Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

3.07.2016

"wasze imiona zapisane są w niebie" (Łk 10, 20).


  W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Kościół święty zaprasza nas do wejścia w tajemnicę prawdziwej radości, która polega na uczestnictwie w życiu Boga. Jest nam ono ofiarowane przez Jezusa, który wzywa nas do uczestnictwa w Jego misji, podzielenia Jego ziemskiego losu. Dziś dotyczy to przepowiadania rychłego nadejścia królestwa Bożego. Podobnie jak siedemdziesięciu dwóch uczniów, my również zostaliśmy, na mocy chrztu, „przyobleczeni z wysoka”, i posłani do „każdego miasta i miejscowości”, w których przyszło nam żyć, aby „prostować ścieżki Panu”. To posłanie, które jest wplecione w naszą codzienną egzystencję, jest naszą drogą uświęcenia. Podobnie jak życie naszego Pana, wiedzie ona przez trudy i cierpienia do radości i chwały życia w zjednoczeniu z Bogiem.

  Objawienie i zbawczą misję Chrystusa można wpisać w znak krzyża. Belka pionowa to Wcielenie, Pascha, Wniebowstąpienie i Paruzja Syna Bożego. Belka pozioma to głoszenie nadejścia królestwa Bożego, które niczym rzeka zbawienia, biorąca swe źródło z odwiecznej miłości Boga do człowieka, rozlewa się w czasie i przestrzeni zgodnie z Jego poleceniem:

 „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 19-20). Centrum tej niezgłębionej tajemnicy jest przebite na krzyżu Najświętsze Serce Pana Jezusa: to właśnie z niego wzięła początek rzeka miłosierdzia dla grzesznej ludzkości, jak uczy nas i poleca nam się modlić sam Zbawiciel za pośrednictwem św. siostry Faustyny: „O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój Miłosierdzia dla nas - ufam Tobie”. Rozumiemy zatem, że dla chrześcijanina autentyczna radość jest nierozerwalnie związana z cierpieniem i polega na tym, że właśnie cierpienie, często upodlające i degradujące, może stać się, niczym krzyż Chrystusa, narzędziem zbawienia dla nas i dla innych ludzi. Nie ma bowiem  życia bez cierpienia, chociaż nie zawsze cierpienie jest drogą do zbawienia. Dotyczy to również trudów przepowiadania Słowa Bożego, które jest tematem dzisiejszej Ewangelii. O tym, bowiem, że głoszenie Dobrej Nowiny wiąże się często z cierpieniem nie tylko duchowym, lecz również fizycznym pisze św. Paweł w liście do Galatów: „przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa” (Ga 6, 17), odnosząc się do kamienowania lub biczowania, których żydzi nie szczędzili apostołom.  

  Posłanie siedemdziesięciu dwóch uczniów przez Jezusa, miało miejsce tuż po spotkaniu Pana z Jego trzema naśladowcami, które było tematem zeszłotygodniowych rozważań. Ich sens streszcza ostatnie zdanie, wypowiedziane przez Pana: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9, 62). Jeżeli ktoś chce być uczniem Jezusa, musi przyjąć Jego posłanie z całkowitym poświęceniem i determinacją, jak On sam przyjął misję od Ojca. Autentyczny uczeń jak Jezus „utwardza swoją twarz” w stronę Jerozolimy, to znaczy podejmuje nieodwracalną decyzję pójścia za Nauczycielem z Nazaretu, mając świadomość, że również za murami jego osobistej Jerozolimy znajduje się Golgota i czeka krzyż, którego nie może uniknąć. Albo decydujemy się całe nasze życie przyjąć w duchu pokornego poddania woli Bożej, albo pozostaniemy na zawsze daleko od świętego miasta, na drodze do Samarii. Nie można być częściowo zbawionym.

  Kiedy się już zdecydujemy, że chcemy przyjąć misję daną nam przez Pana, musimy nauczyć się pewnych reguł, które są niczym przewodnik na nową drogę życia. W ten sposób możemy zrozumieć dzisiejsze słowa Pana: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże” (Łk 10, 2-11).   

