Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

24.02.2019

„Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Łk 6,35).


Perykopa, którą dziś rozważamy stanowi rozwinięcie nauczania zawartego przez Jezusa w błogosławieństwach i przekleństwach.



Podobnie jak błogosławieństwa, wezwanie do życia według prawa miłości miłosiernej, która powinna bezwarunkowo obejmować wszystkich ludzi, skierowane jest do tych, „którzy słuchają” (por. Łk 6, 27). Święty Łukasz napisał, że „duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać” (Łk 6, 17-18), a zatem wezwanie Jezusa: „Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6, 27-28) wskazuje na uniwersalizm Jego nauczania. Nie dotyczy ono jedynie Apostołów, którzy zostali wezwani do szczególnej misji, czy nawet Żydów, do których w pierwszej kolejności skierowana została Dobra Nowina, lecz wszyscy ludzie, stworzeni na podobieństwo Boże, powinni słuchać Jezusa i przez wypełnianie Jego przykazania miłości Boga i bliźniego stawać się Jego uczniami i przyjaciółmi.

Właśnie w tym wyraża się całkowita nowość przesłania Jezusa: wzywa On do miłowania każdego człowieka, również – a może przede wszystkim – naszych nieprzyjaciół, ponieważ jest to jedyna droga do stania się, na Jego wzór i w Nim, umiłowanym dziećmi Boga. To, co zdaje się być dla nas niemożliwe do realizacji o własnych siłach, jest osiągalne dzięki łasce, której udziela nam Duch Święty, gdy trwamy w zjednoczeniu z Jezusem: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. (…) To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15, 9-10; 12-14).
Jezus ofiarowuje nam całkowicie nowy, dotąd nieosiągalny poziom relacji z Bogiem. W Ewangelii św. Marka, na pytanie uczonego w Piśmie o największe przykazanie Zbawiciel, nawiązując do Prawa przekazanego przez Mojżesza Izraelitom, będącego fundamentem Przymierza Boga z Jego ludem, odpowiedział: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12, 29-31). Zatem słuchanie Boga jest niejako meta – przykazaniem, którego następstwem jest umiłowanie Boga i bliźniego. Nie można kochać Boga jeżeli się Go nie słucha. Nie można kochać człowieka, a szczególnie nieprzyjaciela miłością, która jest odblaskiem miłości Bożej (agape), jeżeli wpierw nie pokocha się Stwórcy. Syn Boży, przyjmując ciało z Maryi Dziewicy, w sposób doskonały i ostateczny objawił nam wolę Ojca, pozwalając nam ją usłyszeć w naszych ludzkich słowach, a jednocześnie dał nam łaskę, która uzdalnia nas do doskonałego jej wypełniania.
W dzisiejszych wezwaniach Jezus objawia nam zatem przede wszystkim samego siebie, o czym uczy nas św. Piotr: „Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości” (1 P 2, 21-24). Jezus nie tylko mówi: postępujcie w taki a taki sposób, a będziecie zbawieni, lecz Jego życie poprzedza naukę, którą głosi, i właśnie dlatego jest On dla nas Świadkiem Wiernym „który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów” (Ap 1, 5). Pan swoim życiem objawia Boże miłosierdzie, a następnie wzywa nas, abyśmy – jako Jego uczniowie – postępowali za Nim, upodobniali się do Niego, trwali w Jego miłości, przez co „stawali się jednym” z Nim, na wzór odwiecznej jedności, która łączy Go z Ojcem (por. J 10, 30).
O. Silvano Fausti pisze w swoim komentarzu do Ewangelii wg. św. Łukasza: „Fragment ten objawia, kim jest dla mnie Bóg, kim ja jestem dla Niego i kim mam być dla innych.  Po pierwsze, pozwala mi poznać, kim Bóg jest dla mnie. W Jezusie objawia mi się oblicze Boga, który mnie kocha, gdy ja jestem Jego nieprzyjacielem; wyświadcza mi dobro, gdy ja Go nienawidzę; błogosławi mnie, gdy ja Go przeklinam, wstawia się za mną, gdy ja Go morduję. Dla mojego zbawienia jest gotowy wycierpieć ode mnie wszelkie zło; ja Go odzieram, a On okrywa moją nagość; udziela mi nawet tego, o co nie śmiem prosić, i nie żąda zwrotu tego, co Mu ukradłem. Zaprawdę Jego miłość do mnie kazała Mu zrobić o wiele więcej niż dwa tysiące kroków – pokonał nieskończoną drogę! On z wyrozumiałością