Historia
kobiety cudzołożnej, którą rozważamy w V Niedzielę Wielkiego Postu wprowadza
nas głęboko w tajemnicę Bożego miłosierdzia, które w Chrystusie zwycięża grzech
i śmierć.
Stanowi ona doskonały przykład na to, że przypowieści, przez które
Jezus naucza nas o Królestwie Bożym są w rzeczywistości ilustracją do Jego
życia. Jeżeli bowiem przypowieść o synu marnotrawnym, którą rozważaliśmy w
zeszłym tygodniu, jest obrazem miłosierdzia Ojca przywracającego niewdzięcznego
syna do jego pierwotnej godności, to dzisiejsza historia „sądu” Jezusa nad
cudzołożnicą ukazuje nam Boga w Jego zbawczym działaniu. Dlatego, medytując nad
sensem dzisiejszej Ewangelii, warto pamiętać słowa Jezusa skierowane do Filipa:
„Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 9), oraz naukę św.
Pawła z Listu do Kolosan: „On jest obrazem Boga niewidzialnego -
Pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1, 15). W zderzeniu z
przesadnym legalizmem uczonych w Piśmie i faryzeuszów, Jezus – Pierworodny i
jedyny Syn Ojca – przywraca oryginalny sens i pełnię Prawa, które sam Bóg nadał
Mojżeszowi.
Istotą tego Prawa jest bycie instrumentem, który pomaga ludziom dotkniętym
konsekwencjami grzechu pierworodnego, w ich powrocie do pierwotnego piękna z
przed upadku Adama i Ewy, promieniującego z oblicza Jezusa, który pochyla się
nad każdym człowiekiem, podnosi go i obmywa z grzechów swoją Najświętszą
Krwią.
Historia,
którą rozważamy ma miejsce o świcie, który wobec nocy symbolizującej śmierć i
grzech ma szczególne znaczenie chrystologiczne. Bezpośrednio po perykopie z
kobietą przyłapaną na cudzołóstwie św. Jan umieścił słowa Jezusa, który
powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie
będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12).
Jeżeli dodamy do tego informację, że Pan spędził noc na Górze Oliwnej, gdzie
być może swoim zwyczajem modlił się i gdzie spędzi na modlitwie ostatni wieczór
swojego ziemskiego życia zanim zdradzony przez Judasza zostanie pojmany,
postawiony przed Wysoką Radą i skazany na śmierć, jeszcze wyraźniej dostrzec
możemy w dzisiejszej historii jej charakter soteriologiczny. Ten, który zostaje
postawiony przez przebiegłych „obrońców” Prawa w roli sędziego kobiety
przyłapanej na cudzołóstwie, wkrótce sam będzie poddany farsie fałszywych
oskarżeń i niesprawiedliwego osądu. Co więcej, siódmy rozdział Ewangelii św.
Jana kończy się starciem Nikodema z arcykapłanami, którym ukryty uczeń Pana
zadaje pytanie: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw
przesłucha, i zbada, co czyni?” (J 7, 51).
Z farsą mamy
do czynienia również w przypadku kobiety przyłapanej na cudzołóstwie. Chodzi tu
o 12 – 14 letnią dziewczynę, która była zaręczona, ale nie zamieszkała jeszcze
z mężem. Mężatki, które mieszkały z mężem, za cudzołóstwo karane były śmiercią
przez uduszenie. Z jakiegoś powodu osoba ta nie wytrwała w wierności małżonkowi
i popełniła poważne przestępstwo. Co dziwne, nie przyprowadzono z nią
mężczyzny, z którym cudzołożyła. Nie ujawnił się również żaden świadek jej
upadku: według Prawa mojżeszowego powinien jako pierwszy rzucić najcięższy
kamień, który miał w zasadzie uśmiercić osobę skazaną. Cała ta historia może
zatem wyglądać na prowokację, której jedynym celem była kompromitacja i
zniszczenie Jezusa.
„Wówczas
uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono
na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu,
tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam
takie kamienować. A Ty co mówisz?» Mówili to wystawiając Go na próbę,
aby mieli o co Go oskarżyć” (J 8, 3-6).
Poraża fakt,
że dla uczonych w Piśmie i faryzeuszów zarówno Prawo, jak los kobiety były
jedynie narzędziami w realizacji ich celu: zastawienia na Jezusa „pułapki
doskonałej”. Dla nich kobieta nie popełniła grzechu, ona była grzesznicą, jakby
ten czyn ją definiował jako człowieka, dlatego już jest poniekąd martwa i takim
chcieli oni widzieć Jezusa. Na swój przewrotny sposób dostrzegają w nich pewne
podobieństwo: kobieta, zdradzając męża wystąpiła przeciw Przymierzu Boga z Jego
narodem, które symbolizowało małżeństwo; Jezus, występując przeciw bezdusznemu
legalizmowi faryzeuszów i uzdrawiając w szabat, był dla nich służącym
Belzebubowi odstępcą łamiącym Prawo i odwodzącym lud od Przymierza z Bogiem.
