W zeszłą niedzielę Jezus wskazał na duchowy fundament Prawa danego nam przez Boga po to, abyśmy trwali w przyjaźni z Nim. Wszelkie zło, które czynimy jest następstwem odrzucenia Bożego Prawa w naszych sercach: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” (Mk 7, 20-22).
Począwszy od grzechu pierworodnego, za każdym razem kiedy człowiek dopuszcza się niewierności wobec Boga, wyrzuca Go niejako ze swojego serca i traci zdolność do oddawania Mu czci, to znaczy do właściwej z Nim komunikacji.
To właśnie Jezus zarzucał faryzeuszom i uczonym w Piśmie, cytując proroka Izajasza: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi” (Mk 7, 6-7).
Wobec Boga, który wyraża się „na zewnątrz” niezgłębionej, odwiecznej relacji Trzech Osób poprzez słowo, zarówno na początku historii, gdy stwarza świat, a także gdy – w odpowiedzi na naszą niewierność – realizuje plan naszego zbawienia, przemawiając do Abrahama a potem do Mojżesza, człowiek pogrążony w grzechu znajduje się, w wymiarze duchowym, w sytuacji głuchoniemego, a dokładnie „głuchego i ledwo mówiącego” (gr. kophon kai mogilalon) z dzisiejszej Ewangelii: nie potrafi usłyszeć Bożego słowa i z głębi serca, z wiarą na nie odpowiedzieć.