Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

26.01.2020

„Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie” (Mt 4, 16).

Perykopa ewangeliczna, którą Kościół proponuje nam na dzisiejszą niedzielę stanowi  syntezę antycypującą tematy i wydarzenia z publicznego nauczania Jezusa, które zostaną rozwinięte w dalszej części Ewangelii św. Mateusza.

Perykopa rozpoczyna się dramatyczną informacją: „Gdy [Jezus] posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei” (Mt 4, 12). W zeszłym tygodniu Jan Chrzciciel powiedział o Jezusie: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. (…) Ja to ujrzałem i daję świadectwo (gr. memartyreka), że On jest Synem Bożym” (J 1, 29. 34). W ten sposób Chrzciciel nie tylko zdefiniował odkupieńczą naturę mesjańskiej działalności Jezusa, lecz również wskazał na Jego naturę Syna Bożego. Taka wiedza mogła płynąć jedynie z głębokiego zjednoczenia z Bogiem i wsłuchania w Jego słowa, będące darem wynikającym z posłuszeństwa otrzymanemu powołaniu: „Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym” (J 1, 33). Św. Jan Chrzciciel był duchowo głęboko zakorzeniony w autentycznej starotestamentalnej tradycji prorockiej, dlatego jego świadectwo (gr. martyria) ma wymiar trynitarny, który w słowach Chrzciciela nabiera szczególnej wyrazistości: Ojciec objawia Syna poprzez działanie Ducha Świętego. To świadectwo dopełnia się w uwięzieniu i męczeńskiej śmierci Chrzciciela, które wskazuje na dopełnienie świadectwa Tego, który przewyższył go godnością (por. J 1, 30). Św. Jan Chrzciciel w doskonały sposób wypełnił swoje: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30), umierając za prawdę, której nie wyrzekł się do końca.

Uwięzienie Jana Chrzciciela stało się dla Jezusa swoistym sygnałem do podjęcia działalności publicznej, której kresem będzie Jego uwięzienie i śmierć. Być może dlatego, że sam doświadczył kuszenia diabła, z którego wyszedł zwycięsko, Jezus dostrzegł w uwięzieniu kuzyna również rodzaj szatańskiego kuszenia ze strony władcy tego świata, którego jako Baranek Boży przyszedł pokonać (J 12, 31). Jednaj odróżnieniu do „stacjonarnej” działalności Jana, Chrystus „Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego” (Mt 4, 13), wypełniając w ten sposób proroctwo Izajasza: „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło” (Mt 4, 15-16). Do proroctwa Izajasza dołącza paradoksalnie arcykapłan Kajfasz, na którym spoczywa, jako przywódcy religijnym narodu wygranego, odpowiedzialność za skazanie Jezusa na śmierć i wydanie go w ręce Piłata: „jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 51-52). Zbawcza misja Pana jest zatem uniwersalna: „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło” (Mt 18, 11). Przyniósł im bliskość Boga i Jego królowanie: „Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 4, 17).

Jednocześnie misja Zbawiciela ma charakter eklezjalny. Jezus potrzebuje pomocników: uczniów, którzy będą kontynuować Jego zbawcze dzieło do czasu, gdy przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych.  Dlatego w swojej wędrówce „łowi” tych, których uważa za odpowiednich „Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2, 25). Stąd pierwsza niespodzianka: zamiast wybrać ekspertów a Piśmie, specjalistów od jego nauczania, albo kapłanów, którzy mogliby uwierzytelnić w oczach ludu i kontynuować Jego misję kapłańską, Jezus „ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim” (Mt 4, 18-22). Na swoich uczniów, a potem następców, Zbawiciel wybrał „zwykłych” rybaków, przeciętnych, zdawałoby się, Galilejczyków, ciężko pracujących na swoje utrzymanie i wyniszczające podatki. Potem będzie jeszcze ciekawiej: do apostołów dołączy celnik Mateusz, znienawidzony za kolaborację z rzymskim okupantem wyzyskiwaczem własnego narodu. Dlaczego właśnie oni?

Odpowiedzi udzielił św. Paweł. Nawrócony faryzeusz, który pisał o sobie do Galatów: „Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków” (Ga 1, 13-14). Paweł pamiętał zawsze kim był i kim stał się po tym, jak Jezus przemówił do niego, gdy jechał do Damaszku prześladować Jego wyznawców. Dlatego napisał w Drugim Liście do Koryntian, definiując życie apostoła:  „Nie głosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Pana, a nas - jako sługi wasze przez Jezusa. Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa.  Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4, 7). Jezus wybrał „gliniane naczynia”, aby je ponownie wypalić w tyglu swojej miłości. I jak w przypadku naczyń kolejne wypalenie czyni je bardziej kruchymi i podatnymi na pękanie, tak dzięki łasce Chrystusa słabość Jego uczniów staje się ich mocą: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 9-10). To niezwykłe powołanie, by przyoblec się w Chrystusa nie jest wyłączną domeną stanu duchownego – następców apostołów i ich pomocników w posłudze, lecz dotyczy każdego, kto poważnie traktuje swój chrzest i płynące z niego powołanie. Św. Paweł nie pozostawia miejsca nikomu z nas na żadne usprawiedliwienie i wzywa: „przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkie, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (…). Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi” (1 Kor 1, 26-27; 30-31).

Trzeba nam zatem, jak galilejscy rybacy, natychmiast porzucić łodzie naszych codziennych priorytetów i „pójść za Panem”, który obchodził „całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu” (Mt 4, 23). Gdy pod wodzą Mojżesza Izraelici uciekali przed wściekłością faraona, ich prawdziwym przewodnikiem był Bóg: „A Pan szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy. Nie ustępował sprzed ludu słup obłoku we dnie ani słup ognia w nocy” (Wj 13, 21-22). Dziś, gdy ciemna noc zaległa nad światem, jako nowy naród wybrany jesteśmy wezwani, aby – pod przewodnictwem Chrystusa, który jest  naszym słońcem, w deszczu łask Ducha Świętego, które są dane światu przez Ojca, by rozświetlać mroki grzechu, oraz ożywiać martwe duchowo serca – szczególnie dobitnie głosić Królestwo Boże, stając się na podobieństwo Syna, w mocy Ducha, dziećmi Bożymi, solą ziemi i światłością świata, dając świadectwo zwycięstwa miłości nad nienawiścią, zgodnie z nakazem Pana: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 44-45).

                                                                   Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.