Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

28.08.2016

"Przyjacielu, przesiądź się wyżej!" (Łk 14, 10)


  W Ewangelii na XXII Niedzielę zwykłą Pan Jezus odkrywa przed nami prawdziwą tajemnicę szczęścia, które – mimo, że przez wszystkich okrzyknięte jest prawdziwym celem życia – zasadniczo traktowane jest przez większość ludzi jak utopia, nieosiągalny cel. Zbawiciel uczy nas, że drogą do prawdziwego szczęścia jest pokora, zaś jego istotą podwójne Prawo Miłości, które tak nam spowszedniało, że niemal przestaliśmy zwracać na nie uwagę: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (…) Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22, 37.39).

  Dzisiejsza perykopa znajduje się na początku czternastego rozdziału Ewangelii św. Łukasza i stanowi fragment historii opowiadającej o wydarzeniach, które miały miejsce w szabat, w domu jednego z przywódców faryzeuszy, po cudzie uzdrowienia chorego na puchlinę wodną: „Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek (gr. phagein arton), oni Go śledzili (gr. parateroumenoi). A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: «Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?» Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?» I nie mogli mu na to odpowiedzieć” (Łk 14, 1-6).  To było trzecia i ostatnia wizyta Nauczyciela z Nazaretu z domu bogatego i wpływowego faryzeusza, który zaprosił Jezusa, aby razem z nim i jego przyjaciółmi „zjadł chleb”, ponieważ tak dosłownie tłumaczy się grecki tekst. Wspólne spożywanie chleba było momentem wyjątkowym, w którym pogłębiano relacje międzyludzkie. Wynikał on ze świętego prawa gościnności, które miało swój głęboki sens historii wizyty, jaką Pan, w postaci trzech aniołów złożył Abrahamowi (por. Rdz 3, 1-10).
Podczas tych niezwykłych odwiedzin Patriarcha otrzymał od Boga obietnicę: „Rzekł mu [jeden z nich]: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna” (Rdz 18, 10). Bez niej i bez absolutnego, pełnego pokory posłuszeństwa Abrahama, który nie zawahał się poświęcić swojego jedynego syna, nie byłoby innej obietnicy, która dotyczyła narodu wybranego: „Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: «Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia [takiego, jakie jest udziałem] twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu” (Rdz 22, 15-18). Gest łamania chleba zostanie przez Syna Bożego ustanowiony znakiem ofiary doskonałej, która nie zostanie wstrzymana, lecz dopełni się do swojego krwawego końca: „A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 26-28).

  Atmosfera w domu przywódcy faryzeuszów była daleka od klimatu, jaki – mimo obecności Judasza – panował w Wieczerniku. Św. Łukasz pisze bowiem, że „oddzieleni” (hebr. peruszim, gr. pharisaioi)  śledzili Jezusa. Nie był to jednorazowy akt wrogości tych „przykładnych Izraelitów”, dla których szczególnie skandaliczna i bezbożna była działalność taumaturgiczna Jezusa w dzień dedykowany Bogu: „Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili (gr. pareterounto) Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go”. Warto wspomnieć, że Ewangelista posługuje się w obu przypadkach czasownikiem paratereo, który tłumaczy się jako „pilnować”, „obserwować”. Czasownik ten używany jest również w znaczeniu „przestrzegać”, „zachowywać”. W tym sensie posługuje się nim św. Paweł, wypominając Galatom, że odchodzą od nowości, którą przyniósł Chrystus i wracają do dawnych praktyk religijnych, popadając ponownie w niewolę, z której wyzwolił ich Zbawiciel: „Zachowujecie (paratereisthe) dni, święta nowiu i lata!” (Ga 4, 10). Zatem „obserwować” to znaczy, również w sensie jak najbardziej pozytywnym, zachowywać coś jako prawo, stosować we własnym życiu regułę wynikającą z mądrości i doświadczenia, która prowadzi do szczęścia. Stąd właśnie pochodzi słowo obserwancja, które oznaczy: „ścisłe przestrzeganie pewnych reguł, praw;  reguła zakonna” (SJP).  W dzisiejszej perykopie mamy do czynienia z tym najgorszym rodzajem „obserwowania” Pana Jezusa, które jest pełnym złej woli śledzeniem, patrzeniem na ręce, czepianiem się każdego słowa, w poszukiwaniu uzasadnienia dla postawionej wcześniej tezy: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy” (Łk 11, 15) i dla realizacji ustalonego celu: „Posłali natomiast do Niego kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli pochwycić Go w mowie” (Mk 12, 13), który ostatecznie miał doprowadzić do uśmiercenia niewygodnego Rabbiego: „Tymczasem arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak Go schwytać i zabić podstępnie” (Mk 14, 1). Ta postawa nie jest obca Judaszowi, który również mógł obserwować swojego Mistrza i sam otrzymał od Niego, razem z innymi Apostołami, moc czynienia cudów, lecz zamiast przyjąć tę uprzywilejowaną relację ze Zbawicielem jako dar, który stałby się dla niego „obserwancją”, opartą na miłości regułą życia, wykorzystał ją najgorzej jak tylko mógł: „Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży, jak ma im Go wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać bez wiedzy tłumu” (Łk 22, 4-5). Warto zastanowić się w tym miejscu, jaka jest natura mojego „obserwowania” Pana Jezusa: czy jest to obojętne, albo co gorsza, wrogie „śledzenie”, czy raczej proces pokornego otwierania serca i umysłu na jego Słowa i czyny, które stają się – w mocy Ducha Świętego – coraz bardziej zasadą naszego istnienia; zasadą przeobrażającą i podporządkowującą każdy wymiar naszego życia Chrystusowi, bowiem właśnie w tym celu „Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego” (Ef 4, 7).

