Dzisiaj chcielibyśmy polecić świadectwo Ani, za którą kilka miesięcy temu modliło się tysiące ludzi.
My w naszej wspólnocie Modlitwy Wstawienniczej, również polecaliśmy ją w modlitwach.
Ania, jak również Marcin, który jest autorem tego świadectwa, nie pochodzą z grona osób Modlitwy Wstawienniczej, ale otrzymaliśmy zgodę na publikację tego świadectwa walki o życie.
Myślę, że wiele osób chciałoby się dowiedzieć o dalszych losach Ani i jej dziecka, a co za tym idzie o owocach modlitwy.
Warto poświęcić czas na przeczytanie tej pięknej historii.
Warto też przekazać to świadectwo dalej i polecać innym do przeczytania. Marcin zezwala i zachęca do tego.
My w naszej wspólnocie Modlitwy Wstawienniczej, również polecaliśmy ją w modlitwach.
Ania, jak również Marcin, który jest autorem tego świadectwa, nie pochodzą z grona osób Modlitwy Wstawienniczej, ale otrzymaliśmy zgodę na publikację tego świadectwa walki o życie.
Myślę, że wiele osób chciałoby się dowiedzieć o dalszych losach Ani i jej dziecka, a co za tym idzie o owocach modlitwy.
Warto poświęcić czas na przeczytanie tej pięknej historii.
Warto też przekazać to świadectwo dalej i polecać innym do przeczytania. Marcin zezwala i zachęca do tego.
Może takich Ań jest wiele i to świadectwo pomoże w odstąpieniu od tak strasznego czynu, jakim jest zabicie własnego dziecka.
Aneta i Sławek
Aneta i Sławek
Dziecko Ani uratowane !!! Chwała Ci Panie ! „Bóg jest w nas” – tak powinien zostać zatytułowany temat tej wiadomości. Teraz każdy z Was powinien czuć się duchową matką lub ojcem tego dziecka... dzięki modlitwie działy się tak niesamowite rzeczy, że czuję iż muszę się z tym z Wami podzielić i wszystko dokładnie opowiedzieć.
Wszyscy którzy się modlili mogą się czuć, że zrobili coś wielkiego… coś co jest najpiękniejszą rzeczą jaką człowiek może zrobić w swoim życiu… czyli uratować życie drugiemu człowiekowi. Nie tylko uratowaliście to dziecko, ale uratowaliście swoją modlitwę duszę matki. Ania nie tylko zachowała się jak prawdziwa matka ( za co ogromne brawa), ale również dzięki Waszym modlitwom postanowiła się NAWRÓCIĆ ! 2 dni temu nie wierzyła w Boga, ale wystarczyły tysiące modlitewnych armat miłości, aby na drugi dzień prosiła mnie, abym napisał jej kim jest Chrystus i pomógł w niego uwierzyć, bo bardzo pragnie się nawrócić. Jeśli ktoś myśli, że to zasługa rozmów, ewangelizacji to się myli. To jest niebywałe, że człowiek z dnia na dzień jest w stanie tak odmienić swoje życie, wartości, poglądy. Sama z siebie zaczęła mnie pytać o Boga… o tym kim jest dla mnie Chrystus itd. Ja nie miałem zamiaru jej od razu nawracać, bo dla mnie priorytetem stało się uratowanie tego dziecka. Nawet zaczęła się pytać mnie, czy napisze do niej na gg jakiś ksiądz, bo gdyby się tak stało, to byłoby według niej „ przegięciem „.Dlatego też starałem się nie wspominać o Bogu, aby jej nie spłoszyć, bo obawiałem się, że wtedy zerwie kontakt ..Zresztą gdybym rozmawiał o Bogu, to mogłaby na dzień dobry skończyć ze mną rozmowę skoro była osobą niewierzącą… ale ku mojemu zaskoczeniu sama drążyła temat. Miałem wrażenie, że nie z przypadku wzięły się jej pytania o Bogu, czułem że z każdą godziną staje się inna, silniejsza, lepsza… To wszystko się stało dzięki Waszej modlitwie ! Jeśli kiedykolwiek usłyszycie, że ktoś mówi iż jest bezradny i nic nie może zrobić w danej kwestii, to wręczcie takiej osobie różaniec i niech się bardzo gorliwie modli, a sam się przekona czy jest bezradny w danej sytuacji...ale zacznijmy może od początku… Na początku napiszę w skrócie, a później pod koniec wiadomości rozwinę tę historię, która jest w moim przekonaniu niesamowita, gdyż mnie osobiście nigdy w życiu coś tak bardzo nie wstrząsnęło. W skrócie wyglądało to tak :
Wszyscy którzy się modlili mogą się czuć, że zrobili coś wielkiego… coś co jest najpiękniejszą rzeczą jaką człowiek może zrobić w swoim życiu… czyli uratować życie drugiemu człowiekowi. Nie tylko uratowaliście to dziecko, ale uratowaliście swoją modlitwę duszę matki. Ania nie tylko zachowała się jak prawdziwa matka ( za co ogromne brawa), ale również dzięki Waszym modlitwom postanowiła się NAWRÓCIĆ ! 2 dni temu nie wierzyła w Boga, ale wystarczyły tysiące modlitewnych armat miłości, aby na drugi dzień prosiła mnie, abym napisał jej kim jest Chrystus i pomógł w niego uwierzyć, bo bardzo pragnie się nawrócić. Jeśli ktoś myśli, że to zasługa rozmów, ewangelizacji to się myli. To jest niebywałe, że człowiek z dnia na dzień jest w stanie tak odmienić swoje życie, wartości, poglądy. Sama z siebie zaczęła mnie pytać o Boga… o tym kim jest dla mnie Chrystus itd. Ja nie miałem zamiaru jej od razu nawracać, bo dla mnie priorytetem stało się uratowanie tego dziecka. Nawet zaczęła się pytać mnie, czy napisze do niej na gg jakiś ksiądz, bo gdyby się tak stało, to byłoby według niej „ przegięciem „.Dlatego też starałem się nie wspominać o Bogu, aby jej nie spłoszyć, bo obawiałem się, że wtedy zerwie kontakt ..Zresztą gdybym rozmawiał o Bogu, to mogłaby na dzień dobry skończyć ze mną rozmowę skoro była osobą niewierzącą… ale ku mojemu zaskoczeniu sama drążyła temat. Miałem wrażenie, że nie z przypadku wzięły się jej pytania o Bogu, czułem że z każdą godziną staje się inna, silniejsza, lepsza… To wszystko się stało dzięki Waszej modlitwie ! Jeśli kiedykolwiek usłyszycie, że ktoś mówi iż jest bezradny i nic nie może zrobić w danej kwestii, to wręczcie takiej osobie różaniec i niech się bardzo gorliwie modli, a sam się przekona czy jest bezradny w danej sytuacji...ale zacznijmy może od początku… Na początku napiszę w skrócie, a później pod koniec wiadomości rozwinę tę historię, która jest w moim przekonaniu niesamowita, gdyż mnie osobiście nigdy w życiu coś tak bardzo nie wstrząsnęło. W skrócie wyglądało to tak :
piękna piosenka" proszę, powiedz Ojcu Niebieskiemu, że jeszcze jedno małe serce pragnie żyć jak jego syn..."
