Czy
to miejsce, to tamta ławka z lewej strony, trzecia licząc od przodu -
przynajmniej nie skrzypi kiedy klękam. Coraz rzadziej w moim parafialnym
kościele, bo przecież tutaj się nie da! Proboszcz mnie tak irytuje, że Msza jest dla mnie przykrym obowiązkiem, całą liturgię jeszcze zniosę
ale kiedy zaczynają się ogłoszenia, mam ochotę uciekać, tylko właśnie
moja ławka z przodu, przeszkadza mi w tym, zaraz się wszyscy patrzą
podejrzliwie a nie chcę psuć sobie opinii, więc słucham.... intencje
mszy na następny tydzień a potem zaczyna się lista życzeń....składki,
jakieś zachęty do spotkań z Ojcami Franciszkanami, właściwie nie wiadomo
po co, nie mam na to czasu, jestem w każdą niedzielę na mszy świętej
wystarczy! Będę musiała pomyśleć, gdzie pojadę w następną niedzielę, tam
nie będę miała rozterek z tymi ogłoszeniami, w końcu nie moja parafia,
mnie nie dotyczy tam nic....
W tę niedzielę, cały czas myśli uciekały
mi na sąsiednie ławki po prawej, sąsiadka tam siedziała. Ma odwagę, tak
do przodu a co wyprawia ze swoim życiem to szkoda gadać, Boga się nie
boi......
Wszystko mnie tak rozprasza, nie umiem się już skupić, co zacznę, jakaś sytuacja mnie wyrywa i znowu od początku........
Skrajne myślenie, złe zachowanie?
A może jest inaczej?
Ja doświadczam takich ludzi w swoim życiu, ich miejsce to wyłącznie ta ławka a do całej reszty mają pretensje.
Doświadczam
też innych, aktywnie działających przy parafii, wspierających ludzi
samotnych, mających mimo to czas dla rodziny i najważniejsze, zawsze są
pogodni, zarażają optymizmem i pokazują przykładem swojego życia, czym
dla nich jest kościół.
To wspólnota, działająca razem dla wspólnego
dobra, udzielająca sobie nawzajem wsparcia i dostrzegająca każdego
człowieka.kiedy dodamy do tego najważniejszy i nadrzędny element jakim
jest Bóg, wszystko stanowi całość. Zjednoczoną, mocną i otwartą na
łaski.
Działanie takiej wspólnoty to nie tylko niedzielna
Eucharystia, to wszystkie pozostałe sprawy naszego życia- rodzina,
sąsiedzi, miejsca pracy, czas odpoczynku, wspólnych spotkań.
Są wakacje, czas urlopów..., życzę Wam, abyście w pełni odpoczęli... może
np dołączyli do pikniku, który organizuje parafia?
Takie spotkania to
nie tylko modlitwa, to także zabawa, radosne chwile i obecność drugiego
człowieka, której tak często nam brakuje.
Dajmy coś z siebie, swój czas, dobre słowo, pomyślmy, jakie jest moje miejsce w kościele.... W naszej Modlitewnej Wspólnocie również.
Anna E
Pani Anno E,czy pani pisze o sobie?Bo jeżeli tak,to jest żle jest bardzo żle.Ja idę na mszę,idę na spotkanie z Jezusem,pomyśleć o sobie,o swoim życiu,za coś przeprosić o coś poprosić.Słucham uważnie słów kapłana.A co się dzieje dokoła ,kto jak się zachowuje, to nie moja sprawa.Różni są księża, różni są ludzie i sprawy też nie są jednakowe.Pozdrawiam serdecznie.Łucja.
OdpowiedzUsuńPragnę Kościoła i kocham Kościół. Podobną miłością, o jakiej mówił Piotr zapytany przez Jezusa, czy Go miłuje. Taką miłością niedoskonałą, ale daną mi z Góry. Czasem Kościół mnie boli, co oznacza, że i ja jestem bólem dla Kościoła. Jednak pozostaję otoczona wraz z innymi Miłością samego Chrystusa, tę doskonałą. Porusza mnie to do głębi. Czasem bywam w innym kościele, niż mój parafialny. Najpierw była to taka ucieczka. Gdzie indziej znalazłam rekolekcje dla siebie. Bóg jest jednak niepojęty w swoim działaniu. Właśnie przez to 'gdzie indziej' skierował mnie na powrót do mojej parafii, ale już głębiej, prawdziwiej. Znowu zapragnęłam 'swojego kościoła', w jego prawdzie: o świętości i o grzeszności. Bóg też dał mi się poznać bardziej. To znaczy, że cokolwiek się wydarzy, będzie mnie szukał, aż znajdzie, Jego miłość do szaleństwa. Ciągle na nowo szukam miejsca w moim Kościele, myślę, że to dobrze, chcę dać się zaskakiwać mojemu Bogu nieustannie na nowo ... i w końcu Jemu odpowiedzieć, tak całkiem.
