W Słowie Bożym, który Kościół święty proponuje nam na IV niedzielę wielkanocną, Jezus objawia się nam jako Dobry Pasterz, który daje życie wieczne, ponieważ jedynie On, przez fakt, że stanowi jedno z Ojcem, ma taką moc i – jak głosili Żydom w świątyni Jerozolimskiej św. Piotr i św. Jan – „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).
Również w świątyni osadzona jest dzisiejsza
perykopa. Św. Jan uściśla, że „Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość
Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w
portyku Salomona” (J 10, 22-23). Wspomniana, ośmiodniowa uroczystość, zwana
również Chanuką, nawiązywała do cudownego wydarzenia, które miało miejsce po
poświęceniu świątyni, gdy Juda Machabeusz uwolnił Jerozolimę w grudniu 164 roku
przed Chrystusem z pod panowania pogańskiego władcy Antiocha IV. Według
tradycji niewielka ilość czystej rytualnie oliwy, po obrzędzie ponownej
konsekracji świątyni, paliła się przez osiem dni. Każdego dnia na
dziewięcioramiennym kandelabrze zwanym chanukiją zapalano jedną świecę na
pamiątkę cudownego wydarzenia. Żydzi uważali obrzędy Chanuki za wydarzenie
niezwykłe, dlatego – mimo, że święto to nie zobowiązywało wiernych do odbycia
pielgrzymki do Jerozolimy – pobożni Żydzi tłumie napływali do świątyni.
Dla Jezusa, który mówił o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za
Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12)
była to doskonała okazja do głoszenia Dobrej Nowiny o nadejściu królestwa Bożego.
Św. Jan pisze, że Zbawiciel spacerował w portyku Salomona, który znajdował się we wschodniej części świątyni. Nazywano go tak, ponieważ uważano, iż właśnie tam znajdują się pozostałości dawnej świątyni, którą wybudował Bogu Salomon. W mroźne dni pielgrzymi chętnie szukali schronienia pod kolumnadami, w których dwa rzędy wyposażony był Przedsionek Salomona.
Św. Jan pisze, że Zbawiciel spacerował w portyku Salomona, który znajdował się we wschodniej części świątyni. Nazywano go tak, ponieważ uważano, iż właśnie tam znajdują się pozostałości dawnej świątyni, którą wybudował Bogu Salomon. W mroźne dni pielgrzymi chętnie szukali schronienia pod kolumnadami, w których dwa rzędy wyposażony był Przedsionek Salomona.
Kontekst w jakim słuchamy słów Chrystusa jest
bardzo ważny dla ich pełnego zrozumienia. Jezus znajdował się w Świątyni, o
której sam mówił, że jest tym, co należy do Jego Ojca (por. Łk 2, 49), lub po
prostu, że jest domem Jego Ojca (por. J 2, 16), a zatem możemy być pewni, że
Bóg rzeczywiście był w niej obecny w sposób wyjątkowy, ponieważ obecność ta,
jak oświadczyła Maryja w swoim Magnificat, wyraża prawdę, że Najwyższy jest
„pomny na miłosierdzie swoje - jak przyobiecał naszym ojcom - na rzecz Abrahama
i jego potomstwa na wieki” (Łk 1, 54-55).
Obecność Pana w portyku Salomona, wśród
szczątków pierwszej świątyni, podkreśla zatem ciągłość przymierza z Izraelem,
które jest objawieniem nieskończonego miłosierdzia, jakie Bóg żywi wobec całej
ludzkości. Wyraża ona również skuteczność i nieodwołalność realizacji Bożego
planu zbawienia, według słów króla Salomona: „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
który to, co zapowiedział swymi ustami memu ojcu Dawidowi, to też
ręką wypełnił, mówiąc: "Od tego dnia, w którym wyprowadziłem mój lud,
Izraela z Egiptu, nie wybrałem ze wszystkich pokoleń izraelskich miasta do
wybudowania świątyni, by Imię moje w niej przebywało. Ale wybrałem sobie
<Jerozolimę, aby tam było moje Imię i obrałem> Dawida aby był nad moim
ludem, Izraelem". Dawid zaś, mój ojciec, powziął zamiar zbudowania domu
dla Imienia Pana, Boga Izraela. Wówczas Pan rzekł memu ojcu, Dawidowi: "Dobrze
postąpiłeś, że powziąłeś zamiar zbudowania domu dla mego Imienia, bo wypłynęło
to z twego serca. Jednak nie ty będziesz budować tę świątynię, ale twój rodzony
syn. On zbuduje dom dla mego Imienia". Wypełnił Pan właśnie to, co
obiecał, bo nastałem po moim ojcu, Dawidzie, i zasiadłem na tronie
izraelskim, jak zapowiedział Pan, oraz zbudowałem dom dla Imienia Pana, Boga
Izraela. A w nim urządziłem miejsce dla Arki, w której jest Przymierze Pana,
zawarte z naszymi przodkami, gdy ich wyprowadził z ziemi egipskiej” (1 Krl 8, 15-21).
