Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

28.10.2018

„Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię” (Mk 10, 49).

Druga część Ewangelii św. Marka, obejmująca wersety 8, 27 – 10,52, której ostatni fragment rozważamy podczas dzisiejszej Eucharystii, opisuje drogę Jezusa ku Jerozolimie, gdzie Pan – jak trzykrotnie zapowiedział to swoim uczniom – poniesie męczeńską śmierć dla naszego zbawienia.
Niemiecki teolog, ks. Alfons Weiser, w następujący sposób charakteryzuje tę część Ewangelii:
Jej znakiem rozpoznawczym jest bycie w drodze Jezusa i Jego uczniów (8, 27; 9, 33; 10, 17.52). Działalność publiczna schodzi na dalszy plan. Coraz wyraźniej wzrok czytelnika dostrzega, że celem tej drogi jest Jerozolima (9, 30n; 10, 1.32n), a wraz z Jerozolimą cierpienie, śmierć i Zmartwychwstanie Syna Człowieczego (8, 31; 9, 31; 10, 33). Jest to także zasadnicza treść pouczenia skierowanego do uczniów (8, 34; 9, 31). Podczas ich podążania drogą Jezusa zostają pouczeni co do tego, jak w ich własnym życiu ma się dokonać to naśladowanie” (Alfons Weiser „Teologia Nowego Testamentu”, s. 48-49).
Droga Pan Jezusa ku Jerozolimie, a dokładnie ku Golgocie, oraz Jego bolesna śmierć na krzyżu, są objawieniem nieskończonej miłości Boga Ojca do każdego człowieka, a jednocześnie Jego wezwaniem, uczynionym za pośrednictwem Syna, abyśmy naśladowali Go w tej doskonałości, której najpełniejszym wyrazem jest miłosierdzie: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). W tym kontekście naśladowanie Jezusa, jak uczy nas św. Jan Paweł II w swojej encyklice Veritatis Splendor, jest najdoskonalszą drogą do osiągnięcia tej doskonałości:
 