UsuńPięknie napisałaś, tak od serca, szczerze. Dziękuję za Twoje słowa.
UsuńSzkoda tylko, że tak dużo anonimowych mamy na stronie... Może można podać imię :) ;)
Łucjo, ponieważ ja zaakceptowałem tekst Anny E, więc dam słowo… Myślę, że to nie jest krytykancki tekst, a o swoim przeżywaniu kościoła Anna pisze w drugiej jego części.
UsuńPoruszenie spraw z pierwszej jego części jest do przyjęcia i może ktoś w nich się odnajdzie… może zastanowi się i spróbuje nanieść korektę swojego uczestnictwa we Mszy Świętej.
Sam mam doświadczenia, że jeszcze nim opuściłem świątynię, to w tłoku, w kruchcie słyszałem niewybredne komentarze do tego w czym uczestniczyliśmy….
I ktoś to mówi tak, że trudno nie słyszeć… Anna chociaż w ten sposób zwróciła uwagę na niewłaściwą postawę. Napisała o problemie, bo to niestety jest problem.
Przeczytałem ten tekst i tak się dzisiaj złożyło że poszedłem na Mszę św. poszedłem jak zwykle wcześniej by być 15 min przed rozpoczęciem. By się wyciszyć, przygotować dary, przeprosić Boga za każde zło z mojej strony. Myślałem też o naszej Wspólnocie - prosiłem za Nią. Ale nie o tym chciałem mówić. Dziś się tam coś wydarzyło. Coś co mówi o stanie świadomości uczestników Mszy św. Ludzie uklękli równo ze słowami kapłana:"... oto Ciało Moje". Dlaczego? Nie było dziś ministranta aby mógł zadzwonić dzwonkami. To przykre. Z jednej strony dziwnie się czułem jak jako jeden z niewielu uklęknąłem dużo wcześniej a z drugiej strony zasmuciłem. Myślę sobie - Boże jak bardzo bym chciał aby innym przytrafiło się to samo co mnie - kiedyś w 2013 roku, o czym już pisałem w swoim świadectwie. Z drugiej strony przychodzi też myśl że ode mnie Pan Bóg będzie wymagał więcej. To takie moje przemyślenia. Odbiegnę trochę od tematu. Mój prawie 9-letni syn był ze mną na Mszy. Nie chciał iść. Powiedziałem mu że bardzo bym chciał żeby poszedł. Widziałem walkę jaką toczył wewnątrz. Później mimochodem rzuciłem pytaniem: Ciekawe który wilk wygra w Tobie? Nie wiedział o co mi chodzi. Wytłumaczyłem mu, że w każdym człowieku trwa walka pomiędzy dobrem a złem i że to są te wilki - dobry i zły. A wygrywa zawsze ten którego karmisz a wszystko zależy od ciebie.
OdpowiedzUsuńDziś nakarmił dobrego wilka. Obyśmy zawsze karmili tego dobrego wilka.
Z Panem Bogiem i Maryją - Mariusz B.
....Jeszcze jedno - bardzo polecam książkę Cataliny Rivas, która poprzez swoje wizje opowiada o prawidłowym przeżywaniu Mszy Świętej. To mała książeczka a jakże pomocna w zrozumieniu pewnych prawd. Mnie bardzo pomogła:
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/najwiekszy-cud-i6888586662.html
M.B
Świetnie Mariuszu, że dajesz namiary na tą publikację i się z nami nią dzielisz. Masz słuszność, że można czuć się zażenowanym, jak niektórzy nie wiedzą jak przeżywać mszę św, a jeszcze gorzej, że nie wiedzą ja w niej uczestniczyć. To przykre jak piszesz.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem i Maryją
Szczęść Boże
OdpowiedzUsuńDziś spóźniłam się z 5 minut na mszę. Wróciłam po nocce, chciałam zobaczyć jak tam moje dzieci, spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że przecież miałam wyjść wcześniej. Planowałam inaczej.
Szłam , niosąc z sobą mój krzyż - Problemy nieżyczliwych mi osób. Stałam w kościele i myślałam, że dobrze, że tu jestem, miałam nadzieję, że poczuję się lepiej. Przyjęłam komunię w intencji osób, które tak mi uprzykrzają życie. Chciałam zamówić mszę św.w ich intencji- najbliższe wolne dopiero w sierpniu, więc dopisałam się do środowej nowenny z moją intencją.
Muszę się przyznać, że myślałam o tych wrogo nastawionych osobach, w myślach prosiłam, aby Pan odsunął ich ode mnie. Wiedziałam, że to niewłaściwe, miałam wrażenie, że okradam Boga z należnego mu czasu. Przyniosłam mu swoje problemy zamiast cieszyć się tą chwilą, którą mogłam z nim spędzić. Przepraszałam za to, że zbyt mało czasu mu poświęcam, że zbyt mało Go kocham.
.....
Ostatnio jest coraz ciężej. Nie mogę spać, mam lęki, boje się o moje dzieci... Strach zabija boleśnie... Boje się o moją rodzinę...
