Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opinie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opinie. Pokaż wszystkie posty

30.11.2017

O dobry sen

  Często w wysyłanych do mnie intencjach modlitewnych przewija się wątek bezsenności, trudności ze snem itp. Znam ten ból. Czasami sama mam podobne problemy, najczęściej związane z nerwami, przeżywaniem, jak ułoży się kolejny dzień. Był też czas kiedy na podstawie bezsenności lekarz stwierdził u mnie początki depresji (2 lata po śmierci taty) i odpowiednio zareagował. W tamtym trudnym czasie wpadła mi w ręce książka księdza Zbigniewa Sobolewskiego. Nie pamiętam jej tytułu, ale spisałam z niej modlitwę pomagającą w zaśnięciu, modlę się nią codziennie przed pójściem spać. Pomaga.  Może pomoże komuś jeszcze.
                                                                  Agnieszka
"Hymn wieczorny Świętego Patryka
Archaniołowie Twoi święci, o Chryste Synu Żyjącego
Niechaj strzegą naszego wytchnienia, snu naszego
świetlistego naszego posłania
Niechaj sny prorocze ślą i pomogą śnić
O Wielki Królu Tajemnic

14.11.2017

Gdy jest mi źle...


   Często mam takie stany, kiedy brak mi entuzjazmu i chęci do działania, modlitwa też jest wtedy jakby… na siłę. Zawsze znajdzie się dziedzina życia w której są jakieś niedociągnięcia, braki... problemy materialne, czy choroba też mają na to wpływ.  Miewam takie huśtawki samopoczucia, nastroju i wtedy żadne wmawianie sobie, że jest ok nie działa…
    Życie nie przebiega w ciągłej euforii, ma swoje etapy. Sztuką jest prosić wtedy o wsparcie i zaprzestanie wywoływania w sobie poczucia - wierzący zawsze uśmiechnięty, czy powielania schematu, że tak musi być bo tak wypada. Właśnie takie słabe dni pobudzają nas często do zmian, do poszukiwania środka zaradczego. Jeżeli zanurzamy to w pełnym miłości Sercu Jezusa, możemy być pewni, że pokaże właściwe wyjście.
    Ja pozwalam sobie na takie trudne dni... 

11.11.2017

90 lat temu na naszej, mojej ziemi.


  Kiedy 11 listopada 1918 roku Piłsudski zwolniony z twierdzy magdeburskiej przybył do Warszawy i obejmując urząd Naczelnika Państwa potwierdził odzyskanie po latach zaborów niepodległości przez Ojczyznę, były i takie miejsca, gdzie wyzwolenie jeszcze nie nadeszło. Jednym z nich było Podlasie. Władzę sprawowało tu nadal wojsko niemieckie, a Polska Organizacja Wojskowa działała na sposób tajny.
  11 listopada rano wyzwolono jedynie Parczew. Harcerzom udało się tam rozbroić 27 żołnierzy niemieckich. Dzień później od okupanta uwolniono Łuków i Radzyń. Niemcy ukrywający się w tamtejszym pałacu zostali spektakularnie ostrzelani przez Peowiaków z wieży pobliskiego kościoła, tak, że pozostała im ucieczka do lasu. Tego samego dnia, ich dowództwo w Białej Podlaskiej, dla lepszej obrony swojej pozycji, utworzyło Radę Żołnierską. Na ten gest Polacy rozpoczęli powstanie oddając władzę w mieście Komitetowi Obywatelskiemu.

9.11.2017

Coś dla myśliwych


  Na początku listopada przypada święto myśliwych, strzelców, jeźdźców i leśników, którym to zawodom patronuje święty Hubert.
Urodził się  on na terenach dzisiejszej Francji w roku 655 w rodzinie królewskiej. Pasje łowieckie odziedziczył po ojcu, z którym często polował. Pewnego razu w Pirenejach uratował nawet jego życie z łap szarżującego niedźwiedzia.