Dwa dni temu ruszyła ogromna inicjatywa modlitwy za Anię. Ania jak wiecie była zmuszana przez rodziców do dokonania aborcji i na tyle skutecznie ją namawiali, że uwierzyła, iż jest to najlepsze rozwiązanie(proponowali jej nowe życie itd. ). Nawet przyjmowała tabletki, które miały uszkodzić dziecko na tyle, aby podczas aborcji nie czuło procesu zabijania. Jak mi to napisała to byłem w szoku, ale napisała mi o tym dopiero wtedy, gdy zapragnęła tego dziecka martwiąc się zarazem o to czy będzie zdrowe. Dlatego krótki dygresyjny apel do rodziców, czyli do każdego z Was kto się modlił za to dziecko : "pamiętajcie o tym, że nie kończymy modlitwy za Anię i jej dziecko". Dalej się modlimy o to, aby Ania nie zmieniła zdania i o to, aby dziecko urodziło się zdrowe(mimo, że matka brała tabletki- najprawdopodobniej tabletki poronne) + jeszcze o to, żeby Ania pokochała to dziecko i je wychowała. Módlmy się za rodziców Ani, aby jej pomogli i zaakceptowali dziecko. Wracając do historii… Ania 2 dni temu nie była osobą wierzącą i zdecydowanie odrzucała Boga. Na kilkudziesięciu grupach modlitewnych, fb, forach itd. została ogłoszona prośba o modlitwę za Anię… modliło się za nią i za jej dziecko kilkadziesiąt tysięcy osób ! Gdy się o tym dowiedziała, to zaczęła wszystkich przepraszać (przez moją osobę ) za to że wywołała taki zamęt. Przepraszała za to, że ludzie się nią interesują, bo uważała, że inni mają gorzej. Następnego dnia, czyli wczorajszego dnia miała mi napisać co ostatecznie postanowiła. Napisała, że wybiera aborcję… jednak po Koronce do Miłosierdzia Bożego po godzinie 15 stało się coś niezwykłego. Zaczęła w sobie odczuwać dziwne, nieopisane przez nią emocje. Zaczęły się dziać niesamowite rzeczy(szczegółowe rzeczy opiszę pod koniec tej wiadomości/świadectwa).Wtedy po tej godzinie wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem, a szczególnie nie spodziewała się tego Ania( o wydarzeniu napisze pod koniec wiadomości, ponieważ to jest bardzo długa treść i połowa osób może usnąć zanim doczyta zakończenie tej historii). Wydarzenie to było tak niesamowite i ekscytujące, że tak samo jak ja niesamowicie się rozryczała …przez kilkanaście minut nie byłem wstanie niczego napisać, tak duży był to dla mnie szok… po jakimś czasie rozmawialiśmy ze sobą jeszcze kilka godzin …w tym czasie ludzie masowo zaczęli ją wspierać, a ja przekazywałem jej ich słowa, które były słowami otuchy i nie tylko… sporo osób wysłało do mnie swoje świadectwa, które też zapewne bardzo jej pomogły. Ludzie oferowali swoje mieszkania, ubranka dla dzieci i wiele innych form pomocy. Brawo dla tych ludzi ! Odezwało się wiele fundacji, które wspierają takie matki jak Ania( nie tylko modlitewnie, ale i materialnie). Np. Bractwo Małych Stópek, pro life i wiele innych. Sporo osób udostępniało i rozpowszechniało apel w sprawie prośby o modlitwę za Anię i jej dziecko. Wszystkim należą się ogromne brawa. Otrzymałem sporo materiałów video, dzięki którym zrozumiała, że aborcja to nie zabieg na zlepionych komórkach, lecz na człowieku, który ma maluteńkie rączki, nóżki oraz serce. Pewnej godziny wysłałem jej stronę o „ oknie życia”. Była tam ilustracja dziecka, która tak bardzo jej się spodobała, że napisała mi, że jak będzie miała takie dziecko to nikomu jego nie odda. To był dla mnie znak… znak nadziei.
http://www.caritas.pl/caritas-w-diecezjach/4-okna życia To dziecko pod tym linkiem przyczyniło się do kolejnego bodźca, które spowodowało, że odwiodło to Anię od dokonania aborcji. Następnie przez kilka minut była cisza… starałem się porozmawiać, a ona ku mojemu zaskoczeniu odpaliła z tekstem „ a gdzie ja pójdę jak już mnie rodzice wyrzucą jak się dowiedzą, że nie chce dokonać aborcji w środę ? „
Byłem zaskoczony tym tekstem, który jeszcze bardziej rozpalił nadzieję w moim sercu… nastąpiła długa chwila ciszy, a następnie o równej 21:30 napisała sama z siebie ku mojemu niesamowitemu zaskoczeniu takie słowa:
Ania - ” Obiecuję Ci, że jutro nic nie zrobię. Masz moje słowo „
Ja - „dziękuję Ci kochana :) jesteś kochana, dziękuję : ) „
Ania -”dziwne uczucie”
Ja- ”tzn?”
