Anetko,
Sławku, pragnę przesłać moje świadectwo spotkania Maryi i Jezusa Chrystusa.
Wcześniej przesłałem je do Sanktuarium w Licheniu, dzielę się nim z ludźmi,
którzy chcą słuchać o Bogu. Jeżeli nie będzie żadnych przeciwwskazań, to
zamieście je na stronie Modlitwy Wstawienniczej. Z Panem Bogiem.
Krzysiek.
2 Październik
2011 rok
Właściwie był
to wyjazd do Lichenia powodowany bardziej ciekawością niż chęcią modlitwy.
Miałem wprawdzie zamiar prosić Matkę Bożą o różne łaski, ale bardziej
przyziemne niż duchowe. Natomiast kolega Eugeniusz, z którym tam jechałem, miał
"nóż na gardle", potrzebował pomocy na już.
Do Grąblina
przyjechaliśmy ok. Godz. 10. Poszliśmy do tamtejszego kościoła, później do
sklepu z dewocjonaliami, następnie szliśmy alejkami Drogi Krzyżowej.
Dotarliśmy do Kaplicy Objawień, tej, w której są ślady stóp Matki Bożej na
głazie. Uklęknąłem, zamknąłem oczy i poprosiłem Matkę Bożą o …. odmianę mojego
życia. Wprawdzie wcześniej myślałem o sprawach przyziemnych typu
pieniądze, lepsze życie, lepsza praca, ale nie wiedzieć czemu poprosiłem tylko …
lub, aż …. o odmianę mojego życia.
W
najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że odpowiedź otrzymam TAK SZYBKO
!!! …, że w ogóle otrzymam jakąkolwiek odpowiedź.
Gdy weszliśmy
do Bazyliki, od razu spostrzegłem ten maleńki obraz Matki Bożej Licheńskiej w
Ołtarzu. Wewnątrz było sporo ludzi, zatrzymaliśmy się przy ostatnim filarze. Ze
względu na uogólniona chorobę zwyrodnieniowa stawów musiałem mieć oparcie.
Jeszcze raz spojrzałem na ten Cudowny Obraz, a z mojego serca popłynęły dwa
czyste słowa: MAMUSIU … JESTEM.
O godz. 12
rozpoczęła się Msza św. celebrowana przez dwóch księży: Biskupa , który przez
trzydzieści lat pełnił posługę kapłańską w Kazachstanie i zakonnika.
….. Gdy ten młodszy ksiądz szedł środkiem Bazyliki
błogosławiąc zebranych wiernych i był ode mnie ok. dwudziestu metrów, poczułem
zapach kwiatów. Pomyślałem, że księża chcąc uatrakcyjnić Mszę św. dolali do
święconej wody olejki eteryczne. Tymczasem ksiądz doszedł do nas stojących na
końcu kościoła, pobłogosławił i wrócił do ołtarza, błogosławiąc po drodze drugą
część zebranych.
Mijają minuty,
księża odprawiają Mszę św., a zapach kwiatów w dalszym ciągu jest taki sam, nie
słabnie, ani też nie nasila się. To mnie zaczęło zastanawiać, dlaczego tak się
dzieje. Zacząłem dyskretnie rozglądać się, po mojej lewej stał mój kolega i
modlił się, z prawej klęczała skulona jakaś kobiecina, zapewne wypraszając
łaski. Przede mną cały kościół ludzi uczestniczących we Mszy św.
Dziwiło mnie, że nikt nie czuje tego co ja,
przecież ten zapach kwiatów wypełniał całą Bazylikę. Właściwie, to my byliśmy w
jego wnętrzu.
W pewnej
chwili opuścił mnie ból kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Oderwałem plecy od
filara o który byłem oparty i spojrzałem na zegarek. Jednocześnie
sprawdziłem, czy pozostałe stawy i mięśnie kończyn też są uwolnione od bólu.
