W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Pan Jezus, posługując się słownictwem zaczerpniętym z tradycji eschatologicznej, wskazuje na prawdziwy cel istnienia tego świata, w szczególności zaś każdego człowieka, który polega na osiągnięciu w Chrystusie tej pełni, dla której stworzył go Bóg.
Czytając
opis „owych dni”, które nastąpią po zniszczeniu Jerozolimy i
prześladowaniach uczniów Jezusa, trudno zachować optymizm i nie lękać się o
swój los. Zapowiedź, że „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku.
Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte” (Mk 13,
24) wskazuje na kosmiczny wymiar katastrofy, w której los jednostki wydaje się
nieistotny wobec ogromu tragedii. W rzeczywistości dzisiejsze nauczanie Jezusa
jest źródłem nadziei dla każdego człowieka, który w Niego wierzy, zgodnie ze słowami:
„Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli
Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie
są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele
wróbli” (Mt 10, 29-30).
Źródłem i
mocą nadziei uczniów Jezusa jest zbawcza wola Jego Ojca. Również dlatego Pan
nawiązuje do obrazu Dnia Jahwe, w którym wypełnią się Boże obietnice złożone
Abrahamowi, jego potomstwu i całej ludzkości. Tylko wówczas bowiem, gdy
przyjmie się objawiony obraz Boga zawierającego przymierze ze swoim ludem, a
przez niego z całą ludzkością, można zrozumieć prawdziwy sens istnienia świata
i celu, dla którego został on stworzony, a także natury sądu, jakiego na końcu
czasów dokona Jezus posłany przez Ojca.
„Pierwszoplanowym
tematem jest Dzień Jahwe, dzień Jego triumfu i sądu, który ma sprawować tak nad
narodami pogańskimi, jak nad Izraelem. Przy tym ludy pogańskie po swoim
nawróceniu wejdą do powszechnego królestwa Jahwe. Ów Dzień Jahwe ma wprawdzie
wymiary kosmiczne, jak tego dowodzi głoszona przez proroków przemiana przyrody
wraz z zapanowanie m na ziemi iście rajskiego pokoju, ale – biorąc pod uwagę
wszystkie dane – ów dzień nie jest punktem docelowym w dziejach zbawienia, lecz
raczej zwrotnym. Jest to mianowicie początek nowego rodzaju istnienia. Nowa
egzystencja oparta na nowym przymierzu. Będzie je cechować powszechna znajomość
Jahwe, wraz z chęcią przynależenia do Niego. Z tą radykalną przemianą
egzystencji wiąże się ściśle zapowiedziana zagłada śmierci, sprowadzonej ongiś
przez rajski upadek” (Augustyn Jankowski OSB, „Eschatologia Nowego
Testamentu”, s. 18).
We
wcieleniu i misji Syna w pełni realizują się zbawcze plany Ojca wobec każdego
człowieka. To Jezus Chrystus ofiaruje nam nową egzystencję synów Bożych, dzięki
swojej ofierze na krzyżu, jak zapowiedział ustanawiając sakrament Eucharystii:
Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc:
«Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie
wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 27-28). Św. Paweł wskazuje dziś na
związek ofiary krzyżowej Syna Bożego z Jego przyjściem w chwale, odnosząc się
do doskonałego przymierza Boga ze swoim ludem, zapowiedzianego przez proroka
Jeremiasza: „Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za
grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną
się podnóżkiem nóg Jego. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy
są uświęcani. Daje nam zaś świadectwo Duch Święty, skoro powiedział: Takie jest
przymierze, które zawrę z nimi w owych dniach, mówi Pan: dając prawa moje w ich
serca, także w umyśle ich wypiszę je” (Hbr 10, 12-16).
Sąd
ostateczny, jakiego Syn Człowieczy dokona przy swoim ponownym przyjściu w
chwale, można właściwie pojąć w kontekście tego sądu, który już się dokonał
przy Jego wcieleniu. Mówi o nim Jezus: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna
na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego
zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już
został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd
polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali
ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 17-19). Zatem w
pewnym sensie sami osądzamy siebie za każdym razem, gdy podejmujemy decyzję czy
jesteśmy za, czy przeciw Jezusowi; czy w Niego wierzymy i żyjemy według Jego
przykazani miłości Boga i bliźniego, czy Go odrzucamy, nie wierząc w Niego lub
żyjąc wbrew wyznawanej wierze; czy krzyż, którego nie szczędzi nam życie,
przyjmujemy jako okazję, by jak św. Paweł, dopełniać „braki udręk Chrystusa
dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24) i w ten sposób się
uświęcać, czy raczej staje się on dla nas niewdzięcznym ciężarem, za którego
obecność w naszym życiu winimy Boga, oskarżając Go o brak miłosierdzia i
zamykając serce na Jego miłość.
Jezus
zapowiada dziś Apostołom: „Wówczas ujrzą Syna Człowieczego,
przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą” (Mk 13, 26-27). Właśnie słowa,
w których Pan utożsamia się z Synem Człowieczym przychodzącym w chwale, staną
się, uznane przez najwyższego kapłana za bluźnierstwo, bezpośrednią przyczyną
Jego śmierci: „A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Poprzysięgam Cię na Boga
żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?» Jezus mu odpowiedział:
«Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego,
siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich».
Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił” (Mt 26,
63-65). W swoim opisie śmierci Jezusa św. Jan Apostoł cytuje proroka
Zachariasza: „I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego,
którego przebili” (J 19, 37). Paruzja naszego Pana Jezusa Chrystusa
będzie dramatem dla tych, którzy, mimo że przebijają Go swoimi grzechami, do
ostatniej chwili ziemskiego życia nie chcą ujrzeć w Nim Syna Człowieczego,
którego Ojciec posłał również dla ich zbawienia, uwierzyć w Niego i
odpowiedzieć miłością na Miłość, stając się na Jego wzór darem dla bliźniego.
Oni to zbudzą się „ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (Dn 12, 2), ponieważ
Syn Człowieczy odpowie im podobnie jak nieroztropnym pannom: „Zaprawdę,
powiadam wam, nie znam was” (Mt 25, 12).
To
zagrożenie nie dotyczy jedynie zatwardziałych grzeszników, ateistów czy
bluźnierców walczących z Bogiem, lecz dotyka każdego z nas, którzy przez
chrzest święty umarliśmy z Chrystusem, aby z Nim i w Nim, jako członki Jego
mistycznego Ciała, zmartwychwstać do życia wiecznego. Jeżeli nie będziemy czuwać
nad sobą, łatwo możemy stać się nowotworem w mistycznym ciele Pana, żyjąc w
słodkim przekonaniu o swojej wyższości duchowej nad innymi ludźmi. Przed taką
sytuacją ostrzega nas Jezus: „Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie,
Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych
duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego
imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode
Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"” (Mt 7, 22-23).
Warto zatem
prosić Boga o łaskę codziennego odmieniana się i stawania się jak dzieci (por.
Mt 18, 3), odrzucać pokusę swoistego samozbawienia, której ulegali faryzeusze
pokładający ufność w swojej pobożności i gardzący innymi, i całkowicie
zawierzyć Ojcu niebieskiemu, pamiętając przy tym, że ów miłujący Abba – Tatuś,
jest jednocześnie naszym Panem, któremu wszystko zawdzięczamy, dlatego należy
Mu się nasz najwyższy szacunek, gdyż jak uczy św. Paweł: „Bóg nie dozwoli z
siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim,
jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze
życie wieczne. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie,
będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas,
czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze” (Ga 6, 8-10).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.