Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

25.12.2015

„Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką” (Łk 2, 10)


  Święto Bożego Narodzenia w sposób szczególny wprowadza nas w misterium miłości Boga do człowieka. 
 
  Istotę tej Epifanii, która rozpoczęła się tuż po zwiastowaniu, kiedy Maryja pozdrowiła św. Elżbietę i „poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (Łk 1, 41-42), a która znalazła swój ziemski finał w ostatnich słowach Pana na krzyżu: ”A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19, 30), święty Jan wyraża w jednym zdaniu: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edōken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). To „dawanie” wyraża naturę Boga. Dawany jest Jego Syn Jednorodzony i Umiłowany, w którym Ojciec ma upodobanie (por Mt 17, 5); Jego Odwieczne Słowo, jak pisze św. Jan: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 1-3).
Samo dawanie jest w istocie wy-dawaniem, o którym Zbawiciel powie: „Syn Człowieczy będzie wydany (gr. paradidosthai) w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 17, 22-23). Słowo to może oznaczać również „zdradzić” i w tym sensie wyraża się „szaleństwo” miłości Boga do człowieka, który w imię tej miłości, jak pisze św. Paweł,  „nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (gr. paredoken)” (Rz 8, 32), wiedząc, że wydaje Go w ręce ”swoich”, którzy „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19) i że zadadzą Mu oni wiele cierpienia, wyprą się Go i w okrutny sposób Go zamordują.

  Ponieważ każdy akt Bożego działania jest aktem trynitarnym, Jezus, choć jest przez Ojca dawany, jednocześnie sam siebie daje, stając się dla nas pokarmem, również dlatego, że pełnienie woli Ojca jest dla Niego czymś równie niezbędnym, jak pokarm dla ciała: „Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 3, 34). Tę całkowicie dobrowolną ofiarę Jezus czyni sakramentem podczas ostatniej wieczerzy: „Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane (gr. didomenon). Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana : to czyńcie na moją pamiątkę!» (Łk 22, 19-20). Jak zapowiedział Prorok Izajasz: „Oto co Pan obwieszcza wszystkim krańcom ziemi: «Mówcie do Córy Syjońskiej: Oto twój Zbawca przychodzi. Oto Jego nagroda z Nim idzie i zapłata Jego przed Nim” (Iz 61, 11), zaś   św. Paweł komentuję tę prawdę, odnosząc do Chrystusa słowa psalmu 40: „Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę - w zwoju księgi napisano o Mnie - abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10, 5-7).
 
  Dziś stajemy wobec tajemnicy tego „przyjścia”, w którego opisie św. Łukasz syntetyzuje i antycypuje przesłanie ewangeliczne Zbawiciela. Za kilkadziesiąt lat Mesjasz będzie je głosił z mocą tego Ducha Świętego, za którego sprawą stał się Człowiekiem w niepokalanym łonie Maryi, przemierzając wzdłuż i wszerz ziemię obiecaną Abrahamowi i daną jego potomstwu: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił:  «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» (Mk 1, 14-15).
Jako że tylko Bóg jest całkowicie święty i doskonały, wszelkie dawanie się Trójcy Przenajświętszej w miłości jest jednocześnie aktem kenozy, uniżenia, stawaniem się sługą własnego stworzenia. Słowo Boga „wychodzi z łona” rodzącego Go odwiecznie Ojca i wstępuje w łono Dziewicy, zachowanej od wszelkiej zmazy grzechu. Dziś kontemplujemy kolejny etap tego uniżenia – umiłowania. Bóg Wcielony wychodzi z czystego łona Matki, nie naruszając przy tym jej dziewictwa, i wchodzi w ciemność betlejemskiej nocy, która symbolizuje ciemność grzechu, wnosząc w nią uświęcającą światłość swojej zbawczej obecności.   
 