  Fakt, że Jezus posłał (gr. apesteilen) właśnie siedemdziesięciu dwóch uczniów jest pierwszą, bardzo ważną informacją. Podczas, gdy wybór dwunastu apostołów miał nawiązywać do dwunastu pokoleń Izraela, czyli narodu wybranego, do którego w pierwszej kolejności skierował się Jezus ze swoją Ewangelią, numer siedemdziesiąt dwa symbolizował narody pogańskie. Co więcej, posługując się czasownikiem „apesteilen” św. Łukasz daje nam do zrozumienia, że ich misja nie jest mniej ważna niż rozesłanie Dwunastu, które miało miejsce wcześniej.  Stąd wniosek, że królestwo Boże jest otwarte absolutnie dla wszystkich: świętych i grzeszników, dobrych i podłych, mądrych i głupich, i tylko Bóg wie, co kryje się w sercu człowieka. Właśnie dlatego Jezus uczy nas: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata” (Łk 7, 1-5). Osądzanie bliźnich bierze się bowiem z pychy, która każe nam stawiać się ponad innymi i czyni nas bezpodstawnie ich sędziami. Tymczasem ilekroć najdzie nas ochota na sądzenie, powinniśmy przypomnieć sobie ileż to grzechów szpeci naszą duszę. W swoim dzienniku duchowym Cleonice Morcaldi, ukochana córka duchowa św. Ojca Pio, pisze: „Był bardzo surowy, jeśli chodzi o grzechy przeciw miłości. Zawsze powtarzał: „Z miłości bliźniego będziemy sądzeni”. I dodawał: „Jakiż czyściec czeka tego, kto innych osądza, obmawia, oczernia!” („Moje życie w bliskości Ojca Pio”, p. 146). Jezus podaje nam niezawodną metodę na pokonanie demona pychy: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10). Wszyscy święci zgodnie twierdzą, że wobec autentycznej pokory diabeł jest bezsilny. Może dlatego, że człowiek pokorny jest ukryty w sercu Jezusa, który zachęca: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29).

 Pokorne serce Jezusa jest również bramą, która prowadzi do całkowitego zawierzenia Bożej opatrzności. To jest właśnie druga cecha autentycznego ucznia Chrystusa. „Być posłanym jak owca między wilki”, to jest żydowskie powiedzenie oznaczające „być bezbronnym”. Wędrówka bez broni, czy ochrony, w małej, dwuosobowej grupie, po ówczesnych drogach, szczególnie w rejonie Samarii, gdzie bandyci z napadania i nękania, czy nawet mordowania pielgrzymów wędrujących do Jerozolimy czynili sobie źródło utrzymania, stanowić musiało ciężką próbę i wymagało całkowitego zawierzenia Bogu. Jezus uczy, że naszym prawdziwym wrogiem jest Zły: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28).  Zaś św. Paweł, któremu nieobce było wojenne rzemiosło, daje nam przepiękną instrukcję, jak z diabłem walczyć: „Bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże - wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych” (Ef 6, 10-18).   

  To zawierzenie Bożej Opatrzności dotyczyło również podstawowych potrzeb takich jak jedzenie, picie czy ubranie. Nawet dobre zachowanie, to znaczy pozdrawianie mijanych przechodniów nie mogło odwrócić uwagi uczniów od celu ich apostolskiej wędrówki. Powinna być ona raczej przepełniona  - jak uczy św. Paweł – nieustanną modlitwą – aby nasza misja okazała się jak najbardziej owocna i by Pan powołał innych apostołów, którzy przyczynią się do realizacji Bożych planów. „Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja” – te trzy prośby powinny być zawsze obecne w naszych umysłach i na naszych wargach, niczym swoista modlitwa Jezusowa.

  Każdego, kto przyjmował apostołów i był godzien tej łaski, obdarzali oni pokojem. W kulturze Starego Testamentu życzyć komuś pokoju, „shalom”, oznaczało życzyć mu pokoju z Bogiem, Jego błogosławieństwa, którego pełni Żydzi oczekiwali na końcu czasów i który wiązał się z łaską przemiany serc, będącą darem Ducha Świętego: „pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36, 25-27). Ten prawdziwy pokój przyniósł uczniom Zmartwychwstały: „Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»” (J 20, 19-23). Jezus, obdarzając uczniów pokojem, wskazał na swoje rany, ponieważ to właśnie z nich, a szczególnie z Jego przebitego serca wypłynęła krew, w której Bóg obmywa nasze duchowe nieczystości. Święty Paweł w liście do Efezjan następująco tłumaczy tę prawdę: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2, 14-18).