Ania -”czuję, że wszystko się zmieni, moje serce szaleje od momentu w którym napisałam te słowa”
Ania -„dziękuję”
Tak wyglądał fragment naszej rozmowy… była w szoku, bo nie wiedziała co się z nią dzieje, te wcześniejsze emocje nie były tam silne jak te, których doświadczyła, gdy napisała słowa dotyczące tego, że nie zabije tego dziecka.
Kolejny fragment :
Ania - ” chcę uwierzyć w to co ty.
pomożesz mi? „
Ja- Pewnie ! Zaczniesz nowe życie z Chrystusem i zobaczysz, że otrzymasz to czego tak bardzo pragniesz...musisz jednak w to mocno uwierzyć .Chrystus odmieni Twoje życie i już nie będzie już takie jakie opisywałaś wcześniej :)
Ania - „ jesteś wielki „
Ja - „To Ty Aniu jesteś wielka ! Jesteś prawdziwą, cudowną kobietą ! Jeszcze raz Ci dziękuję”
Jednak dalej była potrzebna modlitwa ponieważ obawiała się tego, że jutro na siłę rodzice wrzucą ją do samochodu i zawiozą na ten barbarzyński zabieg.
Dziś rano dowiedziałem się, że jeszcze nie rozmawiała z rodzicami i zrobi to dopiero po godzinie 14, czyli wtedy jak już rodzice wrócą z pracy, bo właśnie wtedy mieli ją zawieźć na ten zabieg.
Dziś rano napisała do mnie pewna osoba, aby jej zaproponować to, aby wyszła z domu na kilka godzin i wróciła wieczorem zostawiając kartkę na stole z informacją o tym, że nie chce aborcji itd. Postanowiłem przekazać to Ani, ale Ania o tym już wiedziała…
Na spontanie (spontanicznie) spakowała się i postanowiła przez kilka dni schronić się u …księdza . Tak u księdza, który w jej przekonaniu jest wyjątkowo spoko, mimo że jest księdzem. Trochę mnie to zdziwiło, bo wcześniej negatywnie wypowiadała się o księżach.
Ucieszyłem się jednak, ponieważ wiedziałem, że tam będzie bezpieczna i na pewno ksiądz jako osoba duchowna odpowiednio się nią zaopiekuje przydzielając jej tymczasowe mieszkanie. Zobaczymy jak długo będzie mogła tam przebywać, także mam nadzieję, że dalej są aktualne Wasze oferty, które do mnie napłynęły w dużej ilości. Dodatkowo po około 12-15 godzinach od zgłoszenia (też dziwnym zbiegiem okoliczności > po godzinie 15.00 ) odezwała się w końcu policja, która zainteresowała się kliniką, która miała dokonać aborcji w pewnym mieście. Jest szansa, że przez rodziców Ani dojdą do osób, które miały zająć się zabiegiem usuwania ciąży, co w Polsce jest zakazane prawnie. Z pewnością konsekwencji nie będzie w przypadku Ani i jej rodziców, skoro aborcja nie doszła do skutku, ale na pewno zostaną ukarani Ci, którzy mieli dokonać zabieg.
Dzisiaj po kilku godzinach wysłała mi pewną wiadomość i tak wyglądała nasza dyskusja :
"Ania - jestem u znajomego księdza
13:34
także możesz być spokojny
chciałam Ci podziękować.
to wszystko dzięki Tobie"
Ja -Cieszę się bardzo : ) kiedyś na pewno się przekonasz, że to nie dzięki mnie, lecz dzięki Chrystusowi tak się stało...to jemu to zawdzięczasz. Jak się za Ciebie modliłem z kilkoma tysiącami osób to usłyszałem głos, który powiedział mi o tym, że nie dokonasz aborcji...może wydawać Ci się to dziwne, ale ja już wiedziałem co zrobisz 2 dni temu : ) On Cię teraz chroni, bo otwarłaś się na niego...zapragnęłaś nowego życia z Chrystusem, zaprosiłaś go do swojego serca, a on skorzystał z tego zaproszenia. W każdym człowieku jest Chrystus, ale nie odczuwamy tego gdy błądzimy, lecz wtedy gdy zapraszamy go do swojego serca, powoduje u nas odmianę w naszym życiu. Najbardziej przekonasz się o tym, jak już urodzi się dziecko...uratowałaś i okazałaś miłość temu dziecku, a to oznacza, że odwzajemniłaś w CZYNACH swoją miłość Chrystusowi co tym samym oznacza, że pozwoliłaś jemu działać w swoim życiu : )To nie przez przypadek, że wczoraj po wypowiedzeniu słów " obiecuje Ci, że niczego nie zrobię " poczułaś kołatanie serca...mój sen też nie jest przypadkiem...14 czerwiec i 21 sierpień 2013 roku to dla mnie najpiękniejsze dni mojego życia : )
Jesteś cudowna, bo mimo trudności wspięłaś się na sam szczyt ! : ) To dziecko, niezależnie od tego gdzie będzie zawsze będzie powtarzało, że zawdzięcza życie swojej mamie ...i to jest piękne... dałaś życie temu człowieczkowi, a teraz uratowałaś jemu życie ...to najpiękniejszy czyn jaki może zrobić człowiek : ) To czyn godny matki !
Nie ma piękniejszej i bardziej wartościowej rzeczy od uratowania życia drugiemu człowiekowi : ) Ty to zrobiłaś mimo przeszkód i dlatego jesteś wielka : )
Ania- jejku. za dużo dobrych słów o mnie na raz. nigdy nikt mnie nie chwalił, nie doceniał. szok, że w ogóle te słowa odnoszą się do mnie...