  Święty Łukasz przykłada ogromną wagę to tego, aby osadzić to niezwykłe wydarzenie w konkretnych ramach czasoprzestrzeni naszej ziemskiej rzeczywistości: Jezus narodził się za panowania Cezara Augusta, podczas spisu ludności, który prawdopodobnie przeprowadził Sencjusz Saturninus, w judejskim mieście dawidowym Betlejem, w miejscu, w którym trzymano zwierzęta, prawdopodobnie w grocie lub pieczarze, a złożony został w żłobie. W ten sposób Ewangelista podkreśla historyczność tego wydarzenia, przeciwstawiając je istniejącym mitologiom. Narodzenie Syna Bożego jest faktem nie mniej realnym jak miliony narodzin które miały miejsce przed Nim i będą po Nim, aż do Jego powtórnego przyjścia w chwale. Jednocześnie są jedynym takim wydarzeniem w historii, będącym nieprzemijającym i niewyczerpanym źródłem łaski uświęcającej, jak uczy nas św. Maksym Wyznawca: „Chrystus, Słowo Boże, raz tylko narodził się w ciele, co było dowodem Jego dobroci i miłości ku ludziom; ale zawsze jest gotów narodzić się duchowo w tych, którzy tego pragną; w nich też wzrasta i kształtuje się, darząc ich na różne sposoby swoją mocą”.

  Jezus zatem rodzi się w ubóstwie, w skrajnie surowych warunkach, w miejscu przeznaczonym dla marginesu społecznego: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2 6, 7). Jednocześnie to właśnie pasterze, ludzie otaczani powszechną pogardą, zostali wezwani na pierwszych świadków narodzin Zbawiciela, który niejako wszedł do ich środowiska i jak oni zamieszkał wśród bydła. Królowie, czy też mędrcy przyjdą znacznie później. Aby zrozumieć głęboki wymiar tej bożej „rewolucji miłości”, którą będzie głosił Jezus, musimy zrozumieć jak postrzegano pasterzy. Przede wszystkim każdy uczeń synagogi wiedział, że nadejście Mesjasza i ustanowienie przez niego królestwa Bożego opóźnia się, ponieważ wśród narodu wybranego istnieją trzy grupy ludzi: celnicy, prostytutki i pasterze, których nieczystość, niczym duchowy trąd, jest źródłem skażenia narodu i oddalenia go od Boga. W przypadku pasterzy ta nieczystość wynikała, według Talmudu, stąd, że ich zajęcie, to „ praca złodziejska”. W konsekwencji pasterze – jako ludzie uważani za niemoralnych i nieodwracanie zdeprawowanych – nie mieli prawa wstępu do świątyni ani synagogi, przez co nie mogli dostąpić rytualnego oczyszczenia a w rezultacie uzyskać bożego przebaczenia przez co byli skazani na potępienie. Mesjasz, na którego czekali z utęsknieniem prawowierni Izraelici, miał, w ich przekonaniu, wymordować wszystkich pasterzy jako wstrętnych Bogu i kalających Jego naród przestępców.

  Tymczasem to właśnie im, wśród nocy, objawia się anioł Pański: „Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 9-11).  To wydarzenie jest bardzo podobne do zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela, jaką anioł Pański poczynił kapłanowi Zachariaszowi: „Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie (Łk 1, 11-14). Św. Łukasz zdaje się zrównywać  - rzecz w ówczesnych realiach absolutnie bluźniercza – wobec bożego objawienia człowieka, który „pełnił służbę kapłańską przed Bogiem” (Łk 1, 8) i wyrzutków społeczeństwa, traktowanych na równi z bydlętami, które paśli. Zarówno Zachariasza, jak i pasterzy ogarnia przerażenie wobec majestatu Bożego reprezentowanego przez Jego posłańca, który na równie ich uspokaja i przekazuje im radosną nowinę. Te dwie historie zestawione ze sobą niosą absolutnie nowe, dla wielu Żydów – jak dla starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym – nie do zaakceptowania, objawienie Boga jako Miłosiernego Ojca, który mówi przez proroka Ezechiela: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33, 11). Jezus zaś odpowie faryzeuszom i uczonym w Piśmie zgorszonym Jego spożywaniem posiłków z celnikami i grzesznikami: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników»” (Łk 5, 31-32). Miłość i bliskość Boga jest absolutnym darem, na który nie można sobie zasłużyć żadnymi pobożnymi praktykami. Są one przydatne, szczególnie postawa pokory i poddania woli Bożej, aby móc ten dar przyjąć.

  Oświecenie chwałą bożą jakiego doświadczyli pasterze przekształciło ich tak głęboko, że stali się świadkami Dobrej Nowiny: „Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2, 15-20). Podobnie jak Maryja, która niedługo po zwiastowaniu, „wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy” (Łk 1, 39), niezwykłe doświadczenie nie pozwala pasterzom poprzestać na jego przeżyciu. Moc Ducha Świętego, który działa w momencie przepowiadania Dobrej Nowiny, niejako zmusza ich do niezwłocznego dania świadectwa, opowiedzenia tego, co im zostało objawione o nowo narodzonym Zbawicielu i oddania chwały Bogu. W uświęcającej mocy Bożego Miłosierdzia to właśnie ci, którzy byli uważani za niegodnych i niezdolnych do nawrócenia, stają się „nowym stworzeniem” i wypełniają proroctwo Izajasza: „O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie, który mówi do Syjonu: «Twój Bóg zaczął królować». Głos! Twoi strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki radosne, bo oglądają na własne oczy powrót Pana na Syjon” (Iz 52, 7-8).  
 
  Ojciec święty Franciszek mówił w swojej homilii podczas wigilii Narodzenia Pańskiego w 2013 roku: „Łaską, która ukazała się światu jest Jezus, narodzony z Maryi Dziewicy, prawdziwy człowiek i prawdziwy Bóg. Wszedł On w naszą historię, dzielił naszą drogę. Przyszedł, aby nas wyzwolić z ciemności i dać nam światło. W Nim ukazała się łaska, miłosierdzie, czułość Ojca: Jezus jest Miłością, która stała się ciałem. Jest nie tylko nauczycielem mądrości, nie jest jakimś ideałem, do którego dążymy i wiemy, że jesteśmy od Niego nieubłaganie dalecy, ale jest sensem życia i historii, który rozbił swój namiot pośród nas. Pasterze jako pierwsi zobaczyli ten „namiot”, byli pierwszymi, którzy otrzymali wieść o narodzinach Jezusa. Byli pierwszymi, ponieważ należeli do ostatnich, znajdujących się na marginesie. A byli pierwszymi, ponieważ czuwali w nocy, strzegąc swego stada. Wraz z nimi stajemy przed Dzieciątkiem, zatrzymujemy się w milczeniu. Wraz z nimi dziękujemy Panu za to, że dał nam Jezusa i wraz z nimi wznosimy z głębi serca uwielbienie Jego wierności: błogosławimy Ciebie, Panie, Boże Najwyższy, który uniżyłeś się dla nas. Jesteś niezmierzony, a stałeś się maluczkim; jesteś bogaty, a stałeś się ubogim; jesteś wszechmocny, a stałeś się słabym. Tej nocy dzielimy radość Ewangelii: Bóg nas kocha, kocha nas tak bardzo, że dał swego Syna, jako naszego brata, jako światło w naszych ciemnościach. Pan nam powtarza: „Nie bójcie się!” (Łk 2,10) . I ja także wam mówię: Nie lękajcie się! Nasz Ojciec jest cierpliwy, kocha nas, daje nam Jezusa, aby prowadzić nas na drodze do ziemi obiecanej. On jest światłem, które rozświetla mroki. On jest naszym pokojem. Amen”.

  Jeżeli i my chcemy w trakcie Świąt Narodzenia Pańskiego  doświadczyć tej radości, która stała się udziałem pasterzy, musimy wejść w tajemnicę uniżenia naszego Zbawiciela i prosić o dar pokory. Ten bowiem, który teraz leży w żłobie, za trzydzieści lat powie o sobie: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29) i upomni nas: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7, 1-2), „w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp 2, 3), jak dodaje św. Paweł. Taka postawa otwiera na łaskę Bożą i pozwala Duchowi Świętemu wypełnić nasze serca prawdziwym pokojem. 

                                                                      Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.