   Jednak nie zawsze odznaczał się szlachetnością. W młodości prowadził hulaszczy i swawolny tryb życia. Organizowane przez niego łowy cechowało krwawe trzebienie zwierzyny. 

  Zmieniło się to w 695 roku, kiedy polując w Wielki Piątek w Ardenach napotkał na swej drodze pięknego białego jelenia z promieniejącym krzyżem w porożu.

7.11.2017

W tygodniu modlitw za zmarłych. WOŁYŃ... (Tekst fragmentami drastyczny.)

   Oparte na prawdziwych zdarzeniach.
Abyśmy pamiętali i modlili się za Nich.

  Pan Józef poznał Staszka na początku lat 50-tych XX wieku. Przysłali go z kadr, jako praktykanta, „niewiele będzie z niego pożytku „ tak sobie pomyślał, wysokie to, wątłe, jakieś pogarbione i… smutne. A tu raczej silnego chłopa trzeba...
   Ale Staszek, widząc zatroskane spojrzenie szefa wziął się szybko do roboty, zgłębiając tajniki wiedzy o obrabiarkach, frezerkach i innych jeszcze urządzeniach.
 Pan Józef był zadowolony ze swojego praktykanta, cichy, skromny, tak jakby w cieniu i zawsze smutny, zamyślony. Staszek uśmiechał się, ale śmiały się tylko usta, nigdy oczy. W ogóle taki odludek był. Nie pił, nie palił, najpierw mu dokuczano, ale gdy zaczął dawać składki, a sam nie uczestniczył w popijawach po pracy – dano mu spokój. Z czasem Staszek stał się brygadzistą, później mistrzem, kończył różne kursy, chwalono go, motywowano do jeszcze lepszej pracy nagrodami, premiami. W końcu o trzymał mieszkanie, nieduże, ale nareszcie własne, wysokie, widne, kuchnia, łazienka i jeden ogromny pokój. Jakby okrzepł materialnie, jeszcze później zafundował sobie syrenkę, ale mało tym parkotem jeździł. Był sam, podobał się kobietom, ale nie nadawał się na tańce, nie był typem bawidamka, chodził taki smutas, więc jakoś żadna nie przekonała się do niego. W samotności spędzał swoją codzienność.
   Pan Józef, który przez te lata wspólnej pracy, stał się jakby ojcem Staszka… a to Staszek bywał u pana Józefa, a to z okazji Pierwszej Komunii córek, później ślubów, czy jakiś przyjęć rodzinnych, ale to też nie zawsze.
  W końcu nadszedł czas że Pan Józef przeszedł na zasłużoną emeryturę, oczywiście wielka bida w pracy, Staszek, był ale tylko trochę. Kończył się kolejny etap jego życia. Zrozumiał, że teraz jest już zupełnie sam.

  W jakiś czas potem panowie spotkali się i Pan Józef zaprosił Staszka na wypad do lasu, w pobliżu jakieś jeziorko, więc może ryby, może grzyby. Tym razem Staszek nie odmówił, wsiedli w małego fiacika Staszka i pojechali obficie zaprowiantowani.
  I tam Staszek napił się wódki, ale niedużo, raptem setuchnę – ale może właśnie ten wypity alkohol spowodował, że Staszek przed starym Przyjacielem otworzył swoje serce i wylał wszystek smutek nagromadzony przez całe dziesięciolecia….
   Staszek urodził się na Wołyniu, miał trzy siostry, jedna była młodsza od niego, kochających się rodziców i babkę – matkę ojca, mieszkającą razem z nimi.

4.11.2017

Cmentarz przy „starym” szpitalu w Białej Podlaskiej.

