Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

22.10.2017

„Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21).


  Perykopa ewangeliczna, którą dziś rozważamy wprowadza nas w istotę relacji jaka powinna łączyć człowieka z Bogiem. Jej pełnia – jak objawił nam Jezus, odpierając nieudaną próbę Jego dyskredytacji ze strony faryzeusza – wyraża się w miłości do Boga i do bliźniego: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»” (Mt 22, 37- 40).

Dla arcykapłanów i starszych ludu Jezus stanowił poważne zagrożenie, które należało jak najszybciej wyeliminować. Podobnie myśleli o Nim podporządkowani imperium zwolennicy Heroda. Rabbi z Nazaretu, ze swoją nauką o Królestwie Bożym, które już nastało pośród Izraela (por. Łk 17, 21), zdawał się w ich mniemaniu niszczyć dotychczasowy kruchy pokój panujący między narodem wybranym i rzymskim okupantem. 


W rzeczywistości, przywracając pierwotną, zbudowaną na miłości i szacunku relację stworzenia do Stwórcy, Jezus godził w ich żywotne interesy, ich uprzywilejowaną pozycję społeczną, oraz ich bogactwo wynikające bezpośrednio z niesprawiedliwości społecznej będącej widomym znakiem, iż diabeł, którego Jezus przyszedł pokonać i osądzić, rzeczywiście był „władcą tego świata” (por. J 16, 11).

Niestety ci, którzy zdawali się stać najbliżej Wszechmocnego z racji na pełnioną przez nich funkcję (arcykapłani), oraz na gorliwe studiowanie i przestrzeganie Prawa (faryzeusze i uczeni w Piśmie), w walce królestwa Bożego z królestwem ciemności stanęli po stronie tego ostatniego. Wobec doskonałego Objawienia w Jezusie Chrystusie Boga, który tak „umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16), przedstawiciele władz religijnych i świeckich Izraela „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3, 19-20). Właśnie z powodu duchowego światłowstrętu nie byli oni w stanie rozpoznać Jezusa jako  „światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 9). Obecność Mesjasza pośród ludu, Jego nauczanie i czyny, wnosiły autentyczną Bożą światłość, która raniła ludzi władzy przyzwyczajonych do ciemności grzechu i zła, budząc w nich nienawiść, która doprowadziła ich do podjęcia decyzji o zamordowaniu niewygodnego Nauczyciela. Odtąd, aż do samego końca, kiedy mieli Go już w swoich rękach, „arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli” (Mk 14, 55). Dzisiejsza parabola ewangeliczna jest opisem jednej z takich nieudanych prób.

W życie ludzi, którzy wchodzili z Nim w bezpośrednią relację, Syn Boży wnosił głęboki "kryzys", rozumiany w jego autentycznym greckim znaczeniu jako „rozdzielenie” (od gr. czasownika krino: „rozdzielać”). Co ważne, słowo to było pierwotnie używane w odniesieniu do młocki, podczas której rozdzielano ziarna od plew. Dlatego greckie słowo krino znaczyło również: „wybierać” w odniesieniu do ziaren. Człowiek musiał  opowiedzieć się za lub przeciw Jezusowi; rozdzielić się ze starym życiem grzechu, wybierając zbawienie lub pozostać w nim, rozdzielając się z Bogiem objawionym definitywnie w Jego Synu. Obraz eschatologicznych żniw był drogi Janowi Chrzcicielowi, który zapowiadając nadejście Mesjasza głosił: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 16). Jezus podjął ten obraz w swoim nauczaniu. W przypowieści o kąkolu i pszenicy gospodarz mówi do sług: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza” (Mt 13, 30).

W królestwie Bożym, którego nastanie głosił Jezus, a po Jego Wniebowstąpieniu przepowiada Kościół święty, to eschatologiczne „rozdzielenie” dokonuje się w pewnym sensie ilekroć głoszona jest Dobra Nowina. Moc Ducha Świętego, który działa gdy przepowiadane jest Słowo Boże sprawia, że nie można pozostać wobec Jezusa neutralnym, obojętnym. Św. Paweł pisze w Liście do Hebrajczyków: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12). Dzisiejsi adwersarze Jezusa w pełni doświadczyli mocy tego „miecza” Bożej Prawdy, która działa w tym celu – jak ogłosił starzec Symeon w swoim proroctwie skierowanym do Maryi – „aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 35).  

