Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

27.10.2019

„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18, 14).


W poprzednią niedzielę rozważaliśmy jak Jezus opowiedział swoim uczniom „przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać” (Łk 18, 1). 

  
Ta modlitwa powinna być do tego stopnia wytrwała, że staje się swoistym „naprzykrzaniem się” (gr. hypopiadzo, dosł. dręczyć kogoś, podbijać komuś oko), a zatem swoistą formą „przemocy” wobec Boga. Przychodzi tu na myśl słynna historia walki Jakuba z Aniołem, o której czytamy w Księdze Rodzaju: „Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: «Puść mnie, bo już wschodzi zorza!» Jakub odpowiedział: «Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!» Wtedy [tamten] go zapytał: «Jakie masz imię?» On zaś rzekł: «Jakub». Powiedział: «Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi, i zwyciężyłeś»” (Rdz 32, 25 – 29).

Dziś Jezus rozwija temat modlitwy, wskazując na naturę tej „przemocy” wobec Boga, która pozwala nam, podobnie jak Jakubowi, zwyciężyć z Tym, który jest Wszechmogący i uzyskać od Niego to, czego potrzebujemy.

Jezus wskazuje tę absolutnie skuteczną technikę, posługując się przypowieścią o faryzeuszu i celniku, ponieważ reprezentowali oni dwie skrajnie oceniane przez współczesnych im Żydów grupy społeczne. Pierwsi starali się drobiazgowo przestrzegać Prawa i przodować w pobożności, co sprawiało, że ich mniej zaangażowani religijnie pobratymcy otaczali ich wielkim szacunkiem. Drudzy wręcz przeciwnie: zbierali dla rzymskiego okupanta wyniszczające lud podatki, dopuszczając się przy tym, jak celnik Zacheusz, nadużyć (por. Łk 19, 8), przez co byli powszechnie znienawidzeni i otaczani pogardą; ponadto uważano, że z racji na wykonywany zawód nie mogli doświadczyć Bożego błogosławieństwa. Jezus – uciekając się do tej przypowieści bardzo silnie oddziałującej na wyobraźnię słuchaczy – zwracał się do „niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili” (Łk 18, 9). Byli to ci wszyscy, którzy przyjęli – trzymając się analogii z cytowaną wyżej historią walki Jakuba z Aniołem – złą strategię, która skazana była na porażkę. Jezus, doskonały Nauczyciel skutecznego „zmagania” się z Bogiem, w swoim wielkim miłosierdziu wytyka im błędy i wskazuje jak mają postępować, aby osiągnąć zwycięstwo.

Już pierwsze słowa dzisiejszej przypowieści wskazują na największy błąd: skupianie się na sobie, na swoich uczynkach i do tego stopnia bezkrytyczne pokładanie zaufania w samoocenie, że utożsamia się ją sposobem, w jaki widzi nas Bóg. Faryzeusz był tak bardzo przekonany, że w oczach Boga jest tak samo sprawiedliwy, jak w swoich, że zamiast zapytać: Panie, czy dzięki temu, że zachowuję post i daję jałmużnę jestem sprawiedliwy i podobam się Tobie? Czy mógłbyś łaskawie wybaczyć mi moje grzechy, stosując do mnie słowa z księgi Tobiasza: „Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem. Ci, którzy popełniają grzech i nieprawość, są wrogami własnej duszy” (Tb 12, 9-10), składa dzięki Bogu, którego pojmuje w zdeformowany sposób: „Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił (dosłownie: Faryzeusz stanąwszy do siebie tak modlił się): "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik” (Łk 18, 11). Faryzeusz nie pamiętał słów, którymi Pan pouczył Samuela, gdy ten miał wybrać następcę Saula: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7).

Faryzeusz przyszedł do świątyni „dziękować” za to, że jest sprawiedliwy dzięki swoim postom i jałmużnom Bogu, którego interesowało „serce”, czyli źródło wszelkich dobrych uczynków. Faryzeusz musiał je znać, podobnie jak uczony w Piśmie, który zapytał Jezusa o największe z przykazań i w końcu sam sobie odpowiedział, zgadzając się (co nie było zbyt częste) z Nauczycielem z Nazaretu: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary” (Mk 12, 32-33). Zaś inny faryzeusz, św. Paweł, wytrawny znawca Prawa, napisał do Koryntian po swoim nawróceniu: „I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3). Jak ktoś całkowicie skupiony na sobie, noszący w głowie nieprawdziwy obraz Boga, zaś w zatrutym pychą sercu żywiący pogardę dla drugiego człowieka, wywyższając się nad niego, może „walczyć z Aniołem” i zwyciężyć? Faryzeusz nie przyszedł do świątyni po usprawiedliwienie, ponieważ był przekonany, że jest sprawiedliwy dzięki swoim uczynkom. Nic więc dziwnego, że przegrał już na starcie i poszedł do domu tak naprawdę nie uzyskawszy niczego poza niszczącym poczuciem samozadowolenia.

Celnik przyjął inną strategię, która okazała się skuteczna: „Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!"” (Łk 18, 13). Po pierwsze, w odróżnieniu od faryzeusza, który „stał do siebie”, czyli był skupiony przede wszystkim na sobie, celnik miał świadomość, że staje wobec majestatu wszechmogącego i świętego Boga. Po drugie, mimo że znał ciężar własnych grzechów i czuł się z ich powodu niegodny do wejścia w relację Stwórcą, co wyraził swoją postawą, to jednocześnie uwierzył w Jego nieskończone miłosierdzie dla tych, którzy szczerze żałując za popełnione zło. W ten sposób celnik okazał posłuszeństwo w wierze, słowu Bożemu zapisanemu w księdze Izajasza: „Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi.” (Iz 55, 6-8).

Uznanie nieskończonej wyższości „myśli i dróg” Boga, a zatem pokora, jest dla każdego człowieka uznającego swój grzech i żałującego za popełnione zło, skuteczną „bronią” w „walce” o usprawiedliwienie, którą Pan sam oddaje do naszej dyspozycji w swoim nieskończonym pragnieniu przebaczania i zbawiania. Gdy człowiek na modlitwie wywyższa Pana, stając przy tym z pokorą w prawdzie o sobie samym, Bóg staje się „bezbronny”. I nie ma znaczenia kim się jest, czy jakie winy plamią serce, ponieważ, jak pisze św. Piotr, który zanim stał się „skałą” dla chrystusowego Kościoła, przeszedł prawdziwą lekcję pokory: „Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5-8). 

Doskonałym przykładem zwycięskiej strategii wytrwałości w prośbie i pokory jest historia kobiety kananejskiej, która teoretycznie miała niewielkie szanse uzyskania łaski uwolnienia córki z mocy złego ducha, jako że była poganką, zaś Jezus powiedział, że jest „posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15, 24). Na początku kobieta wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha” (Mt 15, 22). Wobec milczenia Jezusa „przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!»” (Mt 15, 25), przez co udało jej się skłonić Go do rozmowy. I mimo, że nie była ona dla kobiety przyjemna, to właśnie dzięki pokorze Syrofenicjanka mogła wykorzystać siłę surowych słów Jezusa na własną korzyść: „On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa” (Mt 15, 26-28). Postawa wytrwałości i autentycznej pokory, która pozwoliła zdesperowanej matce wejść w polemikę z Jezusem, nie podważając Jego argumentów, okazała się być zwycięska. Jezus bowiem „jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15), o którym św. Piotr powiedział w domu nawróconego poganina Korneliusza, że „naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10, 34).
                                                                  Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.