Oboje zasługiwali na śmierć i oto nadarzyła się ku temu doskonała okazja.
Jeżeli bowiem Jezus potępi kobietę, wówczas zaprze się samego siebie i stanie
się niewiarygodny. Co więcej, być może faryzeusze powiedzą Mu wtedy: skoro
uznajesz ją za winną, to weź najcięższy kamień i rozpocznij egzekucję. Jeżeli
natomiast w świątyni przeciwstawi się publicznie Prawu Mojżesza, zostanie
uznany za bluźniercę i aresztowany. W obu przypadkach jego misja zakończy się
definitywnie. Chytry plan faryzeuszów można z przekonaniem nazwać diabolicznym,
i w rzeczywistości są narzędziami szatana, gdyż podobnie jak diabeł na pustyni,
posługując się Słowem Bożym, wystawiają Jezusa na próbę, kuszą Go, chcąc
położyć kres Jego zbawiennej misji.
Początkowo
Jezus milczy, jak milczał sądzony przez Piłata, wyznawszy, że jest królem
żydowskim: „A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał.
Wtedy zapytał Go Piłat: «Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie?» On
jednak nie odpowiedział mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się
dziwił” (Mt 27, 12-14). Taka jest Jego odpowiedź na farsę osądu, któremu
poddana zostaje nie tylko kobieta cudzołożna, lecz również On, Błogosławiony
mąż, który odmawiając udziału w osądzie dziewczyny, nie wchodzi na drogę
grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana”
(Ps 1, 1-2). Właśnie z powodu tego upodobania w Prawie Jezus pisze palcem po
ziemi:
„Lecz
Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali,
podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci
na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli,
wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do
ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku” (J 8, 6-9).
Nie wiemy,
co Jezus pisze palcem po ziemi. Najwyraźniej nie jest to według Ewangelisty
bardzo istotne. Ważny jest sens tego gestu, który każdemu Żydowi znającemu
Pisma powinien kojarzyć się ze słowami Mojżesza skierowanymi do Izraelitów w
kontekście ich bałwochwalstwa: „dał mi Pan dwie kamienne tablice pisane
palcem Bożym. Były na nich wyryte wszystkie słowa, które wyrzekł do was Pan
na górze spośród ognia w dniu zgromadzenia” (Pwt 9, 10). W dalszej części
swojej mowy Mojżesz przytoczył słowa Boga, który uznał naród wybrany winnym
bałwochwalstwa: „Wstań, zejdź stąd prędko, bo niegodziwie postąpił twój lud,
który wyprowadziłeś z Egiptu. Szybko zeszli z drogi, którą im zaleciłeś.
Uczynili sobie posąg ulany z metalu” (Pwt 9, 12) i Jego wyrok: „Pozwól,
że ich wytępię, wygładzę ich imię spod nieba, a z ciebie uczynię naród
mocniejszy i liczniejszy od nich” (Pwt 9, 14). Mojżesz, wobec grzechu
Izraelitów wstawił się za nimi, czyniąc pokutę: „I leżałem przed Panem, jak
za pierwszym razem, przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, nie jedząc
chleba, nie pijąc wody za cały ten grzech, któregoście się dopuścili, czyniąc
to, co jest złe w oczach Pana, i pobudzając go do gniewu” (Pwt 9, 18). Bóg
zaś okazał im swoje miłosierdzie: „Przeląkłem się bowiem widząc gniew i
zapalczywość, jakimi zapłonął na was Pan, tak że chciał was wytępić. Lecz
wysłuchał mnie Pan jeszcze i tym razem” (Pwt 9, 19).