zstępuje w przepaść mojego grzechu. Po drugie w tej miłości do mnie objawia mi, kim ja jestem dla Niego. Choć jestem Jego nieprzyjacielem, nienawidzę Go, złorzeczę Mu, zapieram się Go, zwalczam, odzieram, okradam, On obdarza mnie swoją miłością. Na mnie, który przyjmuję taką postawę, wylewa swoją miłość i obdarowuje mnie łaską swojego miłosierdzia. Poznać Boga w Duchu Świętym, to doświadczyć i poznać miłość Bożą do mnie, grzesznika, która objawia się w Chrystusie. Oto czym jest zbawienie. Dopiero po trzecie słowa te objawiają mi, kim mam być dla innych – mam być bratem jak Jezus, który jest Synem Jego i mojego Ojca. To, co On uczynił dla mnie, staje się nakazem, żebym był tym, kim jestem. Oblicze Chrystusa – Syna, to moje prawdziwe oblicze. (…) Jego miłość wzywa mnie i uzdalnia do tego, by razem z Nim stawać się dzieckiem Bożym. W miarę, jak poznaję Jego oblicze, przemieniam się na ten sam obraz do coraz większej chwały, zgodnie z działaniem Jego Ducha ( 2 Kor 3, 18)” (O. Silvano Fausti SJ „Wspólnota czyta Ewangelię według św. Łukasza”; s. 191-192).
W pierwszej kolejności powinniśmy przyjąć dar zbawienia i dążyć do takiego zjednoczenia z Jezusem, które osiągnął św. Paweł: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 19-20). Wówczas Jezus – w niczym nie umniejszając naszej wolności, a raczej ją udoskonalając – będzie przez nas miłował, dobrze czynił, błogosławił i modlił się za wszystkich ludzi bez wyjątku.
Jezus bowiem nie miał nieprzyjaciół. Owszem, wielu ludzi nienawidziło Go i uważało za swojego nieprzyjaciela, a nawet za nieprzyjaciela Boga, lecz wynikało to z ich egoizmu i zamknięcia na Bożą łaskę. Cytowany o. Silvano Fausti zauważa: „można też przyjąć, że termin nieprzyjaciel oznacza tu każdego człowieka. Nieprzyjaciel to ten drugi, którego po grzechu instynktownie postrzegam w ten sposób albo dlatego, że mi wyrządza zło, albo dlatego że nie dzieli się ze mną swoim dobrem, albo dlatego że nie ma nic, co mógłby mi dać. Nieprzyjaźń wynika w rzeczywistości z egoizmu, który sprawia, że patrzę na drugiego w odniesieniu do mnie jako na kogoś, kto „mi” szkodzi albo nie chce „mi” służyć, albo nawet nie może „mi” służyć. Nie uważam go za mojego brata, ale za mój piedestał” (o. Sulvano Fausti, op. cit. S. 194). Chrystus, który przedstawiał siebie jako Syna Człowieczego, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20, 28), nigdy nie traktował żadnego człowieka jako swojego nieprzyjaciela, przeciwnie: za wszystkich – nawet faryzeuszów, uczonych w Piśmie i kapłanów z Annaszem i Kajfaszem na czele, którzy przeszkadzali Mu w realizacji Jego zbawczej misji – umarł na krzyżu, aby mieli życie wieczne. Inna rzecz, że wielu nie chciało i nadal nie chce chrystusowego zbawienia przyjąć.
Zatem, jeżeli chcemy pozytywnie odpowiedzieć na dzisiejsze wezwanie Jezusa, musimy pozwolić działać w naszym sercu łasce Ducha Świętego i z tą łaską współpracować. W życiu duchowym nic co jest autentycznie duchowe nie przychodzi łatwo. Tylko imitacje duchowości, które podsuwa nam nieustannie Nieprzyjaciel, są łatwe i przyjemne, ale na dłuższą przynoszą jedynie szkodę i cierpienie. Tym bardziej więc powinniśmy posłuchać rady o. Matteo La Grua, włoskiego egzorcysty, obdarzonego charyzmatem modlitwy o uzdrowienie: „Potrzebny jest zatem ten akt: aby Duch Święty udzielił nam świętego namaszczenia, aby naznaczył nasze czoła olejem Chrystusa, tak byśmy byli zdolni do myślenia jak On i patrzenia na świat przez pryzmat myśli Chrystusa, byśmy mogli chodzić po świecie, wiedząc wszystko, sądząc wszystko, nie będąc osądzanymi przez nikogo, przez żadną cielesną, światową czy diabelską władzę. Prośmy Ducha Świętego, aby obdarzył nas uczuciami Chrystusa, oraz Jego pokorą i posłuszeństwem” (S. Angela Musolesi „Egzorcysta i prorok Boga. O. Matteo Grua i jego nauczanie o uwolnieniu i uzdrowieniu”; s.32).
                                                              Arek
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.