Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

28.10.2016

Moje spotkanie z Misjami. Świadectwo Agnieszki.

  
  Nawet nie wiecie jaką sprawiliście mi wczoraj przyjemność wysyłając e-mail zatytułowany "Jesteś nie do zastąpienia". To jedno proste zdanie było mi na prawdę potrzebne....



  Cóż mogę Wam napisać o moim skromnym misyjnym doświadczeniu? Nigdy nie usłyszałam powołania do wyjazdu i głoszenia świadectwa drugiemu człowiekowi, ale zawsze podziwiałam i podziwiam tych, którzy nie obawiali się zostawić rodzinnego kraju, znajomych przyzwyczajeń i wygody i wyjechali  z misjami w daleki świat.
 
  Pierwszy raz tak bezpośrednio z tematyką misji zetknęłam się w 2 klasie liceum, kiedy nasz ulubiony katecheta ks. Andrzej zostawił nas by głosić Chrystusa na dalekiej Syberii w Tomsku. Pożegnaliśmy go najlepiej jak umieliśmy - składając ofiary na jego podróż i aklimatyzację. Ks. Andrzej trwa na swoim posterunku większym od całej powierzchni Polski od 20 lat. Raz na 2 lata stara się odwiedzić naszą parafię i opowiada o realiach pracy wśród narodów zamieszkujących Syberię, przywozi ze sobą książki o swoich spostrzeżeniach, przytacza świadectwa działania Boga i modlitwy w życiu ludzi, których spotyka.

  Z mojej parafii na misje wyjechało też kilku "rodzimych" księży, chłopców, których kojarzę z osiedlowych uliczek, czy nawet szkoły. Oni także dzielą się swoimi doświadczeniami, kiedy tylko stawiają się do domu na urlop. Brat Jan z Gwatemali, ks. Jarek z Boliwii, ks. Marek w Rosji i ks. Grzegorz z Haiti.
 
  Jedyna rzecz którą na przekazują jest niezmienna. Ogromna siła modlitwy kościoła, czyli nas tu na miejscu za nich i za ich misje. Nic tak nie pomaga misjonarzowi w przyciąganiu ludzi do Chrystusa jak modlitwa prostego ludu za misje i misjonarzy.
  Dla mnie w tej modlitwie pomagają szczególnie dwie rzeczy.  Czasopismo "Misyjne drogi" i Siostry Klawerianki. "Misyjne drogi" prenumeruję od czasu studiów. Zawsze czytam całą gazetę od deski do deski, a później każdy artykuł misyjny, każdy zawarty w nim problem czy prośbę staram się omodlić na koronce do Bożego Miłosierdzia. Czasopismo polecam każdemu, kto chce od kuchni zajrzeć w tematykę misyjną.
 
  Z Siostrami Klaweriankami zetknęłam się kilka miesięcy po śmierci taty. Na stoliku w kościele klasztornym w naszym mieście znalazłam broszurkę "Związek mszalny dla misji". Prowadzące go siostry, których założycielką była wielka miłośniczka Afryki bł. Maria Teresa Ledóchowska, zbierają intencje mszalne wieczyste, które rozsyłają do omodlenia misjonarzom na całym świecie. Skorzystałam z tej łaski i od tej chwili kilka razy do roku otrzymuję od sióstr kilka ciepłych słów i adwentowe i wielkopostne biuletyny z prośbą o jałmużnę na wybrany cel. Nie odmawiam nigdy ...
 
  Oto tyle moich skromnych  misyjnych doświadczeń. Może to za mało ... ale przecież każde dobro, które dajemy innym wraca do nas. Tylko może w naszym dziwnym zabieganym świecie nie zawsze umiemy je dostrzec.

      Ze słonecznymi pozdrowieniami
                                                      Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.