Nie były, tylko odcinek lędźwiowy. To trwało ok. dwudziestu minut, później ból
w lędźwiach powrócił.
W dalszym
ciągu rozglądałem się po ludziach, ale nie zauważyłem żadnej reakcji, a zapach
jak był, tak i jest niezmienny. Wchłaniałem ten zapach i czułem się szczęśliwy
….. I nagle w tym upajającym zapachu
kwiatów pojawiła się delikatniutka nutka woni kadzidła. Maleńka jak ziarnko
piasku, ale jednocześnie zauważalna. Skoncentrowałem się na niej i zauważyłem, że
ona rośnie, równomiernie przybiera na intensywności odczuwanego zapachu. Gdy
woń kadzidła stawała się coraz bardziej intensywna, to zaczęła burzyć idyllę
wytworzoną przez zapach kwiatów. Obserwowałem te dwa zapachy, obserwowałem
ludzi, wodziłem wzrokiem we wszystkie strony, jakby szukając przyczyny tego
transcendentnego zjawiska. Nie mogłem pojąć, dlaczego nikt nie reaguje,
skoro" to" wypełnia całą Bazylikę.
Woń kadzidła
rosła, w pewnym momencie zrównała się intensywnością z zapachem kwiatów … i
dalej rosła. W miarę upływającego czasu woń kadzidła stawała się coraz bardziej
silna, a zapach kwiatów jakby słabł. Odebrałem to w ten sposób, że woń kadzidła
wchłaniała zapach kwiatów. Nadszedł moment , w którym nie czułem już zapachu
kwiatów, tylko wciąż rosnącą woń kadzidła. Stawała się coraz silniejsza, aż
poczułem niepokój . A "ona" wciąż rosła. W miarę, jak przybierała na
sile, wzrastał też mój niepokój, który przerodził się w narastający równomiernie
z rosnącą wonią kadzidła lęk. Lęk przeszedł w przerażenie, rozglądałem się
wokół, nikt niczego nie czuł. Ludzie ze spokojem modlili się, księża odprawiali
Mszę św. Moje przerażenie było ogromne, czułem, że jestem u kresu wytrzymałości
i pomyślałem, że" już dłużej tego nie wytrzymam !!!" ….. W tym samym
momencie to nadprzyrodzone zjawisko nagle zniknęło. W kościele było normalne
powietrze, jakby nic się nie wydarzyło.
Po Mszy św.
Obeszliśmy Ołtarz i udaliśmy się do podziemi. Po drodze spytałem kolegę, czy
czuł te zapachy. Początkowo mówił, że coś czuł, ale gdy mu określiłem o co
chodzi, stwierdził, że czuł tylko normalne powietrze.
Byłem bardzo
podekscytowany tym co mnie spotkało do tego stopnia, że gdy weszliśmy do
kaplicy Jana Pawła II nie zauważyliśmy wystawionego Jezusa Chrystusa
Eucharystycznego. Zostaliśmy wyproszeni przez księdza. Dopiero później
dotarło do mnie, że nie oddaliśmy Panu należnej czci.
Poszliśmy do
wieży widokowej. Przed windą była spora kolejka, więc ruszyliśmy schodami. W
połowie schodów opadłem z sił, serce waliło, jakby chciało rozerwać mi bok,
tętno biło z zawrotną prędkością. Zrobiłem dziesięć powolnych i głębokich
oddechów i ruszyliśmy dalej. Gdy dotarliśmy na pierwszy taras widokowy,
usiadłem na barierce i znowu łapałem głębokie oddechy.
Później kolega
powiedział, że się przestraszył, że moja twarz była nabrzmiała krwią. Po
chwili odpoczynku wznowiliśmy naszą wspinaczkę. Gdy do szczytu zostały 3 - 4
najkrótsze kondygnacje, zupełnie opadłem z sił i powiedziałem, że dalej nie dam
rady iść. Na to kolega, że dam radę - ja, że nie, a on swoje, że dam radę.