Tyle powinno Wam wystarczyć jeśli chodzi o fragmenty z naszej rozmowy..tak, to była osoba zagubiona, która nigdy nie otrzymała miłości od swoich rodziców, drugiego człowieka… jednak w ciągu kilku dni otrzymała od Was tyle miłości, że z pewnością zapamięta to do końca swojego życia. Dziś dotknęła ją największa miłość, którą jest Chrystus. Wystarczyło tylko zaufać Jezusowi, ja poprzez modlitwę zaufałem tak samo jak Wy zaufaliście… i ta sama wiara przemieniła się w słowa, które otrzymywała od Was. Była zaskoczona tym, że każdy jej wmawiał, że tego nie zrobi, bo jest dobrą osobą. Ona była zaskoczona tym, że ktoś w nią wierzy, mimo że ona sama w siebie już nie wierzy. Ona była przekonana o tym, że dokona aborcji, a ludzie i tak pisali, że tego nie dokona...…Każdy w nią wierzył i efektem tego było to że i ona UWIERZYŁA ! Jeśli dalej będziecie tak wierzyć i wspierać każdego innego człowieka niezależnie od tego co postanowił i co zrobił to wiedzcie, że takich historii jak ta z historią Ani będzie znacznie więcej ! Pierw musimy uwierzyć w drugiego człowieka, aby drugi człowiek uwierzył w siebie :)
Dziś Bóg pokazał nam jak bardzo skuteczna jest modlitwa za drugiego człowieka. Cieszę się, że byłem tego świadkiem, cieszę się, że poznałem takich ludzi jak Wy… cieszę się, że tak bardzo zaangażowaliście się w pomoc drugiemu człowiekowi. Dziękuję
Teraz coś ode mnie. Miałem napisać co się wydarzyło po godzinie 15 w której była odmawiana Koronka do Bożego Miłosierdzia. Miałem Wam napisać ze szczegółami to co się wtedy wydarzyło. Całe to zdarzenie było dla mnie niesamowitym przeżyciem, dlatego bardzo mi zależy na tym, aby dokładnie Wam o tym opowiedzieć. Historia jest długa i porusza wątek mojej osoby, ale tylko w ten sposób dowiecie się jaki to miał związek z Anią. Gdy całą historię poskładacie jak puzzle, to wtedy zrozumiecie, że wtedy wydarzyło się coś niezwykłego.
Wczoraj rano, gdy Ania napisała mi że nie zmieni zdania w sprawie aborcji byłem zmieszany i przerażony tym, że nie jestem wstanie odwieźć ją od tych czynów. Wtedy po koronce poczułem, że muszę się z nią czymś podzielić. Nie liczyłem na żaden efekt poprzez to co jej miałem napisać, ale czułem, że muszę jej to napisać… i napisałem...i wtedy zdębiałem jak zobaczyłem co odpowiedziała mi po przeczytaniu tego co jej napisałem. Rozmowa wyglądała tak:
Ja - ...wiesz dlaczego tak bardzo zależy mi na Twoim dziecku ? w każdych innych okolicznościach również zależałoby mi na Twoim dziecku, ale w Twoim przypadku szczególnie mi na nim zależy...
może Ci się to wydać dziwne, albo możesz to olać skoro jesteś osobą niewierzącą.. nie będę Ci pisał nic o Bogu, ale o czymś co może mieć jakieś z nim powiązanie
otóż jest taka inicjatywa katolicka, aby duchowo adoptować dziecko[/i]
Ania- wiem, słyszałam o niej.
Ja- polega to na modlitwie za matkę, a szczególnie za dziecko, które ma zostać zabite poprzez aborcję . Trzeba odmawiać dziesiątkę różańca przez 9 miesięcy + odmówić na początku specjalną krótką modlitwę. Jakoś tak na luzie do tego podchodziłem, bo choć inicjatywa bardzo mi się podobała, to jednak nie miałem pojęcia, że ta modlitwa jest tak mocna i tak bardzo działa. Zrozumiałem dopiero wtedy, gdy usłyszałem świadectwa innych osób, którzy spotykali swoje dzieci duchowo adoptowane...( one przychodzą do nas przez sen, tak jak to było również w moim przypadku)
Pierwszy raz duchowej adopcji podjąłem się rok temu (na cudownych rekolekcjach RCSu ).
…i tak modliłem się przez miesiąc. Jednak po jakimś czasie zapominałem o odmawianiu tej duchowej adopcji. Nie wiedziałem wtedy, że w przypadku zapomnienia można odmówić tę modlitwę "podwójnie" i to na drugi dzień. Pomyślałem, że przerywając tę modlitwę straciłem szansę na uratowanie tego dziecka. Byłem zły na siebie, że nie potrafiłem tego przypilnować. Obecnie o tej modlitwie raczej nie zapominam, bo cały czas odmawiam ją od razu po Koronce do Miłosierdzia Bożego ( co weszło mi w nawyk ), ale wtedy byłem początkujący w duchowej adopcji i się pogubiłem. Odmawiałem ją o różnych porach przez co brak systematyczności skutkował zapominaniem. Minęło kilka miesięcy i wtedy zapragnąłem jeszcze raz modlić się za to dziecko. Tym razem postanowiłem się nie poddawać i walczyć do końca o to dziecko… Nie wiedziałem wtedy, że jeśli się przerwie jeden dzień to można nadrobić w kolejnym dniu… robi tak wielu księży o czym dowiedziałem się po jakimś czasie od siostry zakonnej. Jednak gdy przystępowałem do pomocy duchowej nikt mi o tym nie powiedział. Widocznie to było dla każdego bardzo oczywiste, ale niestety nie dla mnie( oraz dla jeszcze jednej osoby, ale o tym napisze dalej)
Jednak 14 czerwca zdarzyło się coś co jest dla mnie było największym szokiem jaki w życiu przeżyłem.
Śnił mi się sen...sen który w moim odczuciu był snem na jawie...odczuwałem wszelkie emocje tuż po przebudzeniu, które takie same towarzyszyły mi podczas snu. Reasumując po przebudzeniu czułem to samo co czułem w śnie, czyli dreszcze połączone z potem , jednocześnie zamglony obraz w którym widziałem, to co zobaczyłem w śnie, mimo że już od minuty się obudziłem. Po przebudzeniu dalej to wszystko czułem co w efekcie spowodowało, że zacząłem sam z siebie płakać( nawet nie byłem w stanie tego kontrolować ).Płakałem tak mocno, że nie wiedziałem o co chodzi. Obudziłem się o 4 w nocy i przez godzinę cały czas płakałem
, bo cały czas miałem obraz tego co zobaczyłem w tym śnie.
Zaraz Ci opiszę jak dokładnie wyglądał ten sen o ile Cię to interesuje( jeśli Ciebie to nie interesuje, to napisz, abym przestał o tym pisać. Wiedz jednak, że chce Ci wytłumaczyć dlaczego tak bardzo mi zależy na Twoim dziecku.
