Uroczystość Chrystusa Króla, którą Kościół celebruje w dzisiejszą, ostatnią niedzielę roku liturgicznego, stanowi dopełnienie, a przy tym syntezę objawienia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Uznanie za Króla Wszechświata Nauczyciela, który niczym kometa wyłonił się z „mroków” nieznanej mieściny Nazaret, aby „zgasnąć” w mękach i hańbie krzyża, na wzgórzu Czaszki, gdy zachodzące słońce kładło się cieniem na murach Jerozolimy, która zapomniawszy o swojej zbrodni, czyniła ostatnie przygotowania do Paschy, jest dowodem na to, że łaska wiary w Jezusa Chrystusa i Kościół, Jego Mistyczne Ciało, którego jesteśmy członkami, są dziełem Bożego Miłosierdzia i jego najwyższym objawieniem, które piękno kontemplujemy w porannym blasku Zmartwychwstania.
Św. Paweł, prosząc Koryntian o jedność, która
może być zbudowana wyłącznie na fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus, pisze:
„Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą
zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (…) Tak więc, gdy Żydzi żądają
znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który
jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są
powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i
mądrością Bożą” (1 Kor 1, 18, 22-25). Całe ziemskie życie Zbawiciela było
objawieniem tej „nauki krzyża”, która jest nauką Bożego Miłosierdzia;
codziennym wcielaniem w życie, słowem i czynem, najważniejszej prawdy, że „Tak
(…) Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w
Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego
Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego
zbawiony” (J 3, 16-17). To właśnie Misterium Paschalne jest najbardziej
elokwentną nauką o miłości Boga do człowieka, czyli objawieniem Trójcy
Przenajświętszej „ad extra”, na zewnątrz, jako kochającego Stwórcę,
Zbawiciela i Uświęciciela, mówiącego o sobie: „Ja nie pragnę śmierci występnego,
ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył”(Ez 33, 11);
a jednocześnie stanowi najwymowniejsze objawienie tego, Kim jest Pan Bóg „in
se”, w swoim Przenajświętszym Życiu Trynitarnym, ponieważ całkowite
posłuszeństwo w miłości Jezusa wobec Ojca, które wyrażają słowa wypowiedziane
przez Niego w Ogrójcu, w obliczu straszliwej męki psychicznej i fizycznej:
„Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz
Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42), jest niejako „wcieleniem” odwiecznej,
synowskiej relacji Logosa do Ojca.
Właśnie dlatego, że tylko w kontekście „nauki
krzyża” możemy prawdziwie zrozumieć naturę królowania naszego Pana Jezusa
Chrystusa, Kościół święty podczas dzisiejszej eucharystycznej Liturgii Słowa
zaprasza nas, byśmy skierowali wzrok na krzyż Zbawiciela: „A lud stał i
patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał,
niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym».
Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc:
«Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie». Był także nad Nim napis w
języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król Żydowski». Jeden ze
złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem?
Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie
boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy
bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał:
«Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu
odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»” (Łk 23,
35-43).
„A lud stał i patrzył”. W opisie kaźni Jezusa zdajemy się
mieć do czynienia z dwoma wydarzeniami – ziemskim i nadprzyrodzonym – spiętymi
klamrą jego zakrwawionego krzyża. Dla oczu przeciętnego gapia, który „stał i
patrzył”, miała miejsce egzekucja fałszywego mesjasza, z którym rzymski okupant
zrobił porządek po swojemu. Jeszcze kilka dni temu gap ów, uniesiony
entuzjazmem, być może wiwatował na cześć Mesjasza, wjeżdżającego na osiołku do
świętego miasta, krzycząc „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie.
