie w Jego ręce nawet w najbardziej dramatycznym momencie swojego życia, to znaczy w chwili konania na krzyżu. My, którzy nie mamy jak On, pełnej zażyłości z Ojcem, otrzymaliśmy dar wiary w mocy Ducha Świętego. Trzecia Osoba Boska jest Miłością/Miłosierdziem, jakie odwiecznie okazują sobie Ojciec i Syn. W Jej mocy, również i my jesteśmy dziećmi Boga i poznajemy Go przez wiarę i całkowite zaufanie Jego Słowu i opatrznościowego działania w naszym życiu.

Z zażyłości z Bogiem rodzi się poznanie nas samych, jako osoby przez Niego ukochane, a zatem obdarzone godnością, której nikt, nawet my sami nie może nam odebrać, ponieważ jej źródłem jest Serce Boże. To poznanie siebie, jako Bożego dziecka, rodzi miłosierdzie wobec samych siebie. Ponieważ zaś to miłosierdzie jest  - jak miłosierdzie boże – dynamiczne, szuka ono niejako ujścia, innego celu, na które może się wylać. Tym celem jest drugi człowiek, kimkolwiek by on nie był. W tym sensie prawdziwe miłosierdzie jest uniwersalne i nie dzieli ludzi na godnych lub nie godnych, by go doświadczyć. Tego właśnie nie rozumieli faryzeusze, dla których ludzie nie wypełniający obowiązków płynących z nakazów i zakazów religijnych, nie byli godni miłosierdzia, jako potępieni przez Boga.

Jezus, powołał Mateusza na swojego ucznia nie dlatego, że był celnikiem, człowiekiem uczestniczącym w, wołającym o pomstę do nieba, procesie ciemiężenia i okradania własnego narodu przez rzymskich okupantów. Jezus powołał go mimo, że ten był celnikiem. Najwyraźniej dostrzegł w nim to, czego nie dostrzegał w kapłanach, uczonych w Piśmie i faryzeuszach: wewnętrzne dobro, które należało, niczym szlachetny kamień, poddać obróbce, aby promieniowało pięknem bożego miłosierdzia.  Bóg może bowiem pokonać swoim miłosierdziem każdy grzech, jednak musimy go sobie uświadomić i za niego żałować. W przypadku pewnych swego faryzeuszów było to niemożliwe, jak oświadczył im Jezus, gdy uzdrowił niewidomego:

Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal” (J 9, 41).

Warto podkreślić, że „uprzywilejowanie” przez Jezusa grzeszników było aktem proroczym, przez który Pan, pokazywał, że każdy człowiek ma tak samo wielką wartość w oczach Boga i jest przez Niego tak samo kochany. Jezus „leczył” choroby fizyczne i duchowe wszystkich ludzi, dlatego również ucztował z faryzeuszami, którzy – z punktu widzenia Dobrej Nowiny – byli najgorszym przypadkiem choroby, jako że uważali się za całkowicie zdrowych i oddalali się od źródła Miłości, Prawdy i Życia. Niech to będzie dla nas, Jego uczniów, ostrzeżeniem.

                                                              Arek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.