Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

1.11.2015

"Błogosławieni jesteście..." (Mt 5, 11).

  W dniu dzisiejszym Kościół w szczególnie uroczysty sposób poleca naszej uwadze i czci Wszystkich  Świętych, czyli cały Kościół triumfujący w niebie: zarówno tych, których świętość została oficjalnie potwierdzona przez autorytet Kościoła pielgrzymującego, jak również tych, którzy Bogu tylko wiadomi, stoją przed Jego tronem i orędują za nami.

  Przede wszystkim należy zawsze pamiętać, że jedynie Bóg jest święty sam w sobie, jak głoszą słowa II modlitwy eucharystycznej: „Zaprawdę, święty jesteś Boże źródło wszelkiej świętości”. W swoim nieskończonym miłosierdziu Trójca Przenajświętsza zechciała udzielić, w akcie stwórczym, łaski bytom „widzialnym i niewidzialnym”, aby doświadczały Jej Miłości i na tę miłość odpowiadały swoim życiem, według ustanowionych przez Boga praw. Wśród bytów widzialnych szczególny sposób dotyczy to człowieka, który jako jedyny został stworzony na podobieństwo Boże. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że „że nasi pierwsi rodzice Adam i Ewa zostali ukonstytuowani w stanie „świętości i sprawiedliwości pierwotnej". Tą łaską świętości pierwotnej było „uczestnictwo w życiu Bożym" (KKK, 375).

  Grzech pierworodny pozbawił naszych pierwszych rodziców łaski jedności z Bogiem: „Adam i Ewa tracą natychmiast łaskę pierwotnej świętości. Boją się Boga” (KKK, 399). Konsekwencje dla całej ludzkości są straszliwe: „Po tym pierwszym akcie nieposłuszeństwa prawdziwa „inwazja" grzechu zalewa świat:
bratobójstwo popełnione przez Kaina na Ablu; powszechne zepsucie będące następstwem grzechu w historii Izraela grzech często jawi się przede wszystkim jako niewierność Bogu przymierza i jako przekroczenie Prawa Mojżeszowego. Również po Odkupieniu przez Chrystusa grzech ujawnia się wśród chrześcijan na wiele sposobów. Wszyscy ludzie są uwikłani w grzech Adama. Stwierdza to św. Paweł: „Przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami" (Rz 5,19); „Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli… (…) Konsekwencje grzechu pierworodnego i wszystkich grzechów osobistych ludzi powodują w świecie, ujmowanym jako całość, stan grzeszności, który może być określony wyrażeniem św. Jana: „grzech świata" (J 1, 29). Wyrażenie to określa także negatywny wpływ, jaki wywierają na osoby sytuacje wspólnotowe i struktury społeczne, które są owocem grzechów ludzi (KKK, 401-402, 408).

  Bóg jest zawsze wierny swoim obietnicom, o czym uczy nas św. Paweł: „Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2Tm 2, 14). W Księdze Rodzaju, tuż po tym jak pierwsi rodzice wyznają Mu swój grzech, Stworzyciel zwraca się do węża, który skusił Ewę: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3, 15). Ta nieprzyjaźń między Niewiastą i jej potomstwem a Szatanem i śmiercią jest zapowiedzią walki człowieka o odzyskanie utraconej świętości, której zwycięstwo przypieczętował swym Zmartwychwstaniem Chrystus Pan, co wyraża pięknie sekwencja wielkanocna:  „Odkupił swe owce Baranek bez skazy, Pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy. Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy”.

  Zatem świętość była, według Bożego zamysłu, naturalnym stanem każdego człowieka, polegającym na uczestnictwie w Jego życiu, który przez grzech pierworodny utraciliśmy. Odtąd świętość jest powołaniem, celem do osiągnięcia, w trakcie wędrówki po tym „łez padole” ku niebieskiej ojczyźnie. A ponieważ sami nie jesteśmy w stanie wytrwać na tej drodze: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4, 4-6).