  Podczas gdy uzdrowienie chorego na wodną puchlinę było dla Jezusa okazją, by nauczyć „ekspertów od pobożności”, że autentycznym duchem Prawa, będącym jednocześnie sensem jego istnienia, jest miłość Boga do człowieka, która powinna znaleźć swoją prawdziwą odpowiedź z naszej strony w miłości do Boga i bliźniego, wyrażaną w każdym akcie miłosierdzia, to parabole, które Jezus opowiedział dziś wrogim sobie faryzeuszom, są rozszerzeniem tego prawa na panujące wówczas zasady społeczne: „Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: "Ustąp temu miejsca!"; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej!"; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony»” (Łk 14, 7-11). Jezus, który był doskonałym i przenikliwym obserwatorem otaczającej Go rzeczywistości, korzystał z każdej sposobności, aby nauczać o Królestwie Bożym i rządzących nim prawach. W starożytności, bardziej jeszcze jak w czasach dzisiejszych, pozycja społeczna, szczególnie wśród ludzi zamożnych i wpływowych, była niezwykle ważna i podkreślano ją na każdym kroku. Porządek, w jakim sadzano gości podczas uczty był tego doskonałym wyrazem. Każdy z zaproszonych pilnował, aby zająć miejsce, które odpowiednio podkreślało jego wysoką pozycję społeczną. Zdaje się, że w swoistym „wyścigu szczurów” Żydzi zapomnieli o mądrości Bożej, co przypomniał im Jezus, nawiązując do księgi Przysłów: „Nie bądź wyniosły u króla, nie stawaj na miejscu wielmożów! Niech raczej ci rzekną: «Posuń się wyżej!» niżby cię mieli poniżyć przed możnym” (Prz 25, 6-7). Mesjasz zachęcał słuchaczy do swoistej roztropności, która polega na tym, że zaproszony zajmuje najniższe miejsce przy stole, nie wiedząc czy wśród pozostałych zaproszonych znajduje się ktoś o wyższej pozycji od niego. W ten sposób unika upokarzającej sytuacji, kiedy to będzie zmuszony ustąpić miejsca godniejszemu od siebie. Zaproszony zdaje się na spostrzegawczość i sprawiedliwość gospodarza, który przesadzi go na właściwe im miejsce. Ponieważ zajął on ostatnie miejsce to zaufanie musi być całkowite. Zaproszony ryzykuje, że jeśli gospodarz go nie „wywyższy”, całkowicie się upokorzy i to na własne życzenie. Według ziemskiej logiki nikt nie podejmie się takiego ryzyka, gdyż nawet jeśli gospodarz ostatecznie posadzi pokornego gościa obok siebie, to zawsze pozostaje możliwość, że inni współbiesiadnicy nabiorą wątpliwości co do jego poczucia własnej wartości i uznają ją za słabość. Lepiej więc zająć zaproszonemu jedno z wyższych miejsc, oczywiście w granicach rozsądku, licząc na to, że gospodarz go nie przesadzi. Jednak w Królestwie Bożym takie rozumowanie jest błędne,  ponieważ, wedle słów Pana, „KAŻDY (gr. pas) bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14, 11). Ten, kto zaufa Jezusowi i czyni z Jego nauki swoją obserwancję, może być pewien, że – z boskiej perspektywy – jego wysiłki zostaną zauważone i docenione. Jednocześnie nie wolno zapominać, że działa to również w drugą stronę: ci, którzy odrzucą zaproszenie Jezusa i wzgardzą Jego Królestwem, z pewnością doświadczą poniżenia, które zarezerwowali dla innych.