Arcykapłanów i faryzeuszów rozwścieczyła przypowieść o przewrotnych rolnikach „Toteż starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka” (Mt 21, 46). Po kolejnej przypowieści, o uczcie weselnej, która stawiała ich w jak najgorszym świetle wobec ludu, „faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie” (Mt 22, 15).  Nie zważając na wzajemną wrogość, zjednoczyli się z pogardzanymi przez siebie, lojalnymi wobec Rzymu zwolennikami króla Herona i zastawili na Jezusa zasadzkę, zdało by się, doskonałą:  

Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?»” (Mt 22, 16-17).

Prowokatorzy rozpoczęli od pochlebstwa, które miało uśpić czujność Jezusa i przekonać Go o ich dobrej woli. W rzeczywistości mieli Go za samozwańczego rabbiego z Nazaretu opętanego przez Belzebuba i zwodzącego lud (por. Mt 12, 24). Na pytanie, które następnie zadali Jezusowi nie było dobrej odpowiedzi: gdyby Pan podważył zasadność płacenia podatków, naraziłby się na oskarżenie o podburzanie ludu, szczególnie, że to właśnie podatki stały się bezpośrednią przyczyną krwawo stłumionego buntu, który wybuchł w 6 r. po Chr. Przystając na płacenie podatków, Jezus ryzykował, że zostanie uznany za „przyjaciela Cezara” i straci autorytet w oczach narodu wybranego. W jednym i drugim przypadku wroga Mu arystokracja żydowska odniosłaby sukces.

Odpowiedź Jezusa i dalszy przebieg wydarzeń ujawniły diaboliczną naturę podstępu religijnych i państwowych zwierzchników ludu.

Jezus przejrzał ich przewrotność (gr. gnous de ho Iesous ten ponerian auton, dosł. poznawszy zaś Jezus niegodziwość ich) i rzekł: «Czemu Mnie wystawiacie na próbę (gr. peirazete, dosł. wypróbowujecie), obłudnicy (gr. hypokritai)? (Mt 22, 18).

Św. Mateusz, pisząc o postawie moralnej charakteryzującej uczniów faryzeuszów i zwolenników Heroda, posłużył się tym samym słowem, które Jezus użył, ucząc swoich uczniów modlitwy Pańskiej: „ale zachowaj nas ode złego” (Mt 6, 13) (gr. alla rhysai hemas apo tou ponerou, dosł. ale wybaw nas ze złego). Ponadto, wystawiając Jezusa na próbę, zachowali się oni podobnie jak szatan, który kusił Pana na pustyni: „Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła” (gr. peirasthenai hypo tou diabolou)  (Mt 4,1). Adwersarze Zbawiciela zastosowali nawet tę samą technikę co diabeł, który cytując Słowo Boże, a zatem mówiąc prawdę, usiłował zwieść Jezusa. Podobnie oni, wychodząc  cynicznie od prawdy („wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką”), chcieli sprowokować Nauczyciela do wypowiedzi, po której będą mogli Go ująć i zgładzić. Ponadto Jezus nazwał ich „obłudnikami”, a dokładnie „hipokrytami”, czyli według ówczesnego sensu tego słowa „aktorami”, jako że słowo to pochodzi od gr. czasownika hypokrinomai oznaczającego: „grać rolę na scenie”. Pobożność faryzeuszy była bezwartościową fasadą, za którą kryła się pycha i nieugaszone pragnienie bycia podziwianymi; pobożnością będącą narzędziem w utrzymaniu uprzywilejowanej pozycji społecznej i pozyskaniu dobrobytu. Jezus ostrzegał przed nimi mówiąc: „Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi” (Mt 23, 4-7). Wierzyli oni w Boga, lecz pojmowanego jako aktor odtwarzający rolę w spektaklu życia, którego oni byli reżyserami. I co najgorsze, ten zafałszowany obraz Boga przedstawiali Izraelitom.

Zastawiając pułapkę na Jezusa, faryzeusze i zwolennicy Heroda byli tak pewni siebie, że sami wpadli w "pułapkę" zastawioną natychmiast przez Jezusa.

Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga»” (Mt 22, 19-22).   