Pokój w niebie i chwała na wysokościach” (Łk 19, 38). Potem krzyczał równie
głośno, prowadząc z Piłatem burzliwy dialog: „I rzekł do Żydów: «Oto król
wasz!» A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat rzekł do nich: «Czyż
króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie
mamy króla»” (J 19, 14-15). Żydzi łatwo ulegli entuzjazmowi i równie łatwo dali
się przekonać swoim religijnym przywódcom, że Mistrz z Nazaretu jest opętanym
przez Belzebuba oszustem i zwodzicielem ludu, a znienawidzony Cezar jest
lepszym królem, niż Jezus Mesjaszem. Przychodzi na myśl przypowieść o siewcy, z
jej wyjaśnieniem: „Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę
i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i
gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. (…) Takie jest znaczenie
przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają
słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli
i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością
przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy
odstępują” (Łk 8, 5-6.11-13). Spoglądając, mniej lub bardziej beznamiętnie, na
targanego konwulsjami i straszliwymi skurczami, walczącego o każdy oddech
Jezusa, Żydzi nie zdawali sobie sprawy, że padli ofiarami diabła i ulegli
pokusie. Słowo, którego mogli słuchać nawet niedaleko stąd, na krużgankach
świątynnych, zostało wykradzione z ich serc. Nie byli na tyle silni i uważni,
by ustrzec tego skarbu – w konsekwencji wyrzekli się swojego Króla…
„Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco
mówili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem,
Wybrańcem Bożym»”. Wina
uczonych w Piśmie, faryzeuszów i arcykapłanów była o wiele większa, o czym też
świadczy ich agresywne zachowanie. Mieli oni gruntowne przygotowanie
teologiczne i znali nauki proroków dotyczące przyjścia Mesjasza. Widzieli też
znaki czynione przez Jezusa i słyszeli Jego pełne mocy słowa. Jednak ich serca
pozostały nie mniej zatwardziałe na Dobrą Nowinę, jak serce faraona na słowa,
jakie Pan skierował do niego przez Mojżesza. Święty Łukasz informuje nas, po
opisie historii kuszenia na pustyni, które miało miejsce po chrzcie Jezusa w
Jordanie i bezpośrednio poprzedzało Jego publiczną misję: „Gdy diabeł dokończył
całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu (gr. achri kairou)” (Łk 4, 13).
Tym „czasem” była męka Zbawiciela, która znalazła swoją kulminację na krzyżu.
Celem Szatana było zniweczenie zbawczej misji Chrystusa. Rękoma oprawców zadał
Jezusowi niewyobrażalne tortury fizyczne, lecz to nie wystarczyło, aby złamać
Syna Bożego. Diabeł przystąpił więc do nękania psychicznego, posługując się
nienawiścią ówczesnych autorytetów religijnych. Swoją pychą i chciwością
zbudowali mu oni doskonałe mieszkanie w swoich sercach i stali się powolnymi
narzędziami w realizacji jego demonicznych planów.
Członkowie Wysokiej Rady zdawali się
triumfować. Udało im się „wyrwać chwasta”, nie brudząc przy tym rąk: było to
arcydzieło przebiegłości, w którym sam Piłat okazał się być powolnym pionkiem w
ich brudnej grze o zachowanie władzy nad ludem. To, czego nie udało się dokonać
Herodowi i jego siepaczom trzydzieści lat wcześniej, dokonali kapłani Boga
Najwyższego – Jego tron pozostał w ich mniemaniu bezpieczny, a ich kieszenie
pełne. Tymczasem to właśnie oni byli najbardziej godni pożałowania. Drwiny i
tytuły, jakie przypisywali Jezusowi były paradoksalnie prawdziwe, jak mimowolne
proroctwo arcykapłana Kajfasza, o czym doskonale wiedział Szatan, posługujący
się nimi, jak z resztą czynił zawsze, gdy usiłował na wszystkie sposoby
utrudnić Panu Jego misję i skłonić Go do sprzeniewierzenia się woli Ojca,
posługując się przy tym wiedzą, którą pozyskał jako istota duchowa: „A był w
synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć
wniebogłosy; «Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas
zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży»” (Łk 4, 33-34). Warto pamiętać, że cała
retoryka drwiących z Jezusa członków Wielkiej Rady uderzała w istotę Jego misji
i zasadzała się na próbie skłonienia Go, by dokonał swoistej anty – metanoi,
antynawrócenia: żądali, aby Jezus odszedł od całkowitego myślenia /
poświęcenia Ojcu oraz ludziom, i zaczął myśleć tylko o sobie. A może nawet
również o innych – choćby współcierpiącej z Nim pod krzyżem Jego Matki – lecz
na sposób ludzki, a raczej diabelski, według Jego słów skierowanych do św.
Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób
Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23). Wyrazem tej zmiany miało by być Jego
zejście z krzyża. W ten sposób, okazując nieposłuszeństwo Ojcu, Jezus
stałby się swoistym Antychrystem i diabeł odniósł by zwycięstwo. Dlatego
odpowiedzią na pytanie, czy Jezus miał moc i czy mógłby zejść z krzyża, jest
pytanie, czy miał On moc i czy mógłby przestać kochać Ojca i grzeszną ludzkość…
„Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do
Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam
siebie». Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To
jest Król Żydowski»”. Żołdacy wpisywali
się w narrację uczonych w Piśmie, chociaż nie kierowały nimi głębsze pobudki, a
jedynie tępe okrucieństwo, jakie rodzi nieustanne obcowanie z najgorszą formą
przemocy i pogarda dla galilejskiego uzurpatora do królewskiego tronu. Mogła
się ona rodzić z tysiąca przyczyn: choćby z nienawiści na tle etnicznym (w
garnizonach rzymskich służyli najemnicy syryjscy i samarytańscy), frustracji i
nieustannego poczucia zagrożenia śmiercią, jakie towarzyszyło obecności
oddziałów okupanta w Jerozolimie, w czasie świąt. Mógł nią być też sadyzm
podsycany nienawiścią diabła do Jezusa. Ciężko bowiem sobie wytłumaczyć,
dlaczego oprawcy tak okrutnie znęcali się nad Jezusem podczas biczowania (na
Całunie turyńskim odnotowano ok. 90 – 120 uderzeń które przecięły skórę Skazańca),
a następnie podczas zupełnie niepotrzebnego, z punktu widzenia prawa
rzymskiego, ukoronowania cierniem wyżywali się nad więźniem będącym w głębokim
szoku wywołanym cierpieniem wprost nie do opisania: „Wtedy żołnierze
namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą
kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy
wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem
przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy
tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie” (Mt, 27, 27-30).
Zastanawiająca jest ta wściekła nienawiść
zwrócona przeciw królowaniu Jezusa. Żydzi nie mogli nasycić oczu widokiem
konającego Mesjasza, zaś żołnierze prześcigali się w sadystycznej gorliwości,
rozkoszując się zadawaniem Mu bólu, jakby rzeczywiście uważali, w głębi serca,
Jezusa za Króla i napawali się faktem, że mogą na Nim wyładować frustracje
wywołane poczuciem krzywdy społecznej i poddaństwa wobec wszelkiej władzy. W
tym nieludzkim akcie triumfu nad pokonanym, bezbronnym Jezusem, dotychczasowi
wrogowie zdali się mówić jednym głosem, gdyż łączyła ich ta sama, diabelska
nienawiść, której nie da się zracjonalizować. Nawet podanie octu, które w
innych okolicznościach można by odebrać jako akt litości dla konającego, było
okazją do wykpienia Jezusa, a może nawet miało służyć w zamyśle oprawców nie
tyle ulżeniu Jego cierpieniem, co raczej przedłużeniu makabrycznego spektaklu.
Jednak nawet oni, wbrew swojej woli, wypełnili proroctwo wyrażone w Psalmie 69:
„Ty znasz moją hańbę, mój wstyd i mą niesławę; wszyscy, co mnie dręczą, są
przed Tobą. Hańba złamała moje serce i sił mi zabrakło, na współczującego
czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem. Dali mi
jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem” (Ps 69, 20-22).
