Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

18.08.2019

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię” (Łk 12, 49).

 

  Dzisiejsza perykopa jest szczególnie przejmująca, ponieważ poznajemy w niej naturę uczuć, które przepełniają Najświętsze Serce naszego Pana:

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę (gr. thelo, chcę), żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki (gr. synechomai, jestem dręczony), aż się to stanie” (Łk 12, 49-50).

Jezus wypowiada te słowa po przypowieści eschatologicznej, w której opisuje sąd, jakiego pan dokona nad sługą

„w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; każe go ćwiartować i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce. Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę ” (Łk 12, 46).
 
 W podobnym tonie brzmią słowa św. Jana Chrzciciela, który

„tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym»” (Łk 3, 16-17).

Z całą pewnością z obu tekstów wyprowadzić możemy naukę o nieuchronności sądu, który musimy potraktować poważnie i być nieustannie gotowymi na przyjście naszego Pana, zamiast nieroztropnie traktować Jego przedłużającą się nieobecność jako powód do niemoralnego życia. Dlatego warto dobrze  zapamiętać polecenie Zbawiciela:

„Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mk 13, 35-37).

Jednak taka interpretacja zdaje się być niepełna w świetle innych słów Jezusa, dotyczących Jego przyjścia na świat:

„Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37).

Jezus wypowiedział te słowa w pretorium, w rozmowie z Piłatem, podczas procesu – farsy, którego rezultat, Jego męka na krzyżu, był Mu doskonale znany, i którego z udręką oczekiwał jako swojego chrztu ostatecznego posłuszeństwa Ojcu. Prawda bowiem, której objawienie było celem Wcielenia odwiecznego Słowa, polegała na ukazaniu światu nieskończonej miłości Boga do swojego stworzenia, poprzez zbawczą śmierć Jego Syna:

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (…) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19).

Ogień jest „głównym elementem opisu teofanii w całej literaturze biblijnej. Objawienie się Boga towarzyszące zawarciu przymierza z Abrahamem (Rdz 15, 17); ukazanie się Boga w płonącym krzewie (Wj 19, 18) są centralnymi elementami wiary Izraela. Element ognia jest obecny także w nowotestamentalnych opisać teofanii. Chrystus, który objawił się Janowi, miał oczy „jak płomień ognia” (Ap 1, 14; 2, 18); zstąpieniu Ducha Świętego towarzyszyły „języki ognia” (Dz 2, 3)” (Paul J. Achtemeier „Encyklopedia Biblijna”, s. 866).

W tym kontekście rozumiemy, że ogień, który Jezus przyszedł rzucić na ziemię jest nową, doskonałą formą objawienia się i obecności Boga  wśród swojego ludu. Jest to przede wszystkim sam Zbawiciel napełniony Duchem Świętym: Autobasileia – królestwo Boże, do którego dostać się może każdy, kto otworzy swoje serce na Dobrą Nowinę, uzna w Mistrzu z Nazaretu swojego Pana i pójdzie za Nim, niosąc swój krzyż. Ponieważ Jezus pragnie, aby ogień świętości rozpalony przez Ducha Świętego zapłonął w sercu każdego człowieka, a jednocześnie wie, że zbawienie jest możliwe jedynie dzięki Jego ofierze krzyżowej, „doznaje udręki”, jak człowiek, który widzi ból ukochanych przez siebie osób, i cierpi, ponieważ nie może natychmiast podać im skutecznego lekarstwa.

Ogień zbawczej obecności wśród swojego ludu Trójcy Przenajświętszej: Ojca, przez Syna w Duchu Świętym, jest dla jednych źródłem nieopisanego szczęścia, dla innych, którzy odrzucili dar zbawienia i „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło”, staje się „ogniem nieugaszonym”, w którym płoną niczym plewy. Świętość i miłość Boga jednych ludzi do Niego przyciąga, w innych – którzy z różnych przyczyn odrzucają dar odkupienia – budzi duchowy ból i nienawiść, która z kolei wywołuje agresję. Ponieważ relacja z Bogiem jest dla każdego człowieka fundamentalna i ważniejsza w hierarchii nawet od związków rodzinnych, Dobra Nowina staje się w sposób nieunikniony przyczyną podziałów:

„Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12, 51-53).

Taki stan rzeczy potwierdza prawdę, że staranie się o „raczej” o Boże królestwo ma charakter absolutny i nie ulega kompromisom, nawet jeśli w grę wchodzą relacje rodzinne, które w czasach współczesnych Jezusowi stanowiły często o życiu i śmierci jednostki. Pan jest tego świadom, lecz wie również, że kto chce przyjąć Go nierozdwojonym sercem i ocalić swoją duszę, musi liczyć się z rozdwojeniem we własnym domu, dlatego uczy nas:

„kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania.” (Mt 16, 25-27).

Zdaje się, że dziś tendencja jest zgoła przeciwna: w imię „świętego spokoju” idziemy na kompromisy kosztem autentyzmu naszej wiary, oraz integralności prawdy objawionej, która została nam zawierzona. Dotyczy to, w jakimś stopniu, każdego wymiaru naszego chrześcijańskiego życia. Dlatego wędrujący ku Jerozolimie Jezus uczy nas, że nie przyszedł przynieść pokoju, rozumianego jako bierność i kompromis ze złem, lecz rozłam będący następstwem radykalizmu ewangelicznego, i że dla naszego zbawienia gotów jest ponieść najwyższą cenę.

Jako „Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego” (Ap 3, 14), który „zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15, 20), Pan staje pośród nas, mimo zamkniętych drzwi naszego niedowiarstwa i lęków, z darem swojego pokoju i Ducha Świętego (por. J 20, 19-23), który „zaraża” nas chrystusowym pragnieniem „podpalania” świata Bożą miłością, oraz obdarza nas udziałem w „udręce” Zbawiciela, którą uśmierzyć może jedynie pełne zjednoczenie z Nim w chrzcie Jego krzyża, gdy dopełniamy „braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24).
                                                                   Arek     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.