Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

26.08.2018

„A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina»” (J 2, 3).

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej Kościół rozważa perykopę ewangeliczną opisującą cud przemiany wody w wino, jaki Jezus uczynił podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Rola Maryi w tym epifanicznym wydarzeniu odsłania tajemnicę jej udziału w zbawczej misji Syna Bożego, oraz jej powołania, które Zbawiciel wyraził na krzyżu, mówiąc do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój” (J 19, 26).
Aby lepiej zrozumieć sens, jaki św. Jan Ewangelista nadał wydarzeniu w Kanie, warto rozpocząć rozważania od ostatniego wersetu paraboli: „Taki to początek znaków (gr. archen ton semeion) uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę (gr. ten doxan autou)  i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (gr. kai episteusan eis auton hoi mathetai)” (J 2, 11). Przykra sytuacja, która miała miejsce podczas wesela w Kanie, stała się dla Jezusa okazją, aby uczynić pierwszy ze znaków, których celem było objawienie Jego chwały i wzbudzenie wiary w uczniach.
Chwała Jezusa to chwała samego Boga. W Prologu św. Jan pisze: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1, 14). Jak zauważa ojciec Donatien Mollat, s.j.: „Chwała Boża w Starym Testamencie oznacza miażdżący ciężar i oślepiający blask świętości, majestatu i potęgi Boga, które ukazują się człowiekowi (Wj 16,10;24,15; 33,18; Lb 14,21; Pwt 5,23; Iz 6,3; Ez 1,1-28; 43,1-5). Nowy Testament przeniósł ją na Chrystusa. Podczas gdy Ewangelie synoptyczne przypisują ją niemal zawsze Synowi Człowieczemu, który przyjdzie na chmurach z nieba, na końcu czasów, w chwale swojej mocy, Św. Jan, przeciwnie, przypisuje tę chwałę Jezusowi żyjącemu pośród nas. Odkrywa ją w swoich cudach jako znakach, które ukazują, że w Nim Bóg jest obecny, działa, objawia się i przychodzi, aby nas zbawić. To jest właśnie sens znaku w Kanie” (Donatien Mollat, s.j. Brani di difficile interpretazione della Bibbia IX, Gv 2, 1-11. Le nozze di Cana, za: http://www.gliscritti.it/approf/areopago/cana.htm). 
Doświadczenie zbawienia w Jezusie Chrystusie, Jednorodzonym Synu Bożym, jest możliwe wówczas, gdy naszą odpowiedzią na znak jest wiara w Tego, który daje nam życie wieczne, co podkreśla św. Jan Ewangelista w pierwszym epilogu swojej Ewangelii: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (J 20, 31).
W tym kontekście brak wina i cud uczyniony przez Jezusa nabierają wymiaru duchowego. To Jezus jest prawdziwym Panem młodym na mesjańskiej uczcie, o którym św. Jan Chrzciciel powiedział: „Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem” (J 3, 29). Woda, która z polecenia Jezusa została wlana po brzegi do sześciu „stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń” (J 2, 6) to – jak pisze o. Mollat – „woda przeznaczona do czynności religijnej typowej dla Starego Przymierza, zaś sześć stągwi kamiennych wypełnionych tą wodą stanowi symbol judaizmu, który Jezus zamierza stworzyć na nowo, napełniając go nowym duchem. Wydaje się niepodważalne, że Ewangelista rozpoznał w tym cudzie znak nowego przymierza zapoczątkowanego przez Jezusa. Dobre wino zachowane aż do tej pory i dane w obfitości symbolizuje łaskę tego przymierza. (…) Tę interpretację znaczenia wina w Kanie jako symbolu łaski nowego przymierza potwierdza fakt, że przeobfity dar wybornego wina symbolizował dla Żydów jedno z błogosławieństw jakie wiązali z czasami mesjańskimi (por. Rdz 49, 10; Am 9,13 Iz 25,6)” (Donatien Mollat, s.j. op.cit.).