Włoski egzegeta o. Alberto Maggi powiedział w swoim wideo komentarzu do dzisiejszej perykopy: „Jesteśmy w obrębie Świątyni. W Świątyni zaś nie może znajdować się żadna moneta z ludzką podobizną, a przecież na monecie imperatora znajduje się podobizna Tyberiusza jako boga. Po to właśnie istniały kantory, gdzie można było wymienić denary. Zatem do Świątyni nie można było wejść z pogańskimi denarami. To było świętokradztwo. Mimo to, Jezus nagle żąda od nich, aby pokazali Mu monetę podatkową. Oni zaś, nie zastanawiając się dwa razy, „przynieśli Mu denara”. Jak to? Właśnie faryzeusze, fanatyczni stróże czystości, fanatycy przestrzegający wszystkich praw i przepisów, właśnie oni łamią je w Świątyni? W rzeczywistości Ewangelista chce nam powiedzieć, że przynosząc denara, pokazują kto jest ich prawdziwym Bogiem. Prawdziwym Bogiem faryzeuszy nie jest Ojciec Jezusa; jest nim mamona, zysk. W Świątyni, w sanktuarium Boga mają denara dlatego, że to on jest ich jedynym, prawdziwym bogiem. Korzyść, interes, oto co jest motywem ich działania” (Commento al Vangelo di P. Alberto Maggi, 16 ottobre).   

Jezus, który jest obrazem miłosiernego Ojca, Jego Słowem Miłości skierowanym do każdego bez wyjątku człowieka, wskazał swoim wrogom drogę zbawienia. Wydobywszy na światło dzienne ich prawdziwe motywacje, zaprowadził ich do źródeł przymierza, które jako Syn, wraz z Ojcem i Duchem Świętym, zawarł ludem wybranym za pośrednictwem Mojżesza: „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi” (Pwt 30, 15-18). Mogliby otrzymać przebaczenie, gdyby zerwali z fałszywym bożkiem mamoną i zwrócili mu jego bogactwa, którymi szatan bezskutecznie kusił Jezusa. Musieliby również oddać Bogu to, co dla Niego najcenniejsze: Jego lud, wsłuchując się z pokorą w słowa Psalmisty: „Czyż się nie opamiętają wszyscy, którzy czynią nieprawość, którzy lud mój pożerają, jak gdyby chleb jedli, którzy nie wzywają Pana” (Ps 14, 4). Dopiero wówczas byliby w stanie otworzyć się na miłość Boga, przyjąć dar nawrócenia i stać się autentycznymi pasterzami i przewodnikami narodu wybranego.

Uczniowie faryzeuszów i zwolennicy Heroda nie posłuchali Jezusa: „Gdy to usłyszeli, zmieszali się (gr. ethaumasan, dosł. zdziwili się, zdumieli się) i zostawiwszy Go, odeszli” (Mt 22, 22). Owszem, byli zaskoczeni, że Jezusowi udało się wyjść bez szwanku z kolejnej pułapki, jednak nie pobudziło ich to do głębszej refleksji. Podjęli decyzję, że pozostaną wierni roli sług kusiciela, o którym pisze św. Łukasz: „Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czas” (Łk 4, 13). Być może wrócili oni ze złym duchem pod krzyż Chrystusa i razem ze swymi pobratymcami szydzili z Niego: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje” (Mt 27, 42-43).

Oddanie Cezarowi tego, co należy do Cezara, a Bogu tego, co należy do Boga, to droga codziennego wyzwalania się ze wszystkiego, co staje między nami a Bogiem, oraz wszystkiego w nas, czym Boga zasłaniamy innym. To postawa – na wzór Maryi – całkowitego zaufania Stwórcy, który daje nam siłę, abyśmy nawet wówczas, gdy znajdziemy się na drodze ciężkich doświadczeń życiowych, dawali takie świadectwo Jego Miłości do nas, że nawet najgorsi szydercy dostrzegą Jego prawdziwe, miłosierne oblicze i powiedzą za skruszonym setnikiem o zawieszonym na krzyżu ponad dwa tysiące lat temu Rabbim z Nazaretu: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54).

                                                                   Arek


1 komentarz:

  1. Fajnie że piszesz tego bloga. Mało w necie takich wartościowych treści

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.