Znaczący jest też fakt, ze portyk Salomona
znajdował się we wschodniej części świątyni, gdyż powszechnie oczekiwano, że
Mesjasz przyjdzie ze wschodu. Świadczył o tym kapłan Zachariasz w swoim hymnie
Benedictus, w którym prorokował na temat misji swojego syna Jana Chrzciciela:
„A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed
Panem torując Mu drogi; Jego ludowi dasz poznać zbawienie [co się dokona] przez
odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z
wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym,
co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju”
(Łk 1, 76-79). Jezus sam mówił o swoim powtórnym przyjściu w chwale: „Albowiem
jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie,
tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24, 27).
W tym kontekście uroczystość Poświęcenia
świątyni jerozolimskiej nabiera szczególnego znaczenia. Żydzi musieli kochać to
święto, ponieważ przypominało im ono, że zwycięstwo nad pogańskim okupantem
jest możliwe. Tak jak Machabeuszom udało się pokonać Antiocha IV, który, aby
zhellenizować Izraelczyków zakazał wszelkich żydowskich obrządków i zwyczajów,
zburzył mury Jerozolimy, którą nazwał Antiochią Judejską, a w świątyni
ustanowił kult bożka Baal-Szamina zwanego też Zeusem Olimpijskim , tak
Mesjaszowi uda się – z pomocą Boga – pokonać Rzymian. Światło zapalane w święto
Chanuka było zatem światłem nadziei na rychłe nadejście Mesjasza i nastanie
królowania Bożego; wyzwolenia z upokarzającej niewoli i triumfu Jahwe i Jego
narodu nad światem pogańskim.
Kiedy Jezus, który jest prawdziwym Światłem
świata, wszedł ze swoim słowem zbawienia w tę sytuację oczekiwania, napotkał na
ostry opór szczególnie ze strony faryzeuszów, uczonych w Piśmie i arcykapłanów.
Ci ostatni, należący do stronnictwa saduceuszów, kontrolowali kult w świątyni,
a ponieważ wiązał się on z podatkami, czerpali z niego wysokie zyski.
Działalność Jezusa w świątyni szczególnie ich niepokoiła, ponieważ podkopywała
ich autorytet w oczach ludu, a co za tym idzie godziła w ich interesy. Idąc na
kompromis z Rzymem, saduceusze utrzymywali kruchy spokój i trzymali naród w
ryzach. Z kolei faryzeuszów niepokoił stosunek Jezusa do ich doktryny, która –
w imię swoiście pojętej czystości rytualnej – nadmiernie rozbudowując sieć
nakazów i zakazów, zafałszowała w ducha Prawa, które Bóg objawił Mojżeszowi.
Jezus, który mówił o sobie: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo
Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 17) ujawnił przewrotność
tradycji faryzeuszów, mówiąc: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a
nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Mk 2,
27-28). To swoje Prawo Jezus realizował, objawiając Boże miłosierdzie. W odpowiedzi
udzielonej oburzonym faryzeuszom dlaczego Jego uczniowie łamią szabat,
Zbawiciel wspomniał poczynania Dawida i jego ludzi: „Czy nigdy nie czytaliście,
co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego
towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł
chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim
towarzyszom” (Mk 2, 25-26). Nakarmienie głodnego jest ważniejsze od zachowania
prawa, według którego poświęcone pokarmy zastrzeżone były tylko dla kapłanów.