  Pan polecił również swoim apostołom, aby nie przechodzili z domu do domu i aby jedli to, co zostanie im podane. Niewątpliwie trafiali im się gospodarze bogatsi i biedniejsi, stąd warunki mieszkaniowe i żywieniowe mogły być różne. Jednak Jezus przestrzegał uczniów przed szukaniem wygody. Ten, kto wybrał Drogę Jezusa musi nauczyć się prawdziwego ubóstwa, które jest wolnością od jakiegokolwiek przywiązania do dóbr materialnych i wygód, które stałoby się przeszkodą w całkowitym poświęceniu jego apostolskiemu powołaniu. Skoro Mistrzowi wiedzie się gorzej od lisów i ptaków powietrznych, gdyż „nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9, 58) to podążanie za wygodami nie mieści się w optyce Jego naśladowania, wszak: „Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego” (Mt 10, 24-25). Właśnie w tym byciu jak nauczyciel i pan kryje się źródło wolności ucznia i sługi wobec Prawa, jaka cechowała Jezusa. Właśnie w mocy tej wolności uczniowie powinni spożywać wszystkie zaproponowane im potrawy. Zważywszy, że posłańcy odwiedzali domostwa pogan, musieli liczyć się z przekroczeniem prawa pokarmowej czystości rytualnej. Jednak dla Jezusa i Jego uczniów zasada czystości brzmiała następująco: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 15). Z resztą skomplikowane prawo regulujące czystość i nieczystość rytualną było dla Pana elementem systemu, który zafałszował autentycznego ducha Prawa, którym jest miłość Boga do Jego narodu: „znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali” (Mt 7, 13).   W powołaniu setnika Korneliusza, opisanym w Dziejach Apostolskich, święty Łukasz przytacza wizję jaką miał Książe Apostołów: „wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić. Była mniej więcej szósta godzina. Odczuwał głód i chciał coś zjeść. Kiedy przygotowywano mu posiłek, wpadł w zachwycenie. Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi. Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne. «Zabijaj, Piotrze i jedz!» - odezwał się do niego głos. «O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego» - odpowiedział Piotr. A głos znowu po raz drugi do niego: «Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił». Powtórzyło się to trzy razy i natychmiast wzięto ten przedmiot do nieba” (Dz 10, 8-16). Bardzo interesująca jest interpretacja, jaką św. Piotr daje swojej wizji: „Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego” (Dz 10, 27-28). Ta zasada w niczym nie straciła na swojej aktualności. Niezwykle łatwo – o czym pisałem wyżej – zdarza nam się sądzić innych ludzi i mniej lub bardziej świadomie nimi pogardzać. Co gorsza, zdaje się nam, że podobamy się w tym Bogu. Wielu, uważając się za prawowiernych katolików, obrzuca błotem i razi jadem nienawiści, tych, którzy ich zdaniem są poza „prawdą”: wystarczy wejść na niektóre portale internetowe, by niemal fizycznie odczuć tę falę nienawiści i pogardy. Czy rzeczywiście Jezus to pochwala? Oczywiście, wobec tych, którzy odrzucają słowo Boże należy postąpić stanowczo: strzepanie pyłu z sandałów było symbolem całkowitej separacji, stosowanym przez pielgrzymów, którzy nie chcieli wnieść do ziemi świętej, do Jeruzalem, nawet kurzu z terytorium pogan. Jezus proponuje każdemu swoje zbawienie, ale nikogo nie zmusza do przyjęcia tego daru. W Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18, 15-17). Jednak nie stawia przy tym żadnych granic Bożemu miłosierdziu: „ Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» 22 Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 21-22). Musimy zatem, pamiętając, że zostaliśmy posłani jak owce między wilki, zrozumieć co znaczą słowa Jezusa: „Bądźcie więc roztropni, jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10, 16) i nauczyć się rozróżniać między bezmyślną, czasami naiwną „dobrocią” i autentycznym miłosierdziem, które nie wyklucza stanowczości. Roztropność, która jest cnotą ludzką: „uzdalnia rozum do rozeznawania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i do wyboru właściwych środków do jego pełnienia. Kieruje ona innymi cnotami, wskazując im zasadę i miarę” (KKK 1806, 1835). Powinniśmy zatem często prosić Ducha Świętego o dar rozeznania, czym jest „prawdziwe dobro” dla mnie i dla bliźniego w danej sytuacji i starać się właśnie tym dobrem kierować.