Jezus, ustanawiając Eucharystię, nawiązał do czasów mesjańskich, wskazując na królestwo Boże, jako miejsce w którym spożywać będzie z uczniami wino nowe: „Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego»” (Mt 26, 27-29). To właśnie dzięki Jego „godzinie”: męce, śmierci i Zmartwychwstaniu, ci którzy otworzą się na łaskę Ducha Świętego i uwierzą w Jedynego Syna, będą mogli radować się wiekuistym szczęściem w królestwie Ojca.
Warto przy tym pamiętać, że Chrystus wprawdzie ofiaruje nam łaskę zbawienia, lecz nie dyspensuje nas od aktywnego uczestnictwa w jego osiągnięciu. Pan angażuje sługi, którym nakazuje napełnić stągwie wodą, a następnie podać je staroście weselnemu. Ich posłuszeństwo woli Zbawiciela  jest integralnym elementem, bez którego cud nie miałby miejsca. Podobnie jak św. Paweł, który pisał do Kolosan: „ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić [posłannictwo głoszenia] słowa Bożego” (Kol 1, 24-25), każdy uczeń Chrystusa wezwany jest, aby wziąć udział w misterium Chrystusa, według powołania, które otrzymał na chrzcie świętym.
W tym kontekście szczególną rolę Pan Bóg powierzył Najświętszej Maryi Pannie. To ona, zauważywszy problem, nie zlekceważyła go, ani nie okazała obojętności, lecz podjęła działanie, które uznała za najsłuszniejsze: „kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina»” (J 2, 3). A kiedy spotkała się z mało, zdawałoby się, obiecującą reakcją Syna, nie wycofała się, lecz na swój sposób „przymusiła” Go do oczekiwanej reakcji:  „Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie»” (J 2, 4-5).
Jezus jest prawdziwym Oblubieńcem, który daje wierzącym w Niego wino Nowego Przymierza. Maryja jest Oblubienicą, która w szczególny sposób zjednoczona z Jezusem staje się orędowniczką dzieci Bożych i pośredniczką Bożych łask. Szwajcarska mistyczka i stygmatyczka Adrienne von Speyr pisze w swoich rozważaniach nad życiem Maryi: „Cud w Kanie jest sprawą Kościoła, zapowiedzią sakramentów. Tym się tłumaczy współtwórcza obecność Maryi; pojawia się Ona obok Syna nie tylko jako Matka człowiecza, nie tylko jako Służebnica, lecz jako Oblubienica Chrystusa. (…) Początkowo Syn wzdraga się przed spełnieniem Jej prośby. Ale Matka nie rezygnuje. Zwraca się do służby: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Matka wierzy i jest pełna ufności i w swej ufnej wierze ma pewność, że wolno jej wierzyć. Kiedy jednak wiara popycha ją do nalegania, zakrawającego wręcz na próbę wymuszenia, to wówczas Jej postępowanie przestaje być sprawą osobistą, a staje się sprawą Kościoła. Występuje wówczas w roli Oblubienicy, czyli Kościoła zanoszącego prośby” (Adrienne von Speyr „Służebnica Pańska” s. 133-134).  
Jezus ostatecznie spełnił wyrażoną pośrednio prośbę Maryi być może właśnie dlatego, że wiedział, iż od momentu, gdy wypowiedziała swoje Fiat wobec archanioła Gabriela została włączona w Jego „godzinę”. Maryja, która została poczęta bez grzechu pierworodnego, miała współcierpieć jako Matka za grzechy swoich dzieci, które Jezus zawierzył jej na Golgocie. Pisze Adrienne von Speyr: „Ale w całym tym zdarzeniu Pan kieruje do Matki słowa: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? [Czy] jeszcze nie nadeszła godzina moja? (J 2, 4). Słowa te mają podwójny sens: po pierwsze Jezus odcina się od Matki, uwydatniając dystans między nimi, po drugie zaś wskazuje na krzyż – swoją „godzinę”. (…) Pan Jezus daje w ten sposób jednoznacznie do zrozumienia, że dla Matki zaczął się już okres cierpienia: dlatego jest już rozłączona z Synem. To, że Matka musi stać się Oblubienicą, że nie może pozostać Matką, że jej oczekiwanie adwentowe musi się zmienić w oczekiwanie Męki – jest znakiem inauguracji Jej cierpienia. W Jej drogę cierpienia włączył jednak króciutką przerwę, by mogła mieć współudział w uwielbieniu Ojca przy Jego pierwszym cudzie” (Adrienne von Speyr, op.cit. s.138).