Skoro dam radę, to idziemy - powiedziałem
i ruszyliśmy.
Ostatkiem sił wdrapałem się
na samą górę, lewą ręką chwyciłem się poręczy, a prawą za lewy bok. Serce niemiłosiernie
waliło, naprawdę bałem się, że mnie rozerwie. Tętno szalało. Powiedziałem -
Gienio, zobacz, jak wszystko mi wali. A on : zobacz jaki piękny widok, przy
dobrej pogodzie widać nawet na 30 kilometrów. Jakie piękne lasy, jakie piękne jeziora.
Gdy ocknąłem
się z tego zapatrzenia, a trwało to ok. dwudziestu sekund, zauważyłem ,że moje
serce jest spokojne, a tętno wróciło do normy. Tylko pot lał się ze mnie
strugami, począwszy od głowy, po rękach, plecach, nogach. Wszędzie czułem
spływające strugi potu. Nawet nie było widać zaczerwienienia na twarzy, co mam
udokumentowane na fotografii.
Zrozumiałem, że to Matka Boża Licheńska niechybnie
wyrwała mnie ze szponów śmierci.
Od połowy
października 2010 roku odczuwałem bóle serca, były też stany bliskie omdleniu.
13 października odebrałem wynik badania USG serca wykonanego ( przed wyjazdem
do Lichenia ) 28 września: Powiększone obie komory, koncentryczny przerost
mięśnia lewej komory, zmiany zwyrodnieniowe zastawki aortalnej, upośledzona
podatność rozkurczowa lewej komory. Lekarz określił to jako Kardiomiopatię
przerostową.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Po powrocie
do domu zaczęła się moja " licheńska karuzela ". Żyłem tak , jak
dawnej, czyli modliłem się, pracowałem, robiłem wszystko to , co dawniej.
Jednak myślami byłem w Licheniu. Budziłem się, funkcjonowałem i kładłem się
spać myśląc o Licheniu. Pragnąłem być jak najbliżej Matki Bożej Licheńskiej. W
trudnych sytuacjach zwracałem się do Matki Bożej i zawsze otrzymywałem pomoc,
nawet wtedy, gdy uznałem sprawę za beznadziejną. Ratunek przychodził zawsze niespodziewanie.
Starałem się
zrozumieć to nadprzyrodzone zjawisko, rozmawiałem z kilkoma osobami, lecz
niczego konkretnego się nie dowiedziałem. W międzyczasie przypomniałem sobie,
że św. o. Pio również otaczał zapach fiołków. Zacząłem szukać wyjaśnienia w
Internecie. Znalazłem zdawkowe informacje o podobnych zjawiskach dotyczących
Matki Bożej, że podczas niektórych objawień był odczuwalny zapach róż.
Natomiast nigdzie nie znalazłem informacji odnośnie woni kadzidła. Jedynie
przypomniałem sobie zdanie z jakiejś książki, że w Niebie rozchodzi się woń
kadzideł i słychać śpiew chórów Anielskich. Przypomniałem sobie również
fragment książki Marii Valtorty "Poemat Boga - Człowieka, w którym na
pytanie: dlaczego po śmierci dusze nie idą od razu do nieba, Pan Jezus
powiedział, że w Niebie panuje tak przeogromna miłość, że żadna dusza by tego
nie wytrzymała. I tak doszedłem do przekonania, że zapach kwiatów był zapachem
Matki Bożej, a woń kadzidła oznaczała Pana Jezusa.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….
Na kilka dni
przed Świętem Miłosierdzia Bożego poczułem potrzebę bycia w tym dniu w
Licheniu. Niestety złożyło się tak, że byłem bez pracy i bez dochodów. Ne było
najmniejszej szansy by tam pojechać. Kolega, na którego mogłem liczyć, wyjechał
do pracy za granicę. W sobotę poprzedzającą Święto Miłosierdzia Bożego byłem
cały podminowany, emocje zupełnie mną zawładnęły. Do wizerunku Matki Bożej
Fatimskiej powiedziałem: Mamusiu, gdybym miał chociaż 100 zł., to jutro rano
pojechał bym do Lichenia.