Tym, co
konstytuowało naród wybrany było nie tyko jego pochodzenie od Abrahama i
uczestnictwo w danych mu przez Boga obietnicach, ale również doświadczenie
ciężaru własnego grzechu i łaski Bożego miłosierdzia, otrzymanego dzięki wstawiennictwu
orędowników wybranych przez Boga. Dotyczyło to zarówno wymiaru wspólnotowego
jak i indywidualnego: każdy bowiem, nawet „prawy siedmiokroć upadnie i
wstanie” (Prz 24, 16). Dlatego Jezus, podobnie jak podczas kuszenia
przez diabła na pustyni, „odpowiada” faryzeuszom i uczonym w Piśmie, nawiązując
swoim gestem do słów Mojżesza, po czym – jako nowy i doskonały Pośrednik między
Bogiem a Jego ludem – wypowiada polecenie, które pozornie zdaje się być
wydaniem wyroku na kobietę, a w rzeczywistości jest swoistym kontratakiem wobec
knowań faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Żaden bowiem z nich nie mógł powiedzieć
o sobie, że nie popełnia grzechu, ponieważ w tym momencie zanegowałby Pismo („prawy
siedmiokroć upadnie”). Trudno powiedzieć zatem, czy czują oni wyrzuty
sumienia, przypominają sobie własne grzechy i dlatego żaden z nich nie chce
jako pierwszy zadać śmiertelnego ciosu; być może po prostu rozumieją, że i tym
razem przegrali, więc niczym szatan/oskarżyciel odstępują od Jezusa, aż do
czasu (por. Łk 4, 13), gdy nadarzy się inna okazja, by Go pojmać. Zostawiają
przy tym kobietę cudzołożną z Panem, potwierdzając przez to, że od samego
początku nie zależało im na wymierzeniu jej sprawiedliwości. Podstęp się nie
udał i kobieta przestała im być potrzebna.
„Wówczas
Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie
potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie
potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»” (J 8, 10-11).
Nie
przestała być jednak potrzebna Jezusowi, który przyszedł odszukać i ocalić
takich jak ona: grzesznych, zagubionych, potępionych przez tych, którzy uważali
się za sprawiedliwych. Uwolniony wreszcie od obecności śmiertelnie trującego
kwasu faryzeuszów i uczonych w Piśmie, Jezus – nowy Mojżesz – stanął przed
przerażoną dziewczyną jako Zbawiciel, aby również dla niej – grzesznej, lecz
przez to nie potępionej córki Abrahama – wypełniły się słowa proroctwa
Zachariasza:
„Jego
ludowi dasz poznać zbawienie [co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów,
dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce
nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby
nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1, 77-79).
Jezus nie
potępia kobiety, która popełniła cudzołóstwo dlatego, że jest całkowicie
zjednoczony z Ojcem, który „nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat
potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17).
Potępienie jest domeną diabła, który nie potrafi kochać i przebaczać. Uczył o
tym o. Matteo La Grua, jeden z najbardziej znanych włoskich
egzorcystów, obdarzonym charyzmatem uzdrawiania i uwalniania:
„Największym
naszym wrogiem jest wyrok oskarżający. A główny oskarżyciel jest jeden: diabeł.
Kiedy otwieramy serce, aby oskarżać bliźniego, z pewnością otwieramy serce
diabłu. Nasze słowa oskarżające są owocem zamysłów szatana. Oskarżanie i
sądzenie są zakazane przez Boga. On udziela światła i miłości, kiedy się sądzi
wobec Niego. Ale w życiu codziennym Pan domaga się naszego „współczucia”. Nie
wolno nam pozostawiać miejsca na oskarżanie i sądzenie. Kto sam sądzi, jest
przeciwko Bogu, czy to umysłem, czy sercem. I to właśnie tam gnieździ się
szatan. „Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”. Bóg uczy litości
wobec grzesznika. Kiedy wydajemy wyroki potępienia, stawiamy siebie na miejscu
Boga i zajmujemy pozycję przeciwną Jego przykazaniu. Kiedy otwieramy drzwi
naszego serca szatanowi, on jest w nas i oskarża innych dla naszej zguby.
Oskarżając innych, oskarżamy samych siebie i szkodzimy samym sobie. A zatem
uwalniajmy się od myśli oskarżających, od uczuć zawiści, od urazy. Tylko w ten
sposób możemy uwolnić się z mocy zła. I tak zamkniemy drzwi naszego serca przed
szatanem” (O. Matteo La Grua. Roberta Ruscica, „Moja walka z szatanem”,
s. 55-56).
Brak osądu i
potępienia ze strony Jezusa nie oznacza bynajmniej, że zbagatelizował On grzech
kobiety cudzołożnej. Gdyby tak było Jego odkupieńcza śmierć nie miałaby sensu.
Pan – na sposób znany tylko Ojcu – wziął jej grzech na siebie, tak jak wziął na
siebie grzechy wszystkich ludzi popełniane od stworzenia świata, aż do jego
końca i potraktował je do tego stopnia poważnie, że aby nas odkupić umarł
najhaniebniejszą i najboleśniejszą śmiercią, jaką wówczas zadawano w majestacie
rzymskiego prawa.