Zbawiciel objawił się tu jako Pasterz, dla którego wszystkie owce są na równi
godne nakarmienia. Św. Ireneusz napisze zaś półtora wieku później: „chwałą Boga
jest człowiek żyjący, a życiem człowieka jest oglądanie Boga”. Właśnie o
prawdziwym życiu, które jest darem, Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii do
Żydów.
Do zbulwersowanych faryzeuszów, którzy
szczycili się, że doskonale znają Prawo i Pisma, Jezus zwrócił się uszczypliwie
z pytaniem, „czy nigdy nie czytaliście?” Do czytania w mroczny zimowy dzień,
szczególnie w takich budowlach jak świątynia, niezbędne było światło świec.
Według tradycji żydowskiej kandelabr zapalany w święto Chanuka nie mógł być
używany do czytania lub oświetlenia pomieszczenia, lecz jako znak cudu. W tym sensie
był to znak „ograniczony” i potrzeba było innego światła, aby poznać Prawo
Boże. Takim światłem jest właśnie Jezus, który rozprasza mroki błędu i pozwala
odkryć prawdziwy sens Bożego słowa, czego doświadczyli uczniowie w drodze do
Emaus: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam
wyjaśniał?” (Łk 24, 32); jest On jednocześnie sprawcą cudów niejako
ilustrujących miłosierdzie Boga ogarniające całego człowieka, w jego wymiarze
fizycznym, psychicznym i duchowym, które jest źródłem i sensem Bożego Prawa, o
czym świadczy historia uzdrowienia opisana przez św. Marka: „Wszedł znowu do
synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi
go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą
rękę: «Stań tu na środku!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić
coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy
spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości
ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała
się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli
naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mk 3, 1-6).
To właśnie zatwardziałość serc ludzi, którzy,
mimo, że zdawali się być najbliżej Boga, przez co powinni być otwarci na Jego
Ducha, szukali okazji aby zabić Jego Syna, jest niczym cień kładący się na
posadzce świątyni w święto świateł. Ta nienawiść wzmagała się ilekroć Jezus
przybywał do domu swego Ojca. Prawdopodobnie brała się ona stąd, że faryzeusze,
uczeni w Piśmie i arcykapłani, którzy bezprawnie zawładnęli domem i słowem
Bożym, mimo że uważali Nauczyciela z Nazaretu za fałszywego proroka, oraz
impostora, podświadomie wyczuwali w Mim prawowitego dziedzica i domyślając się
Jego prawdziwej natury, czuli się zagrożeni i reagowali agresją. Wskazywałby na
to fakt, że właśnie do nich Jezus nawiązywał w dramatycznej przypowieści o
przewrotnych rolnikach: „Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: "To
jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze". I
chwyciwszy, zabili go i wyrzucili z winnicy” (Mk 12, 7-8). W tej przypowieści,
karą za postępowanie złoczyńców była śmieć niegodnych rolników, zaś sama
winnica została powierzona innym (por. Mk 12, 9). W janowym opisie cudu
uzdrowienia człowieka ślepego od urodzenia, znajdującym się przed „mowa
pasterską” Jezusa, która z kolei poprzedza naszą dzisiejszą perykopę, Pan
również mówi o sądzie: „Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby
przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą
stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i
rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich:
«Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie:
"Widzimy", grzech wasz trwa nadal” (J 9, 39-41). Pamiętamy, że według
Jego słów: „sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3, 19).
Podczas Chanuki doszło zatem do kolejnego
starcia światła z ciemnością. Jak pisze św. Jan: „Otoczyli Go Żydzi i mówili do
Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem,
powiedz nam otwarcie!» Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie.
Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie
wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec” (J 10, 24-26). W drugą niedzielę
wielkanocną czytaliśmy, że „Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były
zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do
nich: Pokój wam!” (J 20, 19). Teraz stanął pośrodku Żydów, którzy byli do Niego
wrogo nastawieni i żądali od Niego jasnego określenia się, czy jest Mesjaszem,
czy też nie. Psalmista następująco opisuje sytuację Sprawiedliwego:
„Osaczyły mnie wszystkie narody, lecz starłem je w imię Pańskie. <Osaczyły
mnie w krąg, tak, osaczyły mnie, lecz starłem je w imię Pańskie>. Osaczyły
mnie w krąg jak pszczoły, paliły jak ogień ciernie: lecz starłem je w imię
Pańskie” (Ps 118, 10-12). Jezus nie spełnił żądania Żydów, lecz wskazał na ich
duchową ślepotę jako przyczynę, dla której nie rozpoznali Jego autentycznej
tożsamości. Nie chcieli oni poznać prawdy, lecz pragnęli uzyskać Jego
przyznanie się do zbrodni, która polegałaby na uzurpowaniu sobie tytułu
mesjańskiego. Mając na uwadze fakt, że Rzymianie zabili wcześniej kilku
fałszywych mesjaszów, którzy wzniecili rebelię, Żydzi mogliby pochwycić Jezusa
i oskarżyć przed rzymskim prefektem Judei o podburzanie tłumów do powstania. Na
ile taki plan był skuteczny, świadczą wydarzenia, które miały miejsce później,
trzy dni przed pamiętnym „pierwszym dniem po szabacie”, który definitywnie
zmienił historię świata.
Jezus nie odpowiedział na żądania
faryzeuszów, lecz odwołał się do swojej wcześniejszej nauki w świątyni, gdzie
trzykrotnie oświadczył im wyraźnie: „jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM,
pomrzecie w grzechach swoich (…) Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy
poznacie, że JA JESTEM (…)Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim
Abraham stał się, JA JESTEM” (J 8, 24,28,58) stawiając się w ten sposób
na równi z Bogiem. Temu wstrząsającemu dla każdego prawowiernego Żyda
oświadczeniu Pana towarzyszyły znaki, w których Bóg Ojciec potwierdzał swoją
mocą prawdomówność Jednorodzonego Syna. Św. Jan pisze, w związku z cudem
uzdrowienia chromego od trzydziestu ośmiu lat, którego Jezus dokonał nad
sadzawką Owczą właśnie w szabat: „Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do
niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie
przydarzyło». Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I
dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat. Lecz Jezus im
odpowiedział: «Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam». Dlatego więc
usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale
nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5, 14-18).
Chrystus odnalazł również niewidomego od urodzenia, którego uzdrowił i wdał się
z nim w rozmowę, wprowadzając go w misterium wiary: „Jezus usłyszał, że
wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna
Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?»
Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie».
On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9, 35-38).
Uzdrowiony człowiek przyjął postawę ucznia doskonałego, nazywając Jezusa Panem
i oddaje Mu pokłon, który należy się jedynie Bogu. W tym sensie jego postawa
uprzedziła i przewyższyła wyznanie wiary Tomasza, który nazwał Jezusa Panem i
Bogiem, ponieważ rozpoznał Go w Zmartwychwstałym.
Zatem wiara jest tym, co dzieli ludzi na tych
którzy są i tych, którzy nie są owcami Jezusa. Wiara jest łaską Ducha Świętego,
której Bóg udziela wszystkim słuchającym przepowiadania Jego Syna. Nie wszyscy
jednak przyjmują ten dar, lub przyjąwszy go, zachowują i pozwalają Duchowi
Świętemu uświęcać i przemieniać swoją duszę na obraz duszy Chrystusowej, co
Jezus sam tłumaczył w przypowieści o siewcy (por. Mk 4, 1-23). Z drugiej strony
jedynie ci, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa są w stanie przyjąć jego
nauczanie. Wielu uczniów Pana, słysząc, że mają pić Jego krew i jeść Jego ciało
narzekało, mówiąc: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” ( J 6, 60).
Jezus wcale nie złagodził swojej nauki, aby dostosować się do ich wrażliwości i
rozumowania, lecz jeszcze wyżej – jak miał to w zwyczaju – podniósł
poprzeczkę, dodając: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak
będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie
przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród
was są tacy, którzy nie wierzą” (J 6, 61). W rezultacie wielu uczniów przestało
chodzić za Jezusem. Razem z wiarą otrzymujemy nowe życie w Duchu Świętym, który
pozwala nam właściwie zrozumieć naukę Zbawiciela i praktycznie stosować ją w
codziennym życiu. Dziś przez Polskę przetacza się debata o zaostrzeniu prawa
aborcyjnego. Wielu ludzi, którzy deklarują się jako wierzący, popiera tzw.
kompromis aborcyjny, który wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem polegającym na
tym, że w określonych okolicznościach można płód zabić. Zdają się oni
zapominać, że dla wierzącego w Chrystusa nie ma kompromisów. Zbawiciel mówił
przecież: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest,
od Złego pochodzi” (Mt 5, 37). Człowiek należący do trzody Chrystusa powinien
zatem sam sobie zadać pytanie: czy dla Jezusa człowiek rzeczywiście zaczyna
istnieć jako taki, czyli osoba obdarzona duszą i ciałem, od momentu poczęcia?