Niedzielny
poranek był podobny do poprzedniego dnia. Emocje brały górę. Postanowiłem
uczestniczyć w telewizyjnej Mszy św. Z Łagiewnik. …….. Ok. Godz. 9:30 zadzwonił
telefon: nic mnie nie obchodzi, masz dwadzieścia minut na wyszykowanie
się, jedziemy do Lichenia - to był mój kolega Gienio. Później wyjaśnił, że we
Francji spadł śnieg i wyjazd przesunięto o tydzień. Natomiast nie wiedzieć
czemu, nagle poczuł potrzebę bycia w Licheniu.
W Grąblinie
byliśmy o dwunastej, zanim zaparkowaliśmy, to upłynęło trochę czasu. Msza
św. już się rozpoczęła, celebrował ją
Biskup pełniący niegdyś posługę na Ukrainie wraz z drugim księdzem. Poleciłem
się Matce Bożej i modliłem się. W pewnej chwili poczułem zapach woni kadzidła,
jednocześnie poczułem ukłucie pod lewą pachą przesuwające się w kierunku środka
klatki piersiowej. Odczułem to jakby ktoś wkładał mi szpilę. Gdy ta
"szpila" dotarła do miejsca, w którym odczuwałem ból, nastąpiło na
kilkanaście sekund uwolnienie od tego bólu. Zaraz też ten zapach kadzidła
zniknął. Jednak nie był taki jak poprzednio, nie wypełniał Bazyliki, dochodził
z lewej strony. Spojrzałem w tym kierunku i niczego nie zauważyłem. Widziałem
jedynie przeszkoloną ścianę Bazyliki, za którą w ławkach byli modlący się
ludzie. Pomyślałem, że tam odbywa się inna Msza św. Spojrzałem też na
siedzącego obok mnie kolegę, ale on najwidoczniej niczego nie odczuł.
Msza św.
nadal trwała … i po pewnym czasie ponownie pojawił się ten sam zapach woni
kadzidła dochodzący z lewej strony. Spojrzałem w tamtą stronę. Ludzie dalej
siedzieli w ławkach za przeszklona ścianą. Spojrzałem na kolegę siedzącego z
mojej prawej strony, a on na mnie. Spytałem - czujesz ? … teraz tak -
odpowiedział.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Latem
zapragnąłem przeczytać książkę. Sięgnąłem jedną z tzw. dobrych książek. Na
samym początku zrodziło się pytanie, czy ja dobrze się modlę. Moje życie
doczesne chwieje się w posadach, może jest coś z moją modlitwą nie tak. W niej
znalazłem odpowiedź, że dobrze się modlę. Po przeczytaniu zrodziło się kolejne
pytanie, na które znalazłem odpowiedź w kolejnej książce . Później były kolejne
trapiące mnie dylematy i zawsze otrzymywałem ich wytłumaczenie. Odebrałem to
tak, że jestem prowadzony.
Zrodziło się
pragnienie przystąpienia do Sakramentu Pokuty, pojednania z Bogiem i przyjęcia
Najświętszego Sakramentu. To pragnienie również się ziściło. Po ponad
trzydziestu latach wróciłem do Kościoła. Dziś moje życie niby jest takie same,
jak poprzednio, ale zupełnie inaczej patrzę na sprawy wiary, zaczynam rozumieć
treść i głębię modlitw, wiem , że jestem na dobrej, a właściwie najlepszej z
dróg życiowych. I czuję, że jeszcze wiele musze się nauczyć i wiele zrozumieć.