Jego losy wiązały się ściśle z zakonem sióstr szarytek. 25 stycznia 1716 roku książę Karol Stanisław Radziwiłł ufundował w Białej klasztor dla stosunkowo młodego zgromadzenia żeńskiego – Panien Miłosierdzia, zwanych popularnie od koloru habitu szarytkami. Ówczesny biskup łucko – brzeski Aleksander Wyrzykowski zalecił sprowadzić je prosto z domu generalnego z Paryża. Na północ od bialskiego zamku zbudowano siostrom drewniany klasztor i kaplicę. Poza tym otrzymały one budynki i place miejskie na własność oraz dotacje w naturze z majątków radziwiłłowskich. W 1749 roku książę Hieronim podarował im także majątek Mokrany. Początkowo szarytki opiekowały się 6 chorymi i 12 sierotami. Księżna Anna z Sanguszków poszerzyła pole ich działalności tworząc przy sierocińcu szpital dla wdów. Na jego potrzebę wzniesiono barokowy murowany budynek – dzisiejszy szpital św. Karola Boromeusza. Już w 1761roku 6 sióstr opiekowało się około 60 sierotami i wdowami. To one i ich podopieczni spoczywają w przyszpitalnym parku.

1.11.2017

Świętymi bądźmy.

    Już jakiś czas temu, przeczytałem tekst, mówiący
o dziewczynce, która podczas zwiedzania katedry,
zatrzymała się i długo przyglądała pewnemu
witrażowi, który piękne oświetlony, bardzo
przyciągał  jej wzrok.
  Przechodzące przez witraż światło, rzucało barwne
refleksy na wnętrze świątyni.  
  Dziewczynka długo podziwiała barwne zjawisko,
aż pokazując na witraż  powiedziała:
Mamo jacy piękni ludzie są tam wysoko, kim oni są? 
Usłyszała odpowiedź, że to są Święci.
   Po powrocie do domu powiedziała domownikom...

14.10.2017

Święto ważnego zawodu – Dzień Nauczyciela.


  Jest to właściwie święto wszystkich pracowników oświaty, gdyż jego właściwa nazwa to Dzień Edukacji Narodowej. Ma on krótką, bo niespełna 35 letnią historię. Ustanowiła go w 1982r. ustawa – Karta Nauczyciela na mocy swego 74 Artykułu. Obchodzimy go niezmiennie 14 października dla uczczenia powstania w tym dniu pierwszego na świecie ministerstwa oświaty – polskiej Komisji Edukacji Narodowej powołanej przez sejm właśnie 14 października 1773r. Naprawę Rzeczypospolitej po pierwszym rozbiorze rozpoczęto od naprawy edukacji. Pomysłodawcami utworzenia Komisji byli Joachim Chreptowicz i Hugo Kołłątaj, którzy zostali także jednymi spośród ośmiu jej członków. Komisja miała sprawować nadzór oraz w każdy sposób pomagać szkołom różnych szczebli począwszy od parafialnych przez gimnazja a na uniwersytetach w Krakowie i Wilnie kończąc.

28.09.2017

Jesień


   Pracowite okolice świętego Michała.
Po trudach żniwowania, wrzesień był dla mieszkańców wsi początkiem jesiennego zelżenia prac. Od połowy miesiąca należało jednak rozpocząć wykopki. Na świętego Wawrzyńca wszyscy domownicy z motykami na ramionach i koszykami ozdobionymi powojem szli na pole symbolicznie poderwać kilka krzaków. Gospodarz kładł swój kapelusz na pierwszej radlinie od południowej strony i podrywając łęciny kopał pierwsze kartofle. Gdy uzbierał cały koszyk zanosił go do domu. Tam gospodyni robiła z nich pierwsze ziemniaczane przysmaki – placki lub babkę, przypominające o zbliżającej się pomału  zimie. Kolejne dni upływały już na ciężkiej pracy przy kopaniu i czyszczeniu bulw oraz ich kopcowaniu. Ostatniego dnia prac na ostatniej radlinie ostatnie krzaki zostawiano gospodarzowi, który jak zaczynał wykopki, tak samo je kończył. W tym dniu z łęcin robiono wielkie ognisko, przy którym kopacze piekli kartofle z ostatniego kosza.

26.09.2017

Co muszę zrobić, żeby się zbawić?

