Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

8.08.2017

Po nitce do Kłębka - Świadectwo Sabiny

„Szczęśliwy jest ten, kto we Mnie nie wątpi” (Mt 11, 6)

Zapewne każdy z Was zastanawiał się jak to jest, że zdarzają się w naszym życiu sytuacje, w których nie potrafimy sobie z czymś poradzić i w którymś momencie, najmniej spodziewanym, pojawia się ktoś lub coś, co sprawia, że trudna sytuacja staje się klarowna i rozwiązana. Jak to jest, że pomimo ludzkiej natury, pomimo naszych zamierzeń, słabości i uczynków jesteśmy prowadzeni do właściwego celu?
***
Maj 2017 był dla mnie wyjątkowy, bogaty w różne doświadczenia i emocje. Po pierwsze był to miesiąc poświęcony Maryi, która jest mi bliska z trzech powodów: jako Matka Pana Jezusa, jako Matka i Żona (bo sama jestem matką i żoną) i choć to nie październik, ale bliska jako Królowa Różańca Świętego, a ta modlitwa jest moją ulubioną. Po drugie, w ramach Róży Różańcowej codziennie odmawiałam tajemnicę Zesłania Ducha Świętego, która pomaga mi na rozstajach życiowych dróg. Po trzecie – Dzień Matki, a właśnie w ten dzień rozpoczynała się nowenna przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego, jak również na ten dzień zaplanowana została obrona mojej rozprawy doktorskiej.

Takich powodów można by wymienić jeszcze kilka, łącznie z opisem burzy, jaka rozpętała się niespodziewanie i bez mojej przyczyny i wiedzy, aby obrona odbyła się właśnie w Dzień Matki (pierwotnie była to data czerwcowa).
           
            Pisząc te słowa jestem już po obronie, jestem już doktorem nauk technicznych. Emocje opadły, nadszedł czas podsumowań, podziękowań i refleksji. Chociaż, gdy piszę te słowa, przypominam sobie to wszystko i myślę o tym, co chcę przekazać, cały czas się uśmiecham i mam łzy szczęścia w oczach.

Momentami było ciężko, nawet bardzo. Choć sama codziennie wątpiłam, że to wszystko się uda, choć mój promotor miewał podobne wątpliwości, zawsze starałam się znaleźć argument, który przemawiałby za tym, aby mimo wszystko spróbować wykonać jeszcze jeden krok, by podjąć jeszcze jedną próbę. Zawsze wiedziałam, że trzeba zaufać Panu, gdyż On wie czego nam potrzeba, nim Go o to poprosimy (por. Mt 6, 8). Stąd motto tych rozważań i jednocześnie motto mojego doktoratu. Mogę tym samym potwierdzić to, co już kiedyś napisałam, że niezależnie od tego, jak bardzo człowiek poskręca swoją drogę, Pan Bóg i tak ją wyprostuje i doprowadzi człowieka tam, gdzie trzeba, byle tylko człowiek ufał Panu Bogu.

            Rozprawę zadedykowałam swojej córce, by wiedziała, że mama myślała o niej na każdym etapie swojej pracy, że w tym samym czasie wychowałam „dwójkę” dzieci, doktorat i ją. Jednakże, w swoim sercu, pracę zadedykowałam również innej osobie. Wierzę, że osoba ta z Bożej przyczyny została postawiona na mojej drodze, gdyż w najbardziej właściwym momencie zaserwowała mi porządnego i dosadnego kopniaka (w niedosłownym znaczeniu tego słowa). Dzięki temu nabrałam zapału i werwy do pracy, a także determinacji, woli walki i ugruntowania tego, że nigdy, absolutnie nigdy, nie należy się poddawać. Dzięki tej osobie znalazłam motywację i ukończyłam pisanie rozprawy. Wiem, że słowa te nie dotrą do niej (chociaż … niezbadane są ścieżki Pana …), ale chciałabym podziękować tej osobie za to, że mimo wszystko, a może nawet dzięki temu wszystkiemu, jest obecna w moim sercu. Dziękuję Ci za wszystko.