Wcześniej
wspomniałem o mojej chorobie serca. 3 października 2012 roku ponownie zrobiłem
badanie USG serca, wcześniej powiększone komory i mięsień serca wrócił do
normy, a po zmianach zwyrodnieniowych zastawki aortalnej nie ma żadnego śladu.
Pozostało tylko pobolewanie. Tego samego dnia zrodziło się kolejne pytanie: co
dalej ? Do tej pory byłem przekonany, że będę miał w miarę spokojną egzystencję
jako rencista, gdyż kardiomiopatia jest choroba nieuleczalną.
Przez półtora
dnia czułem niepewność. Odpowiedź otrzymałem przed modlitwą Kompleta …ORA ET LABORA… czyli Módl się i pracuj.
Krzysztof... Płock 23.10.2012 rok.
Chwała Panu!
OdpowiedzUsuńPiękne świadectwo Krzysztofie.Idź i nauczaj.
A.
Bądź uwielbiona,bądź pozdrowiona moja Mateńko, Królowo Serc naszych !
OdpowiedzUsuńChwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu!
Dzięki Krzyś za to świadectwo! wyciska łzy...
Matka Boska Licheńska była ze mną i uratowała moje życie. W wypadku samochodowym10-02-2012 roku podczas dachowania. Nic mi się nie stało jedynie miałam siniaka na ramieniu lewej ręki. Bóg zapłać
OdpowiedzUsuńNo to wreszcie mam odpowiedz na pytanie....nie wiedzialam co to za zapach....przestraszylam sie sadzac,ze ktos a najpewniej jakas kobieta/czulam zapach kwiatow/ weszla mi do domu przez otware okno balkonowe gdy bylam w piwnicy.ogrod ni ogrodzony wiec wszystko mozliwe...no bo skad zapach kwiatow w peirwsze cieplejsze, wiosenne dni skoro jeszcze nawet lisci na drzewach nie ma.ale w domu bylo wszystko w porzadku i na swoim miejscu.Ptem ten sam zapach czulam jeszcze dwa razy.teraz,gdy zakwitly majowe kwiaty wie, ze to byl wlasnie taki zapach.
OdpowiedzUsuńczy to rzeczywiscie mogla byc Matka Boska?
gdy bylam z corka na pielgrzymce w sanktuarium w Lagiewnikach i kierowalismy sie juz do altokaru ,z grupka ludzi i naszym ks.wikariuszem ,nagle niewiadomo z kad ,poczulam tak piekny zapach wdychalam ta won ,a ona przybierala na inesywnosci. zaczelam sie rozgladac,pomyslalam sobie ze moze przy straganach palilo sie kadzidlo. w pewnej chwili won byla tak intesywna ze az zapieralo dech,spytalam sie mojej corki czy czuje ten zapach, powiedziala ze nie .spytalam sie jej o to dwukrotnie ,ale zaprzeczyla. Rozgladlam sie jeszcze po grupce ludzi ,wywnioskowalam ze nikt oprucz mnie nie czuje tego cudownego zapachu.zaczeli na mnie spogladac z pytaniem w oczach o czym ona mowi. nagle tak jak sie pojawil ten zapach tak szybko znikl.do dzisiejszego dnia glowilam sie co to bylo.szukalam odp w internecie .o ojcu pio tez czytalam.ale dopiero twoje swiadectwo dalo mi odp DzIEKUJE.ktoz jak BOG!!! CHWALA PANU JEZUSOWI ,MATCE NAJSWIETRZEJ :D
OdpowiedzUsuńJa taki zapach czułam przed drzwiami mojego domu- ale fizycznie nie było możliwości żeby był ten zapach. Był to zapach delikatny i piękny jak nie z tego świata. Zapal czuła w godzinę śmierci mojego taty - tata zmarł w szpitalu na covid, więc o śmierci jeszcze nie wiedziałam. W czasie choroby zmawialam nowennę pompejańską....
OdpowiedzUsuń