   Zasłyszane na wczorajszej Mszy.
Do pewnej starszej miłującej  Boga i uduchowionej osoby, przybył młody człowiek.  Kochał on bardzo życie i korzystał z niego, ile tylko mógł….
Miał tylko jedno pytanie …
- Co muszę zrobić, żeby się zbawić?
W odpowiedzi usłyszał:
- Musisz się nawrócić najpóźniej jeden dzień przed śmiercią.
Młodzieniec, skrywając uśmiech, pomyślał sobie:
- Nie jest źle, myślałem, że będzie gorzej, da się zrobić…
Już miał odchodzić, ale nagle przyszło mu do głowy jeszcze jedno pytanie:

12.09.2017

W pierwszych dniach września wspomnienia sprzed lat…

Kiedyś nie odczuwało się tak mocno jak dziś, że kończą się wakacje. A szczególnie przedszkolacy na początku lat sześćdziesiątych... ot wrzesień - dalszy ciąg zabawy i beztroski. Ale jak tylko pamiętam – wrzesień, to początek wojny – strasznej wojny, jak mawiała Babunia i ocierała załzawione oczy, zaraz też zaczynała snuć wspomnienia - małe dziecko niewiele rozumiało, ale płakałam razem z Babunią. Później, z wiekiem sama dopytywałam, jak to było?

   Babunia została sama we wrześniu z moim Ojcem, bo Dziadek Kazimierz wyszedł z Warszawy na bezsensowny apel Umiastowskiego.... wrócił cudem po Pakcie Sikorski-Majski pod koniec 43 roku... Więc to na Babkę spadła troska o przeżycie – nie tylko jedynego, wymodlonego Syna, ale też o swoją i męża Rodzinę. Mieszkali pod Warszawą, duży dom, duży gród, sąsiedztwo łąk zapewniało wyżywienie.... kozie, która obficie dawała mleko.

7.09.2017

Szkoły nastał czas.


Historia dnia rozpoczęcia nauki w dawnej Polsce.
  Od XV wieku aż do czasów zaborów parafialne szkoły elementarne w Polsce rozpoczynały nauczanie na wiosnę 12 marca na świętego Grzegorza. Tego dnia nauczyciele – głównie księża, kantorzy i kościelni chodzili od domu do domu w parafii przypominając rodzinom
o obowiązku posłania synów do szkoły. Z czasem ten zwyczaj przejęli sami uczniowie z dnia rozpoczęcia roku szkolnego tworząc święto zabawy zwane Gregoriankami.

31.08.2017

Kino... Rodzina

Wakacje za nami, tyle wolnych dni, sporo było planów i oczekiwań czy aura będzie sprzyjać?
Ostatnio, wspólnie z córką, zaplanowałyśmy wyjazd mojego 4 letniego wnuka do kina - sporo teraz propozycji , można wybrać bajkę, która będzie atrakcyjna dla takiego malucha....
   Wczoraj się zastanawiałam, jak spędzają czas dzieci w licznej rodzinie - czy organizują sobie zabawę wspólnie, czy mamy słyszą często, że się nudzą?
Moi chłopcy rodzili się w latach 85-88, zabawki robił mąż a kiedy pora roku pozwalała wyjść na powietrze, ich inwencja twórcza nie miała granic…
Pamiętam, kiedy z okazji dnia dziecka, pojechali do kina, po powrocie były ostre spory, kogo mam najpierw wysłuchać. Pół roku słuchałam ze szczegółami opowieści Toy Story.

11.08.2017

Moje troski i problemy... a może zagrożenia?