Oblicze Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, której uroczystość dziś celebrujemy, podobnie jak najświętsze oblicze Pana Jezusa uwiecznione na całunie turyńskim, nosi wyraźne ślady ran będących widomym znakiem jej uczestnictwa w ofierze Syna dla zbawienia jej dzieci. Jeżeli odrzuci się ten aspekt życia Maryi, nie można właściwie zrozumieć i z wiarą przyjąć innych dogmatów maryjnych: jej niepokalanego poczęcia, Bożego macierzyństwa i wniebowzięcia. Nie można też pojąć głębi jej matczynej miłości do każdego bez wyjątku człowieka, którego nigdy nie opuszcza i którym nigdy nie gardzi, jeżeli się nie zrozumie, że Maryja pod krzyżem złożyła Ojcu ofiarę z Tego, który był Jej jednorodzonym, ukochanym Synem, akceptując przez trzy długie godziny Jego straszliwego konania wolę Tego, który tak „umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Maryja również świadomie i dobrowolnie dała swojego Syna „na okup za wielu”, całkowicie i do końca posłuszna – jak jej boski Syn – woli Ojca. W zamian otrzymała jako swoje dzieci tych,  „którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 12-13).
Potęga Czarnej Madonny, która z Jasnogórskiego klasztoru nieustannie rozdziela łaski i czyni cuda dla swoich dzieci, płynie właśnie z jej całkowitego złączenia z odkupieńczą misją Syna Bożego, z Jego Wcieleniem, bolesną  męką i chwalebnym Zmartwychwstaniem: zwycięstwem nad śmiercią i grzechem. Ponieważ Maryja nigdy niczego nie odmówiła Bogu, teraz On, uczyniwszy ją Królową nieba i ziemi, wysłuchuje jej prośby i za jej pośrednictwem udziela nam łask, o które pokornie prosimy, a nawet wówczas, gdy jak para młoda w Kanie Galilejskiej, zawstydzeni nie potrafimy prosić o pomoc, Maryja nie czeka, lecz przejmuje inicjatywę i pochyla się nad naszą biedą, szczególnie tą duchową, ponieważ jak każda kochająca mama nie potrafi bezczynnie przyglądać się cierpieniu swych dzieci.
Na mocy tego pierwszego cudu Matka zostaje włączona we wszystkie późniejsze cuda Syna. Raz jeden zostało ukazane, jaki wpływ na Syna ma Matka zanosząca swe prośby. Ten jeden – pierwszy – raz wystarczy, by pokazać, że Maryja może czynić cuda. Czy przekona Syna, by sprawił cud, czy sama uczyni cud – to w gruncie rzeczy obojętne. Jedno jest ważne: oto w pełni blasku ukazuje się cała Jej potęga, i wiemy już, że Matka jest wszędzie obecna, że jest Królową, że ma władzę nad swoim Synem. Potem zasłona na powrót spada, gdyż Matka musi wkroczyć w cierpienie. Ale teraz już wiemy, że przez te wszystkie wieki jest Ona Pośredniczką. Nie prosiła o nic dla siebie, lecz ukazała Synowi kłopoty innych ludzi. A odpowiedź Syna na Jej prośbę przeszła wszelkie wyobrażenie: Matka obdarzyła gości wiarą, która jest ponad wszystko, czego w ogóle mogli sobie zażyczyć, lepsza od najwspanialszego wina” (Adrienne von Speyr, op.cit. s.137).
                                                                       Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.