O 4 w nocy ryczałem tak jak jeszcze nigdy w życiu i sam nie wiedziałem dlaczego tak strasznie płaczę, ponieważ nie miałem nad tym żadnej kontroli...łzy same leciały, a czułem się tak dziwnie emocjonalnie, ze nie mogłem tego sobie wytłumaczyć
Po godzinie o 5 w nocy zacząłem powoli dochodzić do siebie i wbiłem na neta, aby o 5 w nocy z kimś o tym pogadać...choć przeczuwałem, że moja przyjaciółka już pewnie śpi,
to jednak postanowiłem do niej napisać i jej o tym opowiedzieć, bo byłem w takim szoku, że czułem, iż muszę jej opisać w tamtej chwili to co się wydarzyło, bo nie mogłem czekać z tym do rana...a po drugie i tak już nie byłbym wstanie zasnąć.
Zaraz poszukam tej wiadomości w archiwum, aby Ci ją dokładnie przedstawić
Oto ta wiadomość którą wysłałem swojej przyjaciółce Marcie (po tym strasznym śnie na jawie) :
Witaj, postanowiłem do Ciebie napisać, gdyż nadajesz się do takich rozmów. Nie wiem dlaczego, ale z Tobą bardzo przyjemnie, niesamowicie ,szczerze się rozmawia...chociaż słowo "przyjemnie" to raczej dosyć słabe określenie, ale w tej chwili nie znajdę lepszego określenia(bardziej podniosłego ), bo jestem strasznie załamany i zdołowany tym co dzisiaj zobaczyłem w swoim śnie
14 cze 05:29
nie wiem czy opowiedzieć teraz i poczekać aż odczytasz
czy poczekać na Ciebie aż będzie online
eh
Ja
straszne
14 cze 05:51
jestem w szoku
Ja
ja nie wiem jak Ci to mam opisać...to było tak straszne ze najlepiej byłoby do tego nie wracać, ale nigdy niczego nie ukrywam ani przed sobą ani przed światem, więc muszę jakoś to obrać słowami..może za godzinę jak dojdę do siebie
14 cze 06:05
to jakoś to opiszę
chociaż w zasadzie nie wiem czy kiedykolwiek dojdę do siebie po tym co zobaczyłem
do siebie*
a myśli mam różne...bo chodzi o duchową adopcję
14 cze 06:17
mam rożne myśli dotyczące tego czy kiedykolwiek będę silny aby ponownie się podjąć duchowej adopcji ....po tym co dzisiaj zobaczyłem
14 cze 06:19
ostatnio opowiadałaś o tym Twoim śnie,
14 cze 06:22
dotyczący tej dziewczynki
wczoraj sobie pomyślałem, że masz szczęście skoro Ci sie śniła bo odczuwasz z nią więzi
14 cze 06:22
emocjonalne
wtedy łatwiej sobie zobrazować to dziecko i łatwiej o nie walczyć w podświadomości tego, że to dziecko faktycznie gdzieś jest i oczekuje naszej pomocy przy narodzinach
14 cze 06:23
wtedy człowiek czuje ze to ma sens i ze faktycznie może pomoc swoja modlitwa
14 cze 06:25
Ja około roku temu zaadoptowałem duchowo pewne dziecko
14 cze 06:26
odmawiałem każdego dnia dziesiątkę różańca + ofiarowałem coś dodatkowego za to dziecko”
Dalsza cześć mojego opisu jest podobna do tej którą opisałem na wstępie, więc przeskoczę ten fragment rozmowy( z moją przyjaciółką Martą), aby Ci pokazać dalszą treść tej rozmowy :
Jestem nieodpowiedzialny bo duchowo adoptowałem dziecko, a następnie je porzuciłem przerywając swoją modlitwę
14 cze 07:18
tak nie postępuje odpowiedzialny człowiek...to dla mnie lekcja jakiej w życiu jeszcze nie doznałem
14 cze 07:18
Lekcja prawdziwej pokory
Ja
tyle opowiadałem o aborcji a sam się do niej przyczyniłem ...tyle się w życiu naopowiadałem i nie jedna osoba pisała, że wiem wiele o życiu a tak naprawdę nic nie wiem...nic...teraz wiem, że muszę się wszystkiego uczyć od nowa... ja nie chciałem być człowiekiem który przyczynia się do zabójstwa ...ja chciałem pomagać a stało się coś tak okropnego, że dopiero teraz sobie to uświadamiam. Ten mój ogromny ból i żal, który odczuwałem w śnie towarzyszy mi teraz
wczoraj 17:38
nie wiem jak ja sobie to wybaczę ...ten obraz ze snu będzie mi zapewne towarzyszył do końca życia
14 cze 07:34
to takie straszne
nigdy w życiu nie widziałem czegoś bardziej strasznego
nie pamiętam kiedy czułem się smutny....zawsze chodziłem uśmiechnięty i radosny, pełny życia
14 cze 07:44
a teraz boje się że moje życie może się zmienić
nie chce mi się śmiać ,radować...to co robiłem sprawiało mi tyle radości a teraz to wszystko przyćmiła śmierć tych dzieci
14 cze 07:46
może te łzy które teraz po mnie spływają w jakiś sposób mnie oczyszczą
, ale w to wątpię...
a zawsze żałowałem, że ja obecnie nie mam czym się podzielić z innymi jeśli chodzi o świadectwo
chciałem jadąc teraz do Gródka powiedzieć jakieś świadectwo które mogłoby innym pomoc
zastanawiałem się bardzo poważnie nad tym...
nic mi oryginalnego nie przychodziło do głowy oprócz tego, aby opowiedzieć o tym jak wielka miłością jest Bóg..jak daje wiele radości itd.
ale po tym śnie usłyszałem bardzo wyraźne i miłe słowa :
"Masz teraz swoje świadectwo...idź i głoś "
nie mam pojęcia jak ja to przed wszystkimi powiem...wolałbym te straszne przeżycia z tego snu zachować dla siebie, ale skoro tak mi Bóg powiedział to nie mam wyjścia...musze się jemu podporządkować bo w końcu nie z przypadku jest moją największą miłością...skoro jemu ufam to muszę i w tej sprawie zaufać
14 cze 08:01
a miłość to zaufanie, więc będę miał co udowadniać Bogu ...