W  dzisiejszych czasach mamy bardzo ułatwiony kontakt.  Prawie każdy posiada telefon komórkowy, internet i całe to dobro, które ma służyć komunikacji międzyludzkiej.
Zauważyłam jednak w ostatnim czasie zupełnie odwrotne skutki tych dobrodziejstw.
Coraz więcej osób - przynajmniej wśród moich znajomych, wcale nie szuka kontaktu i obecności drugiego człowieka w swoim życiu, pociąga ich podglądanie życia innych, niezdrowa ciekawość i brak zaangażowania w jakiekolwiek sprawy- że o rozwoju duchowym z delikatności nie wspomnę.
Są aktywni, ale tylko w obserwowaniu, ewentualnie ujawnianiu swojej krytyki na czatach, forach. Nawet w sytuacji, kiedy są obecni w jakiejś słusznej działalności, zdecydowanie wolą tylko obserwować i nie zabierają głosu w dyskusji, nie mówiąc, że jej nie zaczynają ....
   Zawsze byłam osobą otwartą na krzywdę innych, starałam się być wsparciem dla innych. Kiedy ostatnio w moje życie wplątał się zamęt, z trwogą zauważyłam, że ludzie z wszystkich adresów  email, nękane moimi wiadomościami, milczą!

3.08.2017

Bóg mówi "dziękuję"...

...a człowiek nie zawsze.
Wdzięczność. To będzie temat przewodni mojego premierowego postu. Poparte własnym przykładem, na którym się przejechałem.
My, ludzie współcześni, lubimy, gdy nam się dziękuje.
Robimy coś bezinteresownie, by innym żyło się lepiej, i oczekujemy za to, od odpowiednich osób bądź instytucji wdzięczności.
To taka forma zapłaty, bo ktoś powie, "dziękuję" doda "jesteś fajny/fajna" a nam od razu chce się żyć.

Niektórzy potrafią dopominać się o swoje...Nagle wielka afera, gdy my dalej chętnie się udzielamy, a słowo "dziękuję" jakoś przestało się już obijać o nasze uszy, lub obija się stosunkowo rzadko, nie tak często, jak my tego byśmy sobie życzyli.
Co się wtedy dzieje?

21.07.2017

Małżeństwo to…. MY


  Różnie w tych naszych małżeństwach bywa… a może po prostu, za mało jest głębi tej Wspólnoty? Małżeństwo to przecież właśnie MY, a nie ciągle ja i ona, czy ja i on...
To niekiedy nie jest łatwe, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo... :):):) Teraz jednak, nie są już tylko niewiastą i mężczyzną, ale żoną i mężem…
  Dobrze jest robić rachunek sumienia z przysięgi małżeńskiej... a najlepiej wspólnie.
W codziennych sprawach, tych najbardziej prostych i koniecznych :) ...  wtedy dokładnie widać gdzie trzeba zrezygnować z siebie :), bo służba w miłości w równym stopniu dotyczy obu stron :), bo jesteśmy z sobą na dobre i na złe… 
  W danym nam czasie, lepiej starać się być razem, w tym wszystkim co możliwe, aby było tego coraz więcej, niż skupiać się na tym co dzieli... nie ma ideałów :)...

14.07.2017

Jak widzimy nasze miejsce w kościele, czym jest dla nas kościół?

Czy to miejsce, to tamta ławka z lewej strony, trzecia licząc od przodu - przynajmniej nie skrzypi kiedy klękam. Coraz rzadziej w moim parafialnym kościele, bo przecież tutaj się nie da! Proboszcz mnie tak irytuje, że Msza jest dla mnie przykrym obowiązkiem, całą liturgię jeszcze zniosę ale kiedy zaczynają się ogłoszenia, mam ochotę uciekać, tylko właśnie moja ławka z przodu, przeszkadza mi w tym, zaraz się wszyscy patrzą podejrzliwie a nie chcę psuć sobie opinii, więc słucham.... intencje mszy na następny tydzień a potem zaczyna się lista życzeń....składki, jakieś zachęty do spotkań z Ojcami Franciszkanami, właściwie nie wiadomo po co, nie mam na to czasu, jestem w każdą niedzielę na mszy świętej wystarczy! Będę musiała pomyśleć, gdzie pojadę w następną niedzielę, tam nie będę miała rozterek z tymi ogłoszeniami, w końcu nie moja parafia, mnie nie dotyczy tam nic....
W tę niedzielę, cały czas myśli uciekały mi na sąsiednie ławki po prawej, sąsiadka tam siedziała. Ma odwagę, tak do przodu a co wyprawia ze swoim życiem to szkoda gadać, Boga się nie boi......
Wszystko mnie tak rozprasza, nie umiem się już skupić, co zacznę, jakaś sytuacja mnie wyrywa i znowu od początku........