Napis z winą skazańca, który – według
rzymskiego prawa – był przed nim niesiony na miejsce kaźni, został wykonany
przez Piłata, reprezentującego prawo i majestat imperium rzymskiego: „Wypisał
też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: «Jezus
Nazarejczyk, Król Żydowski». Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce,
gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku
hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: «Nie
pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim». Odparł
Piłat: «Com napisał, napisałem»” (J 19, 19-22). Jakkolwiek w kontekście ogólnej
pogardy i wyszydzenia Pana Jezusa, można by go interpretować jako swoistą kpinę
z jego królewskich roszczeń, rozumianych przez Jego oprawców w kategoriach
czysto ziemskich, to jest on raczej znakiem przekory i wyrazem niezadowolenia
Piłata, który – jakkolwiek nie uważał Jezusa za winnego śmierci – uległ
naciskom i szantażom starszyzny żydowskiej. Jednocześnie stanowi on widomy znak
zgorszenia Żydów, mających Jezusa za szarlatana i pogardy pogan, uważających Go
– w osobie Piłata – za głupca marnującego swoje życie w imię niedorzecznych,
mesjańskich aspiracji.
„Jeden ze złoczyńców, których [tam]
powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas».
Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą
karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za
nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie,
gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam
ci: Dziś (gr. Semeron) ze Mną będziesz w raju»”. Dla św. Łukasza pogarda
zgromadzonych wobec Jezusa – Króla i Mesjasza jest całkowita. Nawet złoczyńca,
który zawisł na drzewie za swoje zbrodnie, uległ wpływom ojca kłamstwa i w
godzinie ciemności ubliżał Jezusowi, gardząc Nim. Jak potwornie silna i zaraźliwa
musiała być ta irracjonalna nienawiść, skoro nawet odtrącony przez
społeczeństwo zbrodniarz, odarty z godności i pogrążony w męce, stojąc w
obliczu rychłej, hańbiącej śmierci doczesnej i perspektywy śmierci wiecznej,
potrafił wykrzesać z siebie siły, by bezinteresownie wyszydzić współskazańca,
który w niczym mu nie zawinił. Lecz o to właśnie chodziło Panu, aby
zejść w najgłębsze otchłanie grzechu i zła, by również tam odnaleźć i ocalić
zagubioną owcę. Jak głębokie było upokorzenie Króla, tak daleko sięgnęło
Królestwo Boże, które ustanowił na ziemi z woli Ojca. A ponieważ ofiara Pana
była całkowita, Jego Królestwo nie ma końca i Pan Jezus ofiarował zbawienie w
mocy swojej Najświętszej Krwi każdemu człowiekowi, nawet największemu
grzesznikowi, zgodnie z Jego słowami: „Jest wolą Tego, który Mię posłał,
abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w
dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i
wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,
39-40).
W świetle tej niewyczerpanej w swojej głębi i
mocy Ofiary Paschalnej Zbawiciela szczególnie dobitnie brzmią słowa
wypowiedziane przez Pana Jezusa św. Siostrze Faustynie: "Niech pokładają
nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi
do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego. Rozkosz Mi sprawiają dusze, które
się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich
życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeśli on
się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i
niezbadanym miłosierdziu swoim" (Dz 1146). „Powiedz duszom, gdzie mają
szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia, tam są największe cuda, które
się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej
pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy
przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud
miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup
rozkładająca się i choćby po ludzku nie było wskrzeszenia, i wszystko już
stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w
całej pełni" (Dz 1448).
Podczas gdy przed oczami gapiów dobiegała końca
kolejna egzekucja, którą należało brutalnie skrócić z powodu zbliżającego się
zachodu słońca i święta Paschy, jakie po nim następowało, dokonywała się krwawa
część Misterium Paschalnego, w którym Wcielony Bóg umierał dla zbawienia świata
i w ten sposób zwyciężał diabła mieszkającego w sercach ludzi, który „bardziej
umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19). Ilu
świadków Męki Pańskiej doświadczyło pierwszych łask będących owocem Odkupienia?
