W czytaniach na dzisiejszą niedzielę Kościół święty zaprasza nas do wsłuchana się w ostatnią część wielkiej mowy eucharystycznej Pana Jezusa.
Lektura Ewangelii św. Jana przypomina wspinanie się na stromą górę objawienia ścieżkami okrążającymi jej stoki, coraz wyżej, aż na sam szczyt, którym jest krzyż Zbawiciela: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12, 32). Wstąpienie na ten szczyt, czyli całkowite zjednoczenie z Chrystusem, a w nim z Trójcą Przenajświętszą, jest wędrówką wiary, drogocennym i niezbędnym darem Ojca, aby podołać jej trudom, wytrwać do końca i być zbawionym (por Mt 24, 13).
Jednocześnie jest to droga samego Jezusa,
który nieodłącznie nam towarzyszy, niosąc krzyż naszych grzechów, z których
największym, bo niewybaczalnym, jest konsekwentne odrzucanie daru Jego Ducha,
który jest Miłością Boga. Jezus wędruje wraz z nami, mówiąc słowa, które
„są duchem i są życiem” (J 6, 63). Ponieważ sam jest Słowem Ojca, Zbawiciel nie
może i nie chce mówić innych słów, nawet jeżeli cały świat oczekiwałby czegoś
bardziej racjonalnego, nowoczesnego, kompromisowego, czy wręcz „ludzkiego” –
jakby stworzenie znało siebie lepiej od swojego Stwórcy. Tymczasem, jak tłumaczy
nam św. Paweł: „On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2
Tm 2, 13).
Niestety, uczniowie, podobnie jak wcześniej
Żydzi, szemrzą: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?„ (J 6, 60) i
odchodzą jeden po drugim. Ewidentnie winę za swoją decyzję zrzucają na Jezusa.
Jego nauka jest ich zdaniem – mówiąc dyplomatycznie – trudna, więc Jezus
sam jest sobie winien, że porzucają Go ci, którzy dotychczas dawali Mu posłuch.
Muszą być przecież jakieś granice bluźnierstwa i niedorzeczności – argumentują. Podobnie jak uczeni w Piśmie i faryzeusze, oni też nie są w stanie bezwarunkowo otworzyć się na dar Ducha Świętego, który przenika ich serca, w momencie kiedy ich uszy słyszą nauczanie Zbawiciela. Mimo, iż widzieli znaki, które czynił nie wierzą, że to co mówi jest Dobrą Nowiną – gorszą się i nie chcą mieć z Nim nic do czynienia. Wolą dać wiarę faryzeuszom, że samo przebywanie w towarzystwie bluźnierczego Nauczyciela staje się przyczyną nieczystości i grzechu.
Muszą być przecież jakieś granice bluźnierstwa i niedorzeczności – argumentują. Podobnie jak uczeni w Piśmie i faryzeusze, oni też nie są w stanie bezwarunkowo otworzyć się na dar Ducha Świętego, który przenika ich serca, w momencie kiedy ich uszy słyszą nauczanie Zbawiciela. Mimo, iż widzieli znaki, które czynił nie wierzą, że to co mówi jest Dobrą Nowiną – gorszą się i nie chcą mieć z Nim nic do czynienia. Wolą dać wiarę faryzeuszom, że samo przebywanie w towarzystwie bluźnierczego Nauczyciela staje się przyczyną nieczystości i grzechu.
Dla Jezusa jest to niewątpliwie przyczyną
cierpienia. On, który sam siebie określił mianem „dobrego pasterza, który daje
życie za swoje owce” (por J 10, 11) i który przychodzi „po to, aby [owce] miały
życie i miały je w obfitości” (J 10, 10) teraz widzi jak owce odchodzą od Niego
prosto w paszczę wilka, który „je porywa i rozprasza” (J 10, 12).
Najemnicy, którym nie zależy na owcach, zdają się triumfować. Mimo to, Chrystus
nie idzie na ustępstwa. Nie tonuje swojej wypowiedzi, nie umniejsza jej
„trudności”. Przeciwnie, stanowczo podkreśla swoje boskie pochodzenie: „A
gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?”
(J 6, 62). W ten sposób stawia uczniów wobec definitywnego wyboru, podobnie jak
Jozue, który zgromadził w Sychem wszystkie pokolenia Izraela, przypomniał im
historię ich przymierza z Bogiem, wezwał do odwrócenia się od bałwochwalstwa i
powrotu na drogę wierności Panu, ale ostateczną decyzję pozostawił im:
„rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie?” (Joz 24, 14).
