Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

9.12.2018

„I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 6).


  W dzisiejszej perykopie ewangelicznej św. Łukasz, przedstawiając ponownie osobę św. Jana – po ukazaniu go  wcześniej jako dzieciątko poruszające się (a dosłownie „podskakujące”) w łonie Elżbiety, którą odwiedziła Maryja (por. Łk 1, 39-45) – tym razem jako wzywającego do nawrócenia Chrzciciela, wskazuje nam właściwą postawę, jaką powinniśmy przyjąć wobec tajemnicy przyjścia Jezusa: zarówno tego pierwszego, w betlejemskiej grocie, jak tego ostatecznego, gdy jako Pan rzeczy widzialnych i niewidzialnych przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
W zeszłym tygodniu rozważaliśmy tajemnicę przyjścia Syna Człowieczego w chwale, którego dzień zna jedynie Ojciec. Św. Łukasz opisał paruzję poprzedzając ją wizją dramatycznych wydarzeń apokaliptycznych:

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą” (Łk 21, 25-27). Jezus zapowiada te wszystkie wydarzenia w kontekście zniszczenia Jerozolimy, prześladowania Jego uczniów, tuż przed swoją śmiercią krzyżową.
Zapowiedź swojego chwalebnego przyjścia Zbawiciel powtarza wobec Wysokiej Rady i arcykapłana, dla którego słowa Jezusa jako bluźnierstwo staną się bezpośrednim powodem do skazania Go na śmierć (por. Mt 26, 63-66). Jezus wyszydzony i ukrzyżowany objawi się na końcu czasów jako równy Ojcu, wszechmogący Pan dokonujący znaków na ciałach niebieskich, które również i dziś dla wielu zafascynowanych astrologią i horoskopami ludzi, są „bogami” decydującymi o ich losie. Wówczas słońce, gwiazdy i księżyc świadczyć będą niejako o tym, że ich Panem jest Jezus, przez którego i dla którego wszystko zostało stworzone (por. Kol 1, 16-17). Przyjście Pana i towarzyszące mu wydarzenia wzbudzą zrozumiałe przerażanie tych, co podobnie jak oprawcy, którzy  dwa tysiące lat temu na Golgocie przybili Go do krzyża i szydzili z Jego męki, krzyżując Go dziś, prześladując Kościół i nieustanne odrzucając wiarę w Jego zbawczą misję. Ludzie, którzy nie dostrzegli i nadal nie dostrzegają Jezusa Zmartwychwstałego w przepowiadaniu Jego mistycznego ciała, zobaczą Go jako Syna Człowieczego przychodzącego w mocy, wobec której mędrkowie i możnowładcy tego świata zmuszeni będą zgiąć swoje nienawykłe do klękania kolana (por. Flp 2, 10).
Dla uczniów Jezusa te wstrząsające wydarzenia będą miały całkowicie odmienne znaczenie: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 28). Podczas, gdy dla ludzi tego świata chwalebne przyjście Pana będzie czymś przerażającym, dla Jego prześladowanego i poniżanego Kościoła stanie się wspaniałym dniem wyzwolenia, odnowy ducha w Duchu Świętym, w mocy którego będą mogli – niczym Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy – wyzbyć się lęku i godnością synów Bożych cieszyć się wypełnieniem Bożych obietnic. Właśnie dlatego, że nadchodzi Jego święta Głowa, Mistyczne Ciało nie musi lękać się niczego. Wszak Pan nie pozwoli już więcej zrobić krzywdy swoim mistycznym członkom, jak czytamy w księdze Apokalipsy:  „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu” (Ap 7, 14-17).
Ponieważ jednak Kościół, jest Casta Meretrix, czyli Czystą Nierządnicą, w tym sensie, że w naszej drodze do świętości jesteśmy jednocześnie członkami świętego, mistycznego Ciała Chrystusa i grzesznikami potrzebującymi nawrócenia, Liturgia Słowa stawia dziś przed nami św. Jana Chrzciciela, aby pomógł nam przygotować się na przyjęcie odkupienia, które niesie ze sobą Syn Człowieczy. Zanim bowiem przyjdzie On w chwale, w dniu ustalonym przed stworzeniem świata przez Ojca, Pana historii,  „Gdy (…) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5).