być może pomogło mi to wczorajsze 2-3 godzinne uwielbienie
14 cze 08:20
ale sądzę, że tak naprawdę Twój sen stał się konsekwencją mojego snu
Twój sen pozwolił mi zrozumieć mój sen
zawsze uważałem, że dobro drugiego człowieka jest tak samo ważne albo i nawet ważniejsze od mojego dobra,
ale to było kłamstwo
perfidne kłamstwo, bo udowadnia to moje przerwanie tej modlitwy w intencji duchowej adopcji !
przepraszam, że tak bardzo Cię tym przytłaczam ...może nie powinienem Ci tego pisać, ale czułem, że muszę się komuś wygadać, zwierzyć a czuję, że Ty jesteś najlepszą osobą z którą mogę zaufanie, szczerze i otwarcie o tym porozmawiać.
uf...się rozgadałem
troszkę lżej jest jak tak wszystko człowiek sobie wygarnie w rozmowie z drugą osobą. Wiem, że prowadzę monolog, ale tak mi lepiej jak wszystko z siebie wyrzucam.
14 cze 08:52
Chyba jestem gotowy, aby opowiedzieć ten sen
Sen wyglądał tak :
Ja-Byłem w Gródku(jak wiesz są tam rekolekcje na które jeżdżę każdego roku ) z mało znanymi mi osobami. Początku za dobrze nie pamiętam, ale dotyczyła mało istotnych spraw...o 9 miała być chyba konferencja czy jakoś tak...wróciłem więc do swojego pokoju i zacząłem się myć w łazience .Myślałem, że jestem sam, ale zobaczyłem, że nagle przy drzwiach pojawili się dwaj moi znajomi. nic nie mówili i nic nie robili... stali i milczeli .Strasznie się zawstydziłem, bo nie do końca byłem ubrany .Tutaj pojawił się element wstydu co też mnie bardzo zastanawia. Powiedziałem coś w stylu : " O Boże, ale mnie wystraszyliście " .Trochę to dziwne bo ja ogólnie nie wzywam imienia Pana swego nadaremno, ale mniejsza o to. Ja cofnąłem się i podszedłem do lusterka ale nagle do łazienki wszedł kolega którego znam z Gródka...być może ten sen też jego tak bardzo dotyczy jak i mnie. Sam nie wiem czy jemu o tym powiedzieć...tamten drugi kolega został chyba przy drzwiach bo juz go nie widziałem..nie wiem kto był tym drugim kolegom, mimo że starałem sobie to przypomnieć. Wiem jedno, że dobrze znałem i jednego i drugiego. Ten kolega którego poznałem w śnie tak jak napisałem wszedł do tej łazienki, a następnie spuścił wodę. Ubikacja się jednak zapchała .Ubikacja była prawie cała pełna odchodów ...coś blokowało przepływ rur...i wtedy razem jednocześnie własnymi rękoma zanurzyliśmy swoje dłonie w ubikacji i wyciągnęliśmy coś co mnie niesamowicie przeraziło...to przerażenie jednak nie było tak silne jak to przerażenie, które doznałem kilka sekund później. Wyciągnęliśmy coś co w pełni swoim kształtem przypominało noworodka...był otoczony bruzdami krwi...na narządach rodnych lub w okolicach pępkach miał doczepione chyba 3 waciki, które były nasączone krwią. W jego nogach natomiast był kolejny człowiek, ale jakby przecięty w pół (od pasa w górę ) .Odnosiłem wrażenie, że ten drugi człowiek był znacznie starszy od tego noworodka...miałem wrażenie, że to była głowa kobiety z blond włosami ( kręconymi i długimi włosami ) > wiek około 20-30 lat .Wtedy cofnąłem się o jeden krok i wtedy zaczęło się coś najbardziej dziwnego i przerażającego ...nie wiedziałem czy coś do mnie mówi czy sam do siebie w śnie mówiłem...ja wtedy w tym momencie wiedziałem, że to sen i zarazem usłyszałem albo zrozumiałem, że ten sen już kiedyś się u mnie pojawił tylko, że go nie pamiętałem...I wtedy albo znowu coś sobie pomyślałem albo usłyszałem głos w stylu : "Teraz już wiesz...teraz zrozumiałeś " ...i wtedy zdarzyło się coś jeszcze bardziej straszliwego...zobaczyłem jakby zawiśniętą twarz bez włosów, która się trochę deformowała tak jakby ktoś tą twarz zgniatał..widziałem szeroko otwarte usta, które sugerowały, że ta postać strasznie krzyczy. Nie słyszałem żadnego krzyku który jest nam znany na Ziemi...była cisza ..całkowita cisza i ta cisza była tym krzykiem. Nie wiem jak to mogę inaczej określić...czułem, że nie tyle co ta postać krzyczy co ja w sobie czułem ogromny i niesamowity krzyk...ten krzyk to jakby emocje, które widziałem w postaci jakby mgły...które jakby ogarniały mnie z każdej strony. To był tak przeraźliwy krzyk ciszy, że nie jestem w stanie tego opisać. Ja wiem, że to co pisze może sie wydawać abstrakcją, bo przecież cisza jak nazwa wskazuje jest ciszą...ale ta cisza była inna ..coś strasznego...obudziłem się miedzy godziną 4 a 5 .Dalej czułem te same emocje jakie towarzyszyły mi w tym śnie...miałem gęsią skórkę .Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to taka, że sen o tej aborcji był wynikiem naszej wczorajszej rozmowy...zacząłem się zastanawiać ile w tym realności, a ile w tym złudzenia...i wtedy usłyszałem coś co zapamiętam do końca życia : "Masz teraz swoje świadectwo...idź i głoś "....po tych słowach zalałem się łzami...płakałem jak dziecko...wiedziałem, że muszę coś zrobić tylko nie za bardzo wiedziałem co i wtedy poczułem że koniecznie muszę o tym z Tobą porozmawiać i wszystko Ci opisać.
Ja - To tyle jeśli chodzi o rozmowę z moją przyjaciółką po miesiącu czasu odważyłem się napisać do tego kolegi, którego zobaczyłem w śnie, byłem w szoku jak napisał mi, że również przyjął duchową adopcję i to tego samego dnia co ja !…i tak samo po miesiącu przerwał duchową adopcję, był w szoku, że w śnie znalazła się jego osoba.
