Perykopa
ewangeliczna, którą dziś rozważamy jest kontynuacją nauczania Jezusa wyrażonego
w przypowieściach. Tematem przewodnim dwóch pierwszych jest prawdziwa mądrość
pozwalająca zrozumieć, że królestwo Boże jest czymś najcenniejszym i warto
wyzbyć się wszystkiego, aby stało się ono naszym udziałem. Zarówno, człowiek
który znalazł skarb nie na swojej roli, po czym „uradowany poszedł, sprzedał
wszystko, co miał, i kupił tę rolę” (Mt 13, 44), jak kupiec, który gdy
znalazłszy drogocenną perłę „poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”
(Mt 13, 46) okazali się ludźmi mądrymi, ponieważ poznali prawdziwą wartość
znaleziska i nie zawahali się zaryzykować wszystkiego, aby wejść w jego
posiadanie. Ta mądrość
rodzi się ze słuchania sercem słowa Bożego.
W pierwszym czytaniu Liturgii Słowa
Bóg składa Salonowi niezwykle hojną propozycję: „W Gibeonie Pan ukazał się
Salomonowi w nocy, we śnie. Wtedy rzekł Bóg: «Proś o to, co mam ci dać». A
Salomon odrzekł: (…) Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia
Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak
liczny?». Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. Bóg więc mu
powiedział: «Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie
życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale
poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam
twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie
przed tobą nie było i po tobie nie będzie” (1 Krl 3, 5-6; 9-13).
W swoim
komentarzu do Ewangelii św. Mateusza o. Augustyn Pelanowski zauważa odnośnie
zwrotu „serce pełne rozsądku”: „W rzeczywistości w tekście
oryginalnym użyto w tym miejscu słów: HA LEW SZOMEA, które możemy przetłumaczyć
jako „serce słuchające” albo „serce nasłuchujące”. (…) Co to jest serce
nasłuchujące? To inaczej mówiąc, domyślność – cecha najsubtelniejszej
inteligencji. Domyślność ujawnia się wtedy, gdy ktoś nam czegoś nie objawia,
nie mówi, nie zdradza, ale my domyślamy się czego potrzebuje bez słów, i to
spełniamy, by tę osobę uszczęśliwić. Szczęście odnajdują ci, którzy je
zapewniają innym. Oczywisty paradoks, ale sam Łukasz pisał, że należy „pamiętać
o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli
w braniu” (Dz 20, 35)” (Augustyn Pelanowski OSPPE „Ogień. Komentarze do
Ewangelii św. Mateusza”, s. 340-341).
Jezus,
odwieczne Słowo jest Tym który najlepiej zna człowieka z jego pragnieniem
szczęścia, które jedynie Bóg może w pełni zaspokoić, jak pisał św. Augustyn: „Stworzyłeś
nas (...) jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w
Tobie nie spocznie” (św. Augustyn „Wyznania” I, 1). Wcielenie Syna
jest bowiem odpowiedzią Ojca na wołanie ludzkiego serca, które przez grzech
pierworodny odrzuciło Jego przyjaźń i teraz cierpi, gdyż o własnych siłach nie
może jej odzyskać. Jest to odpowiedź nieskończenie hojna, ponieważ nieskończona
jest miłosierna miłość Boga do nas: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał
życie wieczne” (J 3, 16). Owo „danie” Syna polega nie tylko na Jego
odkupieńczej śmierci, lecz również na naszym w niej uczestnictwie przez
misterium chrztu świętego, przez które możemy, jako Jego mistyczne ciało, mieć
udział w chwale Jego zmartwychwstania: „Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną
do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim
złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6, 5). Tylko
zjednoczeni z Synem możemy doświadczyć zjednoczenia z Ojcem i Duchem Świętym,
do którego zostaliśmy powołani i które w pełni zaspokoi nasze pragnienie
szczęścia: „A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój
tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp
do Ojca. A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście
współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef 2, 17-19). Dlatego, w
ostatecznym rozrachunku, to właśnie Jezus jest królestwem Bożym, najcenniejszym
skarbem i drogocenną perłą, ponieważ „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż
nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być
zbawieni” (Dz 4, 12).
Trwanie w
jedności z Jezusem wymaga nieustannej czujności i walki, aby najcenniejszego
ziarna naszej wiary nie porwał Zły, by jego korzeń nie usechł, nie zagłuszyły
go ciernie ucisku i prześladowań, aby nie przydusiły go chwasty niektórych
„nowoczesnych” wersji Dobrej Nowiny, które trują swoim relatywizmem moralnym i
brakiem miejsca dla tego, co nadprzyrodzone. Św. Piotr przypomina nam o naszej
godności i napomina: „Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził Go
z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku
Bogu. Skoro już dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie celem
zdobycia nieobłudnej miłości bratniej, jedni drugich gorąco czystym sercem
umiłujcie. Jesteście bowiem ponownie do życia powołani nie z ginącego nasienia,
ale z niezniszczalnego, dzięki słowu Boga, które jest żywe i trwa. Każde bowiem
ciało jak trawa, a cała jego chwała jak kwiat trawy: trawa uschła, a kwiat jej
opadł, słowo zaś Pana trwa na wieki. Właśnie to słowo ogłoszono wam jako Dobrą
Nowinę” (1 P 1, 21-25).
Słuchanie
słowa Bożego i posłuszeństwo woli Bożej jest zatem pierwszym warunkiem
otrzymania mądrości pozwalającej rozpoznać w Jezusie zbawczą obecność Boga,
który: „uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego
umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów” (Kol 1,
13-14). Św. Józef, „człowiek sprawiedliwy”, który – podobnie jak Salomon
– otrzymał widzenie we śnie, jest dla nas wzorem posłuszeństwa otwierającego na
wiarę i zbawienie: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił
anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż
porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1, 24-25). Biorąc do siebie
brzemienną Matkę Syna Bożego, a następnie nadając Mu imię, Józef wszedł z Nim w
głęboką i niepowtarzalną relację osobową i prawną jako Jego ziemski opiekun,
przez co obrał najlepszą cząstkę, której nie został pozbawiony (por. Łk 10,
42). Dziś Jezus, wcielone królestwo Boże (autobasileia), przychodzi do nas
inaczej, chociaż nie mniej realnie, w Eucharystii, skryty pod postaciami
chleba, oraz wina, i prosi nas, abyśmy posłuszni Jego słowu przyjmowali Go z
wiarą do naszych serc, pozwalając by je przemieniał na wzór swojego
najświętszego Serca, uzdalniając je do nasłuchiwania, do wrażliwości na
potrzeby bliźnich, oraz wlewając w nie pragnienie służenia im na wzór Pana,
który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na
okup za wielu” (Mt 20, 28).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.