Jednocześnie Jezus tłumaczy wątpiącym, że ich
zachowanie nie jest dla niego niespodzianką. „Duch daje życie; ciało na nic się
nie przyda” (J 6, 63) - oświadcza. Wiara w Jego słowa, które zdają się przeczyć
nie tylko naukom Pisma, ale również zdrowemu rozsądkowi, które podważają
najgłębsze tabu dotyczące spożywania ludzkiego ciała i krwi i które są
absolutnym bluźnierstwem, ponieważ godzą w podstawy wiary w jednego Boga,
czyniąc z Jezusa kogoś równemu Jahwe, rzeczywiście nie może mieć źródła w
człowieku. Jest ona bowiem czystym darem Ducha Świętego, w którego Mocy
Chrystus, jak głosi III Modlitwa Eucharystyczna, ożywia i uświęca
wszystko. Jednocześnie Jezus podkreśla stanowczo: „Słowa, które Ja wam
powiedziałem, są duchem i są życiem” (J 6, 63). Słowa Zbawiciela są nie tylko
nośnikiem informacji, ale niejako przestrzenią uświęcającego działania Ducha
Świętego: kontakt z nimi jest momentem, w którym Miłość Trójcy Przenajświętszej
przenika do serca człowieka i zaprasza, by poddało się – niczym serce Maryi na
słowa Zwiastowania –Jego zbawczemu działaniu.
Będąc w całkowitym zjednoczeniu z Ojcem,
Jezus znał myśli swoich rozmówców (por Łk 6, 6) i „na początku wiedział, którzy
są co nie wierzą, i kto miał Go wydać” ( J 6, 64); znał On wynik pojedynku sił
światła i ciemności, który rozgrywał się w sercach Jego słuchaczy. Nie ukrywał
zatem przed uczniami, iż wie, że wielu z nich odejdzie.
Ta trudna, ale niezbędna próba wiary
wynikająca z miłości, nie została zaoszczędzona również Dwunastu. Im również
Chrystus postawił pytanie, na które wprawdzie znał odpowiedź, ale być może do
końca nie znali ją Apostołowie: „ Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6, 67). Czy i
wy nie macie wiary, która jest darem mojego Ojca? Czy i wy nie potraficie
przedłożyć głosu Ducha Świętego nad głos waszego „ciała”? Św. Piotr odpowiedział
rozbrajająco w imieniu swoim i pozostałych Apostołów: „Panie, do kogóż
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i
poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6, 68). Nie mamy dla Ciebie alternatywy,
Jezu. Nie znamy nikogo innego, kto mówiłby z mocą i czynił znaki, jakie Ty
czynisz. My już podjęliśmy decyzję: uwierzyliśmy, to znaczy przyjęliśmy z
pokorą łaskę Twojego Ducha. Dopiero wówczas poznaliśmy kim jesteś naprawdę:
Świętym Boga. Tamci zrobili odwrotnie: starali się poznać i ocenić czy ten dar
im odpowiada, dlatego ich serca pozostały zamknięte na łaskę i odeszli, być
może w kierunku Jerozolimy, ponieważ, podobnie jak ona, nie rozpoznali czasu
swojego nawiedzenia (por Łk 19, 44).
Uczniowie, którzy stracili wiarę odeszli
smutni, niczym bogaty młodzieniec, ponieważ mimo szczerych chęci miał serce
zbyt obciążone tym, co materialne, cielesne (por Mk 10,22) i nie znalazło się w
nim miejsca na „szaleństwo” Ducha, któremu poddał się całkowicie św. Franciszek
z Asyżu . Uczniom, podobnie jak reszcie Żydów, na sercu ciążyły kamienne
tablice Prawa: okazały się dla nich cenniejsze od lekkości i wolności Ducha,
którym obdarzył nas Zbawiciel za cenę swego krzyża. O nas, którzy
dostąpiliśmy błogosławieństwa wiary św. Paweł pisze, że „Bóg, Ten, który rozkazał
ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas
jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa” (2Kor 4,6).
Świadomi wielkości tego daru, a jednocześnie swojej ułomności i
grzeszności powinniśmy przechowywać „ten skarb w naczyniach glinianych, aby z
Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4, 7). Jak uczy nas Pan
Jezus, autentyczność naszej wiary będzie można rozpoznać po owocach
naszej codzienności” (por Mt 7, 16). „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość,
pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność,
opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa.” (Ga 5, 22)
Arek
Liturgie słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Arek
Liturgie słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.