Z pewnością, jaką niesie nam Ewangelia wiemy, że pierwszym z nich był jeden z
łotrów, którego ukrzyżowano razem z Jezusem. Na samym dnie ludzkiej nędzy,
gdzie Pan doświadczył działania zła ze strony niegodziwego złoczyńcy, wydarzył
się cud nawrócenia drugiego łotra, „Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie
zbawienie wszystkim ludziom” (Tt 2, 11). Św. Łukasz podkreśla w swojej
Ewangelii miłość, jaką Jezus okazywał ludziom najbardziej zagubionym i
zepchniętym na margines społeczny, oraz religijny. Ludzie ci nie mieli żadnych
szans – z racji na ich sytuację życiową – na powrót do jedności z Bogiem,
korzystając z drogi proponowanej przez Prawo i jego interpretatorów. Dlatego w
Chrystusie sam Bóg wyszedł im naprzeciw, odnalazł ich w „ciemnej dolinie” i
poprowadził do „krainy życia”, gdzie mogli oglądać Boga. Jedynym warunkiem,
jaki musieli spełnić było otwarcie się na łaskę wiary.
Dobry Łotr, którego tradycja każe nazywać
Dyzmą, jest wzorem autentycznego nawrócenia: przyznaje, że jest grzesznikiem,
staje w obronie Chrystusa, wyznaje wiarę w Jego bezgrzeszność i z całkowitą
ufnością w Jego łaskę, nie zaś ze względu na swoje zasługi, których nie ma,
prosi Go, by pamiętał o nim, gdy przyjdzie do Królestwa niebieskiego, które
jest Jego Królestwem. Kiedy Jezus uczy nas modlić się do Ojca, każe nam prosić:
„Niech przyjdzie królestwo Twoje” (Mt 6, 10). Jednak na mocy doskonałej więzi
łączącej Trzy Osoby Trójcy Przenajświętszej, którą Jezus wyraził w słowach
skierowanych do uczniów: „Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie”
(J 14, 11), Królestwo Ojca, które Syn ustanowił na ziemi, jest również Jego
Królestwem, o którym Jezus sam powiedział do cynicznie nastawionego Piłata:
„Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego
świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś
królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś
królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na
to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy,
słucha mojego głosu” (J 18, 36-37).
Jezus na krzyżu mówił niewiele. Pomijając
niewysłowione cierpienia, o jakie przyprawiały Go rany w Jego trzygodzinnym
konaniu, z największym trudem walczył o każdy oddech, gdyż napięte mięśnie
odpowiedzialne za oddychanie odmawiały Mu posłuszeństwa. Lecz to właśnie ta
potwornie bolesna wspinaczka w górę na przebitych stopach i bezwładne wiszenie
na przygwożdżonych do poprzecznej belki dłoniach, były „słowem krzyża”, który
usłyszał Dyzma, dzięki Duchowi Prawdy, gdyż Jego łaska obficie rozlała się w
sercu Łotra. Zrozumiał on to, czego nie rozumieli zarówno gapie, jak również
uczeni teologowie i zamiast drwiąco żądać od Jezusa, aby zszedł ze
swojej drogi krzyża, poprosił Pana, by zabrał go ze sobą, zgodnie ze słowami: „A
kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i
mój sługa” (J 12, 26). Jezus, w bezmiarze swojego boskiego Miłosierdzia,
wyszedł daleko poza oczekiwania Dobrego Łotra. Nie ograniczył się do
zapewnienia, że gdy przyjdzie do swojego Królestwa będzie o nim pamiętał. Pan
dał mu zbawienie TERAZ, nie później, a ponieważ „teraz” dla konającego Dyzmy
praktycznie rozpoczynało się za zasłoną śmierci, Pan zabrał go do SWOJEGO raju.
Uznanie w Chrystusie Króla Wszechświata i
przyjęcie Go jako osobistego Króla i Zbawiciela polega na nieustannym
trwaniu przy Nim w postawie ucznia i sługi. Wyraża się to, jak uczy nas św.
Paweł, w codziennym dziękczynieniu Bogu Ojcu: „Z radością dziękujcie Ojcu,
który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił
nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w
którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 12-14). Ta radość jest
owocem medytacji nad prawdziwą tożsamością naszego Pana i Mistrza z Nazaretu,
który „jest obrazem Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego
stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to,
co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy
Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.
On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała -
Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał
pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała
Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co
na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża”
(Kol 1, 15-20).