Jezus nie wypowiadał się specyficznie na temat statusu ludzkiego płodu, ale
Kościół katolicki już tak: „Życie ludzkie od chwili poczęcia powinno być
szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego
istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich
nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia” (KKK 2270). Jezus
powiedział: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się
dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na
swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej
Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła
ognistego” (Mt 5, 21-22). Zatem nie mówił On bezpośrednio o aborcji, lecz Ci,
których ustanowił swoimi namiestnikami na Ziemi i owszem: „Kościół od początku
twierdził, że jest złem moralnym każde spowodowane przerwanie ciąży. Nauczanie
na ten temat nie uległo zmianie i pozostaje niezmienne. Bezpośrednie przerwanie
ciąży, to znaczy zamierzone jako cel lub środek, jest głęboko sprzeczne z
prawem moralnym” (KKK 2271). Zatem powinniśmy sobie zadać sobie w sumieniu
pytanie: czy ja wierzę, że nauczanie Kościoła katolickiego jest autentyczną
wykładnią nauczania Chrystusa? Dopiero po uczciwym odpowiedzeniu sobie na oba
pytania i określeniu swojego stosunku do Bożego objawienia będziemy świadomi,
czy trwamy przy Chrystusie mimo Jego „trudnej mowy”, czy też odeszliśmy od
Niego, uległszy pokrętnej kazuistyce i argumentom tych, którzy naukę Pana
Jezusa i Jego Kościoła w tej materii uważają za nieludzką. Ponieważ mimo, że
sprawa jest rzeczywiście trudna i często dotyczy głębokich ludzkich tragedii,
On swojego nauczania nie zmieni: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie
przeminą” (Łk 21, 33). Może dlatego, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci w
jednakowo nieskończony sposób.
W trzech kolejnych zdaniach, Jezus definiuje
tych, którzy są jego owcami i określa relacje, jakie Go z nimi łączą: „Moje
owce słuchają mego głosu, a Ja znam je (gr. ginosko auta). Idą
one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na
wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10, 27-28). Owcami, które
Jezus zawierzył św. Piotrowi w potrójnym poleceniu wydanym nad Morzem
Tyberiadzkim, są ci wszyscy, którzy słuchają Jego głosu i idą za Nim. Podobnie
jak owce rozpoznają głos pasterza, który woła je po imieniu, tak również i my
powinniśmy rozpoznać głos Jezusa wśród wielu innych, które rozbrzmiewają na
wszystkich pastwiskach tego świata. Jedne z nich są ciche i kuszące jak głos
szatana w raju, inne głośnie i napastliwe, niczym nawoływania bazarowych
przekupek. Każdy ma dla nas propozycję nie do odrzucenia. Wśród nich
rozbrzmiewa głos Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego
siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23).
Wobec innych głosów zdaje się on być krańcowo nieatrakcyjny. Krzyż, cierpienie?
