Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

4.09.2022

„Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14, 33).


Tematem dzisiejszej perykopy ewangelicznej są warunki bycia uczniami Jezusa.

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 26, 27).

Mając na uwadze kontekst społeczny, który charakteryzował się silnymi więzami rodzinnymi i klanowymi, oraz znaczenie krzyża dla współczesnych Jezusowi żydów, Jego słowa musiały wywołać szok i niechęć, nawet, jeśli łagodziło je semickie zrozumienie słowa zwrotu „w nienawiści” jako „w mniejszej miłości” (warto porównać je ze słowami Jezusa w Ewangelii wg. św. Mateusza: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10, 37)). Jezus nigdy nie wzywał do nienawiści, lecz do miłości nie tylko Boga i bliźniego, lecz również i wroga.

Przykładem podobnej „szokującej’ wypowiedzi Jezusa, również będącej swoistym sitem, przez które Pan odsiewał uczniów od tych, którzy jedynie szli za Nim, były słowa dotyczące spożywania Jego ciała i picia Jego krwi:

Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 54-57).

Dla słuchaczy, przyjmujących dosłownie słowa Jezusa, były one wezwaniem do kanibalizmu; bluźnierstwem, które tylko człowiek chory umysłowo lub opętany przez złego ducha mógł wypowiedzieć, a ponieważ Jezus odwoływał się bezpośrednie do Boga, którego nazywał Ojcem, to – według wielu słuchaczy – musiał mówić i działać w imię Belzebuba (swoją drogą między innymi za to został skazany przez Sanhedryn w sfingowanym procesie).

Co istotne, Jezus nie bronił swojej wypowiedzi, nie wyjaśniał, że Jego słowa odnoszą się do rzeczywistości sakramentalnej, którą objawi podczas wieczerzy paschalnej tuż przed ofiarą, którą złoży z siebie na krzyżu za nasze zbawienie. Podobnie w dzisiejszej perykopie, gdy Jezus widzi wielkie tłumy, stawia je przed radykalnym wyborem: On, czy wszyscy i wszystko inne. A gdy już ktoś decyduje się, aby iść za Nim, to musi podjąć wysiłek, aby z cierpienia swojego życia uczynić krzyż, na podobieństwo Jego krzyża. Na Golgocie były w wielki Piątek trzy krzyże, ale tylko krzyż Chrystusa przyniósł nam zbawienie. Do Jego losu zatem powinniśmy upodabniać nasz los, aby nasze krzyże przypominały jego krzyż.

Innymi słowy: jeśli chodzi o uczniów, to Jezus nie odtrąca nikogo, ale stawia na jakość, nie zaś na ilość.  

Uczniowie mają zatem wybór, do którego Jezus skłania ich z jednej strony szokującymi słowami, które wstrząsają ich systemem wartości i pojęć („Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3 3, 4), pytał Jezusa faryzeusz Nikodem), z drugiej zaś namawia ich do rozsądnej kalkulacji, której nie powstydziłby się Pascal, twórca słynnego zakładu dotyczącego istnienia Boga.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć".

Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.” (Łk 14, 28-32).

Jezus proponuje nam dziś coś, co jest bezcenne. Nie ma bowiem takiej ceny, którą moglibyśmy zapłacić za szczęście wieczne w niebie w ramionach kochającego Ojca. Jezus proponuje nam to zbawienie, jeżeli pójdziemy za Nim dając Bogu całych siebie, a zatem na 100%, zostawiając wszystko za sobą, nawet rodzinę, która jest najważniejsza, o statusie społecznym, dobrym samopoczuciu i dobrach materialnych,  czyli tzw.  dobrostanie człowieka, nie mówiąc. 

Do nas należy decyzja czy odpowiemy Mu:

 „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6, 60).

Czy też, podobnie jak Szymon Piotr podejmiemy decyzję, która pozwoli nam być uczniami Jezusa:

Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6, 68-69).

Jeżeli już zrobimy ten krok, to się okaże, że nie wszyscy jesteśmy powołani, aby dosłownie pozostawić rodzinę i przyjąć śluby zakonne, ale wszyscy bezwzględnie musimy dać Bogu pierwszeństwo w naszym życiu, aby w każdym jego aspekcie to On był Panem. I musimy żyć dla Boga „na pełnej petardzie” jak mawiał ks. Jan Kaczkowski. A jeśli noga nam się podwinie, to zawsze mamy pod drodze konfesjonał, gdzie Jezus, jak troskliwy starszy Brat podnosi nas z ziemi, leczy zranione kolana i łokcie i daje łaskę, aby dalej z całych sił biec razem z Nim przez życie ku niebu, gdzie czeka na nas kochający Ojciec i Maryja, nasza Mama.

                                                                        Arek.

 

Liturgię Słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:

https://niezbednik.niedziela.pl/dzien/2022-09-04


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.