To właśnie osobiste doświadczenie łaski
zbawienia płynącej z mocy krwi Chrystusowej, umożliwia nam przejście, podobnie
jak Dyzma, od logiki egoizmu („zejdź ze swojego krzyża i zdejmij nas z
naszego”) do logiki posłuszeństwa woli Bożej („zjednocz mój krzyż ze swoim,
uczyń go darem Bogu miłym i naucz mnie nieść go jak Ty”). W tym całkowitym
posłuszeństwie „nauce krzyża” ukryta jest prawdziwa mądrość chrześcijańska,
która jest darem Bożej Miłości, jak pisze św. Paweł w cytowanym liście do
Koryntian: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam
mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie
urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić
mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest
szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił
Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec
Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas
mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to
jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi (1 Kor 1, 26-31).
Jedną z niezwykłych osób, które Pan powołał,
by nauczyły nas poddania Jego świętej woli, była włoska mistyczka, Luisa
Piccarreta, która w przepięknych słowach opisała swoje mistyczne doświadczenie
związane z rozmową Zbawiciela z Dobrym Łotrem: „Moja ukrzyżowana Miłości,
podczas gdy modlę się z Tobą, wszechogarniająca siła Twojej Miłości i Twoich
boleści koncentruje na Tobie mój wzrok. Ale moje serce pęka, gdy widzę jak
bardzo cierpisz. Konasz z Miłości i bólu, a płomienie, które palą Twoje Serce,
wybuchają tak wysoko, że mogą zetrzeć Cię na popiół. Miłość zawarta w Tobie
jest silniejsza niż sama śmierć i chcąc ją na kogoś przelać, spoglądasz na
łotra po Twojej prawej stronie i wyrywasz go piekłu. Swoją łaską dotykasz jego
serca i złoczyńca zostaje całkowicie odmieniony. Rozpoznaje Cię, uznaje w Tobie
Boga i całkowicie skruszony mówi: „Panie, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do
Królestwa Swego”. A Ty śpieszysz z odpowiedzią: „Dzisiaj ze Mną będziesz w
Raju”, czyniąc z niego pierwszy triumf Swojej Miłości.
Ale widzę,
że Swoją Miłością, kradniesz serce nie tylko temu łotrowi, ale wielu tych,
którzy umierają. Ach, oddajesz im Swoją Krew, Swoją Miłość i Swoje zasługi.
Używasz całej Swojej Boskiej pomysłowości i strategii, aby dotknąć ich serc i
wszystkie je wykraść dla Siebie. Ale nawet i tutaj Twoja Miłość napotyka na
opór! Jak wielu odrzuca Cię, jak wiele jest nieufności, jak wiele desperacji! A
Twój ból jest taki, że ponownie zapadasz w milczenie!
O Mój Jezu, zamierzam czynić zadośćuczynienia
za tych, którzy odrzucają Boże Miłosierdzie w momencie śmierci. Moja słodka
Miłości, wzbudź w każdym nieskończone zaufanie do Ciebie, zwłaszcza u tych,
którzy będą w chwili agonii i przez zasługi Twojego Słowa, udziel im światła,
siły i pomocy, aby mogli umrzeć świętą śmiercią i pofrunąć z tej ziemi do
Nieba. O Jezu, zamknij wszystkie dusze, każdą z nich, w Twoim Najświętszym
Ciele, w Twojej Krwi, w Twoich ranach. I w imię zasług tej Najdrogocenniejszej
Twojej Krwi nie pozwól, aby zginęła nawet jedna dusza! Swoim głosem i Swoją
Krwią wołaj zawsze do każdego: „Dzisiaj ze Mną będziesz w Raju.” (L. Piccarreta
24 Godziny Męki Naszego Pana Jezusa Chrystusa).
Arek
Dziękuję Arku! Niech ten piękny czas Adwentu i przygotowań do Świąt będzie dla nas Wszystkich czasem utrwalania się w naszych sercach tej właśnie prawdy, że oto na takiego właśnie Króla przyjście czekamy... że taki właśnie Król, zaprasza nas do swojego królestwa. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :):):)
OdpowiedzUsuń