Perykopa ewangeliczna, którą dziś rozważamy, otwiera nowy, decydujący rozdział w ziemskiej misji Pana Jezusa podejmującego swoją ostatnią wędrówkę do Jerozolimy, za której murami zostanie wywyższony na krzyżu dla naszego zbawienia. W ten sposób drzewo kaźni i męki stanie się dla nas drabiną, po której będziemy mogli wspinać się, na drodze bezkompromisowego naśladowania Zbawiciela, do domu miłosiernego Ojca.
We właściwym
zrozumieniu słów dzisiejszej Ewangelii, pomoże nam rozważenie ich w kontekście
opisu Przemienienia Pańskiego.
„Gdy się
modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił (gr. heteron, dosł. inny), a Jego
odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to
Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu (gr. ten
exodon autou), którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 29-31).
Św. Łukasz
pisze, że twarz Jezusa stała się „inna”, „odmieniona”, lecz nie precyzuje na
czym owa odmienność miała polegać. Możemy jedynie domyślać się, że oblicze
Jezusa promieniowało niezwykłym blaskiem, światłem chwały Bożej, o której pisze
w Apokalipsie św. Jan Apostoł:
„I ukazał mi
rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka.
Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście
owoców - wydające swój owoc każdego miesiąca - a liście drzewa [służą] do
leczenia narodów. Nic godnego klątwy już [odtąd] nie będzie. I będzie w nim
tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego
oblicze, a imię Jego - na ich czołach. I [odtąd] już nocy nie będzie. A nie
potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi
i będą królować na wieki wieków” (Ap 22, 1-5).
W tym sensie
Jezus – Baranek Boży, w którego zbawczej misji wypełniło się Stare Przymierze
symbolizowane przez Mojżesza, oraz wszystkie proroctwa reprezentowane przez
Eliasza, dokonał na górze Tabor krótkiego, lecz jakże znamiennego objawienia
chwały, jaką miał otrzymać na wieki od Ojca, po swoim „odejściu”, nowym
„exodusie” z tego łez padołu do domu Ojca. Jego chwalebne odejście jest darem
Boga dla całej ludzkości, ponieważ pod przewodnictwem Jezusa – Nowego Mojżesza,
nowy lud wybrany osiągnie ostateczny cel swojej ziemskiej wędrówki, którym jest
sam Bóg:
„A Ja, gdy
zostanę nad ziemię wywyższony (gr. hypsotho), przyciągnę (gr. helkyso)
wszystkich do siebie” (J 12, 32).
Epifania na
górze Tabor jest więc ostatecznie dziełem Ojca, który odzywa się z obłoku,
objawia autentyczną tożsamość Jezusa i daje nam „przykazanie”, byśmy byli Mu
posłuszni:
„zjawił się
obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał
się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!»” (Łk 9, 35).
W
dzisiejszej perykopie św. Łukasz niejako odsłania tajemnicę „odmiany” oblicza
Jezusa i przybliża nam sens Jego wywyższenia przez krzyż ku chwale, do którego
i my, jako Jego uczniowie, jesteśmy powołani (por. Łk 9, 23-24).
„Gdy
dopełnił się czas (gr. symplerousthai tas hemeras, dosł dopełniły się dni) Jego
wzięcia [z tego świata] (gr. analempseos, dosł. wzięcia do góry), postanowił
(gr. autos to proposon esterisen, dosł. on oblicze utwierdził) udać się do
Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców (gr. angelous)” (Łk 9, 51-52).
Obecność
Mojżesza i Eliasza, rozmawiających z Jezusem na górze Tabor wskazuje na to, iż
„ich” czas dobiegł końca, nadeszła bowiem pełnia czasu, o której pisał św.
Paweł:
„Gdy jednak
nadeszła pełnia czasu (gr. pleroma tou chronou), zesłał Bóg Syna swego,
zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy
podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5).
Znakiem
pełni czasów jest tutaj odejście, „exodus” Jezusa, który okazuje się być Jego
„wzięciem do góry”, wywyższeniem będącym następstwem „wykupienia” ludzkości z
niewoli grzechu dla usynowienia tych, którzy zechcą w Niego uwierzyć. To
wszystko dokona się jako dzieło zbawcze Trójcy Przenajświętszej: Syn wstąpi na
krzyż i umrze dla naszego odkupienia, Ociec podniesie Go z martwych trzeciego
dnia i wywyższy ponad wszelkie stworzenie (Flp 2, 9-15), Duch Święty
Pocieszyciel rozleje łaskę Zmartwychwstałego na Maryję, Apostołów i cały
rodzący się Kościół, czyniąc ich jednym, mistycznym ciałem Chrystusa (por. Dz
2, 1-4).
