Perykopy ewangeliczne, które Liturgia Kościoła ofiaruje nam na Uroczystość Narodzenia Pańskiego, wyznaczają nam drogę, którą przemierzamy, począwszy od wigilii, przez mszę w nocy, aż po eucharystię celebrowaną w dzień. Podążając tą drogą, niczym katechumeni u zarania Kościoła, poznajemy misterium tożsamości Boga, który w dzisiejszą noc staje się nam szczególnie bliski.
Św. Mateusz stawia sobie za cel ukazać Jezusa, jako tego, który swoim przyjściem wypełnił zapowiedzi proroków. Pierwszy Ewangelista odpowiada pozytywnie na pytanie, które Jan zadał Panu z więzienia, za pośrednictwem swoich uczniów:
„Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11, 3).
Św. Mateusz w pierwszych słowach oświadcza, że Jezus pochodzi od Abrahama i Dawida; to znaczy, że jest spadkobiercą złożonych im obietnic; więcej: że jest nowym Abrahamem, który daje początek nowemu narodowi wybranemu, poczętemu z wiary w Niego, oraz nowym Dawidem, oczekiwanym królem i mesjaszem, który wyzwoli naród wybrany z niewoli grzechu i śmierci. Rodowód Jezusa jest, zatem, z jednej strony „dowodem” na Jego prawowierne pochodzenie, z drugiej zaś wskazuje na nowość, która przerasta wszelkie ludzkie oczekiwania:
„Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem” (Mt 1, 16).
Pochodzenie biologiczne kończy się na Józefie, synu Jakuba. Jezus, bowiem, jest Synem Bożym, który narodzi się z Maryi, co anioł wytłumaczył Józefowi we śnie:
„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: "Bóg z nami"” (Mt 1, 20-24).
To wezwanie jest dziś skierowane do każdego z nas: nie bójmy się przyjąć do naszego życia Maryi, ponieważ tam, gdzie jest ona, jest również Duch Święty, który obdarza nas wiarą i Syn, który uwalnia nas od grzechu i jedna nas z Ojcem – ostatecznym celem i sensem naszego istnienia.
Św. Łukasz uczy nas, że Bóg, który jest stwórcą i panem historii, przez swoje wcielenie, stał się jej częścią. Władca imperium rzymskiego wydał edykt, którego konsekwencją była podróż Józefa i Maryi do Betlejem, gdzie narodził się Jezus, wypełniając proroctwo Micheasza:
„A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»” (Mt 2, 6).
Istotna jest nie tylko zapowiedź narodzin Mesjasza, ale fakt, że przyszły władca i pasterz Izraela, potężny Mesjasz, przyjdzie na świat w małej mieścinie. Ten paradoks będzie cechował całe życie Jezusa: odwieczne Słowo narodzi się w grocie, w której trzymano zwierzęta, i zostanie złożony w żłobie. Jako pierwsi dowiedzą się o Nim i odwiedzą Go pasterze, uważani – z racji na ich sposób życia – za „margines społeczny”.
„W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie»” (Łk 2, 8-12).
Koniec życia Jezusa również naznaczony będzie Bożym paradoksem: Król Wszechświata, przez którego i dla którego Ojciec stworzył wszystko i wszystkich, z rozkazu Piłata, rzymskiego urzędnika, umrze odarty z szat, pozbawiony wszelkiej materialnej własności, na krzyżu, jak zbrodniarz. W ten sposób, kolejny raz, przedstawiciel władcy tej części świata przyczyni się do wypełnienia proroctwa Izajasza:
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53, 3-6).
Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie jest doskonałym wyrazem „szaleństwa” miłości naszego Ojca w niebie, który tak
„umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17).
Boży paradoks jest fascynujący, lecz trudny do zrozumienia, ponieważ bardziej niż rozumem, należy przyjąć je sercem. Jedynie serce otwarte na łaskę Bożą przyjmie dar wiary, która pozwala zobaczyć rzeczywistość oczyma Boga i poddać się Jego woli. Z pomocą znów przychodzi nam Maryja, która Jest od początku swojej misji wierną Uczennicą i Służebnicą Pańską:
„A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 18-19).
Św. Jan Apostoł i Ewangelista, który wziął do siebie Maryję, jako swoją Matkę, dzięki łasce wiary może spojrzeć na historię zbawienia, poczynając od kontemplacji relacji, jaka odwiecznie łączy Ojca i Syna – Słowo. Wychodząc od wiecznej natury Boga, Jan opisuje nam cud wcielenia, gdy Słowo stało się ciałem, oraz dobrodziejstwo, które to wydarzenie przyniosło nam wszystkim, którzyśmy uwierzyli:
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. (…) Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1, 1-3; 10-12).
Dziś Słowo, które wyszło z „tabernakulum” niepokalanego i dziewiczego łona Maryi, spoczywa, jako Niemowlę w żłobie, otoczone miłością Matki i ojcowską opieką św. Józefa. Mały płomyk, który wkrótce podpali cały świat. Oby dotknął również nasze serca i wypalił w nich to, co oddziela je od Boga. Niech nasze serca, czyste i pokorne, staną się dziś darem dla Nowonarodzonego.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.