Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

15.12.2019

„A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11, 6).


  
III Niedziela Adwentu, zwana jest „Gaudete”, z racji na szczególną radość z bliskiego nadejścia Zbawiciela. 

  
Wyrażają tę radość czytania Liturgii Słowa, oraz różowy (czy też jasno fioletowy) kolor szat liturgicznych, który zastępuje kolor fioletowy. W ten sposób Kościół święty chce nam przypomnieć, abyśmy przygotowując się przez pokutę i autentyczne nawrócenie na godne przyjęcie rodzącego się Zbawiciela, nie zapominali o radości, jaką przeniknięta jest Dobra Nowina głoszona w imię Jezusa Zmartwychwstałego, nieustannie obecnego wśród swojego ludu, który napełnia łaską Ducha Świętego.

Święty Paweł wymienia w Liście do Galatów owoce Ducha Świętego, a także wskazuje na sposób w jaki powinniśmy postępować, aby je otrzymać i nimi żyć: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Gal 5, 22-25). 

Radość jest drugim po miłości darem Bożym dla tych, którzy nie zawahali się na poważnie potraktować wezwania do postępowania w doskonałości chrześcijańskiej, będącej zawsze upodabnianiem się do naszego Pana. Szczytem tego upodobniania jest „ukrzyżowanie swego ciała”, aby uwolnić się od tego, co zasmuca Boga, co deformuje w nas obraz Jego ukochanego Syna.

Radość, do której wzywa nas dziś Chrystus przez Liturgię Kościoła, jest zatem darem nadprzyrodzonym, wynika z trwania w „życiu od Ducha”, które znacząco różni się od życia według ciała, które jest kompromisem, a następnie niewolą grzechu, źródła smutku. Tymczasem św. Paweł przypomina nam: „Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!” (Ga 5, 13).

Służba bliźnim w miłości. To właśnie upodabnia nas do Chrystusa, który mówi o sobie: „Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 45). Jeżeli nie będziemy pamiętać o głęboko służebnej misji Pana, której szczytem było „danie życia na okup za wielu”, to nawet dar wolności w Duchu Świętym może nie wystarczyć, aby go właściwie zrozumieć i pójść za Nim.

W pewnym sensie dotyczyło to św. Jana Chrzciciela. Już w łonie Elżbiety dotknęła go łaska Trzeciej Osoby Trójcy Świętej, gdy poruszył się z radości na głos pozdrowienia Maryi, a jego matka została napełniona Duchem Świętym, przez co rozpoznała w Maryi Matkę swego Pana (Łk 1, 39-45). Jan był posłuszny woli Boga, który uczynił go – według słów samego Jezusa – więcej niż prorokiem, bo wysłańcem, którego Bóg powołał, aby przygotował drogę Mesjaszowi (por. Mt 11, 10; Mt 3, 1). Jezus niezwykle wysoko oceniał ascetyczne życie Jana, jego moralność nie splamioną żadnym kompromisem z grzechem i absolutną determinację w nawoływaniu do nawrócenia, za którą ostatecznie poniósł śmierć męczeńską. Dlatego powiedział o nim: „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11, 11), oraz ogłosił go ostatnim prorokiem, a nawet kimś dużo więcej: „Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść” (Mt 11, 13). W Janie zrealizowały się Boże obietnice, wyrażone przez proroka Izajasza.

Mimo to Chrzciciel miał wątpliwości, ponieważ widział w nadchodzącym Mesjaszu przede wszystkim Tego, który niesie sprawiedliwość i słuszny gniew Boży. Dlatego uczył o siekierze przyłożonej do korzenia drzew, która wycina i spala to, co nie wydaje dobrego owocu nawrócenia (por. Mt 3, 10) i pełen rewerencji głosił: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3, 11-12). Takie przepowiadanie musiało budzić lęk nie tylko w prostym ludzie, któremu często daleko było do nakazanej czystości rytualnej, lecz również w wielu faryzeuszach i saduceuszach. Tymczasem wobec Jezusa ci ostatni okazywali nieprzejednaną niechęć, mimo że w Jego nauczaniu również nie brakowało surowych tonów, obecnych w nauczaniu Jana. Wystarczy wspomnieć słynną hiperbolę o unikaniu grzechu za wszelką cenę, w której alternatywą jest kara wieczna: „Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. (…) Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego” (Mt 18, 8-9). Jednak ostatecznie misja Jezusa miała charakter zbawczy: „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło” (Mt 18, 11) i przede wszystkim w takim sensie odczytywał On proroctwa odnoszące się do Niego. Dowodem jest pominięcie przez Jezusa, podczas lektury w synagodze w Nazarecie, fragmentu z księgi Izajasza charakteryzującego działalność Mesjasza, zdania: „dzień pomsty naszego Boga” (Iz 61, 2).

