W Drugą Niedzielę Wielkiego Postu Jezus wyprowadza nas z pustyni, na której doświadczał kuszenia diabelskiego, na „górę wysoką”, gdzie razem z Piotrem, Jakubem i Janem stajemy się w wierze świadkami Jego Przemienienia.
Pustynia to z duchowego punktu widzenia miejsce szczególne. Starożytni wierzyli, że jest zamieszkała przez złego ducha. Może dlatego, że panowały na niej warunki skrajnie niesprzyjające życiu, a przecież Szatan jest wrogiem wszelkiego życia, o czym uczy nas Jezus mówiąc do usiłujących Go zabić faryzeuszów: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44).
Dlaczego zatem, jak słyszeliśmy w zeszłą niedzielę, po chrzcie Jezusa w Jordanie, i oświadczeniu Boga: „Tyś jest mój Syn umiłowany (gr. agapetos), w Tobie mam upodobanie” (Mk 1, 11), a zatem po świadectwie Ojca o Jego odwiecznej miłości do równego Mu w bóstwie Syna, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, „Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana” (Mk 1, 12-13)? Czy na tym polega miłość, aby wystawiać kochaną osobę na próbę?
Zdaje się, że tak, skoro Bóg nie zawahał się wystawić Abrahama na najgorszą, z punktu widzenia każdego ojca, próbę, żądając od niego ofiary z jedynego, ukochanego syna Izaaka, o czym słyszymy w dzisiejszym, pierwszym czytaniu: „Bóg wystawił Abrahama na próbę i rzekł do niego: «Abrahamie!» A gdy on odpowiedział: «Oto jestem» – powiedział: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę»” (Rdz 1, 1-2).
To straszliwe doświadczenie, które dla Abrahama jest ostatecznym sprawdzianem jego całkowitego oddania Bogu, stanowi zapowiedź całkowitego poświecenia się Boga względem człowieka. Zarówno ojciec narodu wybranego, jak Ojciec niebieski oddają na to, co jest dla nich najcenniejsze. Abraham, w następstwie swojego całkowitego posłuszeństwa Bogu, usłyszał od Niego uroczystą obietnicę: „Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia [takiego, jakie jest udziałem] twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu»” (Rdz 22, 16-18). Jej całkowite wypełnienie dokonać się miało jednak w ofierze Stwórcy, „który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8, 32).
Posłuszny woli Ojca Jezus, który zanurzając się w wody Jordanu i przyjmując chrzest zastrzeżony dotąd dla grzeszników i nawracających się pogan, wziął na siebie nasz grzech, aby jako Baranek Boży zgładzić go na krzyżu (por. J 1, 29), powolny prowadzeniu Ducha Świętego wyszedł na pustynię, aby doświadczyć diabelskiego kuszenia, stanowiącego nieodłączny element naszej codziennej egzystencji. Czterdzieści dni, o których pisze św. Marek, to również czas symboliczny i oznacza jedno pokolenie. Zatem, w tym znaczeniu, Jezus był kuszony przez całe życie, aż do swojego konania w Getsemani i wyszydzenia na Golgocie, gdzie lud i jego zwierzchnicy w niezrozumiałym okrucieństwie wzywali Go, aby zszedł z krzyża (por. Mk 15, 29-32). Zbawiciel zwyciężył wszystkie te pokusy dzięki miłości Ojca, który Go na nie wystawił dla naszego zbawienia. Nawet wówczas, a może szczególnie wówczas, gdy czuł się przez Ojca opuszczony, nasz Pan okazał Mu swoją bezgraniczną miłość, podporządkowując się całkowicie Jego woli: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!” (Mk 14, 36).
W świętym okresie Wielkiego Postu Jezus zaprasza nas w szczególny sposób, abyśmy wyszli na pustynię i zjednoczeni z Nim zmierzyli się z pokusami, których nie szczędzi nam nasz nieprzyjaciel. Ponieważ największą ze wszystkich pokus jest powodowane pychą nieposłuszeństwo Bogu, któremu uległ sam diabeł, przeciwstawiając się Bogu i do którego zwiódł naszych prarodziców, Jezus staje się dla nas „cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 29), oraz „posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 8) i uczy nas, że pokorą i bezwzględnym posłuszeństwem woli Bożej możemy pokonać każdą pokusę. Jeżeli nie przyjmiemy Jego zaproszenia, nie pozwolimy wyprowadzić się Duchowi na pustynię i odrzucimy konfrontację z kusicielem, pozostaniemy w sytuacji duchowej letniości, niezdolni pójść tam, gdzie chce zaprowadzić nas Jezus.