Wczoraj o koło 21 będąc w pracy poczułam ulgę , moc modlitwy... Uspokoiłam się..., ale strach powraca.
Inaczej zaplanowałam mszę, inaczej wyszło. Chciałabym chodzić do Kościoła i co dzień dziękować Panu za każdy dzień. Dziękuję mu za mój najcenniejszy skarb, za moją rodzinę.
Chciała bym, aby mój mąż i dzieci chodziły ze mną do kościoła. Przeważnie chodzę tam sama, czasami uda mi się wyciągnąć któreś z moich dzieci.
Chciała bym lepiej przeżywać niedzielę, tak aby na prawdę to był dzień poświęcony dla Pana. W szczęściu i spokoju. Bez zbędnych prac i pośpiechu.
Życzę takich spokojnych i błogosławionych niedziel dla każdego z was. abyście mogli wspólnie chodzić do kościoła i cieszyć się sobą na wzajem.
Dziękuję wam za każdą modlitwę.
Proszę o modlitwę o rozwiązanie moich problemów, aby nieżyczliwe mojej rodzinie osoby przestały nas nękać i szantażować.
Bóg zapłać Bożenka PZ
Bożenko - ciężko Ci. To widać. Ty masz wiarę a domownicy jej nie mają tak jak byś tego chciała. Ty otrzymałaś tą łaskę WIARY a oni jeszcze nie. Musisz im ją wyprosić a na chwilę obecną oddać Panu Bogu ten problem. Po prostu dawać przykład i zachęcać a resztę oddać Jemu. Napomnieć, może lekko trącić, ale nie za mocno bo i sam Pan Bóg by tego pewnie nie chciał. Czytając to co piszesz widzę, że Twoja wiara jest na tyle duża by aż modlić się za swoich prześladowców a równocześnie na tyle słaba by nie móc przestać ciągle o nich myśleć - nawet w czasie poświęconym Panu Bogu. Spróbuj może popatrzeć na to z innej perspektywy - na Mszy Św. kiedy tylko zorientujesz się, że te złe myśli powracają, natychmiast je odrzucaj, nie nakręcaj się nimi, spróbuj przynajmniej. Duch Święty pomoże Ci w tym na pewno. Widzę, że w Twoim życiu pojawił się strach. Jestem niemal przekonany, ze w wielu sytuacjach jest to strach nieuzasadniony. taki nieuzasadniony strach pochodzi od szatana. jesteśmy nim stale bombardowani w różnych sytuacjach. Różnie sobie z nim radzimy. Przychodzi głównie jak chcemy zrobić coś dobrego. Ciebie ogarnął jak widać znacznie szerzej. Myślę, że powinnaś dokładnie z Bożą pomocą przyglądnąć się swoim lękom (zobaczyć w co się "przebierają")i każdy z nich ponazywać. Przez to w pewnym sensie zostaną jakby oswojone. W ten sposób zaczniesz nad nimi panować czyli NIE słuchać ich - bo żaden lęk jako taki (który wyrządza krzywdę)nie pochodzi od Boga.
OdpowiedzUsuńNie myśl że jestem taki mądry - przytaczam tylko to czego uczy św. Ignacy Loyola.
Życzę Ci wytrwałego zmagania ze złem tego świata. Karm się Słowem Bożym a będziesz silna. A jak Bóg z nami to kto przeciwko nam?!
Walcz - na CHWAŁĘ BOŻĄ. Dopóki walczysz - wygrywasz.
Mariusz B.
UsuńDzięki za słowa wsparcia.
Ja w pełni zdaje sobie sprawę, skąd pochodzi ten strach. Wiem, że to walka dobra ze złem, sęk w tym, że obecnie walczę z ludźmi na stanowiskach, gdzie ręka rękę myje. Są to ludzie, którzy są w stanie zrobić wszystko. O ludzkiej moralności, przyzwoitości nie ma tu mowy. Są bezwzględni. Są to instytucje, które powinny pomagać ludziom, a szkodzą-kierowane chęcią szybkiego i łatwego zarobku.Są to osoby o podwójnych twarzach, prowadzące działalność na różnych szczeblach, jedni zlecają robotę drugim...
Bo wiesz, ja to sobie tak myślałam, jak oni mogą żyć krzywdząc innych i dorabiając się na cudzym nieszczęściu. Stwierdzam , że mogą.Depczą po innych i nie oglądają się za siebie, byle jak najwięcej zarobić.
Najgorsze to, że mamy wspólnych znajomych, niektórzy są normalni, wstawiają się z mną, ale to osoby robią wszystko by mnie oczernić.
Modle się za te nieżyczliwe mi osoby. Proszę Pana abym mogła im wybaczyć i zapomnieć. Nie chcę pamiętać złego, bo wiele już przeszłam. Ataki jednak się ponawiają.
Proszę jak zwykle o modlitwę.
Pozdrawiam.
Bożenka PZ