  Logika poniżenia/wywyższenia, która charakteryzuje Królestwo Boże, jest odzwierciedleniem zamysłu Bożego, wedle którego Jezus: „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 6-8). Odwieczny Logos całkowicie zawierzając Ojcu, uniżył się i wszedł w brutalny, wypełniony niesprawiedliwością i cierpieniem świat jako człowiek. I nie zawiódł się: „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7). Wywyższenie Pana Jezusa nie nastąpiło od razu, dlatego również i ci, którzy Mu ufają nie mogą liczyć na taryfę ulgową, jednak  jest ono pewne, ponieważ Jego Autorem i Gwarantem jest Bóg Ojciec: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11). Jezus jest nie tylko Panem Królestwa Bożego, ale jednocześnie Jego pierwszym Obywatelem i Dawcą Ducha Świętego, który przez święte sakramenty czyni nas członkami Kościoła – swojego mistycznego Ciała i obywatelami Królestwa Niebieskiego. Musimy jednak zawsze pamiętać, że to obywatelstwo jest nam nie tylko dane, ale również zadane, ponieważ w pełni doświadczymy Jego dobrodziejstw, jeżeli okażemy się tego godni, przy „zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.

  Z tego punktu widzenia pokora i całkowite zawierzenie Bogu nie są wartościami samymi w sobie, lecz stanowią postawę, która otwierając człowieka na łaskę Ducha Świętego, czyni go narzędziem w Bożym dziele zbawienia świata. Taką postawę przyjął Abraham na górze Moria, godząc się oddać Bogu swojego jedynego syna, zaś niedościgłym wzorem zawierzenia stała się Maryja, która od dnia Zwiastowania nie przestała wypowiadać swojego Fiat, aż do straszliwego dramatu na górze Golgota, pod krzyżem jej jedynego Syna, gdzie miecz boleści przeszył Niepokalane Serce Maryi, które w ten sposób mistycznie upodobniło się do rozdartego włócznią Najświętszego Serca Jezusa. Właśnie w następstwie tej niewyobrażalnej ofiary miłości, Zbawiciel uczynił ją Matką Kościoła, napełnił Duchem Świętym, zabrał z duszą i ciałem do nieba i wywyższył ponad wszelkie inne stworzenia, czyniąc Królową nieba i ziemi. W ten sposób w pełni zrealizowały się w Maryi słowa Magnificat, które wypowiedziała wobec św. Elżbiety: „Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię - a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją” (Łk 1, 48-50). Ten, kto stanie się uczniem Maryi i na jej wzór, bez lęku, zajmie ostatnie miejsce na uczcie, nigdy się nie zawiedzie. Ona już o to zadba, by jej dziecko, w dniu ustalonym przez Bożą Opatrzność, usłyszało z ust Jezusa: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej!" (Łk 14, 10), wszak to jest, wedle słów Apostoła Narodów, nasze powołanie: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. 4 Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3, 1-4).