Świadomi zatem, że w dniu ustalonym przez Ojca nadejdzie Syn, niosąc definitywne wypełnienie Bożych planów stwórczych i zbawczych w Duchu Świętym, żyjąc już teraz w pełni czasów, jesteśmy postawieni przez Pana w tym właśnie konkretnym momencie historii świata, aby być dla niego solą i światłem, katalizatorem jego nawrócenia; aby ci, którzy „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” (J 3, 19), porzuciwszy ciemności grzechu „widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16).
Wzywający do nawrócenia św. Jan Chrzciciel jest dla nas wzorem i przewodnikiem. To on z woli Bożej przeprowadza nas, jako prorok podobny do Eliasza, ze Starego Testamentu do Nowego, którego pełny sens objawi się w passze wcielonego Syna Bożego. Podobnie jak Mojżesz rozmawiał z Bogiem w głębi pustyni, gdy przyszedł z owcami do góry Bożej Horeb (por. Wj 3, 1), a następnie z Bożego polecenia wyprowadził na pustynię naród wybrany, aby tam dojrzał do wypełnienia obietnic, które Bóg złożył ich praojcu Abrahamowi, tak dziś „skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni” (Łk 3, 3), aby nas wyprowadził na pustynię, gdzie, usłyszawszy głos Boga, przygotujemy się na godne przyjęcie Jego Syna. W następstwie doświadczenia, które było ziszczeniem proroctwa Izajasza, św. Jan Chrzciciel „ Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 3-6). To również stanowi ważną naukę dla nas: pustynia jest bardzo ważnym początkiem w realizacji woli Bożej. Podobnie jak syn Zachariasza i Elżbiety wyjdzie z pustyni, aby rozpocząć misję przepowiadania nadejścia Mesjasza, która zakończy się jego męczeńską śmiercią z rąk siepacza Heroda, tak również Syn Boży zrodzony z Maryi Dziewicy, napełniony Duchem Świętym, zostanie wyprowadzony na pustynię, aby po czterdziestodniowym okresie kuszenia, rozpocząć swą publiczną misję głoszenia Ewangelii, która zakończy się Jego śmiercią krzyżową na Golgocie.
Istotny sens przebywania na pustyni polega na przywróceniu pierwotnej, autentycznej relacji między Bogiem a człowiekiem. Dopiero wówczas można usłyszeć głos Pana. „Jan mieszka na pustyni, aby pokazać, że nieustannym stanem ludzkiego ducha jest właśnie wyjście. Człowiek musi ciągle uciekać od wszelkiej formy zniewolenia i iść ku Bożej obietnicy, bez jakiejkolwiek gwarancji niż ta, którą jest Jego wierność. Na pustyni niebo i ziemia są jednakowo puste, napełnione jedynie ciszą. Nic tu nie rozprasza. W tej „nicości”, w tym, co jest, rozbrzmiewać może i być słyszalne nowe i stwarzające słowo. Pustynia jest obrazem Bożej drogi, która jest różna od drogi człowieka uciekającego przed Bogiem. Woli on groby w Egipcie i ucieczkę od wolności. W wymiarze osobowym pustynia oznacza wyjście od siebie, „opuszczenie” swoich fałszywych tożsamości, otrzęsienie się z przeszłości z jej lękami i zanurzenie się w tym, co nowe. Wewnętrzne wyjście czyni z człowieka istotę „wychodzącą”, kroczącą ku swojej przyszłości” (o. Silvano Fausti SJ, „Wspólnota czyta Ewangelię wg. Św. Łukasza” s. 90).