Skrajne myślenie, złe zachowanie?
A może jest inaczej?
Ja doświadczam takich ludzi w swoim życiu, ich miejsce to wyłącznie ta ławka a do całej reszty mają pretensje.
Doświadczam też innych, aktywnie działających przy parafii, wspierających ludzi samotnych, mających mimo to czas dla rodziny i najważniejsze, zawsze są pogodni, zarażają optymizmem i pokazują przykładem swojego życia, czym dla nich jest kościół.

11.07.2017

Bo czasem tak niewiele trzeba...


 Stawiam na wszystko to,
co w życiu dobre jest.
Na pełnię wschodzącego słońca,
gdy niebo osłania mgła.
Stawiam na przyjaźń,
co całe życie trwa.
Na wiarę, która czyni cuda,
i siłą swą mnie wspiera.

9.02.2017

W oczekiwaniu.... dzielę się... :) :) :)


  Co mnie w tym życiu pociesza?, że Święci też nie byli tacy super, że musieli się starać, że starali się więcej niż inni, że cierpieli dużo więcej niż chcieli... czyli jak każdy z nas ... a nawet pogardzano nimi... Wydaje mi się, że właśnie o te starania chodzi, o intencje podejmowanych działań, o ten Boży upór w pracy nad sobą, o pokorę, czyli prawdę o sobie ... o to aby budować coraz lepsze relacje z najbliższymi, żeby służyć innym, nawet jeśli wiele dzieli.
    
  Pan przyszedł do tych, którzy się źle mają, czyli do nas, jak pomóc, jak zachęcić innych ... 
  Wciąż też zastanawiam się, skąd tyle milczenia na naszej stronie, przecież każdy ma jakiś ból, coś do powiedzenia, podzielenia się... takie rozmowy to jakaś szansa na nabranie dystansu do własnych problemów... czasem wręcz mogą prowadzić do zobaczenia tego co zakryte...

31.01.2017

A dobrze ci tak !

  
  Jak tylko sięgnę pamięcią, to powiedzenie „a dobrze ci tak” pierwsze się pojawia i zasmuca w swojej mściwości i zapalczywości.
  Babcia, jak tak powiedziała, to zaraz dodawała : nie śmiej dziadku z czyjegoś upadku, bo dziadek się śmiał i to samo miał „
  Ale w życiu bywa tak, że czyjeś upadki sprawiają nam radość, niestety w mojej rodzinie tak było, ze strony matki. Wciąż słyszałam jako dziecko, osądzanie sąsiadów: a to kułaki, a to partyjniacy, na wszystko ich stać, ale też klasyczne obmowy sąsiadów, pikantne szczegóły z ich życia, także wedle powiedzenia” wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi „. Częstym tematem były spory rodzinne, działy , spadki, i tu dopiero zaczynały grać emocje.
  W rodzinie było troje dzieci i nawet w dorosłości trwała rywalizacja między rodzeństwem o względy rodziców, nie tyle o względy duchowe i gorącość serca, ale  kto więcej dostanie, ile komu przypadnie i dlaczego tamten dostał więcej.
Niby byli zgrani, obowiązkowe wizyty na imieniny, a jednak miłości braterskiej i siostrzanej i z lupą byś nie zobaczył.

  My dzieciaki, latem umorusane, ganiające całymi dniami niewiele sobie robiliśmy z tych pogadywań starszych. Ważne było, aby się nie wydało kto np. uczył kury latać ze szczytu stodoły….