Nie ma lepszych, gorszych, czy jeszcze jakichś innych postaw, które wyrażają naszą miłość do Boga, czy też są świadectwem naszej wiary. Trzynaście lat byłam ewangelizatorem i o ile potrafiłam klaskać, czy modlić się uwielbiając Boga z uniesionymi wysoko rękami, o tyle już, nie potrafiłam skakać. Przeszłam kursy i wiele się nauczyłam nowych rzeczy. Postawa na modlitwie ma ogromne znaczenie i niekoniecznie musimy mieć na twarzy przyklejonego banana, kiedy np. w sercu jest smutek. Bóg nie wymaga od nas pozoranctwa i kiedy przeżywamy duchowe ciemności, pragnie abyśmy pokazali szczerze swoje serce. Właśnie wtedy dokonują się wielkie rzeczy i przemiany. Wiara nie ma nic wspólnego z uczuciami, to akt naszej woli. Często spotykam ludzi, którzy są wręcz uzależnieni od tej euforii, wciąż szukają doznań i emocji. Kiedy rekolekcje, czy inne formy ewangelizacji się kończą, popadają w smutek i apatię…
Można zapytać: czego szukałeś?
Muzyki, oklasków, dlaczego przestałeś czuć coś co powinno było zostać w twoim sercu? Przecież Żywy Jezus jest nadal z Tobą, w Twoim zmaganiu, w Twoich sukcesach, pracy, nauce, małżeństwie, radości, relacji małżeńskiej kiedy jest bardzo trudna, kiedy jesteś osamotniony. Jeżeli inni potrafią szczerze sercem manifestować swoją radość z obecności Jezusa w ich życiu, dziękujmy za nich, a tych mniej wylewnych otaczajmy miłością i służeniem im, wspomaganiem. Podajmy filiżankę przesłodzonej kawy z nadmiaru troski, powiedzmy „jaki miałaś ciężki dzień wczoraj, a jednak dziękujesz Bogu za przeżycie go bez utyskiwania”, dajmy drugiemu człowiekowi siebie. W rodzinie, w miejscu pracy, w przychodni. Nie starajmy się być usilnie tacy, jak ci ciągle uśmiechnięci, bądźmy sobą , bo właśnie takimi kocha nas Jezus!
Mam w rodzinie osobę wciąż ewangelizującą, po kraju i za granicą, w domu zostaje 83 letnia chora matka z synem alkoholikiem, czy na pewno o to chodzi?
Bóg rzeczywiście zrobił dla nas wszystko czego moglibyśmy oczekiwać od Ojca. Uwielbiajmy Go w swoich niedociągnięciach, brakach, błogosławmy Go w sercach ludzi, których nam daje. To właśnie Jego obecność w nas i naszym życiu powoduje , że dostrzegamy swoje słabości i przyznajemy się do nich. Nie przyszedłem do zdrowych ale do tych , którzy się źle mają......
Chodzi o to, aby w wolności robić to, co podpowiada Duch Święty. To nasze serce ma czuć, że jest porywane i nie potrafimy go już zatrzymać, to łaska dla nas, czyli dar :)
Pan zapewne ma dla każdego z nas swój genialny plan i poddając się Bogu, będziemy prowadzeni! On zna wszystkie talenty każdego z nas, bo umieścił je w naszym sercu, zanim przyszliśmy na świat. Dajmy się tylko odnaleźć:) Szukajcie, a znajdziecie. :)
W Duchu Świętym wszystko wychodzi nam na przeciw, powodzenia :)
Ania G
Jezu, bądź tu, nie chcę być sam.
https://www.youtube.com/watch?v=FnvwZbANcGo
Dziękuję , że podzieliłaś się z nami swoimi spostrzeżeniami. Ja też zawsze powtarzam, że powinniśmy Panu za wszystko dziękować-za problemy też, chociaż czasami coś ciężko idzie mi przełknąć.
OdpowiedzUsuńWielbić Pana w biedzie i dostatku, w szczęściu i problemach.
Pozdrawiam Bożenka Pz
Ja również Ci dziękuję.
OdpowiedzUsuńWysławiać, dziękować a na końcu prosić. Czasem wystarczy wysławiać i dziękować a niewypowiedziane prośby Pan Bóg nieoczekiwanie spełnia. Bywa też, że wystarczy tylko wysławiać.
Dać się prowadzić Duchowi Świętemu - czasem to takie trudne a czasem po prostu o tym zapominamy. Ćwiczmy się w tym nieustannie....
Z Panem Bogiem i Maryją:) MariuszB.