Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

23.02.2020

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5, 44).


  Skierowany do uczniów nakaz: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48) stanowi centrum nauczania Jezusa, w którym znajdują swoje ostateczne uzasadnienie wszystkie inne pouczenia naszego Pana. Wyraża on pełnię powołania każdego człowieka, które Bóg objawił Mojżeszowi: „Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19, 2). Dopiero po tym wezwaniu Stwórca dyktuje Mojżeszowi nakazy i zakazy stanowiące konkretne „instrukcje” dla realizacji celu, jakim jest świętość upodabniająca człowieka do świętości Boga. Co istotne, zachowana jest tu hierarchia ważności przykazań: najpierw mowa jest o tych, które odnoszą się do kultu, czyli bezpośrednio do Boga, a następnie wymienione są obowiązki względem bliźniego.

Jezus, który mówił o sobie, że nie przyszedł zmienić Prawa i Proroków, lecz wypełnić (por. Mt 5, 17), wygłaszając antytezy w oparciu o swój autorytet („Słyszeliście, że powiedziano (…) A ja wam powiadam” (Mt 5, 27-28)), jawi się nie tylko jako Ten, w którym wypełniło się proroctwo dane przez Boga Mojżeszowi: „Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy” (Pwt 18, 18-19), lecz jako Syn, przez którego Bóg przemówił do nas w czasach ostatecznych (por. Hbr 1, 2). Święty Jan Apostoł wskazuje na pełnię objawienia w Chrystusie: „Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1, 16-18). Tylko Jezus mógł przynieść pełnię objawienia, a jednocześnie obdarzyć ludzi łaską, by mogli skutecznie realizować powołanie do świętości, która wyraża się doskonałości  na wzór doskonałości Boga: „Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (Kol 1, 19-20).

Jeżeli zatem możemy owocnie odpowiedzieć na wezwanie do doskonałości, która przywraca nam utraconą godność dzieci Bożych i jednoczy z Ojcem niebieskim, to nie dokonujemy tego własnymi siłami, lecz dzięki krwi krzyża Jezusa. „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2, 14-18).

Św. Jan w Apokalipsie przedstawia pieśń czworga Zwierząt i dwudziestu czterech Starców: „Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami” (Ap 5, 9-10). Zbawcza śmierć Baranka będąca wyrazem nieskończonej miłości Boga do pogrążonej w grzechu ludzkości, daje Jemu jedynemu prawo do autorytatywnej interpretacji Pisma. Dlatego Jezus raz na zawsze rozwiązuje dylemat wyrażony przez pytanie Uczonego w Prawie: „A kto jest moim bliźnim?” (Łk 10, 29), uznając je za całkowite przezwyciężone dzięki Jego zbawczej misji, której adresatem jest każdy człowiek, bez żadnego wyjątku: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5, 43-44). Skoro bowiem należy modlić się za nieprzyjaciół i tych, którzy czynią nam zło, to stając się obiektem miłosierdzia i troski przestają  być dla nas wrogami. Przez to nasze serca pozostają wolne lub uwalniają się w ten sposób od nienawiści zamykającej je na łaskę Bożą. Upodabniamy się wówczas do Jezusa, który modlił się za swoich oprawców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34), a w zjednoczeniu z Nim stajemy się synami Ojca, który nie czyni w swoim miłosierdziu rozróżnienia na dobrych i złych, lecz „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45).