Przede wszystkim jednak chciałabym podziękować Panu Bogu za to, że pomimo mojego trudnego i burzliwego charakteru, a także pomimo moich licznych słabości, pochwycił mnie za rękę w odpowiednim momencie i przeprowadził przez gąszcz trudnych chwil i sytuacji, które musiałam przyjąć na swoje barki. On tylko wie ile tego było i jak to wyglądało.

            Dziękuję również Wam, moi Przyjaciele, za każdą modlitwę w moich intencjach. Czułam Waszą obecność i siłę, jaką dały mi te modlitwy, zwłaszcza w dniu obrony. Bóg zapłać!

            Podczas przygotowań do głosu dochodziły różne emocje. Jednakże w takich sytuacjach należy zawsze mieć na uwadze, że to, co się z nami dzieje, to, co robimy, czy mówimy, to wszystko ma jakąś przyczynę i skutek. Najczęściej zdarza się tak, że nie rozumiemy wszystkiego w bieżącej chwili, na pewne sprawy potrzeba czasu. Choć czasem jest ciężko, choć czasem odnosimy wrażenie, że ciągle spadamy w dół i nie ma nadziei, nie ma ani jakiegokolwiek punktu zaczepienia, ani też dna, na którym można by oprzeć swe stopy, by przestać spadać. Choć mamy wrażenie, że nic nie znaczymy, że nikt nas nie kocha, pamiętajmy, że niezależnie od tego jacy jesteśmy, kocha nas Pan Bóg, a to oznacza, że kochają nas co najmniej Trzy Osoby :)
*** 
Jak to jest, że docieramy do celu mimo wszystko, mimo nas? Odpowiedzią są tytułowe: nić i Kłębek. Nicią jest nasze życie, Kłębkiem – Pan Bóg. Można plątać tę nić, zahaczać, strzępić, wiązać na niej różne supły, ale i tak zmierzamy w kierunku Kłębka i zwijamy swój własny kłębek, aby zjednoczyć się z Panem Bogiem. Początkowo ta nić jest prosta, ładna, niezniszczona. Z biegiem czasu nabiera doświadczenia i znamion eksploatowania, gdyż na swojej drodze napotyka różne obiekty, które w różny sposób wpływają na nią i na nasze życie. Czasami wystarczy delikatne upomnienie, aby wrócić na właściwy tor, czasami jednak potrzebne są ku temu gromy i terapia wstrząsowa. Niemniej jednak dopóki jest w nas choćby odrobina woli podążania za Panem Bogiem, Pan Bóg będzie o nas walczył i nie pozwoli przerwać naszej nici, a wręcz przeciwnie, będzie przyczyniał się do tego, abyśmy wraz ze swoją nicią i częścią utworzonego już kłębka wrócili na wyznaczoną drogę, na pewno pomoże nam także złączyć przerwane fragmenty nici, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ufajmy Panu, On będzie działał (por. Ps 37, 5). 
*** 
Czas ruszać dalej. Czas zamknąć pewne drzwi i otworzyć inne. Czas podjąć kolejne wyzwania, ale tylko z Panem Bogiem, gdyż z Bogiem wszystko - bez Boga nic! (św. Maksymilian Maria Kolbe). Jeszcze raz bardzo dziękuję.
                                                              
                                                                             Sabina

2 komentarze:

  1. Dziękuję Ci Sabino za to świadectwo. Zawsze dobrze jest przeczytać/usłyszeć od kogoś przykłady tego jak Bóg działa w naszym życiu i nas prowadzi przez meandry naszego życia. Wtedy pobudza nas to też do osobistej refleksji. Czy ja zastanawiam się również nad tym? Czy dostrzegam działanie Chrystusa w moim życiu? I gdy tak głębiej się nad tym zastanowimy, to nagle zaczyna do nas docierać że my również mieliśmy podobne sytuacje w naszym życiu tylko nie patrzyliśmy na nie w ten sposób. Ufajmy Jezusowi, on zawsze wie co jest dla nas najlepsze. Choć nieraz pewnie to będzie odbiegać od naszych wyobrażeń.
    Dziękuję jeszcze raz i niech Cię Chrystus prowadzi podczas otwierania kolejnych drzwi w Twoim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę ci Sabino pomyślności, Bożej opieki na dalszej drodze życia.Łucja

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.