Ja tak naprawdę tego kolegę widziałem tylko raz w życiu i poznałem go w Gródku, ale znalazłem do niego kontakt na facebooku i po miesiącu napisałem
podziękował mi i był w ogromnym szoku ... napisał, że postara się teraz zaangażować w sprawie duchowej adopcji.
Jednak to nie wszystko… wtedy interpretowałem w ten sposób o którym Ci napisałem powyżej, ale teraz ten sen inaczej interpretuję. On moim zdaniem nie był znakiem tego, że jakieś dziecko umarło z powodu braku mojej modlitwy(chociaż gdybym nie ruszył tyłka, to mogłoby się tak skończyć)…ten sen był znakiem, prośbą tego dziecka, aby się za nie modlić, bo może skończyć tak samo jak w tym śnie. Zaraz napiszę Ci ze szczegółami co mam na myśli i o jakie dziecko chodzi...
Wczoraj Aniu jak się modliłem za to Twoje dziecko poczułem to samo uczucie co tamtego dnia, gdy miałem ten koszmarny sen ,tak samo nie mogłem powstrzymać łez...
Nie wiedziałem o co chodzi i wtedy w dosłownie w ułamku sekundy usłyszałem głos jakby w głębi serca, wnętrza swojego albo jakiegoś innego wnętrza ( nie wiem jak to określić, bo na co dzień czegoś takiego nie słyszę, aby być w stanie to sprecyzować) , który powiedział mi, że właśnie to jest to moje dziecko, które duchowo adoptowałem...właśnie to ...i właśnie je odnalazłem.
Od snu minęły ponad 2 miesiące, czyli około 8-9 tygodni
Nie wiem w którym jesteś tygodniu ciąży, ale od tego czasu czyli od 8-9 tygodni modlę się każdego dnia za to dziecko. Bez przerwy i zaangażowanie będę się modlił cały czas.
Wtedy czyli wczorajszej nocy miałem wrażenie, że jakby dusza/anioł Twojego dziecka, albo coś innego stało obok mnie co odbierałem za Twoje dziecko...chociaż je nie widziałem, to je czułem.
To było bardzo dziwne uczucie ...pierwszy raz coś takiego odczułem
W zasadzie to drugi raz, bo pierwszy raz odczułem w czerwcu podczas tego snu.
Teraz już wiesz dlaczego tak bardzo mi zależy na tym, abyś nie zabijała tego dziecka.
…i wtedy odpisała coś co mnie strasznie zaskoczyło… co prawda miałem nadzieję, że to dziecko mieści się w tym przedziale wiekowym ( gdyż wcześniej z nią rozmawiała Ela, która dowiedziała się że Ania jest w 9 tygodniu ciąży), ale naprawdę nie spodziewałem się tego co napisała poniżej.
Ania- to było 14 czerwca tak?
Ja- no chyba tak, jeśli ufać dacie z archiwum gg
W zasadzie to chyba było z 13 na 14 czerwca
…bo 14 czerwca się obudziłem po północy , ale nie pamiętam już dokładnie o której godzinie się obudziłem, ale chyba to był wtedy 14 czerwiec
Ania- tej nocy... prawdopodobnie tej nocy zaszłam w ciążę...
Ja- :O no to mnie teraz dobiłaś
Ania- bo wtedy cały tydzień byłam w Chorwacji na wymianie i wtedy była ostatnia noc tam przed powrotem.. i zabalowaliśmy i tak wyszło.
Ja - nie wiem co mam teraz napisać...jestem w szoku...łzy mi spływają po oczach...czyli się nie myliłem, wczoraj dobrze odczułem tą więź z Twoim dzieckiem... :(
Ja- z naszym dzieckiem…
Ania - : (
Ania- nie chciałam wprowadzać zamieszania... przykro mi, przepraszam.
Ja- Co teraz zrobisz z naszym dzieckiem ?
Ania – Z naszym ? ono nawet nie jest moje.
Ja- dobra...to z moim ?
ja je duchowo adoptowałem i czuję z nim więź,
co teraz zrobisz z moim dzieckiem ?
Ania- : : (
Cisza… przerażająca cisza…
Cisza… i nagle Ania napisała
Ania - Jeślibym uciekła, gdzie mogę się schronić/?
Wtedy pojawił się pierwszy dobry znak..wtedy pojawiła się nadzieja. Pierwszy raz od naszej kilkudniowej rozmowy nie pisała, że dokona aborcji tak jak to wcześniej pisała, odpowiadając na moje pytanie dotyczące tego co planuje zrobić. Ta cisza i brak przekonania Ani był dla mnie czymś bardzo radosnym… wiedziałem, że modlitwa działa, bo zaczyna się powolna przemiana Ani…
Co było później dobrze wiecie. Każda Wasza kolejna porcja modlitwy przemieniała ją w niesamowity sposób… były jeszcze 2 kolejne sytuacje w których podobnie się zachowała i rozbudziła moje nadzieje… O 20:06 zadała mi zaskakujące pytanie, którego nie spodziewałem się podczas tak trudnej rozmowy z osobą, która dodatkowo nie wierzy w Boga
Ania- „Kim jest dla Ciebie Bóg „?
Jak pamiętacie prosiłem, aby wszyscy połączyli się modlitwą różańcową o godzinie 20…Wystarczyła godzina wspólnych modlitw na różańcu i od razu Bóg doprowadził do końca to nad czym pracował od rana( dzięki Waszej modlitwie). O 21:23 zaczęła już pisać w taki sposób, że wiedziałem, iż tylko kwestią czasu jest jak napisze mi, że nie dokona aborcji… nie musiałem długo czekać, bo o 21 :30 obiecała mi, że na pewno nie dokona aborcji i to był najpiękniejszy dzień w moim życiu… a jeszcze piękniejszym dniem był wczorajszy dzień dla tego dziecka, które duchowo adoptowałem. Po tej całej historii zrozumiałem, że sen który mnie dotknął nie miał za zadania mnie przestraszyć, nie miał za zadania wzbudzić u mnie wyrzutów sumienia, lecz miał ten sen jeden cel :
”Obudzić mnie do działania ! ..i choć nie wiedziałem, że rozmawiam z matką duchowo adoptowanego dziecka, tak mimo wszystko czułem że muszę działać… a to wszystko dzięki Eli z inicjatywy „ Pomoc Duchowa „ która napisała o tym, że rozmawia z pewną dziewczyną o aborcji. Gdy po tym śnie rozmawiałem z siostrą zakonną to opowiadała mi o tym, że spotkała osobiście swoje dzieci duchowo adoptowane. Pomyślałem, "Boże, to byłoby piękne gdybym i ja miał zaszczyt zobaczyć i poznać takie dzieci, które duchowo adoptowałem." Teraz moje marzenie się spełnia, bo znam matkę i dziecko… i na pewno nieraz będę ich odwiedzał, co będzie dla mnie niesamowitym doświadczeniem.