  Jezus Chrystus jest więc Synem - Słowem, objawieniem Bożego Miłosierdzia, źródłem naszej świętości. Jak nas naucza św. Jan Paweł II w encyklice „Dives In  Misericordia”: „W ten też sposób staje się w Chrystusie i przez Chrystusa szczególnie „widzialny” Bóg w swoim miłosierdziu, uwydatnia się ten przymiot Bóstwa, który już Stary Testament (przy pomocy różnych pojęć i słów) określał jako miłosierdzie. Chrystusa nadaje całej starotestamentalnej tradycji miłosierdzia Bożego ostateczne znaczenie. Nie tylko mówi o nim i tłumaczy je poprzez porównania i przypowieści, ale nade wszystko sam ją wciela i uosabia. Poniekąd On sam jest miłosierdziem. Kto je widzi w Nim, kto je w Nim znajduje, dla tego w sposób szczególny „widzialnym” staje się Bóg jako Ojciec „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2, 4). Chrystus, objawiając: miłość-miłosierdzie Boga, równocześnie stawiał ludziom wymaganie, aby w życiu swoim kierowali się miłością i miłosierdziem. Wymaganie to stanowi sam rdzeń orędzia mesjańskiego, sam rdzeń etosu Ewangelii. Mistrz daje temu wyraz zarówno w postaci przykazania, o którym mówi, że jest „największe” (Mt 22, 38), jak też w postaci błogosławieństwa, kiedy w kazaniu na górze głosi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7)”.

  Słowa encykliki ojca świętego wprowadzają nas bezpośrednio w tematykę dzisiejszej liturgii słowa Bożego, szczególnie Kazania na Górze, które jest jednocześnie wykładnią nowej moralności, opartej na przykazaniu miłości Boga i bliźniego, jak również swoistym nowym przymierzem Boga w Chrystusie z Jego Kościołem, wyrażonym w formie błogosławieństwa, którym Chrystus rozpoczyna swą naukę.

  Św. Mateusz w pierwszych wersetach ukazuje nam Syna Bożego, jako pełnego majestatu Nauczyciela: „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami” (Mt 5, 1-2).  Ewangelista używa tu rodzajnika określonego, który wskazuje, że chodzi o konkretną, znaną innym górę (gr. to oros). Możemy zatem domyślać się, że ma on na myśli górę Synaj, na której Mojżesz otrzymał Boże przykazania (por. Wj 19,20 -20, 17). Jezus sam zresztą powie: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 18). Zatem wszystko to, czego naucza Zbawiciel jest pełnią Bożego objawienia, będącego najdoskonalszym „podręcznikiem” dla osiągnięcia świętości, ponieważ jako jedyny, ucząc jak osiągnąć świętość i wieczne zbawienie, daje jednocześnie łaskę niezbędną do osiągnięcia tego, co naucza: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12).

  Kim są zatem owi „błogosławieni” (gr. makarioi), o których mówi nam Chrystus w Kazaniu na Górze, a których Kościół utożsamia dziś ze świętymi? W zrozumieniu pomaga nam św. Łukasz, który używa tego samego określenia, opisując reakcję św. Elżbiety, która napełniona Duchem Świętym mówi do Maryi: „Błogosławiona jesteś (gr. makaria he tzn. dosłownie: błogosławiona [jest] ta), któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45). Zatem błogosławieństwo Boże jest tu ściśle związane z przyjęciem łaski wiary, otwarciem się na dar Ducha Świętego i życiem według praw Bożych. Maryja, Królowa wszystkich świętych, jest „cała piękna (tota pulchra)” w swoim całkowitym zawierzeniu Bogu i wypełnianiu prze całe życie Jego woli, stanowiąc przez to niedościgły wzór doskonałości chrześcijańskiej dla każdego z nas: „W życiu publicznym Jezusa Matka Jego pojawia się znamiennie, i to na początku, gdy na godach weselnych w Kanie Galilejskiej, litością przejęta, spowodowała swym wstawiennictwem początek znaków Jezusa Mesjasza (por. J 2,1-11). W ciągu Jego nauczania przyjęła słowa, w których Syn, stawiając Królestwo ponad względami i więzami ciała i krwi, nazwał błogosławionymi słuchających słowo Boże (por. Mk 3,35 i paralele, Łk 11,27-28), jak to Ona wiernie czyniła (por. Łk 2,19 i 51). W ten sposób także Błogosławiona Dziewica szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża, przy którym nie bez postanowienia Bożego stanęła (por. J 19,25), najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona, a wreszcie przez tegoż Jezusa Chrystusa, umierającego na krzyżu oddana została jako matka uczniowi tymi słowy: "Niewiasto, oto syn twój" (por. J 19,26-27)” (Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Lumen Gentium, 58).  