Odpowiadając na wątpliwości Jana, Jezus odwołał się do tego co ich łączyło. Działalność Jana została zapowiedziana przez proroka Izajasza, o czym pisze św. Mateusz: „Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!” (Mt 3, 2-3). Chrzciciel wypełnił swoją misję gorliwie, w całkowitym posłuszeństwie woli Bożej, za co został pozbawiony wolności (później stracił również i życie, czego mógł się spodziewać, znając ówczesne realia). Podobnie Jezusa zapowiedział Izajasz, co Pan oświadczył w Nazarecie: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana (…). Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli»” (Łk 4, 18-19. 21).

Jezus nie odpowiedział uczniom Jana wprost, lecz wskazał na konkretne wydarzenia potwierdzające, że to w Nim wypełniły się proroctwa: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11, 4-5). Świadectwo uczniów Jana miało bazować na tym, co widzą i słyszą, na obiektywnych znakach łaski Bożej działającej przez Jezusa. Mieli oni stać się oczyma i uszami Jana, który nie mógł sam doświadczyć mocy (gr. exusia) Bożej działającej przez słowa i czyny Jezusa. Są to słowa i czyny niosące uwolnienie spod władzy złego, uzdrowienie z chorób, dające ukojenie duszy, nadzieję i wolność wykraczającą tak daleko poza oczekiwanie wyzwolenia z pod panowania rzymskiego okupanta, jak niebo góruje nad ziemią.

Jezus nie ograniczył się jednak do wskazania na siebie, jako na Tego, który wypełnia proroctwa w ich najbardziej autentycznym sensie, ale oświadczył, że jest dawcą zbawienia: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11, 6). To zdanie jest kluczowe, ponieważ Pan wskazuje w nim na swoją wyjątkowość. Jakby chciał powiedzieć kuzynowi za pośrednictwem jego uczniów: Drogi Janie, obaj wypełniamy misję, którą Bóg zapowiedział przez proroków – popatrz na znaki, które czynię a twoje zwątpienie ustąpi. Jednak ja jestem dawcą błogosławieństwa/szczęścia tym, którzy we mnie uwierzą. Ja jestem więcej niż prorokiem, czy mesjaszem, którego oczekuje Izrael, aby uwolnił go spod władzy Rzymu i zaprowadził porządek. Ja jestem Zbawicielem.

Jan czekał na powrót uczniów z odpowiedzią Jezusa, która miała rozwieść jego wątpliwości. Niosąc słowo Pana, które daje życie, niejako nieśli oni Jego samego obecnego w swoim słowie. Nie wiemy, jaka była reakcja Jana, możemy jednak mieć nadzieję, że odpowiedź Jezusa stała się przyczyną jego radości, ponieważ w głoszonym słowie Pana działa Duch Święty, dawca radości, a Jan był od początku swojego życia wyczulony na Jego działanie.

Podobnie i my czekamy na przyjście Pana, oraz na radość, którą wniesie w nasze serca. On już umarł za nas, zbawił nas i przygotował dla nas mieszkanie w niebie. Jednak przeżywając tajemnice naszego odkupienia w roku liturgicznym, na nowo doświadczamy łask z nich płynących, pozwalając aby Duch Święty kształtował nas na podobieństwo naszego Pana. Dotyczy to również radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie.

„Oczekiwanie i radość pozornie nie idą w parze, wzajemnie się wykluczają. Kto żyje w radości, a więc jest zaspokojony i zadowolony, nie może jednocześnie na coś czekać. Oczekiwanie chrześcijanina jest jednak przeżywane w nadziei wypełnienia się czegoś, co on „już” w jakiś sposób realnie posiada. Radość oczekiwania dana jest nam za sprawą pewności obecności. Dlatego w oczekiwaniu Pana, który już przychodzi, aby nas zbawić, III niedziela Adwentu zachęca nas do radości: „Radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powiadam: radujcie się! Pan jest blisko” (antyfona na wejście: Flp 4, 4.5). (…) Nasz czas nie jest już czasem nieodkupionym, nie jest już beznadziejnym i próżnym następowaniem po sobie kolejnych chwil, które biegną i rozpływają się w nicości. Nasz czas jest odkupiony wystąpieniem Boga, który dokonując wcielenia, włączył się w bieg ludzkiej historii, aby uczynić ją historią zbawienia. Adwent staje się zatem wezwaniem do przyjęcia radości „zbawczej”, którą brzemienna jest nasza teraźniejszość – jakość ta ma utrwalać się coraz mocniej, aż do osiągnięcia końcowej pełni: „z radością oczekujemy przyjścia Twojego Syna w ludzkim ciele, wysłuchaj łaskawie nasze prośby i daj nam osiągnąć życie wieczne, gdy nasz Zbawiciel przyjdzie w chwale” (kolekta z 21 stycznia)” (Matias Auge, „Rok liturgiczny. To sam Chrystus, który trwa w swoim Kościele”, s. 215-216).
                                                                        Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.