Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

15.10.2017

Chodźmy na ucztę!!!


  Jak piękne jest dzisiejsze czytanie! Sam Pan Bóg zaprasza nas na ucztę! Na suto zastawiony stół... Czy pójdziemy? Czy skorzystamy z zaproszenia?
A może znajdziemy tysiąc wymówek, żeby nie pójść?

Kiedyś w rozmowie z pewną osobą usłyszałam, że jest taką grzesznicą, że już nie ma po co iść do Boga, bo  Bóg na pewno ją odrzuci... A to przecież nieprawda. Szczególnie uraduje Pana ktoś, kto chce do Niego przyjść. Jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii, każdy jest zaproszony do stołu Pańskiego czy to bogaty, czy biedny i  grzesznicy również, bo przecież nikt nie jest  bez winy ...

"(...)Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami."

Nie czujmy się gorsi, czy niegodni, bo Pan szykuje ucztę dla wszystkich. Obiecuje swoje bogactwa. Przygotowane jest to dla każdego z nas, dla każdego, kto tylko będzie chciał z Nim biesiadować i być blisko Niego.

Bóg obiecuje nam swoje bogactwa, ale nie takie, jakie zwykle my pojmujemy, bo to są bogactwa w wymiarze duchowym, które mają zdecydowanie większą wartość niż te materialne...

"A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę."

  Odpowiedzmy zatem na zaproszenie samego Boga i zbierzmy się wokół Jego stołu i biesiadujmy. Korzystajmy z dobrodziejstw, którymi obdarowuje nas Pan, bo On najlepiej wie czego nam potrzeba.

                                                                              Aneta

5 komentarzy:

  1. Skoro zapraszają,trzeba iść na ucztę póki mamy wybór iść czy nie iść.Bo przyjdzie czas,a przyjdzie,kiedy nie będziemy mieli wyboru,i czy wtedy nie zastaniemy zamkniętych drzwi?Łucja.

    OdpowiedzUsuń
  2. SZCZĘŚĆ BOŻE.
    Dziś wracając z nocki myślałam pójdę- do kościoła, do spowiedzi . Po powrocie zjadłam śniadanie, poinformowała rodzinę o swoim zamiarze, dzieci stwierdziły , że chcą iść ze mną, więc postanowiłam iść na pozniejsza mszę, dla dzieci.niestety nie udało mi się skorzystać z sakramentu spowiedzi, bo nie miałam z kim zostawić dzieci. Bylo mi przykro. jakiś czas później wyszłam z dziećmi przed Kościół, z przykrością stwierdzam, że zostałam przegoniona przez siostrę zakonna która twierdziła, że to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci.Było mi przykro. Tydzień wcześniej byłam z synkiem w kościele, staliśmy na churze, Nataniel stał przy organach, grzecznie.w pewnym momencie zaczął go szarpać organista.bez powodu.spytalam to dlaczego to robi.odpowiedział mi że organy to elektryczne urządzenie. Nie rozumiem jego agresji, dziecko przecież nie dotknęło nawet organ.Natus zaczął płakać, wołał na ręce.Opuscilam chór i poszłam z dzieckiem na dół.
    Pamietam siebie jak byłam dzieckiem, stałam w kościele przy organach i nie byłam szarpana, za to że patrzę jak ktoś gra.
    NIE rozumiem zachowania ludzi pracujących w kościele.
    Ale zaczynam rozumieć czemu coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, a zwłaszcza czemu tak mało jest w nim dzieci.
    Co się stało z tymi mszami dla dzieci, kiedy to ksiądz zapraszał dzieci bliżej siebie, angażował ich do udziału we mszy...
    Jak brać udział we uczcie, kiedy jestem traktowana jak nieproszony gość ?
    Rozmawiałam na temat zachowania organista z osobą, która jest bardzo wieraca. Powiedziała mi, że to zły posługuje się ludzmi aby innych zniechęcić do chodzenia do kościoła.
    Obecnie nadal jest mi przykro z powodu zachowania TYCH osób.
    Chyba zacznę sie modlić przed mszą abym mogła w niej spokojnie uczestniczyć, bo czuje ,że coś jest nie tak.
    proszę o modlitwę o dobrych ludzi dla mojej parafi ktorzy będą zapraszać gości na ucztę i dobrze się nimi zajmować