  Zatem, nazywając błogosławionymi ubogich w duchu, smutnych, cichych, spragnionych sprawiedliwości, miłosiernych, czystego serca, wprowadzających pokój i prześladowanych dla sprawiedliwości, Zbawiciel głosi nastanie królowania Bożego, które objawia się w Jego słowach i czynach, a którego niewyczerpaną mocą uświęcającą jest łaska Ducha Świętego posłanego od Ojca. W niej to ci, którzy dotąd byli odrzucani i pogardzani; którzy byli skazani na płacz i bezsilność wobec sług „władcy tego świata”; których wysiłki, by wprowadzać sprawiedliwość metodami pokojowymi były wyśmiewane, a oni prześladowani; jeżeli uwierzą w Ewangelię i przyjmą Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela, stają się Jego „błogosławionymi” świadkami, których moc w słabości się doskonali (por. 2 Kor 12, 9). Sam Zbawiciel potwierdza, że gdy z wiarą przyjmujemy Jego nauczanie i żyjemy nim każdego dnia, uczestniczymy w tej łasce, której w sposób nieporównywalny Bóg udzielił Jego i naszej Matce, Najświętszej Maryi Pannie: „Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione (gr. makaria) łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś». Lecz On rzekł: «Owszem, ale przecież błogosławieni (gr. makarioi) ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11, 27-28). To jest właśnie tajemnica świętości: kiedy pozwalamy boskiemu Cieśli z ciężkiej kłody trudów i cierpień dnia codziennego, którą chcąc nie chcąc musimy nieść na swoich ramionach, wyciosać belkę krzyża, i mimo licznych upadków niesiemy ją w pokorze i miłości, uczestnicząc w zbawczym dziele naszego Mistrza. Gdy przyjmiemy postawę pokorną wobec Boga i miłosierną wobec bliźnich, to możemy być pewni, że On nas nie opuści ani teraz, ani „w godzinie śmierci naszej”. Ponieważ w ten sposób upodobnimy się do Niego, który jest źródłem i wzorem świętości wyrażonej jako miłość miłosierna, jak uczy nas św. Jan Paweł II w cytowanej już encyklice Dives In Misericordia:  „W ten sposób mesjańskie orędzie, o miłosierdziu zachowuje ów znamienny Bosko-ludzki wymiar. Chrystus, stając się — jako spełnienie proroctw mesjańskich — wcieleniem owej miłości, która wyraża się ze szczególną siłą wobec cierpiących, pokrzywdzonych i grzesznych, uobecnia i w ten sposób najpełniej objawia Ojca, który jest Bogiem „bogatym w miłosierdzie”. Równocześnie zaś, stając się dla ludzi wzorem miłosiernej miłości wobec drugich, Chrystus wypowiada, bardziej jeszcze niż słowami samym swoim postępowaniem, owo wezwanie do miłosierdzia, które jest jednym z najistotniejszych członów etosu Ewangelii. Chodzi zaś w tym wypadku nie tylko o przykazanie czy wymaganie natury etycznej, chodzi równocześnie o spełnienie bardzo ważnego warunku, ażeby Bóg mógł się objawiać w swym miłosierdziu w stosunku do człowieka: miłosierni... dostępują miłosierdzia”.

  Musimy również pamiętać, że powołanie do świętości nie jest rodzajem przywileju, zastrzeżonego dla niektórych, przeważnie osób powołanych do życia konsekrowanego, ale jest obowiązkiem wszystkich ochrzczonych, jak naucza nas cytowana wyżej Konstytucja o Kościele: „Pan Jezus, boski Nauczyciel i Wzór wszelkiej doskonałości, głosił uczniom swoim jakiegokolwiek stanu - wszystkim razem i każdemu z osobna - świętość życia, której sam jest sprawcą i dokonawcą: "Bądźcie wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonały jest" (Mt 5,48). Na wszystkich bowiem zesłał Ducha Świętego, który miał ich wewnętrznie pobudzić, aby miłowali Boga z całego serca swego, z całej duszy, i z całej myśli i ze wszystkiej siły swojej (por. Mk 12,30) i aby siebie wzajemnie tak miłowali, jak Chrystus ich umiłował (por. J 13,34, 15,12). Wyznawcy Chrystusa, powołani przez Boga i usprawiedliwieni w Panu Jezusie nie ze względu na swe uczynki, lecz wedle postanowienia i łaski Bożej, w chrzcie wiary stali się prawdziwie synami Bożymi i uczestnikami natury Bożej, a przez to rzeczywiście świętymi. Toteż powinni oni zachowywać w życiu i w pełni urzeczywistniać świętość, którą otrzymali z daru Bożego. Napomina ich Apostoł, aby żyli "jak przystoi świętym" (Ef 5,3), aby przyoblekli się "jako wybrani Boży, święci i umiłowani w tkliwe miłosierdzie, w dobroć, w pokorę, w łagodność i w cierpliwość" (Kol 3,12), i aby mieli owoce Ducha ku uświęceniu (por. Ga 5,22, Rz 6,22). Skoro zaś wszyscy w wielu rzeczach upadamy (por. Jk 3,2), ustawicznie potrzebujemy miłosierdzia Bożego i co dzień powinniśmy się modlić: "Odpuść nam nasze winy" (Mt 6,12).

