Z dedykacją dla tych, którzy mają wątpliwości, wahają się, czy warto zostać w Kościele.
Ponad
dwadzieścia lat temu byłam na rekolekcjach w Rogoźnie; nie znałam tam zbyt
wielu osób i czułam się nieco zagubiona. Podczas zajęć integracyjnych mieliśmy
za zadanie znaleźć osobę do pary i powiedzieć jej: "Jezus cię
kocha".
Zanim się obejrzałam, moje dwie znajome
dobrały się ze sobą do pary, a ja zostałam sama i nie mogłam znaleźć nikogo
wolnego.
Musiałam
przejść dookoła sali szukając osoby, która została ale nikogo nie widziałam i
zaczęłam myśleć, że nie uda mi się spełnić tego zadania...Jednak w pełnym
momencie spostrzegłam, że z dala od grupy siedzi jakiś chłopak. Był jakby
obojętny, nieobecny zupełnie niezaangażowany w to co się działo wokół.
Z początku trochę się zawahałam, bo jego
postawa nie sprzyjała nawiązywaniu kontaktu i obawiałam się jego reakcji, ale z
drugiej strony czułam, że powinnam przynajmniej spróbować...A co tam,
pomyślałam, najwyżej będę siedzieć obok naburmuszonego gościa ale wypełnię
swoje zadanie. Podeszłam do niego szybko i bez ceregieli wypaliłam: Jezus cię kocha!
Na te słowa on nagle wstał, jakby odetchnął z ulgą i powiedział: Dziękuję...,
jak to dobrze, że podeszłaś do mnie, bo sobie powiedziałem, że jeśli teraz nikt do mnie nie podejdzie, to wyjdę i pójdę, bo nie ma tu dla mnie miejsca.
To było dawno, a ja znowu odczuwam ponaglenie, aby powiedzieć tym,
którzy czują się samotni we Wspólnocie Kościoła:
JEZUS CIĘ KOCHA - zostań, radujmy się w Panu!
Edyta
Piękne i wzruszające świadectwo na dowód tego, że każdy z nas może być (i jest) żywym świadkiem Chrystusa. Bo Pan posługuje się na ziemi ludzmi, czyli nami wszystkimi. I ważne jest, aby zobaczyć też w drugim człowieku Jezusa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za świadectwo...mogę od rana w tym duchu podjąć wszystkie prace dzisiejszego dnia .Bóg zapłać
OdpowiedzUsuń:):):) pewnego dnia człowiek obywający karę w więzieniu usłyszał te same słowa od innego nawróconego ... rozpłakał się, a zapytany dlaczego płacze odpowiedział byłem przekonany, że nikt mnie nie kocha, że nie można kochać kochać kogoś takiego jak ja... Z czasem jego życie stało się świadectwem o kochającym Bogu... Edytko Ty także stałaś się narzędziem w ręku Pana i obdarowując uratowałaś człowieka przed odejściem w zniechęcenie .Chwała Panu i niech Bogu będą dzięki za Ciebie :):):)
OdpowiedzUsuńTak niewiele a TAK WIELE...
OdpowiedzUsuńJa jak czytam albo myślę o potrzebie niesienia Jezusa innym to tak się boję... - wyobrażam sobie siebie idącego wręcz w procesji z wielkim Krzyżem a wszyscy na mnie patrzą i i oceniają (Kazka to chyba pop...) a tu przynajmniej na początek wystarczy tak niewiele...
Często teraz myślę, że nasza postawa, zachowanie w życiu codziennym już jest niesieniem Jezusa do innych ale żeby do TEGO dojść to trzeba z Panem Jezusem już trochę przejść a potem...
Dzięki Ci Edyto, sprawiłaś, że ten dzień przybliża mnie do Boga jeszcze bardziej.
P.S. tym bardziej, że masz na imię jak moja ukochana Żona - Edyta
Miłosierny Jezu! Dziękuję Ci za Twoją opiekę, za Twoje prowadzenie, cierpliwość i wielkie miłosierdzie. Oddaję Ci siebie całą, moją małą wiarę, wolę, moje uczucia,kłopoty, pragnienia...Chwała Panu!Kocham Cię Jezu Ufam Tobie! Dziękuję Ci Jezu za Twoja miłość!
OdpowiedzUsuńDzięki Edytko za Twoje świadectwo* niech Cię Jezus umacnia w Twojej miłości :)
Chwała i cześć Panu Wszechmocnemu, który uczy nas kochać!!!
Bog zaplac ,bardzo budujace swiadectwo.
OdpowiedzUsuńGrazyna
Bóg kocha mnie takiego jakim jestem, raduje się każdym moim gestem.....:)
OdpowiedzUsuńPiękne świadectwo, szczególnie w takie dni gdy wątpimy, ze Jezus nas naprawdę kocha...Dobrze mieć wokół siebie ludzi, którzy nam o tym przypominają wtedy życie od razu staje się piękniejsze.
OdpowiedzUsuń