Pragnąc, by uczniowie nie utożsamiali miłości jedynie ze
wzniosłym uczuciem, Pan umył im nogi, wskazując, że miłość powinna zawsze
wyrażać się w konkretnej posłudze
świadczonej drugiemu człowiekowi.
W tym geście zarezerwowanym dla sług i
niewolników, Jezus wyraził kenotyczny wymiar swojej misji jako Tego, który
mimo, że odwiecznie istniał w postaci Bożej, „ nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać
sługi” (Flp 2, 7). To jest jedyna droga, którą należy postępować, aby wypełnić
Jego przykazanie miłości, o czym sam pouczył uczniów, gdy zajął przy stole
należne mu miejsce: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i
wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i
wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 14-15).
Co istotne, miłością służebną winniśmy obdarzać każdego
człowieka bez wyjątku, jak Jezus umył nogi, oraz podał kawałek chleba
Judaszowi, o którym wiedział, że Go zdradzi. W ten konkretny sposób objawił
miłosierne oblicze Ojca, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i
nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,
45). Jeżeli chcemy być synami na wzór Syna, nie możemy dzielić ludzi na godnych
i niegodnych naszej miłości, lecz naśladować Jezusa, który „umarł za nas, jako
za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni” (Rz 5, 6).
Nasza dobroć wobec ludzi, którzy wobec nas zawinili może stać się dla Boga
narzędziem ich nawrócenia i zbawienia. Nasz osąd, choćby i słuszny, według
logiki tego świata, na nic się Bogu nie przyda.
Judasza nie przekonało ani umycie nóg przez Jezusa, ani
przyjęcie chleba z Jego ręki – nie zmienił swojej decyzji i bardziej umiłował
ciemność, aniżeli światło, bo złe były
jego uczynki (por. J 3, 19). Św. Jan pisze, że „po spożyciu kawałka [chleba]
wszedł w niego szatan” (J 13, 27) i dodaje: „A on po spożyciu kawałka [chleba]
zaraz wyszedł. A była noc” (J 13, 30). Tymczasem Jezus nie uznał zdrady jednego
z Apostołów za swoją porażkę, która podważałaby Jego dotychczasowe nauczanie.
Byłoby to zwycięstwo, które zły duch odnosi często nad nami, ilekroć ogarnia
nas gorycz i złość, gdy za okazaną dobroć odpłaca się nam niewdzięcznością i
złem. Jezus przeciwnie, w tym bolesnym dla Niego wydarzeniu dostrzega znak
objawienia się chwały Bożej: „Po jego wyjściu rzekł Jezus: «Syn Człowieczy
został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg
został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to
zaraz Go chwałą otoczy” (J 13, 31-32). Tą chwałą jest wypełnienie woli Ojca
przez Syna, który zgodził się, aby zdrajca przybliżył swoim postępkiem
„godzinę”. Potem zgodzi się, aby Go związano, wyśmiano, niesłusznie skazano,
ubiczowano i okrutnie zamordowano. Cały ten haniebny proces, który znajdzie
swój finał na krzyżu Golgoty, będzie w rzeczywistości największym objawieniem
się chwały nie tylko Syna, lecz również Ojca i Ducha Świętego, ponieważ będzie
najdoskonalszym objawieniem miłości Boga w Trójcy jedynego do grzesznej
ludzkości. Jezus dał nam przykazanie nowe właśnie po to, abyśmy kochając się
wzajemnie stawali się do Niego podobni i uczestniczyli razem z Nim w chwale -
miłości Trójcy Przenajświętszej: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się
wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali
wzajemnie” (J 13, 34).
W tym sensie można odczytać dzisiejszą perykopę. Miłość do
Jezusa polega na zachowywaniu Jego przykazań, które są przykazaniami Ojca („Nie
każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa
niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt
7, 21)). Dlatego człowiek, który kocha Jezusa i okazuje posłuszeństwo Jego
słowu, jest ukochany nie tylko przez Niego, lecz również przez Ojca: „Kto ma
przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten
będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu
siebie (…) Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój
umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14,
21.23). Ponieważ zaś odwieczną, wzajemną Miłością Ojca i Syna jest Trzecia
Osoba Trójcy Przenajświętszej, to właśnie – jak dziś Jezus obiecuje swoim
uczniom – „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On
was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,
26). Duch Święty uzdalnia nas do tego, co po ludzku jest często bardzo trudne,
czy wręcz niemożliwe: do miłości naszych wrogów i tych, którzy są nam całkowicie
obojętni.
Co więcej, ponieważ, jak uczy nas św. Paweł, „to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i
działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2, 13). Dlatego też „Duch przychodzi z
pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam
Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami”
(Rz 8, 26). Interwencja Ducha Pocieszyciela nie ogranicza się jedynie do
modlitwy, lecz „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich
dobra” (Rz 8, 28), a zatem Ten, który jest Miłością, staje się Źródłem i
uzdalnia nas do tej miłości, która przeobraża nas w Jezusa i uzdalnia do
uczestnictwa, jako członki Jego mistycznego ciała, w życiu Trójcy
Przenajświętszej.
Niezwykle poruszająca jest mowa Jezusa Arcykapłana. Mimo, że
za chwilę wyda się w ręce ludzi, którzy nieświadomi tego, co uczynią, złożą Go,
jako Baranka bez skazy w krwawej ofierze za nasze grzechy, nie skupia się na
sobie, lecz stara się jak najlepiej przygotować swoich uczniów na to
dramatyczne wydarzenie. Wie bowiem doskonale, że uzewnętrzni ono ich duchową
słabość, która zaowocuje ich niewiernością, ucieczką i zagubieniem, kiedy
nadejdzie Jego „godzina”. Jezus, niczym troskliwy i czuły Opiekun, udziela im
niejako zapobiegawczo swojego pokoju, obiecuje zesłanie Ducha Świętego –
Pocieszyciela i Nauczyciela; obiecuje, że wróci do nich z Ojcem i obdarzy
jednością z Bogiem, o której teraz mogliby tylko marzyć. Tak może mówić jedynie
ktoś, kto jest Panem i ma pełną kontrolę nad tym, co ma się wydarzyć, i kto
bezgranicznie kocha tych, za których w całkowitej wolności oddaje życie.
Świadomość tego faktu powinna nam uzmysłowić naszą niezwykłą godność jako
chrześcijan, o której często zapominamy, przygaszeni krzykliwą nijakością
alternatywy, jaką świat ofiaruje w miejsce miłości naszego Zbawiciela.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.