  Toteż dla wszystkich jasne jest, że wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości, dzięki zaś tej świętości chrześcijan, także w społeczności ziemskiej rozwija się bardziej godny człowieka sposób życia. Na osiągnięcie tej doskonałości wierni obracać powinni swe siły otrzymane według miary obdarowania Chrystusowego, aby idąc w Jego ślady i upodabniając się do wzoru, jakim On sam jest dla nich, posłuszni we wszystkim woli Ojca, z całej duszy poświęcali się chwale Bożej i służbie bliźniemu. W ten sposób świętość Ludu Bożego wyda owoc obfity, jak tego dowodzi wymownie życie tylu świętych w dziejach Kościoła” (Lumen Gentium, 40).

  Oddając należną cześć tym wszystkim braciom i siostrom, którzy poprzedzili nas w drodze do domu Ojca, pamiętajmy o cudownej tajemnicy obcowania świętych (komunii świętych), to znaczy jedności w mistycznym ciele Chrystusa Kościoła chwalebnego w niebie, pokutującego w czyśćcu i pielgrzymującego w niebie. Dzięki tej jedności możemy zanosić nasze prośby do Pana Boga za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych. Nie rezygnujmy nigdy z tej łaski, której sam Pan Bóg nam udziela i „naprzykrzajmy się” naszym patronom, opiekunom naszej parafii czy diecezji. Nie lekceważmy też poruszeń wewnętrznych, które skłaniają ku tym, czy innym świętym: być może to oni sami chcą stać się naszymi orędownikami u Maryi, pośredniczki wszelkich łask, a przez nią u Jej Syna.

  Logika ta dotyczy również naszej relacji do dusz w czyśćcu pokutujących, które w szczególny sposób będziemy wspominać w najbliższy poniedziałek. Wiemy, że same nie mogą one ulżyć sobie ani skrócić swoich  oczyszczających cierpień, dlatego bardzo liczą na msze święte, nasze modlitwy i dobre uczynki ofiarowane w ich intencji na ręce Matki Miłosierdzia. Do tych ostatnich należą odpusty, często niezrozumiałe i zapomniane przez chrześcijan. Tymczasem Katechizm Kościoła Katolickiego głosi wyraźnie, odwołując że: „Darowanie kary otrzymuje się za pośrednictwem Kościoła, który mocą udzielonej mu przez Chrystusa władzy związywania i rozwiązywania działa na rzecz chrześcijanina i otwiera mu skarbiec zasług Chrystusa i świętych, by otrzymać od Ojca miłosierdzia darowanie kar doczesnych, jakie należą się za grzechy. W ten sposób Kościół chce nie tylko przyjść z pomocą chrześcijaninowi, lecz także pobudzić go do czynów pobożności, pokuty i miłości.

  Ponieważ wierni zmarli, poddani oczyszczeniu, także są członkami tej samej komunii świętych, możemy pomóc im, między innymi, uzyskując za nich odpusty, by zostali uwolnieni od kar doczesnych, na które zasłużyli swoimi grzechami.  Dusze czyśćcowe, mogą modlić się za nami i pomagać – świadczą o tym mistycy Kościoła, którym dana była łaska obcowania z nimi i pomagania im” (KKK 1478-1479).

  Pamiętajmy o duszach czyśćcowych, szczególnie tych zapomnianych i najbardziej cierpiących, a one z pewnością będą pamiętały o nas, w naszych potrzebach doczesnych i na tamtym świecie, teraz a także gdy już dostąpią radości nieba. Niech przykładem będzie dla nas św. Ojciec Pio, który bardzo kochał dusze pokutujące w czyśćcu, o czym świadczy następujący cytat z jego listu: „Od dłuższego czasu odczuwam w sobie potrzebę, aby oddać się Panu jako ofiara za nieszczęsnych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to coraz bardziej rośnie w moim sercu, tak bardzo, że teraz stało się ono — powiedziałbym — gwałtowną pasją. Jest prawdą, że uczyniłem tę ofertę Panu wielokrotnie, błagając Go, aby zechciał zesłać na mnie kary, które przygotował dla grzeszników i dla dusz mających się oczyścić, aby nawet je pomnożył stukrotnie, byle tylko nawrócił i zbawił grzeszników, a także przyjął szybko do Raju dusze z czyśćca. Teraz jednak chciałbym ponowić moją ofiarę z Twoim pozwoleniem. Wydaje mi się, że Pan Jezus właśnie tego chce (List I, 206)”.
                                                                                   Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.