  W drugiej części dzisiejszej perykopy św. Łukasz opisuje powrót uczniów z misji, oraz reakcję Jezusa. Tym, co natychmiast uderza jest ich radość. „Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością (gr. charas) mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają» (Łk 10, 17). Czasownik chairo, którym posłużył się Ewangelista, aby opisać reakcję uczniów, bardziej niż samo uczucie, określa dobrostan człowieka, obejmujący wymiar duchowy i materialny – to wszystko, co jest darem Boga, który objawia się jako Stworzyciel i Zbawiciel. W tym sensie słowo to zbliżone jest znaczeniowo do hebrajskiego słowa „shalom” oznaczającego pokój, zbawienie. Radość płynąca z faktu bycia obdarowanym łaską Bożą jest jednym z najważniejszych tematów trzeciej Ewangelii. Kiedy anioł Gabriel zwiastował Maryi, pozdrowił ją słowami: „Chaire Kecharitomene! Bądź pozdrowiona Pełna łaski!” (Łk 1, 28). Ta, która w sposób nieporównywalnie większy od innych ludzi została obdarzona Bożą łaską i od chwili poczęcia w mocy tej łaski została zachowana od zmazy grzechu pierworodnego, miała powód do największej radości, ponieważ to ona została powołana przez Boga, by być Matką Jego Syna. Jednak radość Maryi, właśnie dlatego, że jej życie zostało nierozerwalnie związane z życiem Zbawiciela, nie była wolna od cierpienia i bólu, co prorokował starzec Symeon w świątyni Jerozolimskiej: „Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 32-35).

  Radość uczniów jest jednocześnie wyrazem uwielbienia dla Pana (gr. Kyrios), ponieważ to przez moc Jego imienia demony „poddają się” ludziom. Święty Paweł w liście do Efezjan pisze, rozważając błogosławione owoce uniżenia Syna Bożego: „Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11). Imię oznaczało w ówczesnych czasach tożsamość, istotę danej osoby. Dlatego Żydzi nie wymieniali, poza jednym wyjątkiem, imienia Boga, które było święte.  Kolana demonów zginały się przed apostołami, ponieważ – jako ambasadorowie Pana –  reprezentowali Jego boski majestat. Imię Jezusa jest niezwykle potężne w walce z demonami, nie mocą magiczną, ale dlatego, że jest to moc paschalna, którą Syn Człowieczy otrzymał od Ojca, w następstwie Jego uniżenia – wywyższenia na krzyżu. Tymczasem nam zdarza się często traktować je jako swoisty przerywnik lub wykrzyknik, zastępujący albo wypowiadany w jednym zdaniu z najpopularniejszym wulgaryzmem. Wypowiadane bez należytego szacunku i miłości zamiast wypraszać nam ochronę przed pokusami i nieszczęściami, najdroższe imię Pana staje się okazją do grzechu co cieszy Złego.

  Odpowiedź Jezusa jak zwykle wynosi całą sytuację na wyższy poziom duchowy i jest dla nas cenną nauką: „Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie»” (Łk 10, 18-20). Według tradycji żydowskiej, Szatan był swoistym oskarżycielem publicznym, który stał przed tronem Boga i przedstawiał ludzkie winy. Był on wrogo nastawiony do człowieka i pragnął jego zguby. W księdze Hioba Szatan daje wyraz tej nienawiści, podważając dobroć i prawowierność Hioba: „Mówi Pan do szatana: «A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on».  Szatan na to do Pana: «Czyż za darmo Hiob czci Boga?” (Hi 1, 8-9). Celem Szatana było właśnie zniszczenie więzi jaka łączyła człowieka z Bogiem, po tym jak swoim nieposłuszeństwem zniszczył więź łączącą go ze Stwwórcą, jak uczy nas wspomniany wyżej Katechizm Kościoła Katolickiego: „Do wyboru nieposłuszeństwa skłonił naszych pierwszych rodziców uwodzicielski głos przeciwstawiający się Bogu (Por. Rdz 3, 1-5). Ten głos przez zazdrość sprowadza na nich śmierć (Por. Mdr 2, 24). Pismo święte i Tradycja Kościoła widzą w tej istocie upadłego anioła, nazywanego Szatanem lub diabłem (Por. J 8, 44; Ap 12, 9). Kościół naucza, że był on najpierw dobrym aniołem stworzonym przez Boga: Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali" – Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same uczyniły się złymi" (Sobór Laterański IV (1215): DS 800). Pismo święte mówi o grzechu tych aniołów (Por. 2 P 2, 4). Ich "upadek" polega na wolnym wyborze dokonanym przez te duchy stworzone, które radykalnie i nieodwołalnie odrzuciły Boga i Jego Królestwo. Odbicie tego buntu znajdujemy w słowach kusiciela skierowanych do naszych pierwszych rodziców: "tak jak Bóg będziecie" (Rdz 3, 5). Diabeł "trwa w grzechu od początku" (1 J 3, 8) i jest "ojcem kłamstwa" (J 8, 44)” (KKK 391-392). Jezus, jako odwieczny Logos widział upadek Szatana i jego demonów, po ich przegranej walce z Archaniołem Michałem: „I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie” (Ap 12, 7-9). Teraz w mocy imienia Jezusa, tam gdzie głoszone jest królestwo Boże, również na ziemi Szatan i jego demony ponoszą kolejne porażki, aż do jego ostatecznej klęski, kiedy Pan powtórnie nadejdzie w chwale. Diabeł jest bowiem już zwyciężony mocą Paschy Chrystusa, ale Opaczność Boża pozwala mu jeszcze szkodzić ludziom i kusić ich – jednak do czasu.

