Nie można
się dziwić oporom Jana. Wszak zapowiadał nadchodzącego Mesjasza w inny sposób:
„Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien
nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On
wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy
spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3, 11-12). Pobrzmiewają w tych słowach tony
apokaliptyczne, które musiały budzić fascynację i lęk w słuchaczach. Tymczasem
Jezus pokornie poddał się obmyciu na równi z „pospolitymi” mieszkańcami
Jerozolimy, Judei i całej okolicy nad Jordanem (por. Mt 3, 5), a nawet
faryzeuszami i saduceuszami, których Chrzciciel nazywał „plemieniem żmijowym”.
Co więcej, sam Bóg potwierdził swoją nadzwyczajną interwencją, że decyzja
Jezusa była słuszna: „A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast
wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego
zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3, 16-17).
Oczekiwania św. Jana Chrzciciela i ludu wybranego, co do natury i misji nadchodzącego Mesjasza wydają się być nie do końca precyzyjne: kolejny raz Bóg potwierdził słowa proroctwa Izajasza: „Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” (Iz 55, 9). Również Żydzi czekali na potężnego wojownika zwyciężającego zbrojnie wrogów narodu wybranego i przywracającego mu chwałę, tymczasem dostali Syna umiłowanego, namaszczonego Duchem Bożym, wchodzącego tam, gdzie inni zostawili swój grzech, aby go definitywnie pokonać, przywracając im utraconą godność dzieci Bożych. Począwszy od tamtej chwili, aż po chwalebne przyjście Pana, każdy człowiek jest wezwany, aby w pokorze korygować swoje wyobrażenia i oczekiwania wobec Jezusa, pozwalając, by Duch święty uczył nas kim naprawdę On jest i na czym polega dar zbawienia, które nam ofiarował za cenę swojej śmierci.
Również w
dzisiejszej perykopie Jezus przychodzi do Jana, który natychmiast rozpoznaje
Jego tożsamość jako Odkupiciela, przewyższającego go swoją godnością: „Nazajutrz
zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: Oto Baranek Boży, który
gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie
Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go
przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się
objawił Izraelowi” (J 1, 29-31).
Kim zatem
jest Jezus idący w stronę św. Jana Chrzciciela, a także w stronę każdego z nas:
budzącym grozę Sędzią, z wiejadłem w ręku, oczyszczającym omłot, czy Barankiem
Bożym, gładzącym grzech świata?
Pan sam
udziela nam odpowiedzi na to pytanie, wskazując na naturę swojego „sądu”: „A
sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali
ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się
dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie
potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła,
aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3, 19-21). Sama
obecność na tym świecie Wcielonego Syna – Światłości jest sądem dla każdego
człowieka, ponieważ rozświetlając naturę jego czynów, zmusza go niejako do
zbliżenia się, lub ucieczki przez Nim. Wiejadłem Jezusa jest Jego Słowo, żywe
mocą Ducha Świętego, jak uczy św. Paweł: „Żywe bowiem jest słowo Boże,
skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do
rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli
serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie,
wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać
rachunek” (Hbr 4, 12-13).
Sąd Jezusa
rozumiany jako Jego obecność, dokonuje w sposób doskonały tam, gdzie najpełniej
objawia się miłość Boga do nas, to znaczy w odkupieńczej śmierci Jego Syna, jak
pisze św. Paweł w Liście do Rzymian: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość
[właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.
Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz
przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc
nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym
bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie” (Rz 5,
8-10).
W odkupieńczej
śmierci Baranka Bożego dokonuje się również Jego zwycięstwo nad Szatanem,
wrogiem naszego zbawienia: „Tak jak baranek paschalny z Wj 12 był ofiarą
apotropaiczną, która chroniła Izraela od śmierci (Wj 12, 23-37), tak Jezus jako
ostatni Baranek paschalny zainauguruje nowe wyjście z niewoli grzechu, świata i
diabła [Dennis]. Śmierć Jezusa jest wydarzeniem, które przynosi sąd nad
światem, oraz „wyrzuca precz (gr. ekblethesetai exo) władcę tego świata” (J 12,
31). Kajdany buntu i grzechu zostaną zerwane z rąk wierzących. Śmierć Jezusa za
„wielu”, podobna do śmierci baranka paschalnego, jest wpisana w przedstawienie
Jego misji przez Jana (jak został to opisane w J 1, 29). To właśnie wydarzenie
Jego śmierci, która „wyrzuca precz” władcę tego świata, jest najlepszym
wypełnieniem misji „gładzenia grzechu” zapowiedzianej w J 1, 29. Związek J 1,
29 i J 12, 31 jest widoczny w świetle faktu, że grzech, świat i diabeł są w
Ewangelii wg Jana ściśle ze sobą powiązane (J 1, 10; 8, 34. 41. 44; 12.31; 14,
30; 16, 8-11) [Dennis]” („Słownik Nauczania Jezusa oraz Tematów Czterech
Ewangelii”, s. 49).
Świadectwo
św. Jana Chrzciciela nie kończy się na rozpoznaniu w zbliżającym się Jezusie
Baranka Bożego, lecz na uznaniu w Nim Syna Bożego: „Jan dał takie
świadectwo: «Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na
Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą,
powiedział do mnie: "Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i
spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym". Ja to
ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym»” (J 1, 32-34). To
świadectwo jest w pierwszej kolejności owocem słuchania z wiarą słów Boga.
Dzięki słuchaniu słowa Bożego św. Jan Chrzciciel poznał prawdziwą naturę
Jezusa, jako Tego który chrzci Duchem Świętym, gdy ujrzał Trzecią Osobę Trójcy
Przenajświętszej w postaci gołębicy zstępującą na Jezusa. To Ojciec dał poznać
Janowi naturę Syna. W konsekwencji Chrzciciel dał świadectwo, w którym wyznał,
że Jezus jest Synem Bożym. W całym tym procesie Czwarty Apostoł podkreśla wagę
„widzenia”, które wyraża obiektywność świadectwa: św. Jan Chrzciciel nie
wymyślił sobie Ducha Świętego zstępującego na Jezusa, przez co uwierzył w Jego
Synostwo, podobnie jak Jan Apostoł nie wymyślił sobie specyficznego ułożenia
płócien i chusty w grobie, w którym złożone było ciało Jezusa, lecz ujrzał je
na własne oczy, jak sam pisze: „Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi
uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie
rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych” (J 20,
8-9).
To ostatnie
zdanie ukazuje drogę wiary tym, którym nie było dane ujrzeć własnymi oczyma
Zmartwychwstałego Pana. Aby uwierzyć musimy „rozumieć Pisma”, które On
tłumaczy, niczym uczniom wędrującym do Emaus, w swoim Kościele. Św. Hieronim
napisał w komentarzu do księgi proroka Izajasza: „Apostoł Paweł napisał, że
Chrystus jest mocą i mądrością Bożą; otóż ten, kto nie zna Pisma, nie zna mocy
i mądrości Bożej. A zatem nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”.
Zatem świadectwo – podobnie jak miało to miejsce w przypadku św. Jana
Chrzciciela – staje się swoistym „ słodkim przymusem” wewnętrznym, gdy
otwieramy nasze serca na Boga przemawiającego do nas przez swoje Słowo i
wskazującego Jezusa jako Swojego Syna, Baranka Bożego, Jedynego Zbawiciela
Świata.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.