Przyszłością pojmowaną w sensie ostatecznym jest Chrystus Pan, który wzywa nas do ewangelicznej roztropności w oczekiwaniu na Jego przyjście. Oliwą, której nie powinno nigdy zabraknąć w naszych lampach jest dar wiary oparty na umiłowaniu Boga ponad wszystko, słuchaniu Jego Słowa, życiu sakramentalnym i modlitewnym, oraz miłości bliźniego, która wyraża się w dziełach miłosierdzia. Będzie to możliwe wówczas, gdy w naszej codziennej relacji z Bogiem kierować się będziemy prawdą, którą objawił On sam św. Katarzynie ze Sieny: „W doświadczeniu mistycznym poznaje Boga oraz jego relację z człowiekiem. Ową relację określa i utrwala dwojakie poznanie: poznanie Boga i samego siebie, czyli poznanie wszechmocy Bożej Miłości oraz ludzkiej słabości, co skutkuje umiłowaniem Boga i pokornym uznaniem własnej niedoskonałości. Poznanie to nie prowadzi zatem do powiększania zasobu wiedzy, ale do niekończącego się za życia wzrastania miłości. Katarzyna często wraca do słów Chrystusa usłyszanych w czasie mistycznej wizji: „Ja jestem Tym, Który Jest, a ty jesteś tą, która nie-jest”. Słowa te nie oznaczają wcale negacji wartości i wolności osoby ludzkiej, lecz przypominają o zależności człowieka od Boga. Owa zależność, mocno eksponowana przez Katarzynę, nie polega na zniewoleniu i poniżeniu człowieka, ponieważ konstytuuje ją wzajemna miłość, która stwarza zawsze przestrzeń dla wolności osoby ludzkiej. Człowiek zawdzięcza swoje istnienie Bogu, został przez Niego wydobyty z nicości tylko i wyłącznie z miłości. Ten, który nie-jest, istnieje dzięki Temu, Który Jest. Człowiek tak bardzo zależny od Boga jest zarazem suwerennym bytem i jest niezależny od wszystkiego, co nie jest Bogiem” (Ze wstępu do „Listy - Św. Katarzyna ze Sieny”).
W tym świętym okresie Adwentu i przez całe nasze życie będziemy w stanie przygotowywać drogę przychodzącemu Panu, prostować dla Niego ścieżki, wypełniać doliny, zrównać góry i pagórki, prostować drogi kręte i wygładzać wyboiste, słowem: oczekiwać i przyśpieszać przyjście dnia Bożego, starając się – zgodnie z nakazem św. Piotra – aby Pan zastał nas bez plamy i skazy, w pokoju (por. 2 P 3, 12-14), jeżeli walcząc ze swym egoizmem, który często każe nam nawet Pana Boga traktować instrumentalnie, przekażemy stery naszej codziennej egzystencji w ręce Dobrego Pasterza, który najlepiej wie, jak i dokąd poprowadzić owce zawierzone Mu przez Ojca, prosząc Go, aby Duch Święty czynił nas coraz piękniejszą świątynią, w której mieszka sam Bóg, ponieważ „człowiek prawdziwie wypełniony Bogiem nie poszukuje już więcej nasycenia dobrami tego świata. Dzięki temu może jednak szczęśliwie z nich korzystać. Do wszystkich podchodzi z pokojem i swobodą, nie uzależniając od nich swojej wewnętrznej postawy, pielęgnują duchowe zadowolenie i nie szukając zewnętrznego powodu do odczuwania tego zadowolenia. Umożliwia to właśnie ewangelicznie rozumiana „wzgarda” świata (rozumiana nie jako ziemska odraza, lecz raczej jako porzucenie żebraczego i niewolniczego stosunku do stworzonych dóbr). (…) Należałoby dodać, że dyspozycja taka zradza się w naczyniu, które napełnione zostało wodą ze studni Życia. Okazuje się bowiem, że spokoju nie rodzi zaspokojenie ziemskich pragnień, lecz raczej spotkanie z każdym ziemskim dobrem, któremu to spotkaniu towarzyszy poczucie bycia zaspokojonym przez dobra niebiańskie. Zobaczyć pierwszeństwo Boga i rzeczywistą miarę stworzeń – oto początek wyzwolenia” (Michał Gołębiewski. „Niewiasta z perłą. Szkice o Maryi Pannie w świetle duchowości katolickiej”; s. 36-37.).
                                                      Arek

1 komentarz:

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.