Naśladowanie to nie polega jedynie na słuchaniu nauki i na posłusznym przyjmowaniu przykazań. Oznacza ono coś bardziej radykalnego: przylgnięcie do osoby samego Jezusa, uczestnictwo w Jego życiu i przeznaczeniu, udział w Jego dobrowolnym i pełnym miłości posłuszeństwie woli Ojca. Naśladując przez wiarę Tego, który jest Mądrością wcieloną, uczeń Jezusa staje się naprawdę uczniem Boga (por. J 6, 45). Jezus bowiem jest światłością świata, światłem życia (por. J 8, 12), jest pasterzem, który prowadzi i karmi owce (por. J 10, 11-16), jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14, 6), jest Tym, który prowadzi do Ojca, tak że zobaczyć Jego, Syna, znaczy zobaczyć Ojca (por. J 14, 6-10). Dlatego naśladować Syna, „obraz Boga niewidzialnego” (por. Kol 1, 15), znaczy naśladować Ojca. (…) Pójście za Chrystusem nie jest zewnętrznym naśladownictwem, gdyż dotyka samej głębi wnętrza człowieka. Być uczniem Jezusa znaczy upodobnić się do Niego, który stał się sługą aż do ofiarowania siebie na krzyżu (por. Flp 2, 5-8). Przez wiarę Chrystus zamieszkuje w sercu wierzącego (por. Ef 3, 17), dzięki czemu uczeń upodabnia się do swego Pana i przyjmuje Jego postać. Jest to owocem łaski, czynnej obecności Ducha Świętego w nas” (Jan Paweł II, Veritatis Splendor, 19, 21).
Historia uzdrowienia Bartymeusza, syna Tymeusza, ukazuje nam owo przemieniające działanie Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej w życiu człowieka według ludzkich kryteriów przegranego, który wchodzi w osobistą relację z przechodzącym Panem i w następstwie udzielnej mu łaski staje się Jego uczniem na drodze zaparcia się samego siebie, ku doskonałości chrześcijańskiej wyrażającej się w byciu – na podobieństwo Chrystusa – darem Bożej miłości dla innych ludzi.
Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»” (Mk 10, 46-48).
Św. Marek już w pierwszy zdaniu dzisiejszej perykopy wskazuje na diametralną różnicę między Jezusem a Bartymeuszem. Wychodzącemu z Jerycha Jezusowi towarzyszy „spory tłum”, którego najwyraźniej zafascynowały Jego nauczanie i cudza; tymczasem Bartymeusz, niewidomy żebrak, a zatem – według ówczesnych standardów społecznych i religijnych – człowiek nie tylko znajdujący się na marginesie społeczeństwa, lecz również pogrążony w grzechu i przeklęty przez Boga, czego wyrazem jest całkowita ślepota, siedzi „przy drodze”. Ruch i stagnacja. Moc Boża i bezradność. Zainteresowanie tłumów i niemal całkowite wyłączenie z życia wspólnotowego. Wydawałoby się, że tych dwóch osób nic nie może łączyć. Tymczasem Bartymeusz, dzięki niepojętemu działaniu Tego, który „wieje tam, gdzie chce” (por. J 3, 6), wierzy, że Jezus Nazareńczyk jest oczekiwanym Mesjaszem, pokłada w Nim nadzieję na swoje uzdrowienie i pragnie za wszelką cenę wybłagać u Niego dar widzenia. Jego niezachwiana wiara i determinacja sprawiają, że – w pewnym sensie – Jezus w tym momencie wędruje właśnie dla niego.
Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10, 49-52).
Pełen wiary krzyk Bartymeusza, który drażnił idący za Jezusem tłum, w  uszach Zbawiciela musiał zabrzmieć inaczej niż setki innych próśb i błagań, które słyszał codziennie w swojej wędrówce. Ślepy żebrak z pod Jerycha zawarł w swoim dramatycznym wołaniu tę niezłomność wiary, którą cierpiąca od dwunastu lat na krwotok kobieta wyraziła dotykając, w brew panującemu prawu, płaszcza Pana. Także wówczas Jezus przerwał swoją wędrówkę do domu Jaira i „rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!»” (Mk 5, 32-34).   
Mimo niewątpliwych różnic w obu historiach uzdrowienia, łączy je ta głęboka, granicząca z pewnością wiara w moc Jezusa, która sprawiła, że chora na krwotok kobieta i Bartymeusz – nie bacząc na ostracyzm otaczających ich ludzi – zaufali głębokiemu, wewnętrznemu przekonaniu, a zatem Duchowi Świętemu, który nim ich obdarzył, i zdali się całkowicie na wolę Ojca niebieskiego, którą wyraził Jego jednorodzony Syn, uzdrawiając ich ciała i dusze. Każdy czyn Jezusa jest bowiem w swojej naturze aktem trynitarnym, w tym sensie, że objawia Boga jako Miłość Trzech rozlewającą się w czasach mesjańskich, zgodnie z obietnicą złożoną za pośrednictwem proroków, na wszystkich, którzy zechcą się otworzyć na jej uświęcające i uzdrawiające działanie.
 W przypadku Bartymeusza Chrystusowe polecenie: „idź” znalazło swoją pełną realizację w tym, że „szedł za Nim drogą”, to znaczy stał się Jego uczniem. Pogardzany przez bliźnich żebrak wykazał się wielką mądrością: na pytanie „Co chcesz, abym ci uczynił?” nie odpowiedział, jak wcześniej Jan i Jakub, aroganckim żądaniem zaszczytnych miejsc po prawicy i lewicy Mesjasza (por. Mk 10, 35-37), lecz zwracając się do Niego z głębokim szacunkiem, niczym Maria w dniu Zmartwychwstania (por. J 20, 16), poprosił o to, co rzeczywiście istotne: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Doświadczenie uzdrawiającej mocy Jezusa, będącego, być może, pierwszą Osobą jaką ujrzał, sprawiło, że Bartymeusz postanowił do końca zaufać swojemu wzrokowi duchowemu, który pozwolił mu już wcześniej „dostrzec” w Mistrzu z Nazaretu obiecanego Mesjasza, złożyć swoje nowe życie w Jego rękach i pójść za nim do Jerozolimy. Stał się on tym samym obrazem ucznia doskonałego, który nie tylko słucha nauczania Jezusa i uznaje w Nim Pana, lecz upodabnia się do Niego, zapierając się samego siebie, co dnia biorąc swój krzyż i Go naśladując (por. Łk 9, 23).   
                                                               Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.