Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

17.04.2022

„Wtedy przypomniały sobie Jego słowa i wróciły od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym” (Łk 24, 8-9).


Perykopy ewangeliczne, które Kościół przedstawia nam do medytacji w Wigilię Paschalną i  Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, wprowadzają nas w największą tajemnicę naszej wiary, wskazując na paradoks, który pozwala nam nie tyle zrozumieć, co doświadczyć nowości, jaką zmartwychwstały Chrystus wnosi w nasze życie.

Paradoks polega na tym, że Pan, jako pierwszych heroldów swojego zwycięstwa nad śmiercią wybrał niewiasty, których świadectwo miało znikomą wartość w ówczesnym świecie, jakby chciał nam uświadomić, że skarb zbawienia, którym nas obdarzył jest przechowywany „w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4, 7).

Pragnąc dokończyć przygotowania ciała Jezusa do pochówku, niewiasty udają się do grobu Jezusa niosąc ze sobą wonności.

W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa” (Łk 24, 1-4).  

Zachowanie kobiet jest irracjonalne: grób został zapieczętowany, poza tym Piłat, na żądanie Żydów, wystawił straż, która z pewnością nie uległaby prośbom kobiet, ponieważ złamanie pieczęci na ciężkiej skale zamykającej wejście do grobu zostałoby surowo ukarane. Tym niemniej, niewiasty idą do Jezusa wiedzione współczuciem i miłością. To bardzo ważna nauka, jakiej udziela nam św. Łukasz: trzeba zawsze iść do Jezusa, nawet wówczas, gdy wszyscy mędrcy tego świata mówią, że jest martwy, że jak inni nauczyciele duchowości stał się prochem. A to jest możliwe tylko, jeżeli wiedzie nas miłość i zaufanie, że moc Boża jest większa od władzy Piłatów tego świata.

Pobożne niewiasty czeka pierwsza niespodzianka: nie zastają straży, pieczęć Piłata jest złamana, grób stoi otworem… tyle, że pusty! Nagła radość zamienia się w konsternację, a potem lęk przechodzący w przerażenie. Brak ciała Jezusa może wskazywać na to, że Żydzi, dla pewności, przekupili straż, wykradli je i wrzucili do Gehenny. Tam spłonęło by wśród ciał innych skazańców. Ta myśl musiał sprawić, że ogarnęło je poczucie całkowitej niemożności.

Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: "Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie"»” (Łk 24, 4-7).   

Trzeba abyśmy, jak kobiety doświadczyli głębokiej bezradności, która jednak nie prowadzi do desperacji, lecz otwiera na działanie Boga. On zaś właśnie wówczas, gdy nie stawiamy Mu warunków i nie przeszkadzamy w działaniu, okazuje swoje nieskończone miłosierdzie. Przed kobietami, których istnienia przeciętny faryzeusz, czy kapłan nawet nie zauważał, stają dwaj boscy wysłannicy: mężowie w lśniących szatach. Może to ci sami, którzy pouczyli Apostołów, aby przestali wpatrywać się w niebo, gdzie zniknął im z oczu, wstępując do nieba, gdy powiedzieli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1, 11),

Może i teraz również czekali na uczniów Jezusa, by ich upewnić, że żadne ze słów Jezusa nie przeminie, również to, w którym obiecał swoje powtórne przyjście? Gdzie się podziali apostołowie, którzy towarzyszyli Panu przez trzy lata? Może siedzieli już zamknięci w pokoju na górze, w którym Jezus ustanowił eucharystię? Nie mieli wystarczającej wiary i miłości, a zatem również i odwagi, aby iść do grobu i czuwać przy zwłokach Pana, skoro nie potrafili czuwać przy Nim w Ogrójcu. Nie brali na poważnie trzykrotnej zapowiedzi Jezusa, dotyczącej Jego śmierci i zmartwychwstania. Kto nie bierze na poważnie słów Jezusa, staje się bezbronny wobec potęgi tego świata i zamyka się sali na górze swojego lęku. Wieczernik staje się więzieniem z własnej woli.

Jedynie Słowo Boże jest wystarczająco silne, aby wydobyć nas z tego marazmu. Jak uczy nas św. Paweł:

Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12).  

Dwaj mężowie w lśniących szatach nie udzielają kobietom jakiejś nowej nauki, lecz odwołują się do ich pamięci, cytując słowa Jezusa: „Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei” (Łk 24, 6).

Wtedy przypomniały sobie Jego słowa i wróciły od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym. A były to: Maria Magdalena, Joanna i Maria, matka Jakuba; i inne z nimi opowiadały to Apostołom. Lecz słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary” (Łk 24, 8-11).