On zaś chce zaprowadzić nas na górę wysoką i tam się wobec nas przemienić, jak miało to miejsce dwa tysiące lat temu, w Palestynie:
„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy "powstać z martwych” (Mk 9, 2-10).
Jezus jest dobrym Pasterzem, który zna swoje owce (por. J 10, 14). On doskonale wie na ile je stać i jak wielki wysiłek mogą wykonać na stromej drodze zbawienia. Całe Jego życie zwrócone ku Ojcu, lecz dane nam, jest doskonałą ilustracja do Psalmu 23, który mówi właśnie o Nim: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię” (Ps 23, 1-3). Przemienienie na górze Tabor jest w pewnym sensie takim momentem odpoczynku na krzyżowej drodze przez pustynię doświadczeń i pokus, która ma nas upodobnić do Mistrza. Widok Jezusa, którzy „przemienia się wobec nich”, to znaczy na świadectwo dla nas, objawiając w ten sposób swoje bóstwo, staje się prawdziwym orzeźwieniem dla naszych dusz. Przez chwilę widzimy Zbawiciela takim jakim jest: światłością świata, która obdarza idących za Nim światłością życia (por. J 8, 12); Tym, który w doskonały sposób wypełnił Prawo i Proroków, tak, że Mojżesz i Eliasz nie przychodzą, aby Go pouczać, lecz z Nim porozmawiać i uświetnić niczym niebiański orszak objawienie się Króla Wszechświata.
Objawienia prawdziwej tożsamości Jezusa dopełnia Ojciec, który z chmury, symbolizującej Jego obecność, potwierdza wobec uczniów swoją odwieczną miłość do Syna i nakazuje im posłuszeństwo Jego naukom. Jeżeli odpowiemy na wezwanie Ojca, pójdziemy za Jego Synem i dźwigając nasz krzyż na każdy dzień będziemy naśladować Pana Jezusa (por. Mt 16, 24), staniemy się uczestnikami pełni Jego chwały objawionej na górze Tabor. Tylko wówczas, gdy pozwolimy Duchowi Świętemu zanurzyć nas w Jego męce i śmierci zwyciężymy grzech, który nas oddziela od Boga, będziemy mogli razem z Jezusem powstać z martwych i żyć pełnią życia Bożego, ponieważ – jak uczy św. Tomasz z Akwinu – „Jednorodzony Syn Boży, chcąc uczynić nas uczestnikami swego Bóstwa, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, uczynić ludzi bogami” (Św. Tomasz z Akwinu, Opusculum 57 in festo Corporis Christi, 1). To przebóstwienie jest niemożliwe bez stawienia czoła pokusom i cierpieniom w duchu chrystusowego zawierzenia Ojcu, w mocy zjednoczenia z Tym, który zwyciężył świat (por. J 16, 33).
Paschalny wymiar epifanii Pana Jezusa na górze Tabor, którą rozważamy w dzisiejszą niedzielę, podkreślił św. Jan Paweł II, pisząc w Adhortacji Apostolskiej Vita Consecrata:
„Przemienienie jest nie tylko objawieniem chwały Chrystusa, ale także przygotowuje do doświadczenia Jego Krzyża. Wiąże się z “wejściem na górę” i z “zejściem z góry”: uczniowie, którzy mogli przez chwilę cieszyć się bliskością Nauczyciela, ogarnięci blaskiem życia trynitarnego i świętych obcowania, jakby przeniesieni poza horyzont wieczności, zostają natychmiast sprowadzeni na powrót do rzeczywistości codziennej, gdzie widzą już tylko “samego Jezusa” w uniżeniu ludzkiej natury i słyszą wezwanie, aby powrócić na nizinę i tam wraz z Nim wypełniać z trudem Boży zamysł i odważnie wejść na drogę Krzyża” (VC, 14).
Na ten błogosławiony okres wielkopostnych ćwiczeń życzę nam wszystkim odwagi na drodze Krzyża, która jako jedyna prowadzi do chwały Zmartwychwstania.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.