W
dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus wędruje przez granice.
W pierwszej
kolejności nasz Pan przemierza, w swojej drodze ku Jerozolimie, -przez granicę
geograficzną, między Galileą a Samarią:
„Zmierzając
do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei” (Łk 17, 11).
Granice
geograficzne wyznaczają terytoria zamieszkałe przez wrogie sobie narody Żydów i
Samarytan. Jezus przemierza zatem granice tradycji, z których każda uważała, że
to ona oddaje prawdziwą cześć Bogu. Zbawiciel przemierza granice różnic
religijnych generujących nienawiść i przemoc. Jego celem jest, jak objaśni to
Samarytance przy studni Jakuba, ustanowić jeden prawdziwy kult, który będzie
podobał się Bogu:
„Wierz
Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie
nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co
znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina,
nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i
prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest duchem; trzeba więc, by
czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie» (J 4, 21-24).”
Kiedy
naprzeciwko Jezusa stanęło dziewięciu trędowatych, stało się jasne, że
przemierza On również granicę między zdrowiem a chorobą, radością życia we
wspólnocie, a cierpieniem życia wyrzutka.