W tym sensie
dzisiejsze polecenie Jezusa: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J
8, 11) nabiera dla nas, jego uczniów, szczególnego sensu, który można wyrazić,
nawiązując do słów św. Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian: „Czyż nie
wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a
którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką]
bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” (1
Kor 19, 20).
Arek
... Jakie to piękne. Jezus powiedział idź i nie grzesz już więcej.
OdpowiedzUsuńCzłowiek z upływem czasu przypomina sobie o swoich błędach i grzechach. Ja nie potrafię zapomnieć o swoich błędach, grzechach. Co jakiś czas powracam do nich myślami. Bardzo żałuję, nie potrafię jednak zapomnieć. Boję się konsekwencji swoich czynów, boję się , że ludzie będą mnie postrzegać przez pryzmat tej osoby, którą kiedyś byłam. To, że postępowałam źle, uzmysłowiłam sobie dopiero po jakimś czasie. Miałam złych doradców, jednym z nich była moją " wierząca" koleżanka Zabrnęłam w bagno, nie wiedziałam jak wyjść , a później zostałam sama... Często czuje się, jakbym miała być zaraz ukamienowana, najgorsze jednak jest to czekanie... Strach i lęk, które nie pozwalają mi spać.
Dziś ludzie często próbują odwracać tą negatywną uwagę innych ludzi od siebie, często szukają kozła ofiarnego, oczerniają innych, aby na ich tle wybielić siebie. Oceniają wszystkich do około ...
Czasy się zmieniły, ale nie ludzkie postępowanie.
Wśród osób, które chciały ukamienować tą młodą kobietę były na pewno osoby, które pewnie dopuszczały się różnych przewinień , możliwe, że nie zostały tylko na czymś przyłapane.
Módlmy się o dar mądrości i rozumu, o łaskę kroczenia Bożymi ścieżkami.
Panie trzymaj mnie za rękę, nie pozwól upaść, otwórz me oczy , uszy, serce i obdarz mnie mądrością i rozumem, abym nie zbaczała z Twojej ścieżki nigdy więcej. Ulecz to, co chore, wybacz, co było złe. Amen
Bożenka PZ
PS. proszę o modlitwę o uwolnienie mnie od problemu wiadomego Panu.
Z serca Bóg zapłać
Bożenko… co czytaliśmy w pierwszym czytaniu minionej niedzieli?
OdpowiedzUsuń„Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej; pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?”
Masz przykład Magdaleny, masz przykład dobrego łotra na krzyżu, masz przykład Świętych i Błogosławionych. Którzy w przeważnie wczesnych okresach swojego życia żyli tak, że po ludzku, na świętość się im kompletnie zanosiło…
Ale pokochali Boga, dostrzegli w końcu Jego miłość i przestali lękać się tego, co robili, a zaczęli dobrze wykorzystywać czas, który był przed nimi.
Relacja z Bogiem w którą weszli ukazała im drogę ku świętości.
Bożenko, będąc w relacji z Bogiem, nie możesz żyć lękiem przeszłości. Żal zła, ma pokryć pokuta i wiara w Boże Miłosierdzie.
Twoją wrażliwość sumienia, wykorzystuje zły, abyś trwając w duchowych rozterkach spowodowanych przeszłością, nie szła ku Bogu tak, jak mogłabyś.
Każdy musi znaleźć sposób na zwalczanie tego co wraca, a walkę trzeba podejmować w zarodku rodzącej się myśli wstecznej.
Masz żyć chwilą obecną, a za chwilę tą właśnie chwilą, która przyszła… i tak cały czas. A wszystkie te chwile mają być dobre, z wiarą w Miłosierdzie Boże i w relacji do Pana Boga w ogóle.
Rozpoznaj te nowe rzeczy w Twoim życiu, bo one na pewno są. W trudach i problemach życia sprawdzaj się przed Bogiem.
On jest z Tobą.
Ty bądź z Nim od teraz tak, jak być doznała nowego Chrztu, który przecież gładzi wszystko.
Nie ma wczoraj, jest tylko dzisiaj. A ja życzę Ci permanentnego dobrego, każdego dzisiaj.
Sławek +
DZIĘKUJĘ ZA SŁOWA OTUCHY SŁAWKU.
UsuńNie chcę się oglądać wstecz, czuje jednak , że zły nie odpuszcza.
Przed praktycznie każdymi świętami zło atakuje. Nic nie wychodzi z moich planów, ogrom pracy, zmęczenie, choroby ,prześladująca mnie przeszłość.
Uwierz mi proszę, staram się iść do przodu. Staram się być innym człowiekiem każdego dnia.Nie jest mi łatwo.
Codziennie oddaje wszystko Panu, proszę o łaskę i siłę na kolejny dzień.
Dziękuję i pozdrawiam
Bożenka PZ