    Pozdrawiam

    Bozenka pz

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożenko - ten pan organista tak naprawdę jest bardzo biednym człowiekiem i należy się za niego modlić aby przejrzał na oczy - duchowe oczy. Szkoda że takim postępowaniem wystawia złą opinię Kościołowi Świętemu do którego zapewne należy. Myślę że każdy z nas wtedy gdy postępuje nagannie wystawia taką opinię Kościołowi. Najgorzej jest pewnie gdy robi to w obecności niewierzących, których tylko utwierdza w złym przekonaniu, że tak wygląda prawdziwy katolik. mam nadzieję jednak, że miał on tylko jakiś chwilowy kryzys. Pomimo tej nieprzyjemnej sytuacji której pewnie będzie Ci trudno zapomnieć postaraj się popatrzeć na niego Bożymi Oczyma - oczyma Bożej Miłości. Jak na Twoje dziecko które zbłądziło. Może temu człowiekowi nikt nigdy nie dał miłości w domu rodzinnym i jest przez całe swe życie zgorzkniały. Czasem ktoś taki potrzebuje jakiegoś pozytywnego "wstrząsu" aby się ocknąć i wyrwać z Bożą pomocą z tych więzów. Kiedyś ktoś bardzo mnie obraził swoim zachowaniem a ja jakby odruchowo obróciłem się na pięcie i zrobiłem kilka kroków ku wyjściu. Później nagle się zatrzymałem i wróciłem do tej osoby. Powiedziałem jej że powinienem wyjść ale tego nie zrobię pomimo że zostałem obrażony bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Ona była w szoku. Całe życie oglądała tylko kłótnie i krzyki. Była (a właściwie był)wmurowany. Wiem że tylko dzięki Bożemu prowadzeniu postąpiłem tak a nie inaczej. Ten człowiek już nie żyje a ja mam nadzieję że przyczyniłem się do tego że chociaż przez chwilę pomyślał inaczej niż zwykle. W takich trudnych chwilach musimy zdobyć się na o aby wykrzesać z siebie trochę sił aby zacząć szukać woli Bożej. Ten wysiłek jest konieczny do tego by wzrastać w Bogu.
    Pozdrawiam Cię i życzę ciągłego wzrastania :) Z Panem Bogiem i Maryją.
    MariuszB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz Mariuszu.

      Zdaje sobie sprawę , że zły nie śpi.
      Będzie robił wszystko by mnie zniechęcić do chodzenia do kościoła i do modlitwy.Nie raz postawi na mojej drodze ludzi, którzy będą podważać moją wiarę w Boga i ludzi.
      zły nie śpi, czeka aby uderzyć w momencie, w którym się nie będę tego spodziewać.
      U nas na dziecięcej mszy jest mało dzieci, przeważnie to dzieci klas 1-3, bo te muszą chodzić po podpisy by pójść do komunii ...
      A gdzie przedszkolaki , i starsze dzieci?

      Jeżeli nic się nie zmieni to kościół będzie w przyszłości świecił pustkami .
      Pozdrawiam

      Bożenka PZ

      Usuń
  4. ... Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe.

    Nierozpoznany stoisz
    na brzegu Tyberiadzkiego Jeziora
    naszej codzienności
    bezsenność nocy
    owocującej pustą siecią rozjaśnia blask
    Twojego oczekiwania
    płonący ogień na brzegu -
    ciepło Twojej miłości
    to zaproszenie do źródła życia...

    Stukot skrzynki na listy.... a w niej list,kartka...i zaproszenie.Otwieram,czytam i ....eeee to znów na jakiś pokaz,
    ale ja przecież nie mam czasu,bo.... wypożyczyłam fajny film, chcę go obejrzeć, długo na niego czekałam w kolejce,
    więc muszę, ale to koniecznie zostać w domu....
    Nie idę na żaden tam pokaz. I nie poszłam, zostałam w domu.... Ile takich sytuacji zdarza się mi w codziennym życiu,
    ile zaproszeń bez ich realizacji,a to, do koleżanki na kawę, a to nawet na spacer z jej dziećmi ....
    zawsze coś tam znajdę, zawsze mam coś na "usprawiedliwianie". Mój egoizm?...skupienie się tylko na sobie,
    na tym, co bliższe memu ciału?...przyjemność? Zysk?
    Nie wypełniając zaproszenia tracę wtedy tak bardzo wiele... tracę coś bardzo cennego...

    Czytając tę Ewangelie...ujrzałam siebie jako tę,co ciągle się "usprawiedliwia" aby nie pójść ...aby nie być tam, gdzie ktoś na mnie czeka,
    ktoś coś dla mnie przygotował, ktoś,kto mnie kocha...

    On też zaprasza.... Mówi:"Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe."
    Zaprasza mnie na swą Ucztę ...Ucztę Miłości. Już wszystko przygotował...nawet miejsce dla mnie, wybrał te najlepsze,
    bo jestem Mu droga,jestem Jego córką...zrobił tyle dobrego... a ja? Szukam znów czegoś aby nie pójść, aby wywinąć się z tej Uczty.
    Lenistwo,pycha...egoizm... myślenie,że tylko ja sama to potrafię zrobić...to jest moje usprawiedliwienie.
    Boże...jakże ranię Ciebie takim usprawiedliwieniem...jestem niegodna przyjść do Ciebie,ranię Ciebie mym grzechem...odrzucam Twe zaproszenie...a Ty...
    "patrzysz z miłością na utrudzone dłonie, które nic Ci nie przynoszą - puste sieci, patrzysz na dłonie niezdolne do obdarowywania-bo Tobą niewypełnione..."

    Zapraszasz...niestrudzenie wysyłasz do mnie, codziennie swe Zaproszenie...Zapraszasz mnie do Życia... do Krzyża.
    Pokazujesz mi piękno cierpienia,piękno miłości w nim zawarte, ukazujesz mi siebie w każdej chwili mego dnia.
    I...biegnę, tym razem już biegnę, aby się nie spóźnić, odkładam wszystko inne na bok...
    bo Ty od dziś jesteś najważniejszy w mym życiu... Nie pytam już Kim jesteś? Odczuwanie Twojej miłości pyta o miłość...Ty Panie wiesz...

    Kocham Ciebie Boże!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.