Po co nam to, skoro wielu wokół nas proponuje nam szczęście bez większego
wysiłku, jak tabletki na odchudzanie, które same spalają tłuszcz nagromadzony
nierzadko w wyniku naszego obżarstwa i lenistwa. Zauroczeni przez światową
ofertę, ryzykujemy, że nie słyszymy kolejnych słów Jezusa: „A kto by
chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój
sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26). Usłyszeć i
rozpoznać wśród zgiełku współczesnej duchowej kakofonii słowa Dobrego Pasterza,
który powołuje nas, byśmy poszli za Nim może jedynie ten, kto otworzył swoje
serce na moc Ducha Świętego i uwierzył, że tylko Jezus ma słowa życia wiecznego
(por. J 6, 68-69). Do tego zaś trzeba poznania, które płynie z doświadczenia,
jakie nabywa się będąc razem. Podobnie jak dziecko, które zagubiło się w tłumie
na dużym dworcu kolejowym, gdy spanikowane usłyszy głos taty wołającego wśród
tłumu: „Synku, jestem przy Informacji!”, nie zastanawia się, czy to nie jest
oszustwo, ale gdy tylko rozpozna głos rodzica bez wahania biegnie we wskazanym
kierunku, by wpaść w jego ramiona i poczuć się bezpiecznie. Dziecko działa
niemal instynktownie, ponieważ za głosem taty, czy mamy stoi historia ich
wzajemnej miłości. Tak samo człowiek, który doświadczył w Chrystusie
przebaczającej miłości Boga nie musi zastanawiać się, czy Jezus jest Dobrym
Pasterzem czy uzdolnionym rabbim z Nazaretu, który zginął w imię swoich
przekonań, a którego uczniowie zrobili synem bożym dla własnych, nie do końca
wiadomo jakich celów. Chrześcijanin, mimo wszystkich kryzysów wiary, po prostu
wie, że należy do Jezusa, który jest jego Zbawicielem i doskonale go zna. Jest
to z pewnością coś więcej niż zwykła „znajomość”. W języku hebrajskim występuje
czasownik „jada”, którym określa się nie tylko wiedzę czy poznanie, ale również
głęboką, intymną, wzajemną wiedzę o sobie wynikającą z bycia razem. Kiedy w
Biblii jest mowa o współżyciu mężczyzny i kobiety, używa się właśnie czasownika
„jada”, który tłumaczymy jako „zbliżył się”. Słowo to występuje przy pierwszym
„naturalnym” przekazaniu życia: „Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy.
A ona poczęła i urodziła Kaina” (Rdz 4, 1), które nie jest po prostu aktem
płciowym, jak uczy nas Magisterium Kościoła w swojej Instrukcji o szacunku
dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania: „Od
chwili poczęcia życie każdej istoty ludzkiej powinno być uszanowane w sposób
absolutny, ponieważ jest na ziemi jedynym stworzeniem, którego Bóg "chciał
dla niego samego", a dusza rozumna każdego człowieka jest
"bezpośrednio stwarzana" przez Boga: całe jego jestestwo nosi w sobie
obraz Stwórcy. Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga
się "stwórczego działania Boga" i pozostaje na zawsze w
specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swojego celu. Sam Bóg jest Panem
życia, od jego początku aż do końca.”
Dosłowne greckie tłumaczenie czasownika
„jada” pojawia się również w kontekście jedynego swoim rodzaju poczęcia Jezusa,
jako potwierdzenie, że Przenajświętsza Maryja Panna poczęła bez udziału
mężczyzny, lecz w sposób nadprzyrodzony i dziewiczy z Ducha świętego: „Na to
Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam (gr.
ginosko) męża?” (Łk 1, 34). Poznanie, o którym mówi Jezus nie ma oczywiście
charakteru seksualnego, lecz zawierając w sobie głębię Bożej wiedzy o nas: „U
was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10, 30) , jest
poznaniem w miłości Bożej: stwórczym, uświęcającym i zbawczym: „Zanim
ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat,
poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jr 1, 5).
Autentyczną odpowiedzią na poznanie Boga i
Jego powołanie jest pójście za nim, będące w istocie nieustannym otwieraniem
się na dar życia wiecznego, który jest zawsze darem trynitarnym i paschalnym
Boga Ojca przez Syna ukrzyżowanego i zmartwychwstałego w Duchu Świętym. Właśnie
dlatego nikt i nic nie może wyrwać człowieka kochającego Boga i pokładającego
ufność w Jezusie z Jego ręki, jak pisze św. Paweł: „I jestem pewien, że
ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy
teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani
jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest
w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 38-39). Jest tak dlatego, że jedność
chrześcijanina z Jezusem została przypieczętowana krwią Baranka, która obmyła
nas z naszych grzechów i jest obrazem jedności, jaka łączy Ojca i Syna w
miłości Ducha Świętego: „Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od
wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno
jesteśmy»” (J 29-30).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.