Franio na początku lat 60 - tych XX wieku, miał około 50 - tki,
zresztą chyba to był jego stały wiek.
Franio - głupi Franio, jak Go pogardliwie nazywali niektórzy,
głośno naśmiewając się…
A Franio zawsze dobrotliwie uśmiechnięty niewiele z tego
sobie robił... bo i nie rozumiał za bardzo o co chodzi.
Był najmłodszym dzieckiem bardzo zamożnych gospodarzy ziemskich, którzy mieli swój majątek gdzieś na północnym Mazowszu. Urodził się w czasie I wojny światowej. Przed nimi były jeszcze dwie siostry: starsza Róża i młodsza Marianna. Dziewczyny bardzo kochały brata, były sporo starsze od niego i to one, jak tylko podrósł, przejęły opiekę nad nim.
A Franio, śliczny jak cherubinek cieszył serca wszystkich,
nie płakał, zawsze uśmiechnięty, zgadzający się na każdą zabawę sióstr - ich
nieodłączny cień. Aż nadszedł czas żniw -
czas gorączki na wsi, zbiór płodów rolnych. Wszyscy intensywnie pracowali,
siostry także – każda z nich miała swoje zadania do wykonania podczas wakacji.
Franiem wtedy, jakby mniej się zajmowano, bywało, że sam bawił się w obejściu, biegał do sadu,
nieopatrznie też deptał grządki, choć siostry surowo mu tego zabraniały....
I stało się... Franio, trzyletni Franio, zaciekawiony co teraz dzieje się w stodole wdrapał się na drabinę, która tam stała oparta przy sąsieku. Wszedł na wysokość około jednego metra, zachwiał się spadł.
I stało się... Franio, trzyletni Franio, zaciekawiony co teraz dzieje się w stodole wdrapał się na drabinę, która tam stała oparta przy sąsieku. Wszedł na wysokość około jednego metra, zachwiał się spadł.