Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

12.09.2021

„że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8, 31).


Dramaturgia dzisiejszej perykopy ewangelicznej, bogatej w nagłe zwroty akcji, oraz głębię przesłania ewangelicznego, objawia wstrząsającą nowość paschalnego wymiaru historii zbawienia, której wymownym symbolem jest krzyż – znak hańby i niewysłowionego cierpienia.

Złotą zasadę, która pozwoli zaakceptować tę nowość, objawił Jezus w pełnej emocji rozmowie z Piotrem: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 33). Aby lepiej ją zrozumieć, warto przytoczyć dosłowne tłumaczenie słów Pana: „Odejdź za mnie, Szatanie, bo nie myślisz (o_tych_co) Boga, ale (o_tych_co) ludzi”. Piotr musi wrócić na swoje miejsce za Jezusa, które jest miejscem ucznia, aby nauczyć się od Niego patrzenia na świat, oraz interpretacji wszystkich wydarzeń, z Bożej perspektywy. Tylko wówczas dostrzeże, że  prawdziwym centrum wszechświata jest krzyż, czekający na Jezusa, na Golgocie, zaś najważniejszym wydarzeniem w historii jest Jego Pascha.

Postawa ucznia, którą Psalmista opisał w następujących słowach: „Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nie zmiłuje nad nami” (Ps 123, 2), jeżeli jest autentyczna, rodzi pragnienie naśladowania Jezusa w tym, co najważniejsze: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk 8, 34-35).

Istnieje realne niebezpieczeństwo, iż w natłoku codziennych spraw i gęstniejącej atmosfery antychrześcijańskiej, zapomnimy o fundamentalnej prawdzie, że gdy odrywamy, choćby na chwilę wzrok od przebitych gwoździami rąk naszego Pana, krzyż, który zobowiązaliśmy się nieść, staje się coraz cięższy, a pokusa, aby go porzucić, bo i bez tego Bóg nas przygarnie do nieba, staje się niemal nie do odrzucenia.

Szatan, ustami najmądrzejszych z mędrców tego świata, argumentuje „po ludzku”, że Jezus, jeśli nawet istniał, to był charyzmatycznym nauczycielem, albo samozwańczym prorokiem, których wielu krążyło po Palestynie w tamtych niespokojnych czasach, czy politycznym „mesjaszem”, któremu się nie udało. Stawką jest los naszej duszy (gr. psyche), którą możemy zgubić, albo uratować. Jezus najlepiej zna niebezpieczeństwo, które nam grozi, dlatego wzywa nas: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13-14).

On sam jest tą bramą. Innej nie ma. Lepiej nie szukać innej w przekonaniu, że skoro się zrozumiało coś z nauk Jezusa, to można Go korygować. Łatwo się wówczas się pogubić, a za przestronną bramą zbawienia ofiarowanego przez boga uszytego na miarę naszych potrzeb, nie znajdziemy nigdy tego, na co liczymy. Jedynie pustkę naszych złudzeń.

W pierwszej zapowiedzi swojej męki Jezus uczy nas sztuki myślenia o tym, co Boże; życia po Bożemu:

I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć (gr. dei ton Huion tou anthropou polla patei, dosł. ma Syn człowieczy wiele wycierpieć), że będzie odrzucony (gr. kai apodokimasthenai, dosł. i nie zostać zaakceptowanym) przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity (gr. kai apoktanthenai, ale po trzech dniach zmartwychwstanie (kai meta treis hemeras anastenai)” (Mk 8, 31).

Cierpienie Jezusa jest przewidziane przez Ojca, jako coś „koniecznego”, o czym świadczy greckie słowo „dei”. To Ojciec jest Autorem naszego zbawienia i to On wydał Jezusa w nasze ręce, z miłości do nas: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Jezus jest całkowicie posłuszny woli Ojca, dlatego pozwala nam się odrzucić i zamordować. Jednak to On ma ostatnie słowo. Z obiektu ludzkiego działania, staje się Działającym; historia – z Jego punktu widzenia – przechodzi ze strony biernej w czynną: „po trzech dniach zmartwychwstanie”. Jednocześnie to chwalebne wydarzenie również jest „konieczne” z Bożej perspektywy: „Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma  powstać z martwych (gr. hoti dei auton ek nekron anastenai; dosł. że trzeba mu z martwych powstać)” (J 20, 9).

Posłuszeństwo Bogu, zdanie się na Jego wolę, nawet jeżeli jej wypełnienie wiąże się z zaparciem się samego siebie w sprawach tak fundamentalnych jak lęk przed cierpieniem i śmiercią, prowadzi zawsze do takiego momentu, gdy całkowicie wolni, ponieważ z Nim zjednoczeni, będziemy mogli „powstać z martwych”, zwyciężając to wszystko, co dotąd wydawało nam się nie do pokonania, i świecić blaskiem naszego Pana, co zapowiedział prorok Daniel: „Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12, 2).

                                                                 Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.