Chociaż nauczanie Jezusa jest „rewolucyjne”, to  nie rezygnuje On ze schematu nakreślonego w Księdze Kapłańskiej: „Możemy być zatem pewni, że Jezus rzeczywiście wpisał znaczenie miłości bliźniego i miłości Boga w serce Prawa i sam dał przykład życia nakierowanego na czynienie woli Bożej. Jest to sposób postępowania, jakiego wymaga Bóg wobec swojego ludu Przymierza. Przykazanie miłości podsumowuje nastawienie Jezusa wobec Prawa. Wychodzi On poza pojedyncze przepisy i wskazuje na wewnętrzną motywację, która zawsze powinna zwracać uwagę na posłuszeństwo i kierować się roztropnością, szczególnie gdy pewne zasady sprzeciwiają się przykazaniu miłości (jak w dyskusjach na temat szabatu). Warto zauważyć, że w odpowiedzi Jezusa przykazanie miłości bliźniego jest postawione na drugim miejscu, za przykazaniem miłości do Boga całym sobą (Mk 12, 30). Domyślnie są one ze sobą związane, a drugie jest prawdopodobnie tylko następstwem pierwszego. Być może Jezus chciał zwrócić uwagę na fakt, że każdemu z nich powinno towarzyszyć głębokie zaangażowanie emocjonalne i decyzja racjonalnej woli („całym swoim sercem… całym swoim umysłem”). Interesujący jest również realizm, z jakim sformułowano te przykazania. Nie nakazują one uczniom miłować każdego, chociaż można sobie wyobrazić taką nieokreśloną miłość do całego świata. Uczniowie mają jednak kochać bliźniego, tzn., jak pokazuje przykład dobrego Samarytanina, każdego człowieka, którego Bóg stawia na ich drodze życia. Nie jest to wezwanie do miłości przekraczającej ludzkie możliwości czy wymagającej znienawidzenia samego siebie, ale zachęta do tego, aby troska, którą każdy obdarza samego siebie, stała się wyznacznikiem miłości okazywanej bliźniemu” („Słownik nauczania Jezusa, oraz tematów czterech Ewangelii”, s. 608).

Aktem miłości do Boga i bliźniego, który w szczególny sposób pozwala nam uczestniczyć w zbawczej misji Pana, jest głoszenie słowem i przykładem Jego Ewangelii. Nie deprecjonując wartości życia ziemskiego i związanych z nim potrzeb, zachowuje się wówczas logikę wyrażoną w słowach  Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26). Opowiada o tym w rozmowie z Emilią Jakubowską Grzegorz Bacik, który pomaga osobom dręczonym, czy wręcz opętanym przez Złego, choć oczywiście dotyczy to relacji do każdej osoby w jakiejkolwiek potrzebie duchowej: „Nawiązuję z nią dobrą relację, próbuję pokazać, że ją szanuję, że chcę z nią rozmawiać, że rozumiem jej cierpienie. Od razu jej mówię: „Nie będę cię namawiał do pójścia do spowiedzi jutro, bo ty i tak tego nie rozumiesz. Ja o prostu chcę, żebyś zobaczyła, że ktoś chce z Tobą być i ci pomóc”. I tyle. Tak jak misjonarz, który jedzie do Afryki – on nie kropi od razu wodą święconą, tylko najpierw buduje studnię. Kiedy ludzie przekonują się, że mają do czynienia z człowiekiem, który się o nich troszczy, zaczynają się zastanawiać, dlaczego ten człowiek się dla nich tak poświęca. I wtedy można im mówić o Panu Bogu. Bo tylko ten może mówić o miłości Boga, kto sam okaże miłość. (…) Żeby człowiekowi dręczonemu pokazać Jezusa, trzeba mu po prostu o Nim mówić? Oczywiście. I dawać przykład sobą, swoim życiem, swoją miłością. Demony najbardziej nie znoszą tego, kiedy okazujemy drugiemu człowiekowi miłość, ponieważ jeżeli drugi człowiek doświadcza naszej miłości, to jest mu łatwiej doświadczyć miłości Boga. Jeżeli człowiek nigdy nie poznał Boga i nagle widzi, że jest kochany – w tym prawdziwym, ewangelicznym rozumieniu, miłością, jaką Jezus nakazał nam kochać – kiedy doświadcza naszego zainteresowania właśnie z powodu miłości, kiedy czuje, że chcemy jego dobra, to nagle zaczyna się w nim coś łamać. Zaczyna rozumieć, dlaczego ten obcy człowiek tak bardzo pragnie jego szczęścia. I zaczyna otwierać się na miłość Boga, bo przecież miłość Boga działa również przez drugiego człowieka” (Grzegorz Bacik w rozmowie z Emilią Jakubowską „Czy grzech przechodzi na pokolenia. O niszczycielskich konsekwencjach zła i zbawczej mocy Chrystusa”, s. 97,140)
                                                                              Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.