Mam nadzieję, że to świadectwo będzie dowodem na to, że modlitwa duchowej adopcji czyni cuda i jest bardzo ważna dla ratowania tych niewiniątek. Mam nadzieję, że pomogłem tym świadectwem osobom, które wahają się nad podjęciem duchowej adopcji. Sam osobiście się przekonałem, że właśnie ten konkretny rodzaj modlitwy pomaga tym dzieciom. Swoimi modlitwami uratowaliście to dziecko, a dzięki temu( dzięki Wam), będę miał okazję poznać swoje duchowo adoptowane dziecko, które na pewno się urodzi i nie mam pod tym względem żadnych wątpliwości.
Gdyby ktoś był zainteresowany tym, aby posłuchać jeszcze jednego podobnego świadectwa to zapraszam do obejrzenia tego krótkiego świadectwa .
Oprócz tego filmiku polecam również podjęcie przez każdego z Was duchowej adopcji.
Ps. Tak przy okazji napiszę, że możecie zrobić jeszcze więcej rozsyłając na różnych forach, stronach filmiki pro life, na których czas spędzają głownie kobiety, które zastanawiają się nad dokonaniem aborcji. Często szukają profesjonalnej pomocy, a otrzymują pseudo rady kobiet, które dokonały już kilka aborcji(8,9 zabójstw i nie rezygnują z kolejnych ...) ..często kobiety nie zdają sobie sprawy z tego jak wygląda aborcja i jakie są jej konsekwencje.
Każdego dnia w skutek aborcji umiera 115 tyś dzieci, a co godzinę na całym świecie zabijane jest 5 tyś dzieci.
Oto kilka filmików o których wspomniałem :
Tak wygląda aborcja(ostrzegam, że filmik jest straszny i drastyczny, ale musi go zobaczyć każdy kto jest za aborcją, a w szczególności kobiety, które myślą o popełnieniu zbrodni/zabójstwa przeciwko własnemu dziecku ) >
Wzruszający filmik, który nie zawiera drastycznych scen > http://youtu.be/LtCD4ZZFo10?t=3m30s
Kolejne filmiki :
Wzruszająca piosenka > http://www.youtube.com/watch?v=-04JSqu-BRg
Świadectwo kobiety, która przeżyła aborcję > http://www.youtube.com/watch?v=NpOFcqrqBa0
Konsekwencje aborcji to :
17 % kobiet po dokonaniu aborcji ma powikłania przy kolejnych ciążach, a cześć z nich nie będzie już zdolna do urodzenia. O 50 % zwiększa się u kobiet ryzyko rozwoju raka piersi po dokonaniu aborcji. Kobieta po dokonaniu aborcji ma zaburzenia nastroju i chęć skrzywdzenia siebie. Kobieta po aborcji jest 5 razy bardziej skłonna do spożywania alkoholu i narkotyków. 1/3 kobiet po aborcji nie jest zadowolona z podjętej decyzji.
Aborcja to nie tylko śmierć dziecka, ale i ryzyko śmierci matki ! O tym trzeba mówić, bo tylko przez prawdę (która często jest smutna i drastyczna), jesteśmy wstanie zmniejszyć tragedię(szczególnie w przypadkach kobiet, które uważają, że aborcja to proces dokonany na zlepku komórek, ale pierwszy filmik udawania jednak to, że jest zupełnie inaczej)
Jeśli ktoś jest zainteresowany duchową adopcją,( aby poprzez modlitwę ratować takie dzieci) to zapraszam pod ten link >
Dodam jeszcze to, że jeśli zapomnicie jednego dnia odmówić modlitwy za duchowo adoptowane dziecko, to można to "nadrobić" kolejnego dnia odmawiając dwie dziesiątki różańca.
Pamiętajcie, że taka modlitwa niesamowicie pomaga o czym przekonałem się z historii wielu ludzi(a ostatnio przekonałem się o tym na własnej skórze ) !!! Macie szansę na uratowanie ludzkiego życia !
Zezwalam na udostępnianie, publikowanie tego świadectwa.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich serdecznie !
Z Bogiem !
Marcin
lat 23
Panie Boże, dziękujemy za zwycięstwo życia nad śmiercią, za zwycięstwo miłości, za życie tego dziecka.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za postawę Marcina i otwarcie się Ani.
Prosimy miej każdego z nich w swojej Opiece.
Sławek i Aneta
CHWAŁA PANU !!!
OdpowiedzUsuńJa też miałam kiedyś sen. Byłam w pokoju, w którym było sporo ludzi a środku pokoju była duża dziura. W stronę tej dziury szły małe dzieci i wpadały w nią. Nikt nie zwracał na to uwagi a ja łapałam te dzieci za kark ( albo koszulki koło szyi ) i wyciągałam kiedy miały wpadać i stawiałam na podłodze. Tez pomyślałam o moim posłannictwie w tej sprawie. Adoptowałam kilkoro dzieci przez kilka lat, ale chyba dopiero jak czytam świadectwa uświadamiam sobie wartość tej modlitwy. Zbierałam podpisy pod petycją STOP ABORCJI, nie wiem co jeszcze mogę zrobić...
OdpowiedzUsuńPiękne świadectwo, moje dziecko i ja nie mieliśmy tyle szczęścia, mimo ze jestem osobą bardzo wierzącą gdy okazało się ze moje dziecko ma zespół Downa mąż go nie chciał ja długo nie chciałam zgodzić się na aborcję ale uległam nacisko mężą teścia i rodziców...
OdpowiedzUsuń