  W drugiej paraboli Jezus zwraca się bezpośrednio do gospodarza: „«Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę (gr. antapodoma). Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy (gr. makarios), ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć (gr. antapodounai); odpłatę bowiem otrzymasz (gr. antapodothesetai) przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych»” (Łk 14, 12-14). Tu również mamy do czynienia z nauką o prawach Królestwa Bożego. Od kiedy nastało ono wraz z publicznym wystąpieniem Jezusa i urzeczywistniało się w Jego słowach i czynach, każdy zdrowo myślący człowiek powinien postawić je w swoim życiu na pierwszym planie. Jezus nie oczekuje od faryzeusza, aby odszedł od logiki „odpłaty”, którą Ewangelista podkreśla aż trzykrotnie. Jezus zdaje się przemawiać gospodarzowi do rozsądku, wskazując mu na nowy, nieskończenie większy zysk, który stał się osiągalny wraz z Jego przepowiadaniem Dobrej Nowiny. Zapraszanie rodziny lub wpływowych osób na uczty daje wymierne korzyści: zacieśnia więzy rodzinne, daje okazję pokazania własnego bogactwa, pozwala nawiązać użyteczne przyjaźnie lub koalicje i ubić niejeden interes. W ostateczności można się zabawić u zaproszonych, na imprezach organizowanych przez nich, w ramach wzajemności. Lecz czym to jest z perspektywy życia wiecznego? Cała relacja „inwestycji i zysku” odbywa się w wymiarze doczesnym i taki człowiek, który staje przed Bogiem z gołymi rękoma, na sądzie cząstkowym i ostatecznym będzie traktowany niczym duchowy bankrut. Tymczasem już teraz, stosując „ekonomiczne zasady” panujące w Królestwie Bożym, posługując się przy tym całkiem ziemskimi środkami, każdy człowiek jest w stanie zgromadzić skarby dużo bardziej trwałe, z których można korzystać przez całą wieczność. Tę samą zasadę Jezus zdefiniował następująco: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 19-21). Ta sama reguła dotyczy pobożnych  uczynków: jałmużny, modlitwy, postów, i brzmi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6, 1). Aby łatwiej było nam ją zapamiętać, Jezus powiedział, odnosząc się do jałmużny, zdanie które zna każdy z nas: „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” ( Mt 6, 3). Jeżeli będziemy wyświadczali dobro duchowe i materialne tym, którzy nie są w stanie nam odpłacić, zachowując przy tym możliwie największą dyskrecję, naszym „dłużnikiem” będzie sam Bóg, wedle słów Jezusa: „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 6).

  Doskonale zrozumiał tę zasadę św. Paweł, który pisał do Filipian: „Lecz jak zawsze, tak i teraz, z całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk” (Flp 1, 20-21). Zbawiciel jest bowiem ostatecznym sensem i celem w czynieniu wszelkiego dobra, i to właśnie patrząc na Jego krzyż Ojciec Niebieski odpłaca nam za każde dobro. W dzisiejszej przypowieści Jezus wymienił „ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych”. Kiedy zaś wyprawił posłańców do Jana Chrzciciela, który pragnął upewnić się, czy jest On oczekiwanym Mesjaszem, Jezus polecił im: „«Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony (gr. makarios) jest ten, kto we Mnie nie zwątpi»”. Czyniąc dobro ludziom najbardziej opuszczonym i poniżonym, którzy nie są w stanie nijak mu się odwdzięczyć, przywódca faryzeuszów będzie szczęśliwy, czy raczej błogosławiony, ponieważ w rzeczywistości, którą na tym świecie można dostrzec jedynie oczyma wiary, wyświadczy on dobro samemu Jezusowi i otrzyma odpłatę z Jego rąk w dniu, kiedy Pan przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, o czym On sam nas zapewnia: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).

  Trzeba nam zatem uczyć się od świętych, jak brat Albert, tak bacznie i z miłością obserwować (gr. paratereo) ten świat, aby w każdym człowieku, szczególnie tym najbardziej budzącym niechęć, czy złość, widzieć Chrystusa.  I trzeba nam tak patrzeć na Jezusa ukrzyżowanego, by w Nim dostrzec pijaka żebrzącego pod supermarketem, czy śmierdzącego moczem bezdomnego w tramwaju. A przecież ta postawa nie musi dotyczyć wyłącznie ludzi z tzw. marginesu społecznego. Często dużo trudniej zobaczyć nam Człowieka w znienawidzonym sąsiedzie, który uprzykrza nam życie; krewnym, który nas okradł; przełożonym, który nas nie szanuje; czy osobie o odmiennych poglądach politycznych. Dla nas tym „najmniejszym” jest zwykle osoba, wobec której dajemy sobie dyspensę od miłości zamiast pozwolić, aby to Jezus kochał ich w nas. To jest często niezwykle skomplikowane, lecz czy możliwe? Może wystarczy rozejrzeć się wokół oczyma wiary i zastanowić się, czy nie usiedliśmy za wysoko? Może jest jeszcze czas, aby w duchu prawdziwej pokory zająć ostatnie miejsce i pozwolić, aby to Jezus uzdrawiał nasze relacje z innymi i kiedy nadejdzie właściwy moment powiedział do każdego z nas: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej!" (Łk 14, 10), nawet jeśli owo „wyżej” to będzie nasz krzyż, ponieważ On będzie tam na nas czekał razem ze swoją Matką, gotową pomóc nam zjednoczyć się z Jej Synem i z Nim wejść do wiecznej chwały nieba. 
                                                     
                                                              Arek     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.