W pewnym
momencie Jezus zrozumiał, że
"nadeszła
Jego godzina przejścia (gr. hora hina metabe, dosł. godzina, aby przeszedł) z
tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J
13, 1).
Św. Łukasz
pisze dosłownie, że Jezus utwierdził, czy utwardził, jak tłumaczą niektórzy
egzegeci, swoje oblicze, by pójść do Jerozolimy. Zatem możemy domyślać się na
czym mogło polegać odmienienie twarzy Pana, które zobaczyli Apostołowie podczas
Jego Przemienienia. Można przypuszczać, że emanowała ona doskonałym
posłuszeństwem Ojcu, absolutną determinacją, by wypełnić Jego najświętszą,
zbawczą wolę, a jeśli będziemy czytać opis św. Łukasza razem z cytowanym
powyżej wersetem z Ewangelii św. Jana i Trzecią Pieśnią Sługi Bożego,
szczególnie wersetem:
„Pan Bóg
Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją
jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam” (Iz 50, 7),
to zrozumiemy,
że stała się ona żywą ikoną odwiecznej miłości Ojca do rodzaju ludzkiego, która w pełni objawiła się
w paschalnej ofierze Jego Jedynego Syna .
Dziś Jezus
„utwardza” definitywnie swoją twarz w akcie posłuszeństwa Ojcu i miłości do
„swoich”, których posyła przed sobą jako posłańców / aniołów, wypełniając
proroctwo Micheasza w jego najgłębszym sensie:
„Oto Ja
wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie
do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego
pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów” (Ml 3, 1).
Jednak Jakub
i Jan, podobnie jak wcześniej Piotr, nie potrafią jeszcze wyczytać z Twarzy
Pana Jego właściwej intencji: jak Szymon nie myślą na sposób Boży, lecz ludzki
(por. Mt 16, 23) i rozgniewani odtrąceniem przez Samarytan, chcą zniszczyć ich
ogniem z nieba.
„Widząc to,
uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z
nieba i zniszczył ich?» Lecz On odwróciwszy się zabronił im” (Łk 9, 54-55).
Błędne rozumowanie
najbliższych uczniów Jezusa wynika stąd, że nie są oni jeszcze zdolni spoglądać
na Boga oczyma Jezusa i kochać bliźnich Jego sercem, a jednocześnie chcą Jego
mocy, aby posługiwać się nią wedle swoich kryteriów jakże dalekich od
ewangelicznej doskonałości. Z jednej strony słusznie wierzą, że Zbawiciel może
udzielić im mocy Bożej, pojmowanej wówczas jako niszczący piorun z nieba, z
drugiej zaś kompletnie nie rozumieją, że Bóg jest miłosiernym Ojcem dla
wszystkich swoich dzieci i
„nie posłał
swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez
Niego zbawiony” (J 3, 17).
Przykład
synów Zebedeusza jest wymowną ilustracją potrzeby naszego ciągłego nawracania
się i coraz głębszego zjednoczenia ze Zbawicielem, w rozpoznawaniu woli Ojca i
bezkompromisowym stawianiu jej ponad wszystko, nawet ponad obowiązki wobec
rodziny, czy społeczności. Tylko nieustanna kontemplacja oblicza Zbawiciela,
zarówno na górze Tabor, gdzie promienieje ono chwałą Bożą, jak i na Kalwarii,
opuchniętego, zakrwawionego i oplutego za nasze grzechy, da nam moc, by
„utwardzić” nasze oblicze w drodze ku ziemskiej Jerozolimy naszej codzienności,
za której murami czeka na nas krzyż. Wówczas, stawszy się Jego wysłannikami /
aniołami, którzy swoim życiem i słowem głoszą Dobrą Nowinę o królestwie Bożym,
unikniemy niebezpieczeństwa oglądania się wstecz (por. Łk 9, 62) i nie stracimy
obywatelstwa w Nowej Jerozolimie, o której pisze św. Jan Apostoł:
„I Miasto
Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak
oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący
od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni
Jego ludem, a On będzie "BOGIEM Z NIMI". I otrze z ich oczu wszelką
łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już
[odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły». I rzekł Zasiadający na
tronie: «Oto czynię wszystko nowe»” (Ap 21, 2-5).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.