  Ostatnie słowa Jezusa sprowadzają jednak tę fascynację uczniów mocą nad złem daną im przez Pana do właściwych wymiarów, tak jakby Zbawiciel chciał ich skłonić, aby przestali fascynować się daną im władzą nad Złym i jego poplecznikami, którzy i tak są pokonani i dlatego nie mogą ich skrzywdzić, ale by skupili swoją uwagę ku niebu, które jest ich prawdziwą ojczyzną i cieszyli się, że czeka tam na nich wspólny Ociec. Symbol księgi życia, o której mówi Jezus, nawiązuje do tradycji starotestamentalnej. Przenika on całą historię zbawienia: znajdziemy go zarówno w Torze: „I poszedł Mojżesz do Pana, i powiedział: «Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie boga ze złota. Przebacz jednak im ten grzech! A jeśli nie, to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś” (Wj 32, 32), jak również i u proroków: „I będzie tak: Ten, kto pozostał żywy na Syjonie, i który się ostał w Jeruzalem, każdy będzie nazwany świętym i wpisany do [Księgi] Życia w Jeruzalem” (Iz 4, 3), a także w Apokalipsie: „I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną na siedem pieczęci. I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym: «Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?» (…) I mówi do mnie jeden ze Starców: «Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci» (…) I taką nową pieśń śpiewają: «Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi» (Ap 5, 1-2. 5. 9-10). Księga życia, która jest niejako listą obywateli nieba, listą zbawionych, została napisana krwią Syna Bożego, co więcej można by powiedzieć, że w pewnym sensie ona sama jest sercem Zbawiciela, w którym nosi On imiona wszystkich tych, którzy nie wzgardzili Jego miłością i odpowiedzieli swoim życiem „TAK” jak św. Ojciec Pio, owego pamiętnego poranka 20 września 1918 roku, kiedy w klasztornym chórze ukazał mu się Jezus i zaprosił go do współcierpienia dla naszego zbawienia. To niezwykłe wydarzenie miało miejsce również na świadectwo dla nas, gdyż jeżeli przyjmiemy z pokorą zaproszenie Pana do udziału w Jego zbawczej misji, wówczas stajemy się „małymi ojcami Pio”, ukochanymi przez Boga nie mniej niż on. Dlatego na koniec warto przytoczyć świadectwo świętego kapucyna: „Dostałem nagle wielkich dreszczy na całym ciele. Potem nastał spokój i zobaczyłem Naszego Pana w postawi jak na krzyżu, choć miałem wrażenie, że nie było krzyża, skarżącego się na brak wzajemności u ludzi, szczególnie tych, którzy mu się poświęcili i przez niego bardziej są umiłowani. Widać było, że cierpi i że chce, by dusze ludzkie dzieliły z nim Jego cierpienie. Zapraszał mnie, bym przejął się Jego cierpieniem i medytował nad nim, i bym jednocześnie troszczył się o zbawienie braci. Na te słowa poczułem się wypełniony współczuciem dla cierpienia Pana i zapytałem go, co mógłbym zrobić. Usłyszałem głos: „Weź udział w mojej Męce”. Po tych słowach, gdy wizja się skończyła, wszedłem w głąb siebie i rozpamiętywałem to, co się wydarzyło. Wtedy zobaczyłem te znaki, z których kapały krople krwi. Przedtem niczego nie miałem (Francesco Castelli „Przesłuchanie Ojca Pio” s. 13). 
                                                            
                                                                                 Arek

 Liturgię Słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.