Kobiety, które za Jezusem doszły aż pod krzyż, a teraz stały w pustym grobie, stają się pierwszymi heroldami Zmartwychwstałego, ponieważ sobie przypomniały Jego słowa, w których zapowiedział swoją krwawą Paschę, oraz zwycięstwo nad śmiercią, po trzech dniach.

Reakcja uczniów jest, zważając na ich stan duchowy, oczywista: lekceważą je i nie przyjmują ich świadectwa. Są tak pewni swojej interpretacji wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu godzin, jak niewierzący egzegeci słowa Bożego, którzy interpretują śmierć Jezusa na krzyżu, jako definitywną porażkę Jego misji. Uczniowie znają słowa Jezusa, lecz ich nie pamiętają, dlatego są zamknięci na ich uzdrawiającą i uświęcającą moc. Trzeba będzie obecności Zmartwychwstałego gotowego wystawić swoje najświętsze rany na ich dotyk, aby wreszcie ostatni z nich, Tomasz, przypomniał sobie i uwierzył.

Jedynym wyjątkiem wśród uczniów jest Piotr, który udaje się do grobu. Niewątpliwie kocha Jezusa, dlatego chce osobiście się przekonać, czy w opowieści kobiet jest coś z prawdy. Może niepokoi go myśl, że ciało Jezusa zostało skradzione i zbezczeszczone, albo czuje w głębi serca powiew tej radości, których doświadczyły niewiasty.

Jednakże Piotr wybrał się i pobiegł do grobu; schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało” (Łk 24, 12).  

Piotr musi dostrzec w pustym grobie coś, co sprawia, że nie odchodzi wstrząśnięty perspektywą kradzieży ciała Jezusa, lecz jest „jedynie” zdziwiony. Św. Łukasz pisze, że apostoł zobaczył „same tylko płótna”, więc to one musiały dać mu do myślenia.

Św. Jan, w perykopie ewangelicznej, którą czytamy w Niedzielę Zmartwychwstania, opisuje dokładniej to wydarzenie. W jego wersji świadectwo uczniom przynosi Maria Magdalena, a do grobu biegną Piotr i Jan:

Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd, bowiem, nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych. Uczniowie  zatem powrócili znowu do siebie” (J 20, 3-10).

Gdy uczniowie wchodzą do grobu Jezusa widzą  płótna i leżącą obok chustę, którą przykryto twarz Jezusa, co oznacza, że ciało nie zostało skradzione. Jakiż bowiem złodziej zadałby sobie trud, aby składać sudarion? Ponadto, sam sposób złożenia całunu, w który zawinięto ciało zbawiciela, musi być tak niezwykły, że na jego widok Jan zaczyna wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa. Niektórzy badacze twierdzą, że całun  „zapadł się”, jakby ciało Jezusa przestało być w nim obecne. Badacze całunu turyńskiego mówią o niezwykle intensywnym i krótkim rozbłysku, który „wypalił” na jego wewnętrznej powierzchni „zdjęcie” Pana. W jaki sposób, zatem, chusta, która przykrywała Jego umęczone oblicze, leżała zwinięta obok? To nie było po ludzku możliwe. Nic dziwnego, że pragmatyczny Piotr  „wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało”, a bardziej wrażliwy Jan „ujrzał i uwierzył”. Obaj odchodzą do siebie, ponieważ „nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych”.

Stając wobec tajemnicy pustego grobu, warto dać się ponieść jej paradoksowi: niewiasty spotykają aniołów, a nawet samego Zmartwychwstałego ( Maria Magdalena, według świadectwa św. Jana), a uczniowie, których Jezus przez trzy lata nauczał na osobności, którzy uzdrawiali i wyrzucali złe duchy Jego mocą, uparcie trwają w niewierze i lęku, który każe im się izolować od świata.

W rzeczywistości grób nie jest pusty nawet przez chwilę, chociaż brakuje w nim ciała Jezusa, które, ubóstwione, uczestniczy w chwale, jaką Ojciec obdarzył Syna. W grobie znajdują się płótna i chusta, ułożone tak, abyśmy po dwóch tysiącach lat, w negatywie zdjęcia, zobaczyli ile Jezus wycierpiał z miłości do nas. Ta miłość jest wieczna jak sam Bóg, który obficie jej nam udziela w sakramentach Kościoła. Gdy ją odwzajemnimy, doświadczymy łaski wiary i przypomnimy sobie słowa Pana, które niczym rozbłysk zmartwychwstania wśród nocy śmierci, będą prowadzić przez życie ku ramionom kochającego Ojca:

Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 27-30).  

                                                                    Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.