Strony

Róże Różańcowe

Warto posłuchać

27.09.2015

"Kto by stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą" (Mk 9, 42)


  W czytaniach na XXVI niedzielę Kościół święty przypomina nam o odpowiedzialności, jaka spoczywa na nas, uczniach Jezusa, za dar wiary udzielonej każdemu wierzącemu, szczególnie ewangelicznie małym i konsekwencjach jakie nam grożą za grzechy, które w nią godzą.

  Ewangelię św. Marka na dzisiejszą niedzielę otwiera bardzo intrygujący epizod. Tym razem jego pierwszoplanowym bohaterem jest Jan, który razem z Piotrem i Jakubem, należy do grona uczniów najbliższych Jezusowi. Jednak on również, podobnie jak Piotr, nie rozumie Jezusa i duchem daleko jest od Nauczyciela. Daje temu wyraz, chwaląc się Jezusowi: „«Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami» (Mk 9, 38). Jan jest przekonany, że postąpił właściwie tymczasem Jezus jest zdania dokładnie przeciwnego, które zawiera w poleceniu: ”Nie zabraniajcie mu” (Mk 9, 39).

  Należy pamiętać, że wobec złego ducha, który dręczył paralityka Apostołowie byli bezsilni: „Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: «Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?» Rzekł im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą <i postem>»” (Mk 9, 28-29). Mimo, że niemal nie odstępowali Mistrza, uczniowie nie mieli w sobie wystarczającej wiary (por Mt 17, 20). Nie miał jej początkowo również ojciec chłopca: „Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!” (Mk 9, 22), ale wyraził całą swoją miłość do dziecka, otwierając się na dar, którego udziela Syn Boży, błagając Go pokornie:” «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9, 24). Opowieść o uzdrowieniu chłopca chorego na epilepsję jest cenna również dlatego, że Jezus składa w niej bardzo ważne oświadczenie, będące jednocześnie obietnicą: „Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy” (Mk 9, 23). Pan wyraża tę prawdę, posługując się następującym porównaniem: „Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17, 20). Warto nam o tym pamiętać podczas każdej modlitwy za siebie i za innych.

  Tymczasem ewidentnie tę wiarę w Chrystusa ma „ktoś”, czyli człowiek, którego uczniowie nie znają nawet z imienia, a który potrafi to, czego oni nie są w stanie dokonać: wyrzuca złe duchy w imię Jezusa. Przytaczając reakcję Mistrza na błędną decyzję uczniów  odnośnie działalności anonimowego egzorcysty, św. Marek posługuje się greckim słowem „dynamin”, które można przetłumaczyć jako „moc”. Tym samym słowem posłużył się św. Łukasz, pisząc o rozesłaniu Apostołów: „Wtedy zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób” (Łk 9, 1). Zatem moc wypędzania demonów w imię Jezusa może pochodzić tylko od Niego samego i być – na co wskazuje historia z epileptykiem – ściśle związana z wiarą. W jaki sposób Zbawiciel udzielił jej tamtemu człowiekowi pozostanie Jego tajemnicą. Dla nas istotna jest informacja, której św. Marek udzielił nam również w zeszłym tygodniu: nie wystarczy chodzić z Jezusem, aby realizować Jego dzieło walki z Szatanem. Jednak chodzić z Nim i nie mieć wiary, prowadzi do niebezpieczeństwa mniejszej lub większej uległości wobec działania złego ducha, co rodzi pychę, niezdrową rywalizację, zazdrość, wreszcie nieumiejętność rozpoznania działania Ducha Świętego w pozornie „obcych”, których Pan stawia na naszej drodze. Tacy ludzie nie mówią o Bogu źle, ale przeciwnie, często staję się dla nas prawdziwym błogosławieństwem.

  Krytyczny stosunek Jezusa do zachowania Apostołów wobec człowieka wypędzającego złe duchy w Jego imię wynika również z ich braku pokory i zrozumienia natury relacji łączącej ich z Panem, którym popisał się wcześniej Piotr, usiłując przywołać Mistrza do porządku po Jego pierwszej zapowiedzi męki, śmierci i zmartwychwstania (por Mk 8, 31-33). Jan uzurpuje sobie prawo do zakazania nieznajomemu jego uwalniającej działalności ponieważ ten „nie chodził z nami”. Św. Marek posługuje się bardzo ważnym czasownikiem „akoloutheo”, który oznacza m.in. „iść, pójść za”. Czasownika tego użył dwukrotnie św. Łukasz, opisując powołanie celnika Lewiego. Jezus zwraca się do Lewiego: „Akolouthei moi” „Pójdź za mną!” W reakcji na Jego wezwanie celnik „ekolouthei auto”: „Poszedł za Nim” (por Łk 5, 27-29).  To Jezus jest jedynym powołującym i to za Nim należy pójść, zostawiwszy wszystko. Tymczasem uczniowie zabraniając egzorcyście jego działalności, gdyż: „ouk ekolouthei hemin” „nie chodził za nami” stawiają się na równi z Mistrzem i podejmują błędne decyzje wynikające z niezrozumienia dynamiki i praw rządzących Królestwem Bożym. 

  Mimo to Jezus wyraźnie wskazuje uczniom, że trwanie przy Nim i podążanie za Nim, w wymiarze fizycznym i duchowym, jest najwłaściwszą, choć bynajmniej nie najłatwiejszą drogą upodobniania się do Niego, aż do całkowitego utożsamienia się z Nim, wyrażonym przez przyjęcie krzyża na wzór Jego Krzyża i utratę życia z powodu Jego i Ewangelii (por Mk 8, 35). To On, z własnej inicjatywy, przechodzi płynnie w swoim nauczaniu od „Mnie”  do „nas”, obiecując nagrodę za najmniejszy nawet dobry uczynek wyświadczony uczniom, jako „należącym do Chrystusa”. Konkretnie Jezus mówi o szklance wody, która była czasami jedynym wyrazem gościnności, na jaki mogli pozwolić sobie ludzie szczególnie ubodzy i przez swoje ubóstwo zepchnięci na margines społeczny. To właśnie do nich zwraca się w wyjątkowy sposób Jezus ze swoją Dobrą Nowiną o Królestwie Bożym. Ich w pierwszej kolejności Syn Boży nazywa błogosławionymi (por Łk 6, 20), im natchniona przez Ducha Świętego Maryja w swym Magnificat obiecuje wywyższenie i nasycenie (por Łk 1, 52-53). Jezus, Syn Człowieczy, służy ubogim, którzy są dla Niego szczególnie cenni i do tej posługi włącza swych uczniów, co oznaką wielkiego zaufania, lecz jednocześnie pociąga za sobą ogromną odpowiedzialność, którą Zbawiciel wyraża w formie ostrzeżenia.

  Podmiotem szczególnej troski Boga nie jest każdy ubogi, przez sam fakt bycia takim. Stan marginalizacji jest przestrzenią uprzywilejowania Bożego przez fakt, że osoby w nim się znajdujące nie mają żadnego innego oparcia, tylko w Bogu. Jak nie On to nikt. Muszą jednak pozytywnie odpowiedzieć na zaproszenie Jezusa do zjednoczenia z Nim, przyjmując dar wiary w Jego posłannictwo od Ojca Wszechmogącego. Dlatego św. Marek, podejmując temat zgorszenia, pisze o „małych, którzy wierzą”. Takim „małym” jest, na przykład, ojciec wspomnianego chłopca chorego na epilepsję – przyjął dar wiary, która teraz niczym cenny kwiat musi być chroniony i pielęgnowany.

  Skoro zaś uczniowie odpowiedzieli na wezwanie Jezusa i chcą być pasterzami trzody, którą zawierzył Mu Ojciec, jak sam oświadczył: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6, 39), muszą znać konsekwencje, które czekają na „złych pasterzy”, a szczególnie gorszycieli, ponieważ pełnią oni dzieła Szatana, niszcząc wiarę w sercach dzieci Bożych (por Mk 4, 14-15). Jezus jednoznacznie przestrzega, że za taki rodzaj przestępstwa karą jest śmierć wieczna. Czyni to na sposób prorocki, dosadny, odwołując się do obrazów z codzienności. Mówi więc o karze szczególnie okrutnej, jaką stosowali poganie, a która budziła przerażenie wśród Żydów. Przywiązanie do szyi człowieka ciężkiego kamienia młyńskiego, a następnie wrzucenie go w otchłań morza, skutkowało nie tylko pewną i straszliwą śmiercią przez utonięcie, lecz dodatkowo duchy topielców musiały błąkać się nad wodami, w których zginęli, nie zaznając spoczynku na wieki. Mimo to, jak powiada Jezus, taki los byłby lepszy od losu gorszyciela. Można to rozumieć w powiązaniu ze zmartwychwstaniem, które będzie miało miejsce na końcu czasów: „Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia” (J 5, 28). W związku z tym że, według ówcześnie panujących przekonań, topielcy, których ciało pozostało w morzu, nie zmartwychwstaną, Pan Jezus zdaje się mówić: grzech spowodowania utraty wiary przez maluczkich jest tak wielki, że lepiej temu, kto go popełni na wieczność stracić możliwość zmartwychwstania, niż zmartwychwstać, ponieważ będzie to zmartwychwstanie ku potępieniu wiecznemu. Oczywiście wiemy z nauczania Kościoła, że ostateczne rzeczy obejmują każdego człowieka, bez względu na to jaką śmierć poniósł, Pan Jezus posługuje się jednaj współczesnymi sobie przekonaniami, aby przekazać swą naukę.

  W podobnym duchu Chrystus rozwija dalszą część swojego ostrzeżenia, choć ton nieco się zmienia. Tym razem odnosi się On do ciężkich kar polegających na amputacji kończyn i wyłupaniu oka. Mimo wszystko każda z nich jest lżejsza od tej, która czeka gorszyciela, gdy stanie przed bożym trybunałem. Trzy są członki odcięte, które symbolizują: działanie, postępowanie i kryterium oceny, z jakim człowiek odnosi się do Boga, siebie i bliźniego. Na trzy sposoby zatem może człowiek samemu upaść i „przyczynić się do upadku” innych, bo i tak tłumaczy się dosłownie użyte przez św. Marka słowo „skandalidzo”. Musimy zatem zawsze pamiętać, że nasz grzech nigdy nie jest jedynie sprawą między nami a Bogiem, ale przez swoją naturę jest on „zaraźliwy” i dopiero podczas sądu szczegółowego, po śmierci dane nam zostanie zrozumieć jego konsekwencje, oraz ile zła wyrządziliśmy bliźnim.  

  Trzy razy pada ten sam wyrok: piekło. Jezus nie pozostawia nam cienia wątpliwości: dla każdego z nas istnieje taka możliwość, że zamiast życia wiecznego i królestwa Bożego, będziemy doświadczać wiecznego cierpienia. I tak, jak miłości i szczęścia z Bożej bliskości, wśród całej niedoli świata, doświadczają już, choć jeszcze nie w pełni, sprawiedliwi, którzy żyją w jedności ze Zbawicielem, tak, w jakimś sensie, doświadczają stanu potępienia ci, którzy nieustannie wybierają piekło grzechu i nie chcą się od niego uwolnić. Jezus bowiem mówiąc o piekle posługuje się słowem gehenna, którym nazywano dolinę Hinnon, stok na południu Jerozolimy, gdzie składowano wszelkie nieczystości, w tym truchła i odpadki zwierzęce, a także porzucano zwłoki straconych przestępców. Z obawy przed zarazą utrzymywano tam nieustający ogień, który je spalał. Jedocześnie pamiętamy słowa Pana: „Całe zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 23). Można zatem powiedzieć, że w sercu człowieka, który oddał się złu, znajduje się mała gehenna, ze swoimi nieczystościami, ogniem i smrodem, którymi infekuje innych. W momencie śmierci w grzechach ciężkich, jeżeli nie ma w człowieku żadnej chęci nawrócenia, taki stan staje się wieczny i człowiek doświadcza rzeczywistości, którą Kościół nazywa piekłem. Człowiek sam się potępia na zawsze, na co wskazuje nasz Zbawiciel, cytując słowa z księgi proroka Izajasza: „A gdy wyjdą, ujrzą trupy ludzi, którzy się zbuntowali przeciw Mnie: bo robak ich nie zgnije, i nie zgaśnie ich ogień, i będą oni odrazą dla wszelkiej istoty żyjącej” (Iz 66, 24).

                                                                                     Arek  

 Liturgię słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.