Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

10.06.2018

„Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mk 3, 35).

Dzisiejsza perykopa ewangeliczna wprowadza nas w tajemnicę królestwa Bożego, oraz warunków, które musimy spełnić, aby stało się ono również naszym udziałem. Orygenes, mówiąc o tajemnicy Bożego królowania nazwał je autobasileia, utożsamiał je bowiem z samym Chrystusem. Głosząc królestwo Boże, Jezus w rzeczywistości głosił samego siebie, gdyż to On, przedwieczny Syn Ojca, wcielając się w łonie Najświętszej Maryi Panny nadał nowy wymiar obecności Boga wśród nas.
Jezus, Emmanuel, jest nie tylko znakiem, o którym prorokował Izajasz: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7, 14), ale jest niejako sakramentem przymierza Boga z człowiekiem, ponieważ w Nim wypełniają się wszystkie Boże obietnice, tylko On może nas pojednać z Bogiem i  tylko w Jego imię – jak uczy nas św. Piotr –  możemy być zbawieni: „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni»” (Dz 4, 12). Chrystus wskazywał na siebie jako Tego, który odbudowuje zerwaną przez nasz grzech więź z Bogiem:  „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6).

Wcielenie Słowa jest zbawczą odpowiedzią Boga na wszelkie zło tego świata. W Jezusie wszechmogący Bóg staje się dostępny, wręcz dotykalny dla każdego człowieka, który tęskni za swoim Stwórcą i czuje, że tylko w Nim znajdzie autentyczne pocieszenie i ukojenie. Przez Chrystusa Bóg mówi do każdego nas: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Tylko On prawdziwie zaspokaja pragnienia naszych serc, ponieważ to Jego serce zostało przebite na krzyżu dla nas: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza». A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7, 37-39). Trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej jest mocą Bożej Miłości, która jednoczy wszystkich wierzących w Syna w królestwie Jego Ojca.
Królestwo Boże można przyjąć lub odrzucić, w zależności od tego, czy przyjmiemy, czy też odrzucimy Syna Bożego, który je ustanawia. Bóg nikomu nie odbiera możliwości zbawienia, dlatego udziela On łaski wiary każdemu człowiekowi, do którego Zbawiciel kieruje słowa swojego przepowiadania. Problem w tym, że nie każdy chce się na ten dar otworzyć. W przypowieści o siewcy Jezus wskazał na przeszkody, które powodują, że Jego przepowiadanie staje się bezowocne. Jedną z nich jest zły duch, który robi wszystko co w jego mocy, aby odseparować człowieka od Boga: „Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu.” (Mt 13, 19).
W dzisiejszej Ewangelii mamy do czynienia z najgorszym z przypadków podlegania destrukcyjnemu działaniu diabła, które polega na dopatrywaniu się przez Uczonych w Piśmie szatańskiego źródła publicznej misji Jezusa:
 „Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak, że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów» (gr. hoti exeste, dosł. stanął poza sobą). Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy” (Mk 3, 20-22).
Uczeni w Piśmie byli całkowicie zamknięci na działanie Ducha Świętego, bez którego pomocy nikt nie mógł uznać w Nauczycielu z Nazaretu oczekiwanego Mesjasza i Zbawiciela (por. 1 Kor 12, 3), dlatego nie mogąc podważyć autentyczności egzorcyzmów i uzdrowień, których dokonywał Jezus uznali Go za czarownika będącego w zmowie z przywódcą złych duchów: „Egzorcyści wzywali zwykle wyższe duchy, by pozbyć się niższych demonów, dlatego przeciwnicy Jezusa oskarżają Go, że czerpie moc do dokonywania egzorcyzmów, polegając na czarnoksięskiej władzy samego szatana” (Craig S. Keener „Komentarz historyczno – kulturowy do Nowego Testamentu”, s. 88). Uczeni w Piśmie za potwierdzenie poprawności swojej oceny Jezusa uznali Jego niezwykłe zachowanie, uważając je za dowód Jego opętania i współpracy z diabłem, której celem było zwiedzenie narodu wybranego i skłonienie go do zerwania przymierza z jedynym Bogiem. Taki czyn był poważnym przestępstwem, za który groziła śmierć. Nic więc dziwnego, że krewni Jezusa chcieli Go ocalić: „Odchodzenie od zmysłów (Mk 3, 21) łączono zwykle z opętaniem przez złe duchy (Mk 3, 22). Ponieważ sądzono czasami, że fałszywi nauczyciele działają pod wpływem inspiracji demonów, zaś urzędową karą za zwodzenie Bożego ludu była śmierć (Pwt 13,5; 18, 20), rodzina Jezusa miała powód, by dotrzeć do Niego zanim uczynią to żydowskie władze religijne” (Craig S. Keener, op. cit. s. 88).
Dzisiejsza perykopa mówi nam o przestrzeni duchowej królestwa Bożego, której centrum stanowi Jezus będący całkowicie „poza sobą”, zwrócony ku Ojcu i czyniący z wypełnienia Jego woli jedyny cel swojego życia. Znajduje się On w domu razem ze swoimi uczniami i częścią tłumu, tymczasem wszyscy inni, w tym Uczeni w Piśmie, Matka Jezusa i Jego krewni stoją na zewnątrz. Te dwie ostatnie grupy różnią intencje: podczas gdy uczeni w Piśmie nienawidzą Jezusa i widząc w Nim mniej lub bardziej urojone zagrożenie dla własnych interesów i dobra Izraela  pragną Jego śmierci, Maryja i krewni – mimo, że nie rozumieją jeszcze w pełni misji Chrystusa – kochają Go i pragną od śmierci ocalić.
On zaś pragnie ocalenia każdego człowieka, w tym swoich śmiertelnych wrogów, dlatego – świadom wagi błędu, w który brną uczeni w Piśmie – „przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach” (Mk 3, 23), tłumacząc, że ich rozumowanie nie ma sensu, bo On szatanowi nie służy, ale Go zwyciężył, a przez swoje uparte przypisywanie Mu mocy diabelskich grzeszą przeciw Duchowi Świętemu, którym Ociec namaścił Go po chrzcie w Jordanie, i odbierają sobie szanse na zbawienie, czyli uczestniczenie z Nim w chwale Ojca.
Dlaczego zatem Jezus nie odpowiedział na wezwanie lub nie przywołał również tych, którzy z troski o Jego bezpieczeństwo przyszli, aby Go zabrać do rodzinnego domu? Dlaczego wykorzystał sytuację, aby uciekając się do retorycznej przesady wypowiedzieć słowa, które wskazując na nowość królestwa Bożego i siłę wiary budującej więzi mocniejsze niż więzy krwi, mogły sprawić ból Jego Matce?
Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze (gr. exo stekontes, dosł. stojący na zewnątrz), posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie». Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»” (Mk 3, 31-35).
Być może dlatego, że Jezus, który z żadną osobą ludzką nie był związany tak mocno jak ze swoją Matką, widział tę chwilę w kontekście działania Ducha Świętego przenikającego Niepokalane Serce Maryi i przygotowującego ją do misji, którą w pełni pojęła w dniu Pięćdziesiątnicy. Maryja bowiem miała stać się wpółodkupicielką i matką wszystkich wierzących w Chrystusa.  W tym odwiecznym planie Boga szczególne miejsce zajmuje ofiara miłości jaką Maryja złożyła pod krzyżem, oddając Ojcu swojego Syna, do którego upodobniła się w całkowitym podporządkowaniu woli Ojca możliwym dzięki jej niczym nie ograniczonemu otwarciu się na działanie Ducha Świętego.
Samotność zatroskanej Matki czekającej „na dworze” na swojego ukochanego Syna przywodzi na myśl samotność, której Jezus doświadczał wówczas, gdy otaczali Go niewiele rozumiejący uczniowie i rozentuzjazmowane tłumy widzące w Nim Mesjasza według swoich wyobrażeń: „Przez całe swoje życie Jezus był dogłębnie samotny. W rzeczywistości Jego myśli nikt z Nim nie dzielił, a w Jego dziele nikt Mu nie pomagał. Jezus przywoływał i przyciągnął do siebie poszczególnych ludzi, kształtował ich, wkładał w nich swoją wolę i swoją prawdę, aby kiedyś rozesłać ich w świat jako swoich świadków i wysłańców” (Romano Guardini „Bóg. Nasz Pan Jezus Chrystus. Osoba i życie”, s. 85).
Od momentu Wcielenia życie Maryi jest całkowicie podporządkowane Słowu, które w jej niepokalanym łonie stało się Ciałem. W to całkowite oddanie Bogu wpisana jest rozłąka i wyrzeczenie, które znalazło swój szczyt w „godzinie” Jezusa na krzyżu, która stała się również jej „godziną”: „Kiedy zaś na krzyżu wszystko dobiega kresu, a pod nim stoi Matka, skamieniała z bólu, i czeka na Jego słowo – Jezus mówi do Niej, wskazując na Jana: „Niewiasto, oto Syn Twój”. I do ucznia: „Oto Matka Twoja” (por. J 19, 26-27). W słowach tych zawarta była zapewne troska umierającego Syna, ale jej serce wyczuło w nich przede wszystkim coś innego: „Niewiasto, oto tam jest Twój syn!” W tym momencie Jezus odsuwa Ją od siebie. Zamyka się całkowicie w owej „godzinie”, która teraz „nadeszła” – wielka, straszna, wszystko zawłaszczająca; w ostateczniej samotności, z grzechem, który został nań włożony, w obliczu Bożej sprawiedliwości. Maria zawsze była przy Nim: jej życiem było przecież Jego życie. Ale nie w sensie rzeczywistego rozumienia. Pismo mówi wszak wyraźnie: przyszło do Niej „Święte” zapowiedziane anielskim orędziem (por. Łk 1, 35). Jakże jest Ono pełne tajemnicy i Bożej dalekości! Maria oddała Mu wszystko: swoje serce, swoją cześć, swoją krew, całą moc swojej miłości. Otoczyła je sobą, ale Ono wyrosło ponad Nią. Wokół Jej Syna, który był owym „Świętym”, rozwarła się owa niezamierzona przestrzeń, a On nią żyje, odszedłszy od Matki. Tego z pewnością nie mogła zrozumieć. Jakże zresztą  mogłaby pojąć tajemnicę żywego Boga! Ale potrafiła to, co na ziemi z chrześcijańskiego punktu widzenia jest ważniejsze niż zrozumienie i co może się dokonać jedynie tą samą mocą Bożą, która w swoim czasie pozwoli również zrozumieć: uwierzyła; i to w czasie, kiedy poza Nią we właściwym i pełnym sensie tego słowa zapewne nikt jeszcze nie uwierzył. (…). Jest Ona tą, która otaczała Pana swoją żywą głębią – przez całe Jego życie i jeszcze w śmierci. Musiała nieustannie doświadczać tego, jak On, żyjąc Bożą tajemnicą, oddalał się od Niej. Nieustannie wznosił się ponad Nią, tak że musiała czuć przenikający Ją „miecz” (por. Łk 2, 35); ale też nieustannie podążała za Nim i na nowo obejmowała Go swoją miłością. Aż na koniec nie zechciał być już nawet Jej Synem. Miał nim być teraz ten drugi, który stał obok Niej. Jezus pozostał sam, tam na górze, największej krawędzi stworzenia, w obliczu Bożej sprawiedliwości. Ona zaś w ostatecznym współcierpieniu przyjęła rozłąkę – i właśnie tak, w wierze, stała znowu obok Niego. Zaiste, „błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła!” (Romano Guardini, op. cit. s. 31-33).
Czasami mamy wrażenie, że mimo miłości do Zbawiciela znajdujemy się poza Jego królestwem, „na dworze” naszej duchowej przeciętności, czując jak „troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo” (Mk 4, 19). Pamiętajmy wówczas, że odwieczny Syn równy Ojcu, przez którego i dla którego wszystko zostało stworzone (por. Kol 1, 16) z miłości do nas „odszedł od zmysłów” i „dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany”. W chwilach zwątpienia naśladujmy Maryję w jej pokornej postawie bezwarunkowego zawierzenia Bogu, który uczy nas, że każdy człowiek, który szczerze kocha i wierzy w Syna nigdy nie jest daleko od Ojca, ponieważ otrzymaliśmy „ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!” (Rz 8, 15).
                                                                         Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.