Dzisiejsza perykopa ewangeliczna stanowi swoistą ilustrację do przypowieści, którą Kościół rozważał w zeszłą niedzielę, a której jednym z pierwszoplanowych bohaterów, obok faryzeusza, jest celnik. Kolejny raz, jak to ma miejsce w Ewangelii św. Łukasza, przykład z życia Zbawiciela potwierdza słuszność praw głoszonych przez Niego w przypowieściach. Historia spotkania Mistrza z Nazaretu z przełożonym celników, bogaczem Zacheuszem, której owocem jest głęboka, wewnętrzna przemiana poborcy podatkowego uczy nas, że dla Pana Boga nie ma człowieka straconego i nawet największy grzesznik może, dzięki spotkaniu z Wcielonym Słowem Bożym, wydać owoce autentycznego nawrócenia i zawstydzić nas swoją hojnością.
Między przypowieścią o faryzeuszu i celniku,
a historią przemiany myślenia i życia (gr. metanoia) Zacheusza, św. Łukasz
umieszcza cykl nauk Pana Jezusa, które pomagają lepiej zrozumieć dzisiejszą perykopę.
Krótka opowieść o niemowlętach, które rodzice przynosili, aby Jezus je
pobłogosławił, co budziło protest oburzonych uczniów, kończy się bardzo ważnym
zdaniem: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko (gr. hos paidion), ten
nie wejdzie do niego” (Łk 18, 17).
Następnie św. Łukasz opisuje spotkanie z
bogatym młodzieńcem, nazywając go „zwierzchnikiem” (gr. archon). Ów bogaty
zwierzchnik pragnął osiągnąć życie wieczne, lecz nie był w stanie otworzyć się
na wezwanie Jezusa: „sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz
miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź ze Mną». Gdy to usłyszał, mocno się
zasmucił (gr. perylipos egenethe), gdyż był bardzo bogaty” (Łk 18, 22-23). I
gdy zdawałoby się, że los bogaczy jest przesądzony, Pan wypowiada jedno z
najbardziej pocieszających zdań w całej Ewangelii: „Co niemożliwe jest u ludzi,
możliwe jest u Boga” (Łk 18, 27). Pierwszy raz padło ono, w nieco innej formie,
z ust archanioła Gabriela, podczas zwiastowania Mary: „Dla Boga bowiem nie ma
nic niemożliwego” (Łk 1, 37). Wszechmoc Boga, która pierwszy raz objawiła się w
dziele stwórczym, teraz wyraziła się we Wcieleniu Słowa, akcie nieskończonej
miłości Boga Ojca do ludzkości, która pogrążona w ciemnościach grzechu,
niezdolna do wyzwolenia się z jego niszczących więzów, „jęcząc i wzdychając”
oczekiwała na przyjście Zbawiciela. Całe życie naszego Pana było wyrazem
uzdrawiającego i uświęcającego działania Bożego miłosierdzia, o którym św.
Paweł napisał: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała
się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska
przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez
Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rz 5, 20-21). Grzech, łaska, sprawiedliwość,
życie wieczne, czyli zbawienie – to są tematy przewodnie również dzisiejszej
Ewangelii, które znaczą etapy procesu nawrócenia od grzechu ku prawdziwej
świętości celnika Zacheusza.
Uzdrowienie niewidomego w pobliżu Jerycha
może stanowić kolejną wskazówkę. Ten chory człowiek nie uległ presji tłumów i
wykorzystał w pełni swoją szansę, wykrzykując jak najgłośniej swoją wiarę w
królewskie pochodzenie Chrystusa i błagając Go o zlitowanie: „Lecz on jeszcze
głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»” (Łk 18, 39). Żebrak
nie miał niczego, co mógłby ofiarować Jezusowi, za wyjątkiem swojej wiary w
Jego mesjańską, uzdrawiającą moc. Najwidoczniej Odkupicielowi to wystarczyło:
„Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast
przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga” (Łk 18, 42-43).
Spotkanie Pana Jezusa z Zacheuszem jest
swoistą syntezą wspomnianych wątków i wprowadza nas jeszcze głębiej w tajemnicę
Jego zbawczej misji. „Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A
[był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo
bogaty” (Łk 19, 12). Opis bohatera dzisiejszej historii, jaki daje nam św.
Łukasz, wcale nie jest zachęcający. Zacheusz jest szefem celników: najbardziej
pogardzanej i znienawidzonej grupy społecznej, oddającej usługi zarówno
rzymskiemu okupantowi, jak i lokalnym satrapom, którzy nie mniej dotkliwie
ciemiężyli lud. Co więcej, ze swojej działalności uczynił Zacheusz środek do
nieuczciwego – jak sam przyzna – wzbogacenia. Chroniony przez Rzymian,
pozbawiony skrupułów i żerujący na tragedii swoich współbraci urzędnik żyje w
permanentnym grzechu, a co za tym idzie nieczystości, która czyni go niezdolnym
do jakiejkolwiek formy religijności rytualnej, co w konsekwencji skazuje go,
jako człowieka świadomie i dobrowolnie bezbożnego, na wieczne potępienie.
Tragizm moralny i rozdwojenie egzystencjalne wyraża jego imię „Zacheusz”, które
pochodzi od hebrajskiego słowa „zakkaj”, co znaczy: „czysty”, „bez winy”. Z
jednej strony należy on do wybranego przez Boga ludu kapłańskiego, powołanego
do tego, aby był czysty i nienaganny przed Jego obliczem, z drugiej swoim
stylem życia Zacheusz neguje to powołanie i kala godność dziecka Abrahama.
Jest jednak w tym człowieku coś, co nie
pasuje do tej jednoznacznie negatywnej charakterystyki: „Chciał on koniecznie
(gr. ezetei, dosł. szukał (by)) zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z
powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na
sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić” (Łk 19, 3-4).
Zacheusz pragnie zobaczyć sławnego Mistrza z Nazaretu i stara się, mimo
przeszkód związanych z jego niskim wzrostem, znaleźć sposób, by dopiąć swego.
Jak się okaże, nie jest to zwykła ciekawość wywołana opowieścią o cudach,
choćby niedawnym uzdrowieniu ślepca na drodze do Jerycha. W tym celu
zwierzchnik celników gotów jest narazić na szwank swoją reputację. Według
ówczesnych zasad osobom poważnym, piastującym wysokie stanowiska państwowe, nie
wypadało biegać, nie mówiąc już o wspinaniu się na drzewa. Tak zachowywać mogły
się wyłącznie dzieci. Tymczasem Zacheusz, na wieść o zbliżającym się
Nauczycielu, zapomina o swojej reputacji i niczym wyrostek wspina się na
sykomorę. Można powiedzieć, że przyjmuje on królestwo Boże, które w Jezusie
Chrystusie zbliża się do niego, niczym dziecko, wolny od wszelkiego fałszywego
dostojeństwa i związanej z nim pychy. To łaska Boża wzbudziła w szefie celników
pragnienie ujrzenia Jezusa, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: „ kto to
jest”? Pytanie o tożsamość Mistrza nieobce było uczniom Chrystusa i wyrażało
ich podziw, który rodził się w reakcji na objawienie się Bożej natury Jezusa w
Jego czynach: „Oni zaś przestraszeni i pełni podziwu mówili nawzajem do siebie:
«Kim właściwie On jest, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a są Mu
posłuszne»” (Łk 8, 25). To jest bardzo ważny moment w objawieniu się ekonomii
Bożego zbawienia: podły i niemoralny Zacheusz, niemal martwy duchowo i
niezdolny do właściwego – przynajmniej według żydowskich standardów religijnych
– oddawania czci Bogu, doświadcza pragnienia poznania prawdziwej tożsamości
Jezusa i chce, choćby przez chwilę, Go zobaczyć. Później zaś intuicyjnie
znajduje, niczym jego odpowiednik z przypowieści, prawdziwy, bo oparty na
pokorze i prawdzie, sposób wejścia w relację z Bogiem. Tymczasem faryzeusze i
uczeni w Piśmie, którzy przestrzegali wszystkie nakazy i zakazy wypływające z
objawienia mojżeszowego, oraz z refleksji nad Bożym słowem, zagubili w ich
gąszczu prawdziwego ducha Prawa, a tożsamość Jezusa upatrywali w jego
pochodzeniu od Belzebuba.
Zbawiciel dosłownie wyszedł naprzeciw
pragnieniom Zacheusza: „Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i
rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w
twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy,
widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę»” (Łk 19, 5-8). W
przypowieści Pana celnik, który wszedł do świątyni, „nie śmiał nawet oczu
wznieść ku niebu” (Łk 18, 13), ponieważ czuł ciężar swoich grzechów i uważał
się za niegodnego do oglądania Boga. Jezus, który jest bez grzechu, spogląda ku
niebu, lecz Boga dostrzega w sercu grzesznika, który mniej lub bardziej
świadomie odpowiada na łaskę działającego w nim Ducha Świętego. Chrystus jest
jedynym prawdziwym pasterzem: „woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je”
(J 10, 3). To dzięki pełnemu zjednoczeniu z Duchem Świętym, którym Ojciec
namaścił swojego Umiłowanego Syna, i który prowadził Go od momentu chrztu w
Jordanie w Jego publicznej misji, Pan zna imię Zacheusza, podobnie jak poznał
Natanaela: „Powiedział do Niego Natanael: «Skąd mnie znasz?» Odrzekł mu Jezus:
«Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym».
Odpowiedział Mu Natanael: «Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem
Izraela!” (J 1, 48-49). Przywołanie celnika również na bardzo głęboki sens:
choć jego kreatywność okazała się skuteczna w realizacji powziętego zamiaru i
udało mu się zobaczyć Jezusa, to plany Boże, które zaprowadziły Zacheusza na
sykomorę, przekraczają jego najśmielsze oczekiwania. Jezus przejmuje inicjatywę
i proponuje celnikowi, by ten przyjął Jego zbawienie. Co więcej, Zbawiciel nie
chce czekać, lecz pragnie, aby bogacz zszedł prędko (gr. speusas) z drzewa,
ponieważ dziś (gr. symeron) musi (gr. dei, jest konieczne) zatrzymać się w jego
domu. W tym kontekście czasownik „dei” oznacza konieczność wynikającą z
realizacji odwiecznej, zbawczej woli Boga. To zatrzymanie się w domu
grzesznika, wyraża zjednoczenie, komunię Boga i człowieka, która uzdrawia i
uświęca; jest ona symbolem wywyższenia i wiecznego zbawienia będącego
uczestnictwem w życiu Trójcy Przenajświętszej: „Oto stoję u drzwi i
kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z
nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i
Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie” (Ap 3, 20-21).
Zacheusz okazał pełne posłuszeństwo Mistrzowi
z Nazaretu. „Zeszedł więc z pośpiechem (gr. speusas) i przyjął Go rozradowany
(gr. chairon)” (Łk 19, 6). Pośpiech i radość są często reakcją na łaskę Ducha
Świętego, która wyraża się w głoszeniu Dobrej Nowiny w słowach i czynach. W
księdze proroka Izajasza czytamy: O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna
radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza
zbawienie, który mówi do Syjonu: «Twój Bóg zaczął królować». Głos! Twoi
strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki radosne, bo oglądają na własne
oczy powrót Pana na Syjon” (Iz 52, 7-8). Niedościgłym wzorem jest dla nas
Najświętsza Maryja Panna. Napełniona Duchem Świętym, po zwiastowaniu archanioła
Gabriela, „wybrała się i poszła z pośpiechem (gr. meta spoudes) w góry do
pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła
Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w
jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
«Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego
łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos
Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości (gr. en
agalliasei) dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że
spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana». Wtedy Maryja rzekła: «Wielbi dusza
moja Pana, i raduje się (gr. egalliasen) duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,
39-47).
Bogaty i grzeszny zwierzchnik celników, w
odróżnieniu od bogatego i pobożnego młodzieńca, który zamknął się na łaskę Bożą
i odszedł smutny, doświadczył „na własnej skórze” zbawczego działania Bożej
mocy. Podczas, gdy wszyscy (gr. pantes), a zatem również uczniowie, szemrali z
niezadowoleniem, zgorszeni zachowaniem Jezusa, Duch święty dogłębnie
przeobrażał duszę „bezbożnika”, który wydał godne owoce swojego nawrócenia
(por. Łk 3, 8): „Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę
mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam
poczwórnie»” (Łk 19, 8). Zacheusz, który uznał w Jezusie Pana, poszedł dalej
niż celnik z przypowieści: nie tylko uczynił pośrednio wyznanie grzechów
(„jeśli kogo w czym skrzywdziłem”), lecz również zadośćuczynił Bogu i
bliźniemu, spełniając uczynek miłosierdzia („połowę mego majątku oddaję
ubogim”) i naprawiając z nawiązką wyrządzone zło („a jeśli kogo w czym
skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”). To, co było owocem radości w Duchu świętym,
stało się również źródłem prawdziwego szczęścia, zgodnie z nauką św. Pawła,
cytującego niezapisane w Ewangeliach słowa Pana: „Więcej szczęścia jest w
dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35).
Ostatnie słowa Jezusa, skierowane do
Zacheusza i wszystkich zgromadzonych Żydów, stanowią podsumowanie, oraz klucz
do właściwej interpretacji tych niezwykłych wydarzeń: „Na to Jezus rzekł do niego:
«Dziś zbawienie (gr. soteria) stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest
synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co
zginęło»” (Łk 19, 9-10). Ponieważ celnik przyjął pod swój dach Jezusa jako Pana
i bez zastrzeżeń wypełnił Jego wolę, doświadczył łaski zbawienia, będącej darem
Ducha Świętego dla tych, którzy uwierzą w Jezusa i szczerze chcą żyć według
Ewangelii. Jego dotychczasowe, grzeszne życie nie stanowiło dla Pana Boga
przeszkody nie do pokonania, jak chcieliby faryzeusze i ci wszyscy, którzy
mieli się za pobożnych. Św. Piotr powiedział w domu setnika Korneliusza:
„Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie
miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom
Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem
wszystkich” (Dz 10, 34-36). Zacheusz był synem Abrahama i skoro, dzięki
uzdrawiającemu spotkaniu z Jezusem, zaczął ponownie bać się Boga i postępować
sprawiedliwie, doświadczył Bożego pokoju i odzyskał synowską godność. Wprawdzie
nie został on powołany do pójścia za Jezusem jak inny celnik, Lewi, który stał
się jednym z Dwunastu, lecz przesłanie, jakie Jezus nadaje nawróceniu Zacheusza
jest niemal identyczne z powołaniem Apostoła: „Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie
potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać
do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników»” (Łk 5, 31-32). Ponadto o tym,
ze historia zbawienia / nawrócenia Zachariasza jest nie mniej ważna świadczy
fakt, że właśnie w niej św. Łukasz jedyny raz w całej swojej Ewangelii
posługuje się rzeczownikiem „zbawienie, gr. soteria”, nadając mu w ten sposób
nadzwyczajne znaczenie.
W słowie „dziś gr. semeron” zawiera się
ponadczasowa aktualność zbawienia, jakie dokonuje się w tych, którzy
uznają Jezusa Chrystusa za swojego Pana. Chociaż przeszedł On przez mękę i
mroki śmierci do nieustającej chwały Zmartwychwstania ponad dwa tysiące lat
temu, to zbawcza moc Jego Paschy i uświęcające działanie Ducha Świętego są
niezmiennie skuteczne w posłudze Kościoła świętego. „Wiatr wieje tam, gdzie
chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża” (J
3, 8), mówi Jezus do Nikodema. Powinniśmy być uważni na działanie Ducha
świętego i powstrzymywać się przed osądzaniem kogokolwiek, aby się nie
zdarzyło, że niczym gapie w dzisiejszej Ewangelii, będziemy szemrać, nie
rozumiejąc, że właśnie w danej chwili Bóg czyni cuda w sercu jakiegoś
„Zacheusza”, którego mamy za „grzesznika” i mniej lub bardziej świadomie
uważamy za niegodnego Bożej łaski. Warto raczej przyjąć jako swoje zasady
postępowania, jakich uczył św. Paweł chrześcijan w Tesalonikach: „Prosimy was,
bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie
słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi! Uważajcie, aby nikt nie odpłacał
złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich!
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie,
taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście,
proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!
Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1Tes 14, 5-22).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.