Mija kolejny dzień, a ja nie potrafię się zorganizować, wziąć do roboty. Marnotrawię czas, a obowiązki dnia powszedniego wypełniam od niechcenia, bez zapału.
Trudno mi dostrzegać pozytywy, bo przecież miewam przebłyski, np. wtedy kiedy słucham
książki Nicka Vujicica potem potrafię np. pójść pobiegać. Z reguły jednak czas
przecieka mi przez palce. Co gorsza przychodzą mi do głowy myśli ,że to
depresja i trzeba wziąć na to leki - jakże to okrutne lenistwo!
Przechodzę ewidentny kryzys. Modlitwa przychodzi mi z trudem, coraz rzadziej sięgam po Pismo Święte, tłumacząc się ,że złe samopoczucie i choroba oddziela mnie od Pana, a ja nie umiem tego przezwyciężyć.
Przechodzę ewidentny kryzys. Modlitwa przychodzi mi z trudem, coraz rzadziej sięgam po Pismo Święte, tłumacząc się ,że złe samopoczucie i choroba oddziela mnie